piątek, 21 października 2011

Klub czytelniczy (odc. 10) - Sonata Kreutzerowska

Na początek podziękowania dla Lirael, która podsunęła mi pomysł na dzisiejszą lekturę. Miało być krótko i treściwie, a "Sonata Kreutzerowska" doskonale spełnia oba warunki. Mam nadzieję, że inni również mają podobne odczucia;).


Pytania do rozważenia (nie trzeba odpowiadać na wszystkie):

1. Czy czytacie/lubicie klasyków XIX-wiecznej literatury rosyjskiej? Dlaczego?

2. Czy Waszym zdaniem w "Sonacie Kreutzerowskiej" Tołstoj daje się poznać jako wielki pisarz? Czy lektura zachęca Was do sięgnięcia po inne książki tego pisarza?

3. Główny bohater Pozdnyszew to szaleniec czy zgorzkniały realista? Czy jego opinie na temat małżeństwa, seksu i potomstwa można traktować poważnie?

4. Czy wypowiedzi Pozdnyszewa dot. równouprawnienia kobiet świadczą o jego mizoginizmie?

5. Opowiadanie Tołstoja otwierają dwa cytaty z Biblii:


A ja powiadam wam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, popełnił już w sercu swym cudzołóstwo. (Mt 5,28)

Na to rzekli Mu uczniowie Jego: "Jeżeli tak się ma sprawa między mężczyzną a niewiastą, to lepiej się nie żenić". Lecz On im odrzekł: "Nie wszyscy to pojmują, lecz jedynie ci, którym jest dane. Są bowiem ludzie, którzy od urodzenia niezdolni są do małżeństwa, i są tacy, których ludzie niezdolnymi uczynili; a są tacy, którzy ze względu na królestwo niebieskie wyrzekają się małżeństwa. Kto pojąć może, niech pojmuje". (Mt 19, 10-12)

Jakie znaczenie ww. cytaty mają w świetle utworu? Czy rozpoczynając lekturę zwracacie uwagę na motto wykorzystane przez pisarza?

6. Czy lektura "Sonaty Kreutzerowskiej" skłoniła Was do zapoznania się z biografią autora? Czy np. wiedza o tym, że Tołstoj był wrogiem kolei, uwielbiał muzykę klasyczną, wpływa w jakikolwiek sposób na Wasz odbiór utworu?

7. Czy Waszym zdaniem tytuł opowiadania pasuje do treści?
Sonaty Beethovena można wysłuchać na tej stronie.

8. Miejsce na Wasze pytania


Serdecznie zapraszam do dyskusji;)



63 komentarze:

  1. Aniu, to ja bardzo Ci dziękuję za uwzględnienie propozycji klubowej lektury.

    Pytanie 1
    Czytuję i bardzo lubię. Niedawno zrobiłam sobie mały projekt Turgieniew. :) Przeczytałam trzy powieści, z których jedna ("Wiosenne wody") podobała mi się bardzo, dwie pozostałe trochę mniej. Bardzo lubię Tołstoja, a odkrycie ostatniego miesiąca to Czechow, w którym się wręcz zakochałam! :) Mam złe doświadczenia z Dostojewskim, ale może to nie był właściwy moment, tyle tylko, że momenty były już trzy i za każdym razem książki nie kończyłam, a zdarza mi się to rzadko. Aha, uwielbiam jeszcze Gogola! :)
    To, co w książkach rosyjskich klasyków cenię najbardziej, to niepochwytna i trudna do opisania słowami duszoszczipatielność, melancholijna zaduma, wrażliwość pisarzy, epicki rozmach, no i oczywiście bohaterowie, których można łyżkami jeść. :)
    Od dłuższego czasu obiecuję sobie, że poszukam informacji o piszących paniach w dziewiętnastowiecznej Rosji. Bardzo chciałabym się czegoś o nich dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pytanie 2
    "Anna Karenina" podobała mi się zdecydowanie bardziej, natomiast w "Sonacie Kreutzerowskiej" podoba mi się eksperyment - bardzo udana próba przełożenia gatunku muzycznego na literaturę. Rytm opowieści odzwierciedlał nerwowe, niespokojne tempo i nastrój sonaty Beethovena.
    Pod względem treści historia jest dość banalna i tu olśnienia nie było. Nie odpowiadały mi chwilami pompatyczne tony, a scena rozmowy z własnoręcznie zamordowaną żoną miała w sobie lekki posmak absurdu.
    Dodatkowej zachęty do sięgnięcia po kolejne książki tego autora nie potrzebowałam, ale miło było sobie przypomnieć o Tołstoju. Nie jest w tej chwili chyba szczególnie trendy. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pytanie 3
    W czasie lektury książki cały czas musiałam walczyć z pokusą, żeby uznać Pozdnyszewa za porte-parole Tołstoja. Na pewno część poglądów dzieli z autorem, ale ogólnie rzecz biorąc przedstawiony jest karykaturalnie, a te przekonania, jak sądzę, zostały do bólu przejaskrawione. Ziaren szaleństwa w nim nie wyczuwam, raczej potworne pokłady żółci, którą wręcz bryzga na otoczenie.
    Szalony wydaje mi się natomiast system penitencjarny, który pozwala wyjść na wolność po roku osobie, która dopuściła się takiej zbrodni, w dodatku po uzyskaniu uniewinnienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. ad 1
    Tak :) Klasyka rosyjska to przecież również klasyka światowej literatury, a taką warto znać, jeśli chce się lepiej rozumieć współczesne nurty czy tematy w pisarstwie.

    ad 2
    Nie sądzę, by to był to jego flagowy numer popisowy ;) Ale czy Tołstoj potrzebuje zachęt? Filmy ze znaną obsadą lepiej sobie radzą w marketingu literackim ;P

    ad 3
    Pewnie, że można. Pytanie - czy się da? Ja bawiłam się nieźle, choć słysząc to i owo o poglądach Tołstoja trudno wykluczyć jego przymiarki ideowe w tym zakresie. Ale pewnie przydałaby się tutaj pełniejsza znajomość jego poglądów, by wskazać rozmiary żartu.

    ad 4
    A nie o feminizmie? :P

    O reszcie jeszcze sobie muszę podumać w samotności :)

    PS. Udało się! Przeczytałam na czas!

    OdpowiedzUsuń
  5. --> Lirael

    Pyt. 1

    Ja niestety z Turgieniewem jestem na bakier, ale zamierzam to zmienić, i to wkrótce;) Pozostałych wymienionych przez Ciebie panów również lubię, Dostojewskiego też.
    Tołstoja znam z "Wojny i pokoju", która mnie wymęczyła, oraz "Anny Kareniny", którą czytałam w tak młodym wieku, że się nie liczy;)

    Pyt. 2

    Moim zdaniem "Sonata..." genialna nie jest, druga połowa mnie zmęczyła wręcz. Pierwsza za to - w wielu miejscach wydała mi się zabawna. Podoba mi się natomiast - jak to ujęłaś - eksperyment Tołstoja. Pomysł i wykonanie niezłe, choć z drugiej strony w powieści, opowiadaniu napięcie powinno rosnąć, aby na koniec sięgnąć szczytu, prawda?;)

    ad 3

    Ale to była zbrodnia w afekcie, do tego sprawca nie był byle kim, więc może to się złożyło na lekki wymiar kary?
    Zgadzam się, Pozdnyszew to człowiek zgorzkniały, jego poglądy wzięły się ze smutnych doświadczeń, ale uważam, że wiele z nich jest prawdziwa. Te o wydawaniu córek za mąż - święte słowa;)

    OdpowiedzUsuń
  6. --> maioofka

    Gratuluję i witam. Lakonicznie, ale doceniam dobre chęci;)

    Pyt. 1

    Otóż to! Tołstoj i Dostojewski to giganci lit. światowej, którzy inspirują do dziś, więc zdecydowanie warto ich czytać (innych zresztą także;).

    Pyt. 2

    Ekranizacje "Wojny i pokoju" niespecjalnie mi się podobały, ale widziałam tylko amerykańskie i europejskie. Myślę, że tzw. Zachód nie do końca jest w stanie oddać ducha rosyjskiego.

    Pyt. 3

    Pytanie kapkę prowokacyjne;). Uważam, że poglądy P. świadczą o feminizmie, ale chwilami - wręcz przeciwnie;). Z grubsza - P. owszem uważa, że kobiety stoją na przegranej pozycji, ale też nie widzi w nich istot równych mężczyznom pod względem intelektualnym.

    OdpowiedzUsuń
  7. Coś mam pecha do klubowych lektur ostatnio. W Bovary dotarłem do połowy i musiałem przerwać, bo mi ciśnienie spadało podczas czytania i przysypiałem, to chyba wina tej prowincjonalnej monotonii:) Sonatę przedwczoraj zgubiłem, wypadła mi z kieszeni i musiałem się wracać po bidulkę w deszcz. Lektura dawniejsza nie zrobiła na mnie wrażenia, a teraz nie zabrnąłem za daleko, ale olśnienia nie było:(
    Ad 1: czytaliśmy, jak większość klasyków. Mnie niespecjalnie odpowiada to, co odpowiada Lirael, ta melancholijność. Oniegin jest genialny, Obłomow świetny - naprawdę napisać grubą książkę o facecie, który nic nie robi - cudo:) Czechow i Gogol - niezłe, ale kudy ich opowiadaniom i nowelom do Maupassanta. Turgieniew czeka na nadgryzienie dopiero.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ad 2: odpowiem prowokacyjnie, że w żadnym znanym mi utworze Tołstoj nie daje się poznać jako wielki pisarz:) Chociaż skłonny jestem uznać, że porażka z Wojną i pokojem to wina beznadziejnego tłumaczenia Stawara, który miał jakieś przedziwne poglądy gramatyczno-ortograficzne. Mimo to broni nie składam, WiP w końcu przeczytam do końca, za to Karenina mnie bardzo pociąga czytelniczo.

    OdpowiedzUsuń
  9. --> zacofany.w.lekturze

    Ciśnienie spadało Ci przy Emmie?;) No, no. Pamiętam, że były fragmenty nużące, ale aż tak?;)

    1.

    B. podoba mi się Twoja recenzja Obłomowa - krótko i treściwie;) Czechow i Gogol słabsi od de Maupassanta? A w czym ustępują Francuzowi? Czytałam dawno jego opowiadania i zapamiętałam je jako dość efekciarskie, miałam wrażenie, że nastawione są przede wszystkim na zaskoczenie czytelnika. Zaznaczam, że to dawno było. Ale taka "Baryłeczka" to już inna bajka;)

    2.

    Mnie "Wojna i Pokój" zniechęciła swoim - nomen omen - rozmachem i pompatycznością. Wydała mi się zbyt podniosła, napuszona. Raczej do niej nie wrócę;( Za to krótkie formy Tołstoja jeszcze poczytam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu, mnie się puls dostosowuje do czytanej książki, a że ostatnio jestem przemęczony i senny, to jak sobie dołożyłem tego nikłego pulsu prowincji, skończyło się pogłębioną sennością. I nie jest to zarzut wobec Flauberta, klasyczny przypadek książki, która nie trafiła w odpowiedni moment.
    Maupassant efekciarski? Po to się pisze nowelki, żeby czytelnika zaskakiwać. W każdym razie jakoś Czechow i Gogol mnie nie pochłonęli do końca, chyba czas na powtórkę i sprawdzenie wrażeń. WiP kiedyś skończę, może dorwę jakieś inne tłumaczenie (znajoma rusycystka stwierdziła, że WiP w polskim tłumaczeniu tak ją wymęczyło, że sięgnęła po oryginał i dopiero załapało:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Teraz rozumiem;) Może rzeczywiście prowincja i chwilami depresyjna bohaterka nie współgra z jesiennym przesileniem.

    W zasadzie masz rację - nowelka ma być zaskakująca. Ale jak dziewczę przeczytało kilkanaście opowiadań de M. za jednym zamachem, to mogło pozostać z wrażeniem efekciarstwa właśnie;) Faktem pozostaje, że wrażenie było wówczas duże. Najlepiej zapamiętałam tekst o zagubionej kolii wypożyczonej od koleżanki na bal. Też muszę odświeżyć znajomość z de M.

    OdpowiedzUsuń
  12. "Naszyjnik" jest znakomity, chociaż efekt został później ograny na wszystkie strony:) Ja Francuzów mogę łyżkami, więc nie jestem obiektywny:P Maupassanta jakąś powieść warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Otóż to - tak mi się kojarzy, że czasem zdarzał mu się plagiat własnych utworów;)

    OdpowiedzUsuń
  14. O? Kurczę, to ja poproszę klubową dyskusję z Maupassanta. Dom pani Tellier byłby akurat:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiedziałam, że jakaś propozycja tu padnie;))))))))))))) O Tołstoju miało być!!!!;))
    OK, wpisuję na listę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie mogę o Tołstoju, bo jeszcze nie skończyłem, a o czymś dyskutować trzeba, nieprawdaż?:P

    OdpowiedzUsuń
  17. Lakonicznie? Ten typ tak ma widocznie albo mnie leki i gorączka wyjałowiły z wymowności ;)

    Wynalazłam w sieci wzmianki świadczące o tym, że książka nie była żartem. A tak dobrze się Tołstojowi udał ten figiel! ;) Ponoć i w Rosji i w USA (!) opowiadanie zostało wstrzymane przez cenzurę i miały miejsce nawet procesy o sprzedaż dzieła. Zatem dla autora był to poważny manifest myśli.

    Ad 5
    Tołstoj był na bakier z religijnymi instytucjami, zwłaszcza z Cerkwią. Motto może sugerować jego przekonanie, że małżeństwo to wymysł kościoła. Oba cytaty dotyczą tego sakramentu, jednak są na tyle okrojone, że tracą swoją pierwotną wymowę.

    Ciekawe zresztą, co jego żona na takie poglądy? Jestem w trakcie oglądania (od kilku tygodni, sic!) filmu o Tołstoju ("The Last Station") i miał z nią dość burzliwe relacje, nawet jeśli obraz przeinacza trochę stan faktyczny. Trudno przecież opędzić się od myśli, że tak dogłębna analiza stosunków małżeńskich nie wynika w pewnej mierze z autopsji ;)

    A co do talentu czy warsztatu Tołstoja - ostatnio doszłam do wniosku, że napisanie wiarygodnej i poruszającej relacji w pierwszej osobie to wielka sztuka. Skłaniałam się nawet do tezy, że to ze mną jest problem i nie lubię takiej zbyt otwartej perspektywy w tekście. Ale nie, Tołstoj poradził sobie znakomicie mając do wygłoszenia morze pokrętnych i idiotycznych poglądów! To wielka sztuka jednak :)

    PS. Przepraszam za chaotyczność, ale mam chyba problemy z zebraniem myśli po chorobie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Pytanie 4 i poniekąd 8 :)
    O chorą sytuację Pozdnyszew oskarża całe społeczeństwo, ale moim zdaniem mizoginizm jednak wyziera z jego słów i działań. Już opis wyglądu żony wskazuje na to dość jednoznacznie, raczej jej nie idealizował: "nie jest już pierwszej młodości, brak jej z boku jednego zęba i jest odrobinkę za pulchna"(s. 117).
    No i to oburzające przyozdabianie się pań: "Jestem przekonany, że nadejdzie czas, i to może nawet bardzo prędko, kiedy ludzie to zrozumieją i będą się dziwić, że mogło istnieć społeczeństwo, w którym pozwalano na tak zakłócające spokój publiczny postępki jak to wprost podniecające zdobienie swego ciała, na jakie pozwała się kobietom w naszym społeczeństwie. Przecież to jest to samo, co rozstawić w miejscach spacerów publicznych, na ścieżkach, wszelkiego rodzaju pułapki - nie, gorzej! Dlaczego gry hazardowe są zabronione - a nie są zabronione kobiety w podniecających strojach prostytutek? One są stokroć niebezpieczniejsze!"(s.43).
    Kobiety zostały przedstawione jako ofiary niezdrowej sytuacji, ale z drugiej strony istoty tajemnicze i nieprzewidywalne.
    Bardzo jestem ciekawa, jak interpretujecie wzmiankę żony Pozdnyszewa w liście o tym, że wpadł Truchaczewski, przyniósł nuty i obiecał zagrać z nią raz jeszcze. Zastanawiam się nad tym, czy ta uwaga miała doprowadzić gburowatego małżonka do szału, i tak się zresztą stało, czy miała być dowodem na to, że jej relacje z Truchaczewskim są całkowicie naturalne i neutralne?

    OdpowiedzUsuń
  19. Pytanie 5
    Książkowe motta wręcz uwielbiam! Lubię, jak są, lubię się nad nimi zastanawiać, często sobie je zapisuję.
    Wydaje mi się, że w książce Tołstoja cytaty są dodatkowym argumentem w dyskusji o małżeństwie, do której zaprasza w "Sonacie...". Wydaje mi się, że autor żarliwie krytykuje instytucję małżeństwa, w takiej formie, jaka wówczas obowiązywała. Czytając tę książkę myślałam sobie, że gdyby była lekturą obowiązkową na tzw. kursach przedmałżeńskich, przypuszczalnie wiele par zrezygnowałoby ze ślubu. :)
    Relacje między Pozdnyszewem a żoną to koszmar, tam brak nawet cienia uczucia, jakiejkolwiek sympatii, plus cyniczne wykorzystywanie dzieci w roli pionków w grze. Na ławie oskarżonych Tołstoj nie sadza raczej bohaterów, tylko ówczesne społeczeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pytanie 6
    Zaskoczyła mnie niechęć Tołstoja do pociągów, które wracają w jego powieściach jak refren. Wręcz miałam wrażenie, że był nimi zafascynowany.
    Co do relacji z kobietami pasja, z jaką opisuje te kwestie w "Sonacie..." wskazywałaby na to, że mówi o sprawach, które jego dotykały osobiście i chyba faktycznie tak było. Wizytę w domu publicznym zaliczył jako czternastolatek, co okazało się przeżyciem traumatycznym. Mimo silnie umoralniających utworów sam intensywnie romansował z paniami różnej konduity i pochodzenia, za co płacił chorobą weneryczną i wyrzutami sumienia. Wyczytałam gdzieś,że był wręcz seksoholikiem. Jak wspominała Maiooffka małżeństwo było burzliwe, ale dominowało w nim poczucie obcości, podobne chyba bardzo do lodowatej atmosfery w domu Pozdnyszewów. Zastanawiam się, czy powieściowe mordowanie żon nie było kompensacją utajonych pragnień. :) Mimo zaburzonych relacji żona pomagała mu w pracy, wielokrotnie przepisując jego manuskrypty, które do krótkich nie należały. :) Czy istnieje bardziej wstrząsający dowód miłości niż odręczne przepisanie "Wojny i pokoju" osiem razy! :)

    OdpowiedzUsuń
  21. --> maiooffka

    Chaosu nie widać, ale tak czy siak zdrowia życzę;)

    Oczywiście, że książka nie była żartem, wręcz przeciwnie - odbijają się w niej przekonania samego Tołstoja, który pod koniec lat 70-tych XIX w. "doznał" przełomu religijnego i zaczął uciekać od sformalizowanej (jego zdaniem) religii, ograniczającej się do obrzędów. Stąd ten skręt ku czystości.

    Nie dziwię się, że książka została zakazana - takie treści w XIX wieku?!;) W końcu tu się dość otwarcie mówi/pisze o seksie, a nie o romantycznej stronie miłości.

    Wspomniany przez Ciebie film wciąż przede mną, ale czytam o żonie Tołstoja i gołym okiem widać, że ich związek był męczarnią dla obojga.

    OdpowiedzUsuń
  22. Pytanie 7
    Moim zdaniem tytuł pasuje jak ulał. :) Już wspominałam, że "muzyczność" tego utworu to według mnie jego najmocniejsza strona.
    Tytułowa sonata jest też symbolem różnic między Pozdnyszewem a jego żoną, tej sfery, która była dla niego niedostępna. On był pragmatyczny i konkretny, ona była uduchowioną estetką. Kiedy pod jednym dachem mieszkają dwie osoby i jedna wciąż patrzy w niebo, a oczy drugiej utkwione są w ziemi, zderzenia są nieuniknione i tak właśnie wyglądało małżeństwo Pozdnyszewów.

    OdpowiedzUsuń
  23. --> Lirael

    Ad 4

    Mnie się wydaje, że Pozdnyszew owszem dostrzega gorsze położenie kobiet, ale tak naprawdę przypisuje im poślednią rolę w społeczeństwie - właściwie chyba widzi w nich tylko materiał na potulną żonę i dobrą matkę. Do tego jego przekonanie, że z braku możliwości po ślubie zaczynają się mścić. Ogólnie mówiąc - nie dostrzega w kobietach żadnych pozytywów. Zresztą w całej historii nie wyczuwam choćby odrobiny czułości wobec kobiet.

    Co do wzmianki - myślę, że to przewrażliwienie zazdrosnego męża. Przecież wizyta sąsiada była na pewno dużym urozmaiceniem w życiu na prowincji. No i co były, gdyby takowej wzmianki nie było, a mąż się o wizycie później dowiedział?;) I tak źle, i tak niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  24. ~ Ania
    Polecam "Wiosenne wody" Turgieniewa, głównie ze względu na nastrój i klimat. :)
    Dla mnie bardziej męcząca była pierwsza część "Sonaty...", wywody chwilami działały mi na nerwy. :)
    Afekt afektem, ale zbrodnia moim zdaniem niewspółmierna do kary, tym bardziej, że zdrada tak naprawdę mogła być wytworem wyobraźni Pozdnyszewa.

    OdpowiedzUsuń
  25. --> Lirael

    Ad 5

    Ja niestety mam kłopot z cytatami do Sonaty. Czy mam rozumieć, że Tołstoj poniekąd usprawiedliwia swojego bohatera, bo się nie nadawał do małżeństwa, które okazało się dla niego katorgą?

    Co do motta w ogóle - przeważnie czytam, choć wolę się nimi nie sugerować. Często wydają mi się tak dziwnie dobrane, że nabierają sensu po skończeniu lektury;)

    OdpowiedzUsuń
  26. ~ Zacofany.w.lekturze
    U mnie też olśnienia "Sonatą..." nie było", co czułam szczególnie dotkliwie czytając liczne dywagacje socjologiczne.
    Będę bardzo wdzięczna za sugestię w dziedzinie "Maupassant dla początkujących", np. tytuł zbioru, ostatnio właśnie myślałam o tym, żeby nadrobić zaległości. Kiedyś czytałam jedno czy dwa opowiadania i tyle. :(

    OdpowiedzUsuń
  27. --> Lirael

    Ad 6

    Pociągi powracają u Tołstoja, ale chyba są złym znakiem;) Jak zginęła Karenina - wiadomo, w Sonacie mamy przestępcę, który ma na sumieniu śmierć żony.

    Jak pisałam wyżej, czytam teraz o żonie Tołstoja. Łapię się za głowę, ile tu zbieżności z Sonatą. Sam LT uważał się za zazdrosnego człowieka, w pewnym okresie pojawiał się w domu Tołstojów niejaki Taniejew, który z Sonią grywał na fortepianie - ku niezadowoleniu Lwa. Żona też zaczęła się go nieco bać i chciała uciekać z Jasnej Polany. Doprawdy, w Sonacie dużo jest wątków z życia autora. Plus zapiski Tołstoja o małżeństwie...
    O 8-krotnym przepisaniu WiP czytałam, Sonia do pewnego momentu na pewno była aniołem, z czasem niestety zaczęła popadać w pewną obsesję. Myślę, że oboje b. cierpieli w tym związku.

    OdpowiedzUsuń
  28. ~ Maioofka
    Mam nadzieję, że kiedyś obejrzę "The Last Station", chociaż tempo oglądania trochę mnie zaniepokoiło. Mam nadzieję, że chodzi o wielokrotne powtarzanie szczególnie udanych scen i kwestii, a nie o to, że film jest nudny.
    :)
    Co do relacji w pierwszej osobie to zastanawiam się właśnie nad tym, dlaczego Tołstoj zdecydował się na chwyt trochę a la "Jądro ciemności", to znaczy bohater opowiada swoją historię nie czytelnikowi tylko bohaterowi. Może chciał sprawić, żeby wydała się bardziej prawdziwa i przejmująca.

    OdpowiedzUsuń
  29. --> Lirael

    Mnie się tytuł podoba, bo jest na moje ucho mocny i intrygujący. Znając sonatę Beethovena faktycznie można się doszukać paraleli z tekstem Tołstoja.
    Ale przecież Pozdnyszew nie był głuchy na muzykę, on tylko w specyficzny sposób ją odbierał. Akurat tutaj go rozumiem, bo we mnie muzyka potęguje dany nastrój, a w chwilach wyjątkowo trudnych (na szczęście to rzadkość) mogę słuchać tylko ciszy, bo i muzyka mnie drażni. Hm, dobrze, że nie mam żony uwielbiającej grę na fortepianie;)

    OdpowiedzUsuń
  30. --> Lirael

    Jeszcze o dywagacjach Pozdnyszewa - mnie jego uwagi o dżersejach i wypchanych tyłkach b. ubawiły. To wcale nie jest bez sensu - taka nasza ludzka natura;)

    "Ostatnia stacja" pojawiła się ostatnio na dvd w Polsce, trzeba będzie się rozejrzeć. Helen Mirren jako żona - no, trochę eteryczna na oko;)

    OdpowiedzUsuń
  31. --> maioofka / Lirael

    Też jestem zdania, że narracja w pierwszej osobie daje lepszy wgląd w duszę Pozdnyszewa, a konkretnie - narastające szaleństwo. Moim zdaniem żona (czy gdzieś pada jej imię??) nie zrobiła nic złego, główny bohater chyba doszukiwał się dziury w całym. Jak uważacie?

    OdpowiedzUsuń
  32. @Lirael: każdy zbiór Maupassanta będzie dobry, w większości jest Baryłeczka i Naszyjnik, jakby w składzie był Dom pani Tellier, to już wypas:)

    OdpowiedzUsuń
  33. ~ Ania
    W takim razie ten autobiografizm jest jeszcze silniejszy niż sądziłam. Żona musiała się czuć dziwnie widząc tak wyraźne nawiązania.
    Pociągi u Tołstoja zdecydowanie pojawiają się w okolicznościach tragicznych.
    Mnie też dżerseje zafascynowały! :) Oprócz dżersejów i podkładek wymienione zostały loki. :)
    Ładnie Tołstoj napisał o zaraźliwości muzycznych nastrojów: muzyka działa jak ziewanie, jak śmiech: nie chce mi się spać, ale ziewam, patrząc na ziewającego; nie mam z czego się śmiać, ale śmieję się, słysząc, że ktoś się śmieje.
    Helen Mirren nie do końca mi pasuje do roli Soni, wyobrażam sobie ją w roli bardzo enrrgicznej, zamaszystej osoby. Podobno miała świetne zdolności organizacyjne, co przy takiej liczbie dzieci musiało być zdecydowanie pomocne. :)

    ~ Zacofany.w.lekturze
    Dzięki, widzę, że bez problemu znajdę. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. --> Lirael

    Sama Tołstojowa w swoim dzienniku napisała (daty nie znam, niestety):

    Gdyby Ci, którzy z nabożeństwem czytali Sonatę Kreutzerowską, wejrzeli na chwilę w to miłosne życie, którym żyje Lowoczka i które wyłącznie sprawia, że jest wesół i dobry - straciliby swoje bóstwo z piedestału na który go wynieśli.

    Pisała to na początku okresu "odnowy religijnej" Tołstoja.

    Sonia była podobno świetnym organizatorem życia całej rodziny, ale też o mocno nadwerężonych nerwach. Przestaję się dziwić, wszyscy dawali jej do wiwatu, w pewnym momencie Jasna Polana przypominała gniazdo os;(

    Mnie Mirren w ogóle do roli Soni nie pasuje, ma za mało wschodnią twarz. Nic to.

    Dżerseje są wielce intrygujące, zawsze kojarzyły mi się ze swetrami, muszę to zgłębić. A loki mogą być b. zalotne - to przygryzanie koniuszków włosów, to kręcenie na palcu... Tołstoj wiedział, o czym pisze;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Lirael,
    Film nie jest zły, ale to jednak wygładzona amerykańska wersja Rosji XIX-wiecznej. Jest bardzo malowniczo i konkretnie. A żona Tołstoja zdecydowanie nie ma tam w sobie nic z uległej eterycznej kobietki ;) Oglądam sekwencjami, bo ostatnio trudno mi się na czymkolwiek skupić i nie ma to nic wspólnego z samym obrazem. Na szczęście lektura klubowa była króciutka tym razem, bo poprzednia zasila mój stos ksiąg niedoczytanych ;P


    Aniu,
    Dla mnie ta powaga wykładanych idei jest największym wstrząsem w związku z tym utworem. Jako figiel literacki - jest znakomicie! Ale jako manifest ideologiczny - pan hrabia przechodził swoisty etap dojrzałej bigotki, tyle że na warunkach określanych przez własne fanaberie starcze. Jego pomysł, iż celem ludzkości jest osiągnięcie jedności i szczęścia, po czym w następnym pokoleniu gatunek może już wymrzeć - cudo :) Myślę, że gra jest warta świeczki i powinniśmy się skrzyknąć, pouczyć dzieci, uczynić celibat cielesny nadrzędnym celem i czekać na zbawienie...

    Już dawno się tak nie bawiłam przy klasyce, przyznaję bez bicia, a zastanawianie się na mizoginizmem autora to niepotrzebne rozdrabnianie się przy tak ważkich kwestiach :D

    OdpowiedzUsuń
  36. ~ Ania
    Cytat bardzo ciekawy, sporo mówi o całej sytuacji!
    Wracając do motywu zdrady, moim zdaniem jedna z większych zalet tej książki to atmosfera tajemnicy, to że nie wiemy i nigdy się nie dowiemy. :)

    ~ Maiooffka
    To w takim razie bez histerii będę szukać tego filmu. :)
    Perwersji temu wszystkiemu dodaje fakt, że własne życie Tołstoja zdecydowanie odbiegało od głoszonych ideałów. Wyczuwam w tym człowieku straszliwe rozdarcie, ale nie wywołuje we mnie współczucia, raczej mroczny niepokój.

    OdpowiedzUsuń
  37. --> maiooffka

    Ciekawe jest to, że Tołstoj znalazł grupę sprzymierzeńców, bo nawet powstał ruch zwany tołstoizmem;( Ale nie on jeden wymyślił sobie utopię...

    Podzielam twoje rozbawienie;)

    --> Lirael

    Masz rację niedopowiedzenie jest zaletą, czytelnik pozostaje z pytaniami. Lubię takie rozwiązania w prozie.

    Melduję, że "Ostatnia stacja" była widziana dzisiaj w empiku na wyeksponowanym miejscu za 39,90 zł. Na pewno wkrótce będzie szerzej uchwytny. A przyjaciółka oświeciła mnie, że to w ogóle ekranizacja książki Jaya Pariniego. Widzę, że napisał już m.in. biografię Steinbecka i Faulknera, więc może film ściśle trzyma się faktów?

    OdpowiedzUsuń
  38. ~ Ania
    Przed chwilą znalazłam ciekawy tekst o książce Pariniego. Lubię powieści, w których wydarzenia są relacjonowane z perspektywy różnych bohaterów, więc kiedyś z tym większą przyjemnością przeczytam.
    Skoro film był wyeksponowany, Tołstoj jest jednak jak najbardziej en vogue. :D

    OdpowiedzUsuń
  39. --> Lirael

    Dystrybutorzy filmów chyba mieli inne zdanie o Tołstoju, skoro nie wyświetlano "Ostatniej stacji" w kinach;( A przecież wystarczyło dać chwytliwy tytuł, najlepiej nawiązujący do miłości. Bo przecież "Zakochana Jane" (o Austen) to w oryginale "Becoming Jane", a "Zakochany Molier" to był tylko "Moliere". Z drugiej strony to chyba niezbyt dobrze o polskiej publiczności;)

    Za link b. Ci dziękuję, książka i film coraz bardziej mnie interesuje. Może doczekamy się przekładu?

    OdpowiedzUsuń
  40. ~ Ania
    Mnie doprowadzają do szału te nawiązania do tytułów, które ludziom się dobrze kojarzą, bo książka/film odniosła/odniósł sukces. To jest okropne. :( Antyhit ostatnich tygodni to "Dziewczyna z muszlą" Tracy Chevalier. Tytuł oryginalny: "Remarkable Creatures" Tu w ogóle sytuacja jest absurdalna, bo ktoś może się wręcz spodziewać drugiej części "Dziewczyny z perłą" tejże autorki. :)
    Przekład całkiem możliwy, wariant angielski można kupić w Polsce, widziałam dwa warianty okładki, letni i zimowy, ten drugi podoba mi się bardziej. :)
    Dystrybucja ciekawych filmów to jest dla mnie temat bolesny, w lublinie króluje Cinema City, zostało już właściwie jedno kino, które proponuje coś wykraczającego poza tzw. przeboje kasowe, ale opłakany wygląd sugeruje, że też już długo nie pociągnie. :(

    OdpowiedzUsuń
  41. Dopóki nie przeczytałam recenzji "Dziewczyny z muszlą", skrzętnie ją omijałam. Nie wiem, czy tylko przez podświadome konotacje z "Dziewczyną z perłą" (może pomyślałam, że to klon;), czy raczej przez niechęć do zatrzęsienia tytułów z dziewczyną lub żoną w roli głównej. Żony biją wszelkie rekordy;)
    Przyznam, że tłumaczenie tytułu 'Remarkable Creatures' niemile rozczarowuje, węszę tu chwyt marketingowy;(
    Co do kin - przestałam dziwić się ludziom, którzy oglądają wersje pirackie. Lublin to przecież duże miasto, a co mają powiedzieć kinomani z Polski D?

    OdpowiedzUsuń
  42. U Padmy była bardzo zachęcająca recenzja "Dziewczyny z muszlą".
    Chwyt marketingowy w przekładzie tytułu jest wyczuwalny, ale wydaje mi się dość naiwny.
    Chciałam sprawdzić "Dziennik" Tołstoja pod kątem ciekawostek o "Sonacie...", ale nie ma niestety indeksu tytułów. :(

    OdpowiedzUsuń
  43. Tak, czytałam recenzję Padmy.

    Może trzeba obadać zapiski Tołstoja z 1889 r.? Wtedy chyba ukończył "Sonatę". Ja z chęcią poczytam przede wszystkim dziennik żony, więcej napiszę o tym jutro;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Czy czytacie/lubicie klasyków XIX-wiecznej literatury rosyjskiej? Dlaczego?
    Nie za duzo ich czytalam, ale lubie dlatego, ze maja rozmach – stawiaja sobie slynne pytanie “jak zyc” i nic mniej od tego ich nie satysfakcjonuje. Rosyjscy klasycy to zawsze pytanie moralne i spoleczne, pytanie o miejsce jednostki w spoleczenstwie, wobec wladzy, wobec Boga. Godna jest podziwu ta odwaga w stawianiu wielkich pytan, wynikajaca byc moze z wilekosci (fizycznej) kraju, kulturowego zawieszenia miedzy Azjia i Europa czyli wiecznemu poszukiwaniu tozsamosci i sensu. Nie sa to lekury latwe, czasami (jak kreutzerowska) strasznie programowe i niektore czytaja sie jak pamflety, niektore odpowiedzi sa (dla mnie) nie do przyjecia, ale wiele z tych pytan jest nadal aktualnych, a odpowiedzi udzielone w XIX wieku sa nadal obecne w rosyjskim sposobie myslenia i postrzegania siebie i innych, w tym Polakow.
    2. Czy Waszym zdaniem w "Sonacie Kreutzerowskiej" Tołstoj daje się poznać jako wielki pisarz?
    I tak, I nie. Nie, traci to opowiadanie zanadto pedagogika, lieratura sluzy jako wehikul do wyrazania jasnych pogladow politycznych I spolecznych. W tym sensie nie jest tym, czego oczekuje od sztuki, to jest nie stawiania kropki nad i, stawiania pytanie bez dawania jasnej odpowiedzi. Tak, bo podobal me sie sposob rozwijania opowiesci, te poczatkowe debaty , jakby wieloglos roznych instrumentow (sonata!), prolog do wlasciwej opowiesci, kiedy pozdnyszew gra troche role sokratesa, zadajac pytania I obnazajac niewiedze lub dziury w logice wspolpasazerow. Podobal mi sie tez opis rozwijajacej sie zazdosci (otello normalnie), podobalo mi sie wykorzystanie motywu muzycznego czyli sonaty beethovena, I to ze symbol ten na trwale wszedl to kanonu literatury – ostatnio czytalam jednak z kontynuacji opowiesci o holmesie, w ktorych lubuja sie anglicy, i tam rowniez w koncowej scenie kobieta i mezczyzna graja te sonate, I juz wiadomo, ze kroi sie romans.
    3. Główny bohater Pozdnyszew to szaleniec czy zgorzkniały realista? Czy jego opinie na temat małżeństwa, seksu i potomstwa można traktować poważnie?
    Ja ich powaznie nie traktuje, ale Tolstoj obawiam sie, ze tak. Ktos z Was napisal, ze pozdnyszew to porte-parole Tolstoja i chyba tak jest. Wpadlo mi w rece poslowie napisane przez Tolstoja do “sonaty”.
    Wylozone tam poglady czytaja sie jak super chrzescijanski fundamentalism. Seks to zlo, nalezy go unikac. Kobiety jako zrodla seksulanosci to zlo, nalezy ich unikac. Srodki zapobiegajace ciazy to zlo i nalezy ich unikac. Najlepiej w ogole unikac seksu i mazenstwa, bo to odciaga od poszukiwania Boga. Kosciol zaaprobowal malzenstwo, bo folguje slabosci czlowieczej, a Jezus mowil, ze sa tacy co wyrzekaja sie malzenstwa ze wzgledu na krolestwo niebieskie (patrz motto drugie), z czego Tolstoj wyciaga wniosek, ze malzenstwo stoi na przeszkodzie krolestwu – albo albo.

    OdpowiedzUsuń
  45. pozwolę sobie dołączyć się do dyskusji z opóźnieniem, bo też z opóźnieniem książkę doczytałam (wczoraj w samolocie) ;)
    muszę się też przyznać, że do tej pory myślałam, że znam sporo utworów XIX wiecznej literatury rosyjskiej, dopiero gdy mi przyszło zastanowić się nad pierwszym pytaniem, ze wstydem odkryłam, że jednak tak nie jest...
    poza tym lektura "Sonaty..." wcale mnie nie zachęciła do sięgnięcia po inne utwory Tołstoja, raczej sięgnę po nie pomimo niej. wcześniej czytałam tylko "Zmartwychwstanie", i byłam pod ogromnym wrażeniem, aczkolwiek teraz się zastanawiam, czy nie była to kwestia młodego wieku... "Zmartwychwstanie" w wymowie wydaje mi się podobne do "Sonaty", aczkolwiek chyba jest to lepiej przekazane i autor nam nie wali tak prosto z mostu. podkreślam chyba, bo czytałam to już jakiś czas temu.
    ogólnie po "Sonacie..." spodziewałam się czegoś więcej, przeczytałam ją bardzo szybko, ale pozostawiła jakiś niesmak.
    zastanawiam się też teraz, co Rachel Cusk zaserwuje w swoich "Wariacjach Rodziny Bradshaw" skoro jej powieść nawiązuje do "Sonaty..."

    OdpowiedzUsuń
  46. --> Anonimowy

    Ad 1

    Zgadza się, Rosjanie wiecznie pytali: jak żyć. Sprawy duchowe wydają się najważniejsze i mam wrażenie, że o życiu dyskutowało się tam przy każdej sposobności;) Ale może to tylko złudzenie. Ciekawe, na ile ta duchowość zachowała się w ros. literaturze do dzisiaj?
    Pytanie moralne i społeczne - zgadzam się, ale pytanie o miejsce jednostki w społeczeństwie? Zawsze mi się wydawało, że indywidualizm nie jest mocną stroną kultury rosyjskiej. W moim odczuciu Rosjanie (przynajmniej ci XIX-wieczni) podchodzą z taką rewerencją do państwa i cerkwi, że nawet nie śmieli myśleć o sobie jako jednostce. Fakt, nie jestem znawcą tej literatury, ale przeważnie wyczuwam duch kolektywizmu;)

    Ad 2

    Mogę się tylko zgodzić z Twoimi uwagami;) Porównanie z Otellem też przyszło mi do głowy.
    "Sonata..." inspiruje, owszem, podobno i Przybyszewski do niej się odwoływał w "Requiem aeternam", w którym zresztą podobnie jak Tołstoj bawi się w moralizatora.
    Ładnie piszesz o prowadzeniu wątku muzycznego, zwłaszcza w odniesieniu do początku opowiadania, o którym dość szybko (za szybko?) się zapomina.
    Mnie chyba zniechęciły utopijne pomysły Tołstoja i dlatego trudno mi uznać Sonatę za utwór genialny.

    Ad 3

    Myślę, że Tołstojowi łatwo było pisać o ascezie i zaniechaniu seksu w ogóle, bo młodość miał za sobą, a i gromadki dzieci się doczekał.
    Pytanie: czy tak samo myślałby jako 20-latek?
    Postulowane przez Tołstoja rozwiązanie czyli albo-albo wydaje mi się mało realne i sprzeczne z naturą człowieka. Czy aby prawosławny Chrystus wymagał takiej ofiary od człowieka? Chyba nie. Niemniej Tołstoj miała prawo tak uważać;)

    OdpowiedzUsuń
  47. --> bezszmer

    Ze znajomością ros. literatury u mnie jest podobnie, więcej utworów znam ze słyszenia i ekranizacji niż lektury;). Ale jakieś pojęcie jest;) Coraz bardziej nęci mnie Turgieniew.

    Wiele osób chwali "Zmartwychwstanie", więc może Twoje wrażenia to nie tylko kwestia młodego wieku?;)

    Tak, Tołstoj pisze prosto z mostu, opowieść Pozdnyszewa to istny wykład. Ale jak sprytnie buduje scenerię do tego wykładu! Za to należy mu się uznanie moim zdaniem;)
    Ja też spodziewałam się czegoś innego - chyba większej finezji, a więc mniej dydaktyzmu. Ale i tak zdecydowanie warto było.

    Tołstoj u Cusk - to może być ciekawe, czekam na dalsze informacje;)

    OdpowiedzUsuń
  48. To i ja w biegu bo ksiązka już dawno przeczytana, zerkałem na Waszą dyskusję ale wciąż nie ma czasu by włączyć się na dobre z dłuższą wypowiedzią.
    1. Czy czytacie/lubicie klasyków XIX-wiecznej literatury rosyjskiej? Przynam się, że dopiero zaczynam wracać do nich dopiero i na nowo odkrywać, przez ponad 10 lat jednak moje poszukiwania były w zupełnie innych obszarach kulturowych. Ale może ta przerwa dobrze mi zrobiła :) Warto do nich wracać

    2. Czy Waszym zdaniem w "Sonacie Kreutzerowskiej" Tołstoj daje się poznać jako wielki pisarz? Czy lektura zachęca Was do sięgnięcia po inne książki tego pisarza?
    Oj zachęca. Mimo, że warsztatowo nie powala, czytałem lepsze jego rzeczy, ale też "przypomniał mi się" przez tę nowelkę. Zaciekawia, drażni, bynajmniej nie nudzi więc i człowiek ma ochotę podrążyć jeszcze.

    3. Główny bohater Pozdnyszew to szaleniec czy zgorzkniały realista? Czy jego opinie na temat małżeństwa, seksu i potomstwa można traktować poważnie?
    Bliżej mu do szaleństwa. Wiadomo, że pewne rzeczy to doświadczenie dość gorzkie i nawet bliskie prawdy ale jednak całość poglądów to dość przypadkowy zlepek trochę wynikający z "nakręcania się" rozmową i tematem niż uporządkowana filozofia. Zbyt wiele tu emocjonalności i przerysowań.

    4. Czy wypowiedzi Pozdnyszewa dot. równouprawnienia kobiet świadczą o jego mizoginizmie?
    :) tu już kilka osób zwróciło uwagę na dość proowkacujny charakter pytania

    5. Opowiadanie Tołstoja otwierają dwa cytaty z Biblii:
    staram sie zrwcać uwagę i ten przykład też pokazuje że warto - pewne treści powieści często ukazują się nam trochę w innym świetle. Ciekawe to zestawianie nie? - krytyka instytucji małżenstwa i jako jedyna opcja "czystość" czyli celibat. Uśmiać się można z nauk Tołstoja który przecież sam też święty nie był.

    OdpowiedzUsuń
  49. --> przynadziei

    Ad 1

    Mam podobnie - XIX klasyków ros. nie czytałam od dawna, czasem zdarzali się pisarze współcześni, ale żaden mnie nie zachwycił.

    Ad 2

    Jeśli zaciekawia i drażni, to znaczy, że udało mu się jakoś dotrzeć do czytelnika. Powtórzę się - najbardziej zaciekawiło mnie życie autora;)

    Ad 3

    Zbyt wiele emocjonalności? To ciekawe. Czy to znaczy, że Twoim zdaniem zazdrość Pozdnyszewa jest przerysowana?

    Ad 5

    Mnie do tej pory nurtuje zestawienie ww. cytatów. I ciekawi mnie, jak współcześni Tołstojowi mogli czytać Sonatę. Tak jawnie o seksie?;)

    OdpowiedzUsuń
  50. dość odważne prawda? i mało pozytywne - ten ideał czystości jakoś mało przekonywujący i niezbyt atrakcyjny.
    A zazdrość powiedziałbym nawet że dość chorobliwa. Ale o emocjonalności wspomniałem w odpowiedzi na ocenę jego poglądów na rózne sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  51. Jeśli ma się np. 60 lat i hormony są uśpione, to można propagować podobne idee:)
    Emocjonalność w kontekście poglądów - hm, akurat tak tego nie odbieram, biorę pod uwagę, że spowiedź Pozdnyszewa to "rojenia" chorego umysłu.

    OdpowiedzUsuń
  52. bo w tych poglądach zobacz jakim bajzel - nie tylko społeczęństwo, wychowawcy, rodzice, kobiety, meżczyzni, lekarze ale i np. Paryżanie porónani chyba do małp - no czyż nie są to wypowiedzi pełne emocji - on się coraz bardziej nakręcał opowiadając o tym swoim małżeństwie...

    OdpowiedzUsuń
  53. aha 60 lat i uważasz że u facetów już hormony uśpione? oj chyba nie do końca ;) a i u kobiet przecież brak hormonów nie musi oznaczać celibatu... To właśnie najbardziej mnie bawiło w tej książeczce - pozycie małżeńskie (lub nie) jedynie jako pociąg fizyczny i kopulowanie. Ach jakie to redukujące i niskie. wszak seks nie musi być ani jedynie smutnym i nudnym aktem prowadzącym zawsze do poczęcia potomstwa (a potem aż odchowamy i następne) ani nie musi byc uleganiem przy każdej okazji naszej chuci - obojętnie z kim i gdzie. Aż mam ochotę poczytać więcej na temat jego teorii i nauk :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Nakręcał się, bo był chory psychicznie, tak to sobie tłumaczę.
    Chyba nie powiesz mi, że popęd u 60-latków jest taki jak u 20-latków?
    Kopulacja - to dobre określenie w kontekście wywodów P.
    W książce "One" Romaniuka był fragm. dziennika LT, jak to "żona cieleśnie go kusi", a on biedny cierpi i musi uciekać. Niestety to niedatowany wpis, więc nie wiadomo, ile LT miał wówczas lat;)

    OdpowiedzUsuń
  55. Dolaczam sie z opoznieniem, ale mam dobre wytlumaczenie - dopiero dzis wrocilam z Chin, gdzie blogspot i wordpress (nawet niewinne blogi o ksiazkach!) sa blokowane.

    1. Czytalam tylko "Anne Karenine", "Zbrodnie i kare" oraz dosc ckliwy romans w odcinkach Dostojewskiego "Skrzywdzeni i ponizeni". Lubie chyba rosyjska scenerie w powiesciach - osniezone polacie, zmarznietych kochankow nad filizanka herbaty z samowara. Podoba mi sie rowniez jak Rosjanie tworza niezwykle wiarygodnych bohaterow.

    2. "Sonata..." niesamowicie mi sie podobala, chyba bardziej niz "Karenina" - jest niekonwencjonalna, zabawna i bardzo precyzyjna. Opisy bohaterow (Truchaczewski!) i rodzacych sie miedzy nimi emocji (tak przekonujaco o zazdrosci pisal chyba tylko Graham Greene) bardzo do mnie przemawialy, z latwoscia wizualizowalam sobie kazda scene.

    3. Ktos wspomnial o tym, ze Pozdnyszew relacjonuje swoje zycie innemu bohaterowi zamiast czytelnikowi. Moim zdaniem ten zabieg pozwala nam na zdystansowanie sie od tej postaci i wyprowadza nas z pulapki uznawania jego wynurzen za tozsame z pogladami Tolstoja. Przyznam, ze przekonaly mnie niektore z jego argumentow i tak jak Maioofka widze go calkiem blisko feministek. Niektore z jego postulatow (malzenstwo jak prostytucja, wolnosc seksualna dla kobiet) to te same hasla, ktore feministki glosily w latach '60 XX wieku.

    OdpowiedzUsuń
  56. 6. Lektura "Sonaty" nie sklonila mnie do zapoznania sie z biografia Tolstoja - choc widze, ze nieslusznie, z klubowej dyskusji wynika, ze jej znajomosc ulatwia interpretacje - za to od razu chcialam dowiedziec sie, jak ta powiesc zostala odberana przez wspolczesnych. Slusznie podejrzewalam, ze wywolala niezle poruszenie :)

    7. Slucham wlasnie Sonaty (dziekuje za link!) i prouje odnalezc to podobienstwo, o ktorym pisala Lirael, ale bezskutecznie. Moze na relacje miedzy muzyka a literatura (proza) znieczulil mnie moj promotor, ktory nigdy w nie nie wierzyl i w ogole nie chcial o nich sluchac.

    Bardzo dziekuje za ten ciekawy pomysl lekture - sama raczej bym po nia nie siegnela, a naprawde bylo warto. Na moich polkach kurzy sie "Wojna i pokoj" i cos czuje, ze wkrotce sprobuje zawrzec z nia blizsza znajomosc :)

    OdpowiedzUsuń
  57. --> katasia_k

    Ależ ja się cieszę, że w ogóle zechciałaś wziąć udział w naszej dyskusji! W Chinach lepiej skupić się na czymś innym niż Tołstoj;)

    1. A wiesz - mnie również lit. rosyjska kojarzy się ze śniegiem;) I naturalnie mrozem. I ci uduchowieni bohaterowie, targani różnymi rozterkami...

    2. Całkowicie się z Tobą zgadzam, Tołstoj b. plastycznie rysuje sceny, łatwo je sobie wyobrazić. Piszesz o Truchaczewskim, a ja po raz kolejny konstatuję, że Pozdnyszew chyba ani razu nie wymienił imienia żony. Czy coś przeoczyłam?
    "Sonata..." jest niekonwencjonalna i chyba skandaliczna jak na ówczesne czasy;)
    Czy masz na myśli "Koniec romansu" Greene'a? B. chcę to przeczytać.

    3. Zgadzam się - wiele z postulatów Pozdnyszewa spodobałoby się feministkom. Ale dlaczego mamy wyrzekać się seksu?:) W końcu to takie ludzkie... Niemniej cały czas miałam wrażenie, że P. nie ma wysokiego mniemania o kobietach. Na pewno nie uznawał je za osoby równie mężczyznom pod względem intelektu.

    OdpowiedzUsuń
  58. 6. Właśnie nadal się waham, czy trzeba przykładać dzieło do życiorysu twórcy. Z jednej strony to może wiele tłumaczyć, a z drugiej - zawężać interpretację;) Akurat w tym przypadku o życiu twórcy czytałam wręcz z niedowierzaniem, że aż tyle własnych doświadczeń wykorzystał w opowiadaniu. Trochę szkoda mi się go zrobiło;)

    7. Zwróć jeszcze proszę uwagę na komentarz Anonimowego (tak naprawdę Anonimowej;) - tam też są ciekawe tropy co do muzyki;) Myślę, że da się przełożyć dźwięki na słowa, przynajmniej miałam takie wrażenie czytając "Jazz" T. Morrison. Z kolei Stryjeńska chciała przełożyć dźwięki na kolory;)

    Dziękować należy Lirael;) Sama pewnie też bym długo po Tołstoja nie sięgnęła. Następne w kolejce będą jego dzienniki.

    OdpowiedzUsuń
  59. Mnie rowniez wydaje sie, ze Pozdnyszew nie wspomina zony z imienia. Przyznaje, ze kiedy zaczal rozprawiac o seksualnej abstynencji, skreslilam go zupelnie jako nieszkodliwego maniaka, ale jego wczesniejsze wywody wydaly mi sie calkiem ciekawe.

    Co do Greene'a to chodzilo o "Koniec romansu" i jeszcze inna jego powiesc, ktorej tytulu teraz nie pamietam, a ktorej narratorem jest rowniez zazdrosny mezczyzna (akcja toczy sie bodajze na Haiti).

    Natomiast jazz w powiesciach Morrison (bo rowniez o "Tar Baby" mowi sie na przyklad, ze jest skonstruowana jak jam session) to temat pracy magisterskiej, ktory probowalam sprzedac ww. promotorowi, ale jakos tak skutecznie uzasadnil swoja do niego niechec, ze przestalam szukac takich zestawien ;)

    OdpowiedzUsuń
  60. Może promotor jest osobą całkowicie niemuzykalną, stąd awersja do takich skojarzeń? :)

    OdpowiedzUsuń
  61. --> katasia_k

    Miałam podobne wrażenie - jego pro-feministyczne poglądy były dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Ale sympatia szybko prysła;)

    Czy ta druga powieść Greene'a to 'The Comedians'? tak wynikałoby z opisu w sieci.

    Co do Morrison - to by się zgadzało. O muzyce mam małe pojęcie, ale np. "Miłość" wydała mi się b. "jazzowa";)

    --> Lirael

    Promotor mógł się bać, że nie podoła zadaniu;)

    OdpowiedzUsuń