sobota, 5 marca 2011

Sen_nr_9 - David Mitchell

Co prawda oprócz "Widmopisu" to dopiero druga książka Mitchella, jaką przeczytałam, ale jeśli pozostałe są równie dobre, autor stanie się jednym z moich ulubionych. Fantastycznie opowiada historie stosując przy tym różne formy i gatunki literackie (bajka, listy, pamiętnik), pomysłowości i lekkości można tylko zazdrościć. Wątki obyczajowe przechodzą w sensacyjne, za chwilę - w romantyczne, obecne są tu również elementy science fiction i powieści drogi. Sen_nr_9 napisany jest z dużym rozmachem i świadczy o niesamowitej wyobraźni autora.


Na najprostszym poziomie to powieść o młodym Japończyku z prowincji, który przyjeżdża do Tokio, aby odnaleźć nieznanego mu ojca. Ejdżi pochodzi z rodziny dysfunkcyjnej, na dodatek obciążonej tragedią, a przez to zamkniętym w sobie i mało towarzyskim. Metropolia przytłacza go, a jednocześnie porywa w szalony wir wydarzeń. Poszukiwania okażą się niezwykle owocne, choć to nie ojciec będzie najważniejszym odkryciem. Jak to często bywa, kluczowy jest sam proces poszukiwania, droga, którą na pewnym etapie życia większość ludzi musi przejść, a Ejdżi - mówiąc potocznie - ma sporo lekcji do odrobienia.

Powieść można potraktować także jako zabawę w tropienie pewnych motywów. Najważniejsze z nich to liczba dziewięć i sny. Dziewiątka była ponoć ważna dla Johna Lennona, którego duch i muzyka kilkakrotnie u Mitchella się pojawia (sam tytuł zaczerpnięty został zresztą z piosenki #9Dream). Dziewięć jest m.in. rozdziałów, dziewięć jest snów w przedostatniej odsłonie, a to tylko nieliczne przykłady. Snów starczyłoby na osobną książkę, ich interpretacja również może sprawić wiele satysfakcji. Pośród wielu ciekawych wątków jest jeszcze Tokio - duszne i klaustrofobiczne, mieniące się światłem salonów gier, pełne podejrzanych typów i neurotyków. Na szczęście jest tam także miejsce dla kilku wrażliwców.

Sen_nr_9 pochłonął mnie całkowicie, chwilami z ciężkim sercem przerywałam lekturę, co zdarza mi się rzadko. To była wielce satysfakcjonująca przygoda, liczę na kolejne. Zauważyłam też jeszcze jedno: o tej książce (nie tylko głównym bohaterze) myślę z czułością. Dziwne, ale prawdziwe;)
________________________________________________________________________________

David Mitchell, Sen_nr_9, przekład: Janusz Margański, Wydawnictwo Literackie, Kraków, 2002
________________________________________________________________________________

9 komentarzy:

  1. Ja mam Mitchela Atlas chmur - nie wiem ile razy zaczynałam, utykałam juz na początku, potem kupiłam Konstelacje, bo mówiono, że Atlas chmur to nie była najlepsza pozycja. I te konstelacje jakos dobrze się zaczynały ale wciąż nie przeczytałam, wiec może za Twoją zachętą ... kto wie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja z napisaniem o "Atlasie chmur" tak zwlekam i zwlekam. Deo, warto przeczytać - najlepsze zaczyna się w połowie:).

    OdpowiedzUsuń
  3. Dea -->

    Obie wymienione przez Ciebie pozycje czekają już u mnie. Daj autorowi szansę, mnie pierwszy rozdział Snu przyprawił o mieszane uczucia, ale później wpadłam w lekturę po uszy. Czego i Tobie życzę;)

    Elenoir -->

    Przyznam, że moje czytanie Snu dużo zawdzięczam właśnie Twojemu zwlekaniu;))) Od chwili zapowiedzi, co u Ciebie wkrótce, wypatruję notki, a tu nic! Jak nie było, tak nie ma. No to poczytałam innego Mitchella:)

    OdpowiedzUsuń
  4. oooo dawno to czytałam ale i sen nr 9 i widmopis mi się bardzo podobały. Porównują Mitchella do Murakamiego trochę w tych ksiązkach. moze i po czesci, ale to kompletnie inna bajka. Oryginalny pisarz, szkoda że słabo znany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Otóż to - inna bajka;) Fakt, że u obu autorów akcja ma miejsce w Japonii i słychać muzykę Lennona, to trochę za mało. Mitchell ma przede wszystkim większą wyobraźnię i bawi się konwencjami, tak mi się zdaje.
    Zgadzam się - Mitchell chyba nie był u nas mocno promowany, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz racje swietna ksiazka, z niesamowitymi zwrotami akcji, wielopoziomowa. Choc poziom okrucienstwa troche bym obniżyła ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Po "Malowanym ptaku" chyba lekko uodporniłam się na okrucieństwo w literaturze:)
    Tak, zwroty akcji są niesamowite, do tego humor. Stanowczo za mało znany autor w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałem jeszcze żadnej książki tego autora, ale widzę, że chyba powinienem zmienić ten stan rzeczy. Ciekaw jestem szczególnie jak wygląda współczesna Japonia o oczach twórcy, który mieszkał w niej kilka lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tylko dwie jego książki, ale są moim zdaniem świetne.
      Japonia u Mitchella przypomina mi obrazki ze współczesnych filmów o tamtym rejonie, zwłaszcza młodych reżyserów. Mogę tylko zachęcać do lektury, co też niniejszym czynię.;)

      Usuń