piątek, 12 lutego 2010

Przyjęcie u Larry'ego - Carol Shields

Tytułowy Larry to 26-letni Kanadyjczyk, którego poznajemy u progu kariery w branży kwiaciarskiej. Jego dalsze perypetie (rozciągnięte na 20 lat) autorka przedstawiła w 15 odsłonach, przy czym każdą można traktować jako samodzielne opowiadanie. Nawet jeśli pojawia się postać z wcześniejszego życia Larry’ego Wellera, w kilku zdaniach streszczona jest jej ówczesna rola. W moim odczuciu zabieg irytujący, podobnie jak wszechobecne, ironiczne podejście do głównego bohatera.

Otwierający powieść rozdział tj. „Piętnaście minut z życia Larry’ego Wellera, 1977” oraz ostatni tj. „Przyjęcie u Larry’ego, 1997” są zdecydowanie najlepsze: dynamiczne i świetnie spuentowane. Zwłaszcza zapis rozmów podczas proszonej kolacji świadczy o dużej spostrzegawczości i świetnym wyczuciu Shields. Poza tym niestety wieje nudą. Być może dlatego, że sam główny bohater nie jest porywającą postacią, a jego życiorys nie odbiega szczególnie od życiorysów milionów innych mężczyzn: dwa małżeństwa, dziecko, zmiana pracy, choroba. Najciekawsze jest jego hobby, a mianowicie labirynty żywopłotowe.

Występujący w powieści labirynt z Hampton Court

Muszę przyznać, że zgłębiając ten temat na kartach powieści autorka otworzyła dla mnie zupełnie nowy świat. Okazuje się, że jest wiele rodzajów labiryntów (przede wszystkim jedno- i wielościeżkowe) i że – jak mówi Larry - są w rzeczywistości ucieczką od błądzenia. Uładzoną ścieżką dla wytrwałych. Pielgrzymką na własną rękę, bez gapiów (s. 206). Ciekawostką jest również fakt, że droga do sedna labiryntu jest zawsze skracana przez oddalenie się od celu oraz że labirynt nie może być nigdy całkiem symetryczny. Poza tym celem chodzenia po labiryncie jest dotarcie do określonego miejsca, gdzie znajduje się jakaś atrakcja np. ławeczka, fontanna lub posąg.

Książka w 1998 r. otrzymała nagrodę Orange Prize za metaforyczne ujęcie ludzkiej egzystencji jako labiryntu właśnie i przedstawienie zawiłości życia mężczyzny u schyłku XX wieku. Także za mądrość, dowcip i ogólną afirmację. Mnie „Przyjęcie u Larry’ego” zbytnio nie poruszyło, z trudem dobrnęłam do końca. Nie uważam, żeby była to książka szczególnie mądra czy głęboka. Być może zaszkodził jej upływ czasu, choć to zaledwie 12 lat od chwili wydania. Jedno jest jednak pewne: o labiryntach zamierzam jeszcze poczytać.

Moja ocena: 7/10

Carol Shields, „Przyjęcie u Larry’ego”, Świat Książki, 2000

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz