poniedziałek, 12 lipca 2010

Fala upału - Penelope Lively


Tytuł jak najbardziej pasuje do obecnej pogody i jak najbardziej oddaje treść powieści. Główni bohaterowie spędzają lato na wsi licząc na chwile wytchnienia. Na próżno. Pogoda jest wyjątkowo piękna i upalna, a wraz ze wzrostem temperatury otoczenia wzrasta także temperatura emocji. O idylli na wsi można tylko pomarzyć.


Paulina spędza wakacje w wiejskim domku z dorosłą córką Teresą, jej sporo starszym mężem i 2-letnim synkiem. Mieszkając pod wspólnym dachem ma okazję zaobserwować ich relacje małżeńskie, które nie napawają jej optymizmem. Z niepokojem zauważa, że przypominają jej własne małżeństwo, które zakończyło się rozwodem wiele lat wcześniej. Rozpoznaje znaki ostrzegawcze i nadciągające zagrożenie, ale stara się nie wtrącać; z dystansem, a zarazem czujnością, obserwuje rozwój wypadków. Nasuwa się pytanie: czy córka musi powtarzać błędy matki? Teresa jest przecież inteligentna i świadoma postępowania męża. A jednak...

Lively doskonale pokazuje niuanse zdrady małżeńskiej i związanej z nią wojny nerwów. Akcja rozwija się powoli, co tylko dodaje książce smaczku. Powstał całkiem przyzwoity obraz życia inteligencji brytyjskiej pod koniec XX w., nakreślony - co ważne - przy pomocy skromnych środków. Drażnić mogą nachalne przejścia do retrospekcji, ale warto przymknąć na nie oko, bowiem w zamian otrzymujemy solidnie skonstruowaną powieść obyczajową. Gdybym miała wskazać na pewne podobieństwa literackie, byłaby to proza Anity Brookner - obie autorki z podobną powściągliwością i wprawą piszą o komplikacjach uczuciowych.

Na szczególną uwagę W "Fali upału" zasługuje życie na wsi, które jest tematem książki zięcia Pauliny. Autorka przemyciła kilka niezmiernie ciekawych spostrzeżeń dotyczących konceptu samej wsi: przede wszystkim wieś stała się mitem. Wyobrażenia o sielskiej atmosferze życia na prowincji odbiegają od realiów: cisza i bezpieczeństwo należą do przeszłości, a zdrowa, ekologiczna żywność pozostawia wiele do życzenia. A jednak mit ten jest intensywnie podtrzymywany przez reklamę i coraz bardziej pomysłowe atrakcje turystyczne. Zdecydowanie do rozważenia.

Powieść nie jest pozbawiona wad, nie jest też tak złożona jak omawiany tu niedawno 'Moon Tiger', ale godna polecenia. Przeczytać nie zawadzi.

Penelope Lively, "Fala upału", Świat Książki, 2000

6 komentarzy:

  1. Lubię lektury, których akcja rozgrywa się na wsi, nawet jeśli ta została odmitologizowana - chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł czytać w upały o upałach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja akurat lubię czytać o gorących rejonach latem, a o Syberii zimą;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm... Nie omieszkam, ale to na pewno "po upałach". Teraz - choć może to się komuś wydać śmieszne - nawet filmy, które oglądam, dzieją się na biegunach zimna :) Grrr... :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zatem życzę ochłodzenia, zapowiadają się burze;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładnie to napisałaś - podsunęłaś kilka ciekawych tropów, i książka, na którą bym uwagi nie zwróciła z całą pewnością, nagle stała się interesująca. Przeczytam, jeśli gdzieś na nią trafię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Żebyś wiedziała, że ja też bym nie zwróciła uwagi, gdyby nie wcześniejsza lektura 'Moon' Tiger. Teraz przymierzam się do "Fotografii", podobno dobra.
    Dziękuję za miłe słowa;)

    OdpowiedzUsuń