wtorek, 27 września 2011

Nie daje mi spokoju

pewien artykuł z Wysokich Obcasów nr 37/2011w rubryce "Czytamy w Polsce". Zwróciła mi na niego uwagę peek-a-boo przy okazji posta o książkowym magazynie GW. Rzeczony artykuł autorstwa Pauliny Reiter to "10 książek, które trzeba przeczytać, żeby zostać najfajniejszą dziewczyną w mieście". Zapewne należało do niego podejść z przymrużeniem oka, co też uczyniłam, ale przyznam, że od tego mrużenia tylko mnie ślepia rozbolały. Toteż przecieram oczy i wciąż nie mogę się nadziwić takim oto rewelacjom:

Każdy, kto choć trochę śledzi trendy lub choć raz przechodził obok jednego z hipsterskich barów, wie, że najmodniejszym gadżetem są obecnie okulary w grubej, ciemnej oprawce.
Nie ma w tym sezonie niczego bardziej seksownego niż wzrok lekko nadpsuty lekturą. Żeby zostać najfajniejszą dziewczyną w mieście, trzeba czytać.



Dalej jest nie mniej ciekawie. Najfajniejsze w mieście dziewczyny czyli: Plebanek, Szczuka, Drotkiewicz, Chutnik, dwie redaktorki z WO i niemniej fajna dziewczyna Jaś Kapela pomogły autorce ułożyć listę lektur obowiązkowych. Jury jak dla mnie mało reprezentatywne, lista (choć interesująca) również tendencyjna:


'Lato przed zmierzchem' Doris Lessing

'Kobieta do zjedzenia' Margaret Atwood

'Amatorki' Elfriede Jelinek

'Platforma' Michel Houellebecq

'Gaza blues' Etgar Keret

'Elizabeth Costello' J.M. Coetzee

'Paw królowej' Dorota Masłowska

'Dzienniki' Sylvia Plath

'Delta Wenus' Anais Nin

'Zdążyć przed Panem Bogiem' Hanna Krall



Nie ma nic złego w promowaniu czytelnictwa i konkretnych książek, ale kiepskie (i pretensjonalne) dziennikarstwo wywołuje u mnie zgrzytanie zębami. Nie wiem, czemu ma służyć tworzenie na siłę rzekomych trendów i mierników "fajności". Jakieś pomysły? I pytanie zasadnicze: czy jesteście fajne?;)


Teraz pozostaje mi czekać na listę lektur dla fajnych chłopaków, w końcu panowie też mają prawo być modni, nieprawdaż?;)



66 komentarzy:

  1. Ja aż sie boję myśleć, jaka będzie w tym kontekście lista dla fajnych chłopaków. Pewnie zbliżona do listy rudnickiego dla maturzysty- jakieś "Mdłości", Celine, Aragorn i Gide.
    Dla mnie to wygląda tak: podobno ludzie zaczęli czytać w reakcji na tabloidyzację mediów. W takim razie należy im podsunąć listę, żeby czytali rzeczy "właściwe".
    Poza Kralll i może Keretem, większość tych nazwisk wywołuje u mnie odruch ziewania (w kółko to samo).

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam artykuł Rudnickiego - swoją drogą pan chyba stał się dyżurnym arbitrem ds. literatury w GW;( W wersji dla chłopaków obstawiam lit. faktu - dziewczyny przecież czytają głównie powieści (przynajmniej sądząc po ww. liście);(

    Mnie się coraz częściej wydaje, że statystyki o czytelnictwie w Polsce są "demonizowane".
    Masz rację - lista jest powtórką wielu innych zestawień. Szkoda!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Przeczytałem książkę Krall i "Amatorki". Żeby naciągnąć trochę to Przeczytałem inne książki Plath, Lessing i Coetzee. Czyli... jestem fajną dziewczyną w 50% ! xD
    Na liście książek fajnego chłopaka znajdzie się zapewne jakiś Clarkson i tym podobne, więc chyba już odpadłem z tej konkurencji niestety. Ale pozostaje mi być fajna dziewczyną i to mnie pociesza :P
    Artykułu nie czytałem, ale wydaje mi się, że te książki zostały wybrane jako alternatywy dla łzawych romansideł czy romansów wampirycznych. Nie wiem, aż tak się nie znam na dziennikarstwie. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Spłycę, ale uważam się za fajną dziewczynę i niewiele rzeczy z tej listy czytałam :) I teraz nie wiem: ja jestem niefajna, czy ta lista coś nie bardzo :)?

    OdpowiedzUsuń
  5. O literaturze faktu nie pomyślałam:).Może chłopakom dorzucą też kilka innych książek noblistów z ostatnich lat, żeby już było NAPRAWDĘ oryginalnie.
    Może pokusisz sie o stworzenie własnej antylisty:)?

    OdpowiedzUsuń
  6. Skarletka- a jeśli ja cos czytałąm, i mi się nie specjalnie podobało, to jestem fajna, czy niefajna. W ogóle te podziały to jakies takie rodem z podstawówki:).

    OdpowiedzUsuń
  7. --> Pan R

    Gratuluję bycia fajną dziewczyną;)))) Przy okazji - czytałam Twoją notkę o "Amatorkach", miło, że panowie nie uciekają przed Jelinek;)

    Myślę, że WO - mimo ostatnio niskich lotów - chyba nie promowałyby serii o wampirach. No, chyba że w wykonaniu Reymonta, który napisał ponoć świetnego "Wampira";).

    Clarkson? Kto wie, może by się nadał, ostatnio drukuje się pana od przeżycia w trudnych warunkach, spania na drzewach, jedzenia surowego mięsa itp. Czyli - jak być męskim;)

    --> Skarletka

    No widzisz, ja przeczytałam 8,5 książek z listy, ale jakoś nie wpływa to na moje dobre samopoczucie;) Lista wywołuje raczej grymas;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam 6 pozycji z listy. Ale nawet, gdybym nie przeczytała żadnej, to i tak byłabym super fajna, a co! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. --> Iza

    Obawiam się właśnie, że dla chłopaków propozycje byłyby nieco poważniejsze. A dlaczego nie o gotowaniu na przykład?:)

    Stworzenie własnej listy - hm, dobry pomysł. Pewnie wrzuciłabym jakiś dramat (może moje ulubione "Wesele"), dzienniki Mrożka, i pewnie coś z poezji. Ale jak sama napisałaś, takie podziały są rodem z podstawówki, więc listy dla niby fajnych dziewczyn też mijają się z celem;)

    OdpowiedzUsuń
  10. --> marta

    I to mi się podoba: dobre zdanie na własny temat! To wcale nie jest takie częste;(

    OdpowiedzUsuń
  11. "10 pozycji, które MUUUUUUsisz przeczytać będąc posiadaczem najmodniejszych hipsterskich gadżetów"

    OdpowiedzUsuń
  12. ja ogólnie nie lubię list... listy każdy powinien sobie robić sam, i czytać to, co jemu/jej odpowiada, według własnego klucza, wtedy jest się fajną dziewczyną (ew. fajnym chłopakiem;) )
    nowego numeru książek nie czytałam jeszcze, ale pamiętam z poprzedniego listę, która chyba się nazywała 50 książek, któe czyta świat - według mnie w ogóle ona nie odzwierciedlała stanu faktycznego, przynajmniej w krajach, o których co nieco wiem, czyli anglii i włoszech. wydaje mi się, że autorzy wybrali trochę na chybił trafił kilka top nowości i już!
    a z powyższej listy czytałam jedynie 'amatorki' i krall. chyba więc niefajna jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jestem fajną dziewczyną w 20 procentach, czytałem dwie pozycje z listy:P Zastanawia mnie obecność Krall w tym towarzystwie:)

    OdpowiedzUsuń
  14. --> Iza

    ;) Tak, a te niby szałowe ostatnio okularki to nosi się już chyba od 2 lat;) Może tekst przeleżał na twardym dysku i dlatego lista wydaje się nieświeża;(

    --> bezszmer

    Właśnie! Też zwróciłam uwagę na tę rubrykę - skupiłam się na niemieckiej części i moim zdaniem była nieaktualna. W nowym numerze Książek też pojawiają się jakieś kurioza, ale trochę ich mniej.

    Niefajna? A tak Cię lubiłam, dziewczyno...;))))

    --> zacofany.w.lekturze

    Promowanie Krall przez GW (i WO) w ogóle mnie dziwi. Wątki żydowskie lubię, ale GW chyba już straciła umiar.

    OdpowiedzUsuń
  15. Poza tym ta konkretna Krall jest lekturą szkolną co najmniej od ćwierć wieku. Z tego wynika, że fajny jest każdy posiadacz matury (co najmniej w 10%).

    OdpowiedzUsuń
  16. Zakładając, że każdy maturzysta przeczytał lekturę, a nie ograniczył się do opracowania;)

    OdpowiedzUsuń
  17. A ja nic z tej listy nie czytałam...
    Jestem niefajna... Buuu:(

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie dlatego mi Krall nie pasowała, wrzucili ją chyba tylko dlatego, że kobieta napisała:P

    OdpowiedzUsuń
  19. Ci co przeczytali opracowanie- są fajni w 5%:).

    OdpowiedzUsuń
  20. -> anek7

    I masz śmiałość się przyznawać?;)))))

    --> zacofany.w.lekturze

    Fakt, przewaga kobiet na liście rzuca się w oczy. A i Coetzee o kobiecie napisał;)

    --> Iza

    Ludzka z Ciebie kobieta!;)

    OdpowiedzUsuń
  21. No pewnie, że jestem fajna, najfajniejsza :))) A z listy czytałam tylko Krall i Nin. Nie lubię takich list i to nie dlatego, że mało co z nich czytam. Uważam, że fajna dziewczyna to taka, która sama sobie wybiera lektury, a nie kieruje się tym, co czyta w danym momencie większość.

    OdpowiedzUsuń
  22. Dobrze powiedziane. Samodzielność (także myślowa) zawsze w cenie;)

    OdpowiedzUsuń
  23. No właśnie. Czy może być coś mniej fajnego niż kierowanie się wskazówkami z czasopism. Fajne jest jak się ma własne pasje i samemu je rozwija, nie musi to być czytanie. Ale kiedy pasją dla kogoś staje się bycie fajnym na siłę, to już staje się dla mnie niefajne. Ogólnie takie listy wywołują we mnie reakcje od obojętności, przez rozbawienie, po lekkie mdłości w żołądku. Dlatego jeśli tak ma wyglądać fajność, to ja już wolę być niefajny.

    Masz rację Anko, że to kiepskie i pretensjonalne. Dlatego właśnie unikam mainstreamowej prasy, portali, tv. Chcę mieć z tym wszystkim jak najmniej wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Myślę, że bycie fajnym jest dość ważne dla nastolatków, a WO to jednak znacznie starsza grupa docelowa, więc artykuł tym bardziej chybiony. Mam nadzieję, że większość czytelniczek nie weźmie go sobie do serca.

    Mieć pasję - świetna sprawa. Mnie osobiście cieszą takie osoby, bez względu na to, czy interesują się fizyką kwantową czy gotowaniem.

    Co do mainstreamowych mediów - rzeczywiście trzeba się natrudzić, żeby odsiać ziarno od plew. Na dodatek tak niewiele tego ziarna zostaje;(

    OdpowiedzUsuń
  25. Podzielam zdanie Chichiro. Sama wiem co dla mnie najlepsze :) Ale artykuł czytałam, czytałam...A swoja droga to może trochę taka poza na inteelktualistę. Np. Siedzę sobie przy piwku i mówię do znajomych " Czytaliście Atwood albo Leesing?" I juz taka madralińska jestem. Ja jednak chyba odpadam. Serdeczności :)

    OdpowiedzUsuń
  26. --> Agata Adelajda

    Aż tak?;))) Może nie jest tak źle?

    --> the_book

    O Atwood i Lessing wiele osób słyszało. Gdybyś zapytała o Nin, to już mogłabyś zapunktować;)
    Poza na intelektualistę-feministkę - też mam takie wrażenie;(

    OdpowiedzUsuń
  27. Pomyslodawcy artykulu nie docenili chyba czytelniczek WO, ktorych nie trzeba akurat zachecac do czytania, zapewniajac, ze dzieki temu beda "fajne." Poza tym, podobnie jak wiekszosc komentujacych, ja rowniez jestem przeciwna tego typu listom - swiat, w ktorym wszyscy czytaliby te same ksiazki (nawet najlepsze) bylby strasznie nudny.

    Za to sam pomysl wypytywania ciekawych osob o ich ulubione ksiazki mi sie podoba. Wzruszylo mnie to wyznanie Joanny Sokolinskiej o "Luku Tryumfalnym" Remarqua i calvadosie - mialam dokladnie te sama z nim przygode :)

    OdpowiedzUsuń
  28. to ja jestem kompletnie beznadziejna wg tych założeń, bo czytałam tylko Anais Nin. I dlaczego jesli juz mówimy o Anais Nin ta książka? Dużo lepsze są Dzienniki.

    W całej rozciągosci zgadzam się z komentarzem katasia_k, powyzej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Kurczę, jestem fajna tylko w 1/9, czyli idę do lasu lizać rany ;) Moje życie bez czytania gazet wydaje mi się z każdym bzdurnym artykułem, o którym słyszę coraz piękniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  30. Jestem kompletnie niefajna, kto zajrzy do mojego bloga, sam sie przekona (i pewnie ze jest to kryptoreklama ;)). Na dodatek za niezbyt udana uważam ksiazke otwierająca liste, bo Lato przed zmierzchem zaopatrzone jest w kompletnie chybiony finał.
    jedyna pozycja ktora moge sie w pełni zachwycic to kobieta do zjedzenia. Dziennikow Plath moim zdaniem nie da sie przeczytac ciurkiem, a Maslowskiej nawet nie tknelam. Za fajna na taka nerdowska mośc jak moi ;). na dodatek w moim miescie wszystkie bary polikwidowali, a nowych brak, wiec sie nawet nie ma gdzie hipsterzyc. W bibliotece nie wypada ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Jeśli ta lista ma zachęcić kogoś, kto unika książek, do czytania, to pogratulować wyboru - zdecydowanie będzie to rzucenie na głębokie wody bez koła ratunkowego. Nie każdy delikwent przeżyje. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Jestem strrrrrasznie niefajna... Najlepiej ze mną nie rozmawiać :) Idę czytać niefajną
    Christie.

    OdpowiedzUsuń
  33. --> katasia_k

    Mnie też się wydaje, że czytelniczki WO raczej sporo czytają, a już na pewno są samodzielne i list nie potrzebują;)

    "Łuk Triumfalny" też od wieków kojarzy mi się z calvadosem. Jako dziecko słuchałam tej powieści w wykonaniu chyba Kolbergera i właśnie calvados rozbudzał moją wyobraźnię. I lepiej było go nie próbować, żeby nie psuć uroku;)

    --> Mary

    Pewnie wybrano "Deltę Wenus", bo niegdyś była b. okrzyczana. No i dwa dzienniki na liście to mogłoby być za dużo jak dla fajnych pań;(

    --> kornwalia

    Zgadzam się - unikanie mediów ma swoje zalety. Choć przyznam, że czasem dla podniesienia sobie adrenaliny podczytuję artykuły z UŻ - pobudzają skuteczniej niż kawa;)

    --> peek-a-boo

    Jakże się cieszę, że znalazł się wreszcie ktoś, kto podziela moje zdanie w kwestii powieści Lessing! "Lato..." w ogóle sporo pozostawia do życzenia, z tłumaczeniem włącznie.

    A może jakiś deptak/skwerek jest u Ciebie? Wciąż jeszcze ciepło;)

    --> Lirael

    Cenna uwaga. W perspektywie szarugi jesiennej Twoje słowa brzmią wyjątkowo złowieszczo;(

    -- Dabarai

    Wiesz, Christie nieźle wpisywałaby się na anty-listę, o której wspomniała Iza;) To dobry pomysł.


    Pora chyba powołać klub niefajnych dziewczyn;)

    OdpowiedzUsuń
  34. Albo klub dziewczyn bardzo fajnych, które jednakże mają swoje książkowe listy i samodzielne książkowe wybory (i nie tylko książkowe) :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Jasne! Myślę, że każdy mol książkowy mógłby coś "fajnego" zaproponować.

    OdpowiedzUsuń
  36. monia-w2:
    mój wynik też słaby -1/9 i to w dodatku Krall (o której pisaliście że na tej liście przypadkowo pewnie przez związki z GW ;) - ale mnie jej sposób pisania odpowiada i ja taka literaturę reportażową lubię.
    A sama lista stworzona raczej dla tych którzy ją stworzyli - czyli "śmietanki" krytyków kulturalnych, kulturoznawców i literatów i może trochę dla "polansowania się". Chyba nie miała na celu zachęcić do lektury, nieczytających :> Ja osobiście lansu nie lubię i kreowania się na cokolwiek też. Jak się lubi czytać to się czyta co sie lubi, a jak się nie ma akurat co czytac to się czyta nawet etykiety na słoiczku od dżemu.
    Ale artykuł - poza wstawkami o "fajnych dziewczynach" i hipsterach - całkiem fajny. Ja lubię kiedy ludzie mówią o tym co czytaja i o ich odczuciach odnośnie lektury(dlatego właśnie podczytuję blogi :>). Zwrócił moja uwagę też fragment o tym, że im człowiek starszy tym trudniej mu sie książką bezgranicznie zachwycić. Pisał już o tym chyba Krzysztof Varga w jednym ze swoich felietonów. Zresztą tak jest chyba ze wszystkim, nie tylko z książkami ...

    ps: -> aniu: mój mąż ma podobne do ciebie zdanie o GW i wątkach w niej - ale i tak nadal ją czytamy
    ps2: a artykuł z propozycjami dla ambitnych maturzystów, tez kiedyś czytałam - to jest dopiero... od dziecka dużo czytałam, ale nie sądzę, żebym jako maturzystka była w stanie przebrnąć przez większość podanych propozycji ;>

    OdpowiedzUsuń
  37. --> monia-w2

    Otóż to - lista dla kółka wzajemnej adoracji;)Mam podobne wrażenie.

    Coś w tym trudnym zachwycie jest. Większe doświadczenie to zarazem większa skala porównawcza, człowiek staje się wybredny.
    Aha, etykiety i instrukcje obsługi też z braku laku potrafię czytać;)

    Ja też podczytuję GW i inne gazety oraz czasopisma, choć ograniczam się do działów kulturalnych. Czasem można coś wyłuskać, na szczęście. Najwięcej chyba ostatnio zdarza mi się to w Przekroju;)

    A mogłabyś podesłać link do propozycji dla ambitnych maturzystów? Ciekawi mnie, co zaproponowano.

    OdpowiedzUsuń
  38. http://wyborcza.pl/1,75475,10261007,Dziesiec_ksiazek__dzieki_ktorym_wstapicie_do_piekla.html

    OdpowiedzUsuń
  39. to i ja jako facet mogę westchnąć że jestem "fajną dziewczyną" tylko w 10%.

    OdpowiedzUsuń
  40. --> Iza

    Wielkie dzięki. Tę listę znam, myślałam, że ukazał się jeszcze bardziej ciężkostrawny wybór;) "Moskwa-Pietuszki" - hm, czytać w szkole o piciu jako religii, czy to aby nie za trudne?
    Prozę Rudnickiego lubię, ale jego artykuły coraz częściej kojarzą mi się ze szczekającym ratlerkiem;(

    --> przynadziei

    Zatem na szczęście nie zawyżysz średniej w naszym nieformalnym klubie;)

    OdpowiedzUsuń
  41. Chyba się załamię. Ot, wyszło, że wcale fajna nie jestem. Fakt, że Krall czytałam i lubię bardzo, ale Masłowskiej nie trawię a przy 'Dziennikach' Plath zasnęłam :/

    Czy jest dla mnie jakiś ratunek?
    /Kasia

    OdpowiedzUsuń
  42. ...im człowiek starszy, tym trudniej mu się książką bezgranicznie zachwycić. (...) Zresztą, tak jest chyba ze wszystkim, nie tylko z książkami...

    Jakoś nie mogę, wewnętrznie nie mogę się z tym zgodzić. Przeszkodą w bezgranicznym zachwyceniu się czymś nie jest wiek, ale podejście do życia, utrata tej "odrobiny dziecka", której nigdy nie należało się pozbywać, która pozwalała patrzeć na świat jak na miejsce nieskończenie wielu możliwości. Fakt, większość ludzi "dorasta" - co na Polskim gruncie znaczy tyle, że coraz więcej narzeka, coraz bardziej są poważni, a wszystko wokół takie trudne (upraszczam) - i umiejętność zachłyśnięcia się czymś po prostu w nich powoli obumiera (zawsze mnie to jakoś smuci), nie znaczy to jednak, że tak jest ze wszystkimi.

    Co do listy: jeśli to jest lista obowiązkowa dla fajnych dziewczyn, to ja nie chcę być fajna, dziękuję;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Teraz się zastanawiam, kiedy ostatnio się zachwyciłam:) Na szczęście znalazłoby się przynajmniej po kilka książek, filmów, spektakli, obrazów itp. Jednak od jakiegoś czasu rezygnuję z rzeczy, co do których mam podejrzenia, że będą tylko przeciętne: odpuszczam sobie wyjście do kina i teatru, bo szkoda mi na to czasu i energii.

    Zachować w sobie dziecko, o którym piszesz, jest bardzo trudno;(

    OdpowiedzUsuń
  44. Trudne nie znaczy niemożliwe;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  45. E tam, moim zdaniem wcale nie tak trudno zachować w sobie dziecko - ale piszę to ze swojej perspektywy. Ja się ciągle czymś zachwycam, choćby na jeden dzień :) I mimo że postrzegam całą "problematykę dzisiejszego świata" za bardzo skomplikowaną i "trudną" (o wiele bardziej niż kiedyś, w czasach nastoletnich, gdy miałam większą skłonność do kategorycznych osądów i postrzegania czarno-białego), to zachwyt jest jednak czymś bardzo nieskomplikowanym i łatwym. Zachwyt dla mnie wiąże się ze wzruszeniem, z bezgraniczną sympatią dla człowieka czy świata. Być może cynizm, dystans do innych, brak zaufania i podejrzliwość blokują odczuwanie zachwytu, ale w takim razie trzeba z tym walczyć. Człowiek cyniczny = człowiek stary duchem według mnie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Szczęściara z Ciebie, Chihiro;) Albo to kwestia definicji - dla mnie zachwyt to odczucie, które trwa znacznie dłużej niż jeden dzień. Coś za mną długo "chodzi", inspiruje, myślę o tym, opowiadam innym - tak rozumiem zachwyt. Jeśli nie, to tylko "podobanie" się, zauroczenie. No, ale ja ze stoików jestem;)
    Znałam kilku młodych cyników i nie były to osoby zgorzkniałe czy nieufne. Sceptyczne, pesymistyczne - być może. Jeśli taka postawa nie jest nagminna, od czasu do czasu chętnie wysłucham kilku złotych myśli;)
    Podsumowując - wybieram złoty środek. Osoba pokroju głównej bohaterki z Happy-Go-Lucky M. Leigh chyba by mnie doprowadziła do szału na dłuższą metę;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie widziałam "Happy-Go-Lucky", nie wiem, jaka jest ta główna bohaterka. Niepoprawna optymistka? To na pewnie nie ja.

    Sceptycyzm jest dla mnie w porządku, na cynizm mam alergię, bo cynizm moim zdaniem właśnie blokuje, neguje możliwość jakiegokolwiek działania. Sceptycyzm zaś nie.

    Masz pewnie rację, że to kwestia definicji. Dla mnie zachwyt może krótkotrwały, np. zachwyt tęczą. Pojawia się i znika wkrótce. Ale zachwyt książką czy filmem także trwa dłużej. Zaraz przychodzą następne, ale jednak te wielkie się pamięta. I twierdzę, w przeciwieństwie do Vargi czy autora artykułu, że akurat w moim przypadku im jestem starsza, tym o zachwyt łatwiej. Lepiej człowiek zna siebie, lepiej wybiera, ma dostęp do większej liczby dzieł. A jako dziecko czy młody człowiek bardziej chłonie wszystko jak leci, przynajmniej "w moich czasach" tak było, nie było internetu, brało się z biblioteki bardziej co wpadło w ręce niż co zostało mi w przemyślany sposób podsunięte. Podobnie z filmami, że już o muzeach i podróżach nie wspomnę.

    OdpowiedzUsuń
  48. Tak, bohaterka 'Happy-Go-Lucky' to niepoprawna optymistka o dość specyficznym sposobie bycia, męczącym niestety. Natomiast film jak najbardziej godny polecenia.

    Po zastanowieniu się doszłam do wniosku, że obecnie łatwiej mi się na krótką chwilę zachwycić drobiazgami, jako dwudziestolatka na pewne rzeczy nie zwracałam po prostu uwagi. O te zachwyty długotrwałe trudniej jest z banalnego powodu - trudniej znaleźć ich źródło, bo "nie wszystko złoto, co się świeci". Od jakiegoś czasu zauważam, że np. dobre (moim zdaniem oczywiście;) książki to te sprzed kilku dekad, o których się nie mówi, bo nie wpisują się w plany wydawców, natomiast nowości często są takie nijakie.

    W mojej wczesnej (nastoletniej) młodości też nie było internetu, ale byli starsi znajomi i fajni nauczyciele, którzy dyskretnie potrafili coś zarekomendować. Ja to chłonęłam i często rzucałam się z motyką na słońce, ale co tam, przynajmniej nie traciłam czasu na inne rzeczy;)

    OdpowiedzUsuń
  49. Miałaś szczęście do dobrego otoczenia :) Ja nie miałam starszych znajomych, moi rodzice nie potrafili podsunąć mi ciekawych lektur czy filmów. Miałam świetną polonistkę jednak w liceum, która sprawiła, że poznałam wiele ważnych dzieł literackich i filmowych (akurat była rocznica stulecia kina i w TVP leciały co tydzień filmy w ramach "Sto filmów na stulecie kina") - co poniedziałek na jęz. polskim mówiła nam: "Nie idźcie dziś wcześnie spać, o 23:30 będzie "La Strada"/"Siódma pieczęć"/"Dzikość serca"/itd.". Następnego dnia dyskutowaliśmy o tych filmach... Z przyjemnością wspominam ten czas odkryć.
    Inna sprawa, że też rzucałam się zachłannie na wiele dzieł, zwłaszcza książek, nie rozumiejąc ich dobrze. Czytałam, bo kochałam, ale nie miałam z kim o nich pogadać i nie wiedziałam, w którym kierunku mają iść moje przemyślenia. Dlatego z wielu dziś tak mało pamiętam.

    Co do nowości to nie zgadzam się. Uważam wręcz, że o wiele więcej jest dobrych książek wśród nowości niż wśród starszych książek. Co roku jestem w stanie wskazać kilka arcydzieł (a ile książek przecież w ogóle nie czytam?), a moje odczucie bierze się z tego, że czytam po angielsku multum pozycji, które nie są tłumaczone na jęz. polski i świat literatury rozszerzył mi się o pisarzy i kraje, których w młodym wieku nie znałam. Jako nastolatka tkwiłam w świecie literatury zachodniej (Europa i USA), nie miałam pojęcia o całej, przebogatej lit. Azji czy Afryki, a teraz chłonę to i widzę, że wiele książek pisanych przez pozaeuropejskich pisarzy przewyższa poziomem te, które w naszej świadomości istnieją jako znakomite.

    OdpowiedzUsuń
  50. Pamiętam ten cykl w tv. Sporo ciekawych rzeczy można było w nim zobaczyć. Kiedyś w tvp2 Andrzej Werner prowadził nawet cykl powojennych produkcyjniakach - dla mnie to było również odkrywcze. Naturalnie bardziej pod kątem socjologicznym i historycznym niż estetycznym;)

    Chihiro, gdybym miała bardziej zasobną kieszeń, na pewno bym się zgodziło z Tobą w kwestii arcydzieł. Niestety sprowadzenie książki obcojęzycznej wiąże się ze sporymi wydatkami. I tak staram się szukać okazji i selekcjonować tytuły, ale wiem, że sporo świetnych rzeczy raczej mnie omija. Z drugiej strony - choćbym nie wiem jak się starała, wszystkich arcydzieł nie zdążę przeczytać;).
    Czy wchodząc do polskich księgarń nie masz wrażenia, że w PL wydaje się głównie rzeczy średnie? Inna rzecz, że może idealizuję tzw. Zachód i wyobrażam sobie księgarnie zasłane dziełami klasyków, noblistów i wybitnych autorów;)

    OdpowiedzUsuń
  51. Takie cykly telewizyjne powinny być...eee... cykliczne :)

    Masz rację co do zasobności portfela. Mam to szczęście, że w sklepach charytatywnych i antykwariatiach nie wydaję więcej na nową książkę niż £4.5 (a często mniej). Polskie ceny książek mnie szokują, szczególnie w porównaniu z przeciętnymi zarobkami. Co z tego, że te ceny są podobne do tych w Wielkiej Brytanii, skoro zarobki są kilkakrotnie niższe?

    Tak dawno byłam ostatnim razem z księgarni w Polsce, że trudno mi powiedzieć, co się wydaje. A gry byłam to w Warszawie, stolicy, której oferta księgarniana najprawdopodobniej nijak ma się do oferty mniejszych miast jak Ciechanów, Jasło czy, bo ja wiem, Świdnicy. Miałam jednak wrażenie, że promuje się we wszystkich księgarniach to samo, bestsellery nastawione na szybką sprzedaż (które sprzedałyby się i bez promocji), a nie książki wartościowe, godne uwagi. Przeglądając w tamtym czasie też różne polskie blogi książkowe, odnosiłam wrażenie, że część osób pisze wyłącznie o książkach, które pojawiły się w katalogu nowości Empiku. Tego, co chciałam kupić (nowości sprzed paru lat) w większości nie znalazłam. Ale oczywiście są wydawnictwa znakomite (jak Czarne czy WAB), wydające książki niezmiernie wartościowe, godne polecenia.

    Nie idealizujesz brytyjskich księgarni. Tutaj wszystko, co zostało wydane, można dostać. Także pozycje wydane 20 lat temu, jak nie w księgarniach małych, niezależnych, to w dużych sieciach, które mają sporo miejsca. Jak nie ma ich w sieciowych molochach, to można je zamówić i następnego dnia odebrać. A jak się nie da, to zawsze w antykwariacie znajdziesz. Klasyki jest wiele wydań, co parę lat pojawiają się nowe tłumaczenia, noblistów dostaniesz pewnie wszystkich, i to nie po jednej książce. Oczywiście nacisk kładziony jest na lit. pisaną po angielsku (co obejmuje nie tylko UK i USA, ale też Australię, RPA, Indie, sporą część Afryki i parę innych rejonów świata - takie plusy dzisiejsze dawnej kolonizacji), po macoszemu traktowana jest nieco literatura europejska współczesna (ale klasyki jest do wyboru do koloru). Jeszcze inne ma się podejście do wydawanych pozycji w Niemczech i Francji, z tego co zaobserwowałam, łażąc po tamtejszych księgarniach. Francja promuje lit. francuską, rzecz jasna, i tę z byłych francuskich kolonii. Niemcy kochają, mam wrażenie, literaturę europejską en masse - tylu Skandynawów co tam nie wydaje się w Wielkiej Brytanii.

    A co bestsellerowych list w Wielkiej Brytanii, to dzielą się one na masówkę, sprzedawaną głównie przez supermarkety i księgarnie sieciowe gorszego sortu (są różne sieciówki) i te dla bardziej wyrobionego czytelnika (wcale nie mniejszość). Przykład tej drugiej, bardzo reprezentatywnej, można znaleźć na stronie księgarni London Review of Books (to jest lista z ich newslettera, który dostaję, z 23 września tego roku):

    1.Railtracks by John Berger and Anne Michaels
    2.The Art-Architecture Complex by Hal Foster
    3.The Cat's Table by Michael Ondaatje
    4.Smut by Alan Bennett
    5.The Memory Chalet by Tony Judt
    6.The Sense of an Ending by Julian Barnes
    7.Ill Fares the Land by Tony Judt
    8.Chavs by Owen Jones
    9.Secret London edited by Rachel Howard and Bill Nash
    10.The German Genius by Peter Watson

    Spójrz też tutaj: http://www.dauntbooks.co.uk/ na listę książek promowanych na stronie głównej oraz w zakładce "Favourites", na listę organizowanych spotkań (po lewej). To dobrze oddaje obraz tego, co czyta przeciętny wykształcony, zainteresowany literaturą Brytyjczyk.

    OdpowiedzUsuń
  52. Dziewczyno, miej litość! Ja teraz spać nie będę mogła myśląc o tych tysiącach książek dostępnych w UK;) A na poważnie - b. dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Może jednak trzeba będzie wybrać się do Londynu.

    Na stronę Daunt Books trafiłam całkiem niedawno i b. mi się podoba. Dzisiaj widzę wzmiankę o nowej książce Byatt - już zacieram ręce. Natomiast ze zgrozą zauważyłam, że okładka A Woman in Berlin została bezczelnie skopiowana przez Znak i wykorzystana w książce Modelskiego "Dziewczyny wojenne".
    http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,2354,tytul,Dziewczyny_wojenne
    Wstyd!

    Gdybyś chciała porównać listę bestsellerów wg GW, to proszę bardzo, w lipcu 2011 wyglądała tak:
    http://wyborcza.pl/1,75475,10233239,Lista_bestsellerow__apos__apos_Gazety_Wyborczej_apos__apos_.html
    Lit. baaaardzo popularna;(

    Idę robić listę zakupów książkowych;)

    OdpowiedzUsuń
  53. Powinno być" URz - Uważam, rze;) Rewelacyjny przykład, jak złe może być dziennikarstwo.

    OdpowiedzUsuń
  54. Aniu :)))
    Lista GW faktycznie bardzo popularna, rzekłabym, że jak na tutejsze standardy - supermarketowa. Niektórych z tych książek (np. Danielle Steel) w ogóle nie można dostać w księgarniach takich jak LRB czy Daunt - oni bardzo starannie dobierają to, co sprzedają, zresztą klienci by sobie aż takiej masówki nie życzyli. To zupełnie inna grupa odbiorców.
    A widziałaś moj wpis o Daunt? http://chihiro.blox.pl/2010/11/Najpiekniejsza-ksiegarnia-Londynu.html

    O nowej książce Byatt wszędzie jest pełno, dwa tygodnie temu Byatt napisała też potężny artykuł dla Guardiana o magii (a propos wystawy Richarda Dadda, nieznanego mi artysty). Zresztą Byatt i jej siostra, Margaret Drabble, dość często piszą artykuły dla Guardiana.

    Co do okładek to wydaje mi się, że stosunkowo często się zdarza, że wydania tej samej książki w różnych krajach mają podobną okładkę, z tym samym zdjęciem czy ilustracją. Ale faktycznie wykorzystanie tego samego zdjęcia do różnych książek to trochę dziwna taktyka. Ja jestem przeciwna. Jak będziesz miała ochotę poprzyglądać się różnym okładkom, polecam ten blog: http://www.causticcovercritic.blogspot.com/ Autor czasem trafia na różne książki, które wykorzystują identyczne zdjęcie.

    Jak zdecydujesz się wybrać do Londynu, daj mi koniecznie znać, chętnie się z Tobą spotkam :)

    OdpowiedzUsuń
  55. Niestety mam podobne wrażenia co do tytułów z listy GW, czasem się zastanawiam, ile w tych zestawieniach prawdy. Nigdy bym na to nie wpadła, że D. Steel wciąż jest czytana.
    Wpis o Daunt czytałam, wpisałam dzisiaj komentarz.
    Blog o okładkach chętnie sobie przejrzę, interesują mnie takie tematy. Zresztą okładki to kolejny temat rzeka;)
    Ha! Tylko kiedy ja się zdecyduję na podróż do Londynu?;) Jest tyle innych, jeszcze nie odwiedzonych przeze mnie miejsc, że ponowne wizyty w metropoliach odkładam na słodkie nigdy;) Ale kto wie, może mojej przyjaciółce uda się mnie kiedyś wyciągnąć;) Na pewno Cię powiadomię. To miłe z Twojej strony, że jesteś taka otwarta.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jestem niefajna i idę czytać swoje niefajne książki ;(

    OdpowiedzUsuń
  57. Dużej dawki przyjemności życzę;)

    OdpowiedzUsuń
  58. Dziekuje za wzmianke o nowej powiesci Byatt, zupelnie ja przegapilam! juz sie zabieram do przegladania recenzji :)

    Co do URZ to podobno w pierwszym numerze tygodnika pojawila sie wzmianka o Mistrzostwach Swiata w pilce noznej, ktore odbeda sie w Polsce. Czy dziennikarz moze nie wiedziec, ze w Polsce odbeda sie Mistrzostwa Europy (nie swiata) w tej dziedzinie? zreszta dziennikarz jak dziennikarz, ale gdzie byl wtedy redaktor, gdzie korektor? :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Cała przyjemność po naszej stronie;)

    O tej wpadce URZ nie słyszałam. Niebywałe.

    OdpowiedzUsuń
  60. Na prawdę uważacie, że "Wielki Projekt" S.Hawkinga i Leonarda Mlodinowa to jest literatura baaardzo popularna?! Ośmielam się nie zgodzić z tym poglądem. A D.Steel jest nadal czytana, jak najbardziej. Ale nie przeze mnie, ja raczej czytam książki autorów z tej listy (Houlebecq,Lessing,Atwood, Jelinek i Anais Nin.
    Nie wiedząc o tym, że jestem fajna:))
    A poza tym gratuluję fajnego bloga, chętnie tu zaglądam, choć od nie dawna. Pozdrawiam! Mika

    OdpowiedzUsuń
  61. --> Mika

    Ja też czytam głównie autorów z listy, ale czy to świadczy o fajności?;)))
    Steel nadal czytana? Warto wiedzieć;)
    Dziękuję za miłe słowa;)

    OdpowiedzUsuń