piątek, 20 sierpnia 2010

Lód i woda, woda i lód - Majgull Axelsson


Tym razem bez zachwytu. Powiem więcej - niemal z ulgą zakończyłam lekturę. Po pierwsze, książka jest w moim odczuciu przegadana, śmiało można byłoby ją skrócić o ok. 100 stron. Po drugie, nic nowego nie odkrywa, autorka "drepcze" wciąż po tym samym terenie czyli pisze o rodzinnych problemach i kobiecym odkrywaniu siebie. Inna rzecz, że czyta się ją bardzo dobrze.


Punkt wyjściowy powieści stanowi wyprawa lodołamaczem Odyn na Ocean Arktyczny. Bierze w niej udział ponad 60-osobowa grupa naukowców, a także główna bohaterka Suzanne, autorka poczytnych kryminałów. O ile wątek tajemniczego nękania tejże zupełnie mnie nie przekonał, o tyle opisy pracy na lodołamaczu i mijanych krajobrazów po prostu mnie zafascynowały. Do tego stopnia, że z chęcią sama wyruszyłabym na podobną ekspedycję.

Główna akcja zgrabnie przeplata się z retrospekcją, będącą historią trzech pokoleń kobiet. Niezwykle interesujący jest wątek sióstr bliźniaczek i ich skomplikowanych relacji, niemniej najciekawszy wydał mi się temat miłości matczynej. Od razu zaznaczę - miłości trudnej i niesprawiedliwej, która potrafi naznaczyć dziecko na całe życie.

Jeśli przyjrzeć się dokładnie bohaterom książki, zauważymy, że większość z nich jest na swój sposób okaleczona, najczęściej wskutek toksycznych związków z rodzicami bądź partnerem. Trochę za dużo tych życiowych rozbitków jak na jedną powieść. Można by uwierzyć, że w Szwecji znalezienie zdrowego na duchu obywatela należy do rzadkości.

Zagorzałym fanom prozy Axelsson książka raczej się spodoba, znajdą w niej w zasadzie wszystko, za co cenią jej poprzednie utwory. Nieoczekiwanie dla mnie samej ta powtarzalność stała się już nieco nużąca. Liczę, że "Kwietniowa czarownica" - bo tylko ona z dorobku szwedzkiej pisarki jest mi wciąż nieznana - okaże się inna.

Majgull Axelsson, "Lód i woda, woda i lód", tłum. Katarzyna Tubylewicz, Wydawnictwo W.A.B., 2010

18 komentarzy:

  1. oj, to nie wiem czy sie nie zawiedziesz! mnie udalo sie przeczytac wlacznie "aprilhäxan". to byla jej pierwsza glosna ksiazka i miala pewna swiezosc - pisana na poczatku genre trudne dziecinstwo. daje dobry obraz SE w czasie dorastania autorki (co wiem z rozmów ze starszymi ludzmi i studiowania socjologii tutaj). natomiast nastepna ksiazka (juz nie pamietam kt) mnie zupelnie zawiodla - byla podobna jak pierwsza, tylko gorsza. tez mi sie wydaje, ze jej ksiazki sa niepotrzebnie dlugie

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę się miała na baczności;) A jak Axelsson odbierana jest w SE?

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam jeszcze nic Axelsson, ale prawie wszyscy zachwalają i na podstawie opisów książek wnioskuję, że są w moim typie :) Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się skonfrontować wyobrażenia z rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zachęcam, to rzeczywiście może być coś dla Ciebie;)
    Moja miłość do książek MA zaczęła się od "Daleko od Niflheimu" (obecny tytuł "Droga do piekła"). Mają swój chłodny, niekiedy mroczny klimat. Warto spróbować.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja, gdy byłam zdołowana, przeczytałam "Dom Augusty" i, o dziwo, powieść podniosła mnie na duchu. Axelsson styl ma kwiecisty i przyjemny w czytaniu. Sprawy, o których pisze - poruszające, ale nie raniące do żywego.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. wydaje mi sie, ze moda na MA juz przeszla w SE. pamietam, ze aprilhäxan to bylo na prawde wydarzenie i ze wszystkie gazety pisaly o niej. na pewno takze dlatego, iz poruszyla narodowe tabu: o traktowaniu niepelnosprawnych, o zyciu mlodziezy w malych miasteczkach (gdzie tak wiele sie wcale nie zmienilo, patrz fucking åmål). ogólnie byla chwalona za dobór tematyki i kompozycje powiesci. natomiast literacko, tzn.jezeli chodzi o sama narracje i jezyk, to niespecjalnie. wydaje mi sie, ze ona nadal kuleje z tym pisaniem: niby chce dobrze, a potem przedobrza. to w sumie dosc prosta kobieta i sama siebie nie przeskoczy. za to wydaje sie blisko zycia kobiet - nie tych z pierwszych stron kolorwych czasopism i kobiety ja za to docenily. nie znam chyba zadnego faceta, kt by ja czytal

    OdpowiedzUsuń
  7. Inez -->

    I chyba na tym m.in. polega rola literatury, żeby podnieść człowieka na duchu. Mnie chyba najbardziej podobała się atmosfera powieści MA.

    Sygryda -->

    Sądząc po zdjęciach autorka faktycznie sprawia wrażenie normalnej, żeby nie powiedzieć przeciętnej, kobiety. Też to doceniam. Niech będzie, że to pierwszorzędna lit. drugorzędna;)

    Fucking Amal widziałam, zdecydowanie wolę "Tylko razem" tego samego reżysera.

    OdpowiedzUsuń
  8. O tej autorce usłyszałam dopiero dzięki blogom, także klika tytułów sobie sprawiłam, ale nie przeczytałam jeszcze nic. Szczerze mówiąc, to aktualnie mam mieszane uczucia, czy to coś dla mnie. Ale spróbuję na pewno, żeby sobie własny osąd wyrobić w końcu. Tylko może bliżej jesieni? :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie czytałam jeszcze nic tej autorki, ale ostatnio udało mi się znaleźć w bibliotece jej "Dom Augusty". Tak większość wychwala jej książki na blogach, więc się skusiłam. Zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
  10. maioofka / bursztynowa -->

    Wydaje mi się, że pierwsze spotkanie z Axelsson jest zawsze udane. Na różnych forach czytałam głównie pozytywne uwagi na temat jej książek. Ciekawi mnie bardzo, jaki będzie odzew na tę powieść.
    Ja ze swej strony powiem tak: dajcie się skusić na jakąkolwiek powieść MA;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi się "Kwietniowa czarownica" podobała chyba najbardziej ze wszystkich jej książek :-) I polecam :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Obyś miała rację;) Przeczytam na pewno.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam początek Twojej recenzji i aż się boję czytać dalej, żeby nie dowiedzieć się czegoś, co zdradzi mi choć kawałeczek fabuły. MA czytałam już 3 książki, została mi jeszcze tylko pierwsza i właśnie ostatnia. Planuję lada chwila się za którąś z nich zabrać. Jak dotychczas wszystkie książki bardzo mi się podobały, ze szczególnym umiłowaniem "Ta, którą nigdy nie byłam". Mam szczerą nadzieję, że dwie pozostałe książki mnie nie zawiodą i, że z równie wielką niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnej pozycji w księgarni. :)
    Pozdrawiam ciepło!
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  14. Staram się nie zdradzać treści, sama tego w recenzjach nie lubię:) Mamy tę samą faworytkę wśród powieści MA;)
    "Lód i woda..." nie są złe, ale za bardzo "nakładały" mi się na dwie poprzednie jej powieści. Obyś miała lepsze odczucia;)
    Pozdrowienia;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Właśnie piszę recenzję i mam podobne spostrzeżenia - Axelsson wciąż pisze o tym samym :) Ale dla mnie to dopiero trzecia książka i jeszcze tak bardzo nie odczuwam wtórności, przeciwnie, podobało mi się, chociaż nie tak bardzo jak "Dom Augusty". Bardzo chciałam jeszcze przeczytać "Tę, którą nigdy nie byłam" i "Kwietniową czarownicę", to znów będzie to samo? Bo jak tak, to się zastanowię, nie chcę sobie psuć cudownego obrazu pisarki, jaki mam w głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój komentarz kazał mi zrobić szybki rachunek sumienia (a dokładniej lektur;)). Niestety oprócz "Drogi do piekła" (znanej też jako "Daleko od Nilfheimu") kolejne książki MA zlały mi się w jedną. Jakieś szczegóły niby pamiętam (okręt, trup dziewczyny na polu), ale fabuł nie za bardzo. "Czarownica" co prawda przede mną, wiele sobie po niej obiecuję, ale do "Pępowiny" jakoś mi się już nie spieszy.;(
      MA pisze chyba jednak wciąż o tym samym, ale w dużych odstępach między lekturami nie powinno to raczej przeszkadzać.;)

      Usuń
  16. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń