piątek, 20 kwietnia 2012

Klub czytelniczy (odc. 16) - Głęboki sen

Była połowa października, około jede­nastej przed południem - pochmurny, typowy o tej porze roku dla podgórskiej miejscowości dzień, zapowiadający chłodny, siekący deszcz. Miałem na sobie jasnoniebieską koszulę, odpowiedni do tego krawat i chusteczkę w buto­nierce, czarne spodnie i czarne wełniane skarpetki w nie­bieski rzucik. Byłem elegancki, czysty, świeżo ogolony, pełen spokoju i nie dbałem o to, jakie to robi wrażenie. Wyglądałem dokładnie tak, jak powinien wyglądać do­brze ubrany prywatny detektyw. Szedłem z wizytą do czterech milionów dolarów.

Tak brzmi początek "Głębokiego snu" Raymonda Chandlera. Gdyby ktoś miał ochotę na porównanie z oryginałem, tekst dostępny jest na tej stronie.


Pytania na dziś:

1. Jaki jest Wasz stosunek do literatury sensacyjnej? Często po nią sięgacie? Czy macie swoich ulubionych autorów i bohaterów?

2. Podobno powieść kryminalna mówi o danym społeczeństwie więcej niż inne gatunki literackie. Czy "Głęboki sen" potwierdza tę opinię?

3. Za co (nie) lubicie Marlowe'a? Czy we współczesnych kryminałach można wskazać bohatera bardzo do niego podobnego?

4. Czy podoba Wam się tytuł powieści? Jakie mieliście w związku z nim oczekiwania co do treści książki? Spełniły się?

5. Powieści Chandlera charakteryzuje specyficzny humor. Czy jakieś fragmenty spodobały Wam się szczególnie?

6. Czy warto dzisiaj czytać kryminały Chandlera? Czy są w stanie konkurować ze współczesną literaturą sensacyjną?

7. Miejsce na Wasze pytania.




Zapraszam do dyskusji.


113 komentarzy:

  1. 1. do literatury sensacyjnej nie sięgam prawie w ogóle, nawet Agathy Christie nie czytałam. ostatnio tylko wpadły mi w ręce kryminały Heleny Sekuły, i to by było na tyle mojej przygody z sensacją! gdyby nie lektura klubowa pewnie i po Chandlera nie prędko bym sięgnęła - za co jestem Tobie Aniu bardzo wdzięczna :-)
    2. myślę że tak, chociaż trudno mi powiedzieć, bo wiele powieści kryminalnych nie czytałam ;)
    3. uwielbiam Marlowa. mam takie mgliste podejrzenie, że może Krajewski próbował na nim wzorować swojego inspektora (już nie pamiętam jak on miał na imię), ale chyba trochę mu nie wyszło. Marlow ma klasę, mimo wszystko ;)
    4. podobał mi się tytuł powieści, chociaż do końca nie miałam pojęcia do czego może nawiązywać, nawet wręcz o nim jakoś zapomniałam, dopiero niemalże ostatni paragraf mi o nim przypomniał.
    5. dosyć sporo uwag/spostrzeżeń Marlowe'a mnie rozśmieszyło, ale po fragmenty musiałabym sięgnąć do książki, a jestem jeszcze w pracy...
    6. warto czytać Chandlera, ja przynajmniej na pewno po niego nie raz sięgnę! myślę, że jest w stanie konkurować z literaturą współczesną. ta proza ma klasę, przede wszystkim jest literacko dobrze napisana, co ma już wartość samą w sobie. a i w zagadce liczy się spryt i intelignecja, a nie tylko elektroniczne gadżety ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad 1

      No popatrz, a myślałam, że Agathę Ch. czytasz.;) Sama czytam rzadko kryminały, lubię te w wydaniu retro: Krajewski i Akunin, jako nastolatka zaczytywałam się opowiadaniami o Holmesie.
      Ja też się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po Chandlera, znałam go głównie z adaptacji tv.
      Aha, lit. sensacyjna jest świetnym przerywnikiem, jeśli nie mogę skupić się na innych książkach.

      Ad. 3

      Coś w tym jest, z tym że Mock bywa brutalny, a Marlowe najwyraźniej stara się unikać przemocy. Facet ma klasę, mimo niechlujnego czasem stroju.;)

      Ad. 4

      Mnie się tytuł ogromnie podoba. Na początku sądziłam (bazując na streszczeniu), że nawiązuje do narkotyków, a tu niespodzianka.;)

      Ad. 6

      Klasa - zgadza się, to jest argument. Ja też nie lubię gadżetów, ale cykl Larssona podobał mi się. W "Głębokim śnie" uśmiechnęłam się przy okazji pokątnego handlu pismami pornograficznymi.;) Ależ ten świat się zmienia.;(

      Usuń
    2. Ad. 1
      nadrabiam właśnie zaległości odnośnie pani Agathy ;) przez Święta byłam w mieścinie, w której były tylko dwie uliczki i same herbaciarnie i antykwariaty z samymi romansami i kryminałami! a że deszcz padał, to nabyło się trochę książek :)
      Ad. 2
      Mock jest po prostu gburem, moim zdaniem. nie wykazuje się też wyjątkowym sprytem i inteligencją, takie mam wrażenie po przeczytaniu jednej książki - i więcej nie będzie, bo człowiek się robi od czytania Krajewskiego tylko głodny i nic więcej to w jego życie nie wnosi poza dodatkową fałdką na brzuchu ;)
      tak, Marlow ma klasę :)
      Ad. 6
      mnie cykl Larssona coraz bardziej nęci, bo lubię 'rzeczy' skandynawskie. poszukam, jak mam w domu, to przeczytam :)
      ciekawi mnie, czy ten pokątny handel pismami pornograficznymi był tak tępiony w innych krajach, czy nie było to jednak coś typowego dla pruderyjnej bądź co bądź i konserwatywnej ameryki?

      Usuń
    3. Ad 1

      W takim razie czekam na relacje z lektury. Mnie Christie nigdy nie pociągała.

      Ad 2

      Mock miał solidne wykształcenie klasyczne - greka, łacina. A do tego dbał o strój.;) Żebyś wiedziała, że bez zakąski trudno czytać Krajewskiego.;)

      Ad 6

      Nie mam pojęcia. Ale produkcja pikantnych pocztówek kwitła przed wojną.;)

      Usuń
  2. momarta
    Bardzo, bardzo się starałam i tym razem się udało, zdążyłam! Pytania jak zwykle zaskakujące, choć chyba łatwiejsze niż ostatnio :)

    1. Powieść sensacyjna? A co to teraz właściwie jest? Jakieś 20 lat temu, nie miałabym wątpliwości: MacLean, Ludlum i inni tacy. Teraz w zasadzie nic nie kojarzy mi się z powieścią sensacyjną, a już na pewno nie Chandler (uporczywie zmieniany przez komputer na „Handler”).
    Chandler to dla mnie powieść kryminalna, w stylu podobno noir (tak mówią). A kryminał to nie to samo co sensacja.
    Jeśli więc powieść sensacyjną utożsamić z kryminalną, to owszem, przez ostatnich kilka lat trochę mi się ich przeczytało. Kiedy żyje się w pośpiechu, a na czytanie ma się jakieś 20 minut dziennie, to nic innego czytać się nie da (a przynajmniej nie ze zrozumieniem).
    Z pozycji bardziej „sensacyjnych” – zdecydowanie Larsson. Oczywiście, że można napisać o nim wiele niedobrego, ale jedno mu się udało. Jak się człowiek zassał, to odessanie możliwe było tylko metodą siłową. Mi mąż zamknął książkę na klucz, żebym tylko już wreszcie wyszła na obiecany spacer z dziećmi.
    Z pozycji bardziej „kryminalnych”, i całkowicie z innej beczki (i tu nie przyjmuję krytyki) – moim ukochanym bohaterem jest Herkules Poirot (zwłaszcza gdy sobie go zwizualizuję jako Davida Sucheta!). Panna Marple nie umywa mu się do pięt!
    A z nowszych, jeśli powieść sensacyjną utożsamić z taką, w której jest trup, to Wallander. Krajewski z jego równie brudnym, zapuszczonym i smętnym Mockiem się chowa (zwłaszcza, że poziom obrzydliwości lekko mnie przerasta).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapuszczony Mock? Masz na myśli obrośnięty tłuszczem? Bo elegant był z niego niesamowity.;) Zgadzam się, Krajewski jest dość obrzydliwy.

      Tak, lit. sensacyjną potraktowałam na równi z kryminalną. Wydaje mi się, że rynek jest zalewany książkami z tego gatunku.
      Wciagnięcie w Larssona rozumiem - też zdarzyło mi się czytać do drugiej nad ranem drugi tom, tak chciałam skończyć.;)
      Wallandera znam tylko z seriali tv, podoba mi się.

      Moja wyszukiwarka przede wszystkim uznaje Chandlera z serialu "Przyjaciele".;(

      Usuń
    2. momarta
      Ja tam nie wiem, ale jak obrósł tłuszczem, to nie może być elegantem. On w ogóle dla mnie jest jakiś taki oślizgły. A tych zakąsek przy czytaniu, to w ogóle nie rozumiem. Ja wiem, że on je i mówi o jedzeniu, ale tam jest tak okropnie, ble!
      Marlowe dla odmiany chyba nie je w ogóle. Jak coś strząsa z wargi, to tylko okruch tytoniu. Ale nie jest przy tym obrzydliwy ani trochę.

      Usuń
    3. To może Mock był pedantem, bo np. brudne buty go denerwowały, a brudne, pomięte ubranie wywoływało u niego dyskomfort psychiczny. Pamiętam też jedwabne (!) chusteczki.
      Myślę, że można mieć nadwagę i pozostać eleganckim.;)

      Tak, Marlowe chyba niewiele je, wystarczy mu mocny drink i papierosy.;) Masz rację, mimo swojego wczorajszego wyglądu nie jest odstręczający.

      Usuń
  3. momarta

    2. Ha! I to zdecydowanie strzał w dziesiątkę (tak jak przy Szabo z pytaniem o historię).
    Za to lubię takie książki. Niby trup, niby detektyw, niby kobiety, ale tło, panie i panowie, tło! Myślę, że „Głęboki sen” pasuje do cytowanej przez Ciebie opinii przede wszystkim dlatego, że w czasie gdy autor go pisał, to w zasadzie pisał o tym, co tu i teraz. Dla nas jest to powieść retro, ale za to jakie retro! Ten cień minionej prohibicji, ta pornografia, te skandalizujące córki generała, mniam, mniam!
    Myślę jednak, że choćby przywoływany już wcześniej Krajewski ze swoimi kryminałami, już do tej opinii nie pasuje. Bo cóż te powieści, wszak pisane współcześnie, mówią o nas? Nic, oprócz tego, że pozwolą w przyszłości uznać, że na początku wieku XXI ludzie (trzymając się języka tej opinii: społeczeństwo w Polsce) dalej lubili czytać o morderstwach i trupach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tła dorzucę jeszcze rozwój przemysłu naftowego, korupcję, brudne powiązania, mamy też wątek gejowski. Plus dużo szczegółów dot. stroju, samochodów itp.
      Zastanowił mnie brak czarnych mieszkańców, ale się zreflektowałam - to przecież totalnie inne czasy. W takie rejony Marlowe mógł zapuszczać się chyba tylko w ostateczności, to był wyczyn w ówczesnych czasach.

      Usuń
    2. momarta
      Myślę, że czarnoskórzy nie przemknęli Chandlerowi przez myśl. To w końcu książka o prywatnym detektywie, a któż mógł go wynajmować jak nie biali, bogaci i zepsuci?

      Usuń
    3. Wiem, że w jednym z tomów musiał udać się do baru dla czarnych, bo tego wymagało śledztwo.
      Chodziło mi o to, że czarni na pewno żyli gdzieś w LA, tylko nie przemknęli przez karty powieści - co też może być znaczące. Tak jak piszesz, Marlowe'a wynajmowali biali i pewnie tylko w takich dzielnicach przyszło mu się poruszać.

      Usuń
    4. Powieść o segregacji rasowej w świecie przestępczym to mógłby być hit:))

      Usuń
    5. Obawiam się, że żaden wydawca nie zgodziłby się na taki temat w czasach współczesnych Chandlerowi.;(

      Usuń
  4. momarta

    6. Teraz lekki przeskok, ale tylko dlatego, że w tym właśnie momencie u mnie w domu z literaturą sensacyjną konkuruje literatura dziecięca („poczytaj mi, mamo”).
    Warto, warto, warto! Wiem, że ZWL się ze mną nie zgodzi (przeczytałam już wpis na jego blogu, w którym „zwalcował” Chandlera,), ale myślę, że jest coś, co nas różni, dzięki czemu moje zdanie jest inne niż jego. Otóż, dla mnie Marlowe ma twarz Bogarta, w związku z czym nie jest możliwe, aby coś co jest o nim (Marlowe-Bogarcie) mogło mi się nie podobać :)

    A tak serio, czyż nie jest cudownie w czasach, gdy wszędzie wokół szybko, chamsko, sensacja goni sensację, fakty nie są istotne, ważne by był news, poczytać sobie o takim dziwnym typie, który bierze tylko dwadzieścia pięć za dzień plus wydatki, i jeszcze ze swojej działki odpala komu innemu za informacje (Rutkowski by na to nie poszedł), a do tego wygania z łóżka piękną i chętną kobietę (no fakt, ten kciuk mógł go odpychać i ułatwić odepchnięcie)?
    No i ten lokaj! (tu pełna zgodność z ZWL)
    A czy jest w stanie konkurować? Chyba na szczycie hitów sprzedażowych, to się Chandler nie znajdzie, ale czy o to chodzi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie jednak Marlowe to Mitchum - długi i chudy, z posępną twarzą alkoholika.;)
      Absolutnie się z Tobą zgadzam, co do pogoni za faktami - rozwiązanie sprawy było dla mnie mało istotne, ciekawiło mnie natomiast, co też jeszcze Philipowi się przytrafi i czy w końcu ulegnie którejś z kobiet.;)

      Usuń
    2. Momarta: uświadomiłaś mi, czemu mi Marlowe nie pasuje - bo dla mnie też ma twarz Bogarta (nie, żebym jakoś szczególnie wiele filmów z nim widział) i patrzeć nie mogłem na niego; on chyba w każdej roli był identycznie drewniany (narażam się?:))

      Usuń
    3. momarta
      A tam, od razu narażam. Jam kobieta jest i na mnie działa to, co być może nie działa na Ciebie. Ale żeby zaraz drewniany???

      Usuń
    4. A nie? W repertuarze dwie miny: zblazowana i bardziej zblazowana:)) Serio: zupełnie mi nie podchodzi. Mitchuma jako Marlowe'a nie widziałem, a szkoda, może on był lepszy.

      Usuń
    5. momarta
      Co do repertuaru min - pełna zgoda. Cóż jednak na to poradzę, że obie zachwycają mnie w równym stopniu :)
      Mi Mitchum nie podszedł, ale on w ogóle nie był nigdy w moim typie. Nawet jak nie był jeszcze tak "obwisły" twarzowo, jak w schyłkowym okresie.
      Specjalistą od ekranizacji Chandlera nie jestem, ale wiem, że aktorów było sporo. Coś mi świta nawet nasz Pyrkosz w jakiejś Kobrze, ale może mi się miesza.

      Usuń
    6. Niestety muszę się zgodzić co do drewnianego Bogarta.;( We wszystkich filmach, w jakich go widziałam, grał właściwie tak samo.;( Mimo to miałam dla niego więcej sympatii niż dla Mitchuma, ale tu Bogart zdecydowanie przegrywa.

      Pyrkosz? Niesłychane.;) Oprócz Dobrowolskiego chyba Fronczewski wcielał się jeszcze w rolę Marlowe'a.

      Usuń
  5. Miałem być wcześniej, ale obowiązki...:(
    Ad 1. Literaturę sensacyjną pochłaniałem w pierwszej połowie liceum - i od tamtej pory nie czytałem nic lepszego niż Dzień Szakala czy Negocjator Forsythe'a. Forsythe'a uwielbiałem, do czasu. Nadszedł dzień, kiedy moja znajomość sensacji osiągnęła masę krytyczną i okazało się, że w jednej trzeciej książki wiem, co będzie dalej - istnieje niestety ograniczona liczba fabuł:P Od tamtej pory sięgam rzadko, niezbyt mnie ciągnie. Miałem krótką fazę thrillera medycznego, Milczenie owiec to było chyba ostatnie, co mi się podobało, Hannibal już był do niczego. Z horrorów wyrosłem tak samo, zostały mi trzy ulubione Mastertony. Mam wrażenie, sądząc z omówień, że współcześnie taka literatura skupia się głównie na mnożeniu fizjologicznych szczegółów, a autorzy prześcigają się w tworzeniu coraz to bardziej psychopatycznych psychopatów:P Nawet Millenium mnie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubię Millenium za stworzenie kobiecej bohaterki, o której można dłuuugo rozmawiać.;)
      O tak, Dzień Szakala zrobił na mnie kiedyś duże wrażenie, głównie chłodnej precyzji.;)
      Ty i horrory? Nie podejrzewałabym.;)

      Usuń
    2. Młody byłem, na etapie poszukiwań:) Niestety, formuła się za szybko wyczerpała, nawet Kingowi, chociaż ja zawsze wolałem te bardziej obrzydliwe horrory, Mastertonowskie, najlepiej Tengu:D

      Usuń
    3. Mnie to ominęło, chyba nawet ani jednego Kinga nie przeczytałam. Ale ekranizacji kilka widziałam, podobały mi się.

      Usuń
    4. Misery rządzi:) Nie wiem nawet, czy film nie lepszy od książki.

      Usuń
    5. Czytasz w moich myślach.;) Ten podobał mi się najbardziej, chociaż za dużo ekranizacji nie widziałam.

      Usuń
    6. Kathy Bates jest znakomita:) Carrie też jakby lepsza od książki, tylko Lśnienie w obu wersjach nie dorównuje pierwowzorowi.

      Usuń
    7. Bates jest znakomita, zgadzam się. Zaskoczyłeś mnie z opinią o Lśnieniu - film uchodzi chyba za jakieś arcydzieło kinematografii, a książka jest jeszcze lepsza? Przyznam, że trochę mnie intryguje ostatnia książka Kinga Dallas'63 - niestety to ponad 800 stron.;( Larsson był chudszy.;)

      Usuń
    8. Ja tam się nie znam na filmowych arcydziełach:P Nowy King faktycznie zbiera same pochwały, ale ja się już chyba nie zdecyduję:)

      Usuń
    9. Lśnienie Kubricka to w końcu klasy od wielu lat, tak przynajmniej słyszę. Same zdjęcia Nicholsona mogą się już przyniśnić.;)

      Usuń
  6. Ad 2. Owszem, uwielbiam w kryminałach tło, Marinina jest znakomita w te klocki, Mankell też, angielska prowincja u Agaty - no miodzio. U Chandlera to ja niewiele widzę, włóczęgów pijących na schodach, pokątną pornografię i deszcz padający na zamknięte fabryki. Zdecydowanie za mało jak dla mnie. Nuda, aż chce się wyjść z kina:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę mężczyznom takiego oka do damskiego stroju, jakie miał Chandler. Niektóre z pań są raczej b. dobrze ubrane (rozebrane też.;). Facet miał gust na moje oko. Do tej pory zastanawia mnie kapelusik a la Robin Hood.;)
      Panów też chyba ciekawie ubrał - jeden z bohaterów był cały w brązach.;)
      To o strojach, o innych elementach tła - patrz komentarze powyżej.;)

      Usuń
    2. No dobra, ale ja czytam kryminał dla zagadki kryminalnej. Jak do tego są opisy damskich (i wszystkich innych) strojów (faktycznie takie dobre? Pamiętam tylko srebrne paznokcie i dywagacje o łydkach generałówien) to jest wartość dodana. A jak stroje ważniejsze od kryminału, to ja dziękuję:)) Kapelusik a la Robin Hood to pewnie taki jak miał Eroll Flynn w filmie:P

      Usuń
    3. Też sobie tak wyobrażam ten kapelusik.;)
      Autor nawet o odcieniach blond włosów potrafił pisać. A ilu mężczyzn (i kobiet;) wie, jak wygląda jadeit?;)

      Podobno Chandler dobrze oddawał również topografię miejsc.

      Co do zagadki, to trochę się gubiłam, za dużo postaci jak dla mnie (choć w porównaniu z Larssonem to jest nic.;)), ale zakończenie mnie zaskoczyło, a scena przy szybie naftowym b. mi się podobała.

      Usuń
  7. Ad 3. Nie lubimy go za to, że jest całkowicie wycięty z tła, nie wiem o facecie nic poza jakimiś szczegółami zawodowymi i okropnie mnie to drażni, bo lubię wiedzieć, czemu bohater jest takim cynikiem i skąd zna te wszystkie marne powiedzonka:) A tu nic, nie wiem, czy później Chandler dorobił mu jakąś biografię, czy nie, ale irytowałem się bardzo. Poza tym Marlowe stał się pierwowzorem dla tylu policjantów i detektywów, że sam wygląda i brzmi jak własna parodia. U Krajewskiego - Marlowe, tyle że ciut pogłębiony, u Mankella - Marlowe, ale z problemami rodzinnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cynik? Nie odebrałam go w ten sposób.
      Ale podoba mi się jego zasadniczość, małomówność i opanowanie. Jego zasadniczość - czy też raczej honorowość - jest wręcz chorobliwa, ale co się dziwić, skoro już na pierwszych stronach autor każe nam podziwiać witraż z rycerzem (św. Jerzym?) ratującym dziewicę.;)
      Myślę, że sporo jest bohaterów wzorowanych na Philipie M., w tym wymienieni przez Ciebie. Mock także miał problemy rodzinne.
      A co powiesz/powiecie na chandlerowskiego Marlowe'a i Marlowa z "Jądra ciemności"? Ponoć Chandler celowo nawiązał do Conrada. Przekonuje to zestawienie?

      Usuń
    2. O matko! Jak to napisałaś, to coś mi przemknęło z czeluści pamięci, ale sama bym na to nie wpadła.
      Mnie nie przekonuje. Nie to miejsce, nie ten czas, nie ten klimat.
      momarta

      Usuń
    3. O rany, detektyw ma być detektyw, a nie św. Jerzy:) Jakiś mam marudny nastrój, ale nic mi nie pasowało w tej książce, a dorabianie jej ideologii i szukanie nawiązań i kontekstów to przesada moim zdaniem:P Ale widzę, że Marlowe zafascynował Czytelniczki, więc już się nie narażam:D

      Usuń
    4. Mnie się wydaje, że ten witraż był opisany nie bez powodu.;) Marlowe przecież jest idealistą i honorowym facetem. Kobiety pchają mu się w ręce, a on nic, tylko je ratuje i odsyła w bezpieczne miejsce.;) Tu jak dla mnie postać nieco wyidealizowana.

      Osobiście widzę pewnie podobieństwo między oba panami Marlow(e), ale upierać się nie będę. Poszukam może tego wątku w biografii Chandlera.

      Usuń
  8. Ad 4. Być może ujawnił się mój wyjątkowy talent do nierozumienia fabuł, ale w ogóle nie wiem, skąd ten tytuł, pewnie wzrok mi się jak zwykle ześliznął z kluczowego zdania:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;))))))))))))
      Cóż, może to ja tylko mam taki skręt i lubię analizować tytuły książek. Niemniej uważam, że Chandler miał głowę do tytułów - Żegnaj laleczko, Kłopoty to moja specjalność.

      Usuń
    2. Tak, to ze skrętem w stronę tytułów, to chyba trafne.. Ja też się średnio nim przejęłam, choć czujność zachowałam i pod koniec wyłapałam TEN MOMENT.
      Te tytuły, które przywołałaś, zgadza się - klasa sama w sobie. W Głębokim Śnie nie widzę jednak nic nadzwyczajnego (nawet po wzięciu poprawki na niedoskonałość tłumaczenia)
      momarta

      Usuń
    3. No proszę, czyli jednak się mi wzrok omsknął, aż chyba sprawdzę. Ale fakt, inne tytuły miał Chandler ciekawsze, tylko ciekawe, czy i książki się za nimi lepsze kryją:P

      Usuń
    4. Sprawdziłem, co z tym tytułem - no miejcie litość, jeszcze na koniec tandetna refleksja o śmierci:P

      Usuń
    5. momarta
      Chyba lepsze, choć czytałam dawno, więc może mi się zatarło. Tylko obejrzyj wcześniej coś z Mitchumem, proszę :)!

      Usuń
    6. Nie dość, że mam znów czytać Chandlera, to jeszcze szukać ekranizacji z właściwym aktorem?? To ja może zrezygnuję z zacieśniania znajomości z Chandlerem.

      Usuń
    7. Zaraz, zaraz! Ale przecież głęboki sen nie musi się odnosić tylko do generała - Marlowe wydaje się ciągle zmęczony, więc można uznać, że po zakończeniu sprawy wreszcie się wyśpi.;)

      Mnie tytuł się podoba, bo mam miłe skojarzenia- z pełnym relaksem właśnie.;)

      Usuń
    8. On się odnosi też do Regana. A wysypianie się nie leży w naturze Marolowe'a, wyspany mógłby się stać sympatyczniejszy, a przecież nie o to chodzi:P

      Usuń
    9. Też racja - mógłby wtedy za ładnie wyglądać i mieć świetny humor.;) Zabrakłoby wtedy zgryźliwych uwag.

      Usuń
  9. Ad 5. Nie no, ja nie mogę:P Humor? To się kiedyś nazywało czerstwe dowcipy. Jedno mi się podobało, to zdanie o głosie używanym jak ostatnia para pończoch. Te pseudodowcipne dialogi zupełnie mnie nie ruszyły. Coś okropnie jestem na nie:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czerstwe? Mnie niektóre teksty się podobały. Dobra, niech będzie, że to sarkazm.;)


      Okolica wyglądała na dobre miejsce, by źle się prowadzić. (str. 45)

      W uszach miała długie jadeitowe kolczyki, bardzo ładne. Pewnie kosztowały ze dwieście dolarów. Poza tym nie miała na sobie nic. (str. 49)

      Znów się nade mną pochyliła. Krew zaczęła we mnie krążyć niczym lokator oglądający mieszkanie do wynajęcia. (str. 248)

      Usuń
    2. No i jeszcze:
      "Nie jestem żonaty, bo nie podobają mi się żony policjantów"
      (u mnie str. 15)
      Ja tam nie wiem, czy czerstwe, czy nie czerstwe, mi też się podoba.
      Poza tym może faktycznie, jak przepuścić to przez całą resztę, to ma się wrażenie powtarzalności. Ale co Chandler temu winien, że inni, późniejsi, go czytali?
      momarta

      Usuń
    3. Bez wisielczego humoru nie ma Marlowe'a. Inni próbują pisać kryminały noir na sposób Chandlera, ale humoru nikt nie zdołał podrobić, no NIKT. Choć jakieś pokraczne próby występują ;)

      "Brody wyciągnął broń z pudełka cygar i wycelował ją w
      mój nos. Spojrzałem na to, co wyciągnął. Był to czarny rewolwer, z typu używanego przez policję, o dużym kalibrze. Na razie nie miałem żadnego kontrargumentu."

      Usuń
    4. Aaaa, znaczy to był ten humor? Bo ja miałem na myśli choćby taki denny dialog ze starszą Sternwoodówną, ponoć mający być zabawnym. Bo to, co zacytowałyście, to ja bym nazwał celnym spostrzeżeniem, jak to o pończochach. I fakt, jeśli chodzi o takie spostrzeżenia, to jest nieźle. O ile ziewając, je się zauważy.

      Usuń
    5. Spostrzegawczy typ? No proszę Cię... ;)

      "-Jestem zupełnie rozebrana - oznajmiła widząc, że skończyłem palić i patrzę na nią.
      - Mój Boże - powiedziałem. - Miałem to na końcu języka. Zastanawiałem się, co to takiego. Prawie to złapałem, kiedy zaczęłaś mówić. Jeszcze minuta, a powiedziałbym: „Założę się, że jesteś zupełnie rozebrana" "

      Usuń
    6. No i to właśnie jest ten typ dialogu, który mnie odrzucił. Facet się wysila jak prowadzący Familiadę:)

      Usuń
    7. Doceń chociaż, że bez wysiłku i bez promptera sobie radzi w tym względzie ;P Takie teksty podkreślać mają jego szorstkość, dystans do wszystkich - nikomu nie ufa, jest zawsze sam, a kryje się za murem z ironii. Dla mnie to jest spójne, ale ja naprawdę lubię książki Chandlera, więc nie potrafię spojrzeć z Twojej perspektywy. Ani ani :)

      Usuń
    8. No doceniam, doceniam, tylko co z tego:P Dialogi koszmar, nie wiem czemu od tylko z generałem i lokajem rozmawiał jak człowiek:P

      Usuń
    9. Weźmy pod uwagę, że 80 lat temu takie odzywki Marlowe'a w stosunku do bogatych pań z dobrych domów na pewno brzmiały wyjątkowo bezczelnie. Mnie się podoba stoicka postawa Marlowe'a, może dlatego, że w ogóle cenię sobie takową.;)

      Usuń
  10. Ad. 6 Tradycyjnie będę na nie. Być może Głęboki sen nie jest najlepszy i zachwyciłbym się jakiś innym Chandlerem, ale sobie daruję. Mam w planach Hammetta na wszelki wypadek, żeby nie skreślić od razu całego gatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, to i ja skuszę się na Sokoła, tak dla porównania.
      Podobno Głęboki sen nie jest najlepszy (sam autor złapał się na poważnym niedopatrzeniu fabularnym;), ale nic to, od czegoś trzeba było zacząć.:)

      Usuń
    2. Ciekawe, na którym niedopatrzeniu się złapał, bo fabułka to się słabo klei:P

      Usuń
    3. Nie wyjaśnił kto utopił w aucie młodego Taylora. Pewnie to przespałeś z otwartymi oczami ;P

      Usuń
    4. Mnie się śniło, że to wyjaśnił, mętnie, ale jednak. No ale nie będę się upierał. Spałem z zamkniętymi oczami:P

      Usuń
    5. Wyjaśnił tylko, że Taylor zabił, że uciekał z miejsca zbrodni, że Brody pojechał za nim, że zdjęcia mu zabrał i uderzył. I tyle. Jak się znalazł w morzu nikt nie wie do dziś. Jednak zdrowy sen o podstawa, więc nikt nie ma za złe prozdrowotnych praktyk w trakcie lektury ;P

      Ale w sumie sama intryga nie ma znaczenia w tych książkach, więc to drobiazg. Chodzi przecież o zepsucie, o ciągłe gry, o skorumpowaną policję, o bogaczy ponad prawem, o wymagające sporego wyczucia i bystrości lawirowanie w tak zakłamanym świecie brudnych interesów i sprzedajnych stróżów prawa.

      Usuń
    6. No nie. Jest kryminał, ma być akcja, nie musi być bardzo spójna bo ja i tak zazwyczaj nie nadążam:PP A jak potrzebuję diagnoz społecznych, to sobie czytam coś z zaangażowanych Steinbecków czy innych Caldwellów.

      Usuń
    7. To jest właśnie ciekawe - co w kryminałach dla czytelnika jest ważniejsze: rozwiązanie zagadki czy cała reszta. Mnie najbardziej interesuje samo poszukiwanie czyli proces myślowy, że się szumnie wyrażę.
      U Chandlera najciekawszy był dla mnie główny bohater i otoczenie - pewnie dlatego, że miałam do czynienia z powieścią "z epoki", a więc wiarygodną pod względem opisu scenerii.

      Co do Owena Taylora - podobno sam Chandler nie zauważył niedociągnięcia, ktoś mu to wytknął.;)

      Usuń
    8. Kryminał kryminałowi nie jest równy :) Chodzi mi nie o jakość, ale podgatunki różnorakie.
      Jest klasyczna powieść detektywistyczna, gdzie mamy kameralne grono, jedną zbrodnię (zazwyczaj morderstwo) i trzeba rozsupłać zależności między podejrzanymi, wykluczyć pozorne alibi, odszukać motywy. Wtedy intryga jest najważniejsza - sposób odkrywania prawdy, rozpracowywania ludzi, zadawania pytań, podchodów itd.
      U Chandlera to tzw. kryminał hardboiled, gdzie brutalność świata przestępczego, jego rozmiary są ukazane. To jest taki szorstki, męski rodzaj literatury - dla twardzieli ;) Nie chodzi o finezję fabularną, tylko brud, zepsucie i realizm. Wątki kluczą, nie ma liniowej opowieści, za każdym rogiem czyha kolejny gangster, brak prostych odpowiedzi i rozwiązań. W dżungli miejskiej przetrwają najbardziej zahartowani. Pojedyncza zbrodnia nie ma znaczenia, jej rozwikłanie nic nie zmienia.

      Usuń
    9. Jestem staroświeckim miętczakiem, bo najbardziej lubię detektywy. A połączenie zagadki z ogólnym brudem świata dobrze wychodzi Marininie.

      Usuń
    10. @ maiooffka

      Święte słowa, zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości.;) Tu nie chodzi o jedną zbrodnię/zagadkę, ale pokazanie zepsucia świata, głównie tego bogatego.

      @ zacofany.w.lekturze

      Ja raczej też wolę detektywy, ale zgnilizna a la Chandler podchodzi mi.;) A z Marininą muszę się zapoznać, choć rosyjskie klimaty w kryminałach (oprócz akuninowej Pelagii i Fandorina) niezbyt mnie pociągają.

      Usuń
    11. A mi się wydaje, że podobnie 'uporządkowaną', klasyczną w tym znaczeniu zbrodnię próbują dzisiejsi autorzy retro przemycać i to się nie sprawdza w jednym miejscu ze społecznym tłem. Taki Krajewski łączy zepsucie miasta z jakąś mocno naciąganą, prawie teatralną zagadką zawsze. Elegancko zamyka wątki, gasi światło i kurtyna opada. Niewiarygodny w tym jest.

      U Chandlera zbrodnia jest wszechobecna, paskudna bo powszednia, bez rekwizytów i show - służy interesom jakiejś grupy, której nie da się osaczyć i zlikwidować. To nie jest zabawa w zgadywanki, podchody i psychopatów znudzonych. Walka z przestępczością to codzienna harówka, wybieranie mniejszego zła, moralna niejednoznaczność, nadstawianie karku za te marne 25 dolców dziennie w świecie milionowych przekrętów. To gorzka świadomość tego, jak świat jest urządzony: prasa kłamie, policja przymyka oczy, ludzkie życie nie ma wartości, a nad tym wszystkim jest świat wielkich rezydencji. W tej perspektywie nie ma miejsca na uproszczoną zbrodnię w bibliotece i knującego mordercę ;)

      Usuń
    12. Krajewski kiedyś sam o sobie opowiadał, że pisze w ściśle określonych godzinach i choćby koniec pracy zastał go w połowie zdania, przerywa. Mnie się to kojarzy z rzemieślniczym podejściem do dzieła, nie ze sztuką.;( Może dlatego jego książki są takie, a nie inne. Teatralne bardzo i chyba coraz bardziej sadystyczne.
      Co do prowadzenia fabuły - może Krajewskiego gubi klasyczne wykształcenie?;)
      A poza tym to zawsze tylko imitacja, jakieś wyobrażenie na temat przedwojennego Breslau, Chandler poznał realia na własnej skórze.
      Mała uwaga na marginesie - b. podobają mi się ostatnie okładki do jego powieści, trochę jak z koszmaru, ale z klimatem.

      Usuń
    13. Krajewskiego nie trawię:P Za to szalenie podoba mi się to, że wszystko, co wskazuję jako wady książki, okazuje się być zasadniczymi cechami gatunki:) Chyba jedna nie jestem kompatybilny z czarnym kryminałem. Przy okazji, małżonka przeczytała Hammetta i stwierdziła, że fabuła owszem spójna i wciągająca, za to cała reszta dużo mniej błyskotliwa, a detektyw nudny. Hmmm...

      Usuń
    14. W końcu nie ma obowiązku lubienia Chandlera.;) Krajewskiego zresztą też.;)
      Czy to znaczy, że według Twojej małżonki Chandler lepszy od Hammeta?

      Usuń
    15. No właśnie jakoś nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi i muszę się sam przekonać:)

      Usuń
  11. Ad. 7 A jak się Paniom podobały kobiety w tej książce? Wyjątkowo się autor postarał, żeby przypadkiem żadnej miłej nie przedstawić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peruczka mnie zaintrygowała - czemu on się w niej tak zadurzył?:)
      Podobała mi się postać p. Regan - dla mnie miała twarz F. Dunaway z Chinatown.;)

      Usuń
    2. Marlowe się raczej nie zadłużał - bywał tylko pod urokiem, ze względu na swoją dżentelmeńska naturę ;) A kobiety w tych kryminałach zawsze pchają się drzwiami i oknami. I liczą się tylko ładne i eleganckie: reszta gra tło z zasady.

      Kobieta w opresji to całkiem wygodny punkt wyjścia, skoro bohater jest romantycznie usposobionym cynikiem, który działa w imię wyżej pojętej sprawiedliwości. Świat jest zepsuty jak te piękne nimfy z pierwszego planu, on jest świadomy swoich ograniczonych możliwości w kwestii naprawy tego świata, ale robi, ile potrafi. By być w zgodzie ze sobą. Szorstki, beznamiętny, ale pod twardą skorupką ciepły miś ;P A za nos potrafią takich wodzić tylko bezwzględne meduzy :)

      Usuń
    3. momarta
      Oj tam od razu. Bo jakby to złe kobiety nie były, to o czym Chandler by pisał? Jako żem nie bogata i nie zepsuta, to specjalnie do siebie tego nie wzięłam.
      Mężczyźni notabene też umiarkowanie zachwycający (poza lokajem i Marlowe'm z jego drewnianobogartowską nonszalancją)

      Usuń
    4. Zawsze mógł jeszcze pisać o dobrych, a w tarapatach - motyw równie lubiany w tego typu powieściach ;)

      W sumie coś podobnego sugerował witraż nad wejściem: uwolnienie słabej płci z opresji. Ale u Chandlera słaba płeć jest zazwyczaj bardzo cwana i bardzo zaradna. I blond chyba dominował w jego wyobraźni jako nieodłączny atrybut "złej kobiety" :)

      Usuń
    5. Otóż to - ciekawiej czyta się o bohaterach złych niż ideałach. A jak powieść z gatunku noir, to kobiety raczej fatalne.;)

      @ maiooffka - też tak odczytuję symbolikę witrażu. Co do blond, to chyba zadziałał stereotyp, że mężczyźni wolą blondynki.;)

      Lokaj generała boski. Swoją drogą, czy znacie film braci Coen Big Lebowski? Pierwsza wizyta Marlowe'a u generała została w tym filmie dość dokładnie odwzorowana, lokaja/asystenta gra Philip Seymour Hoffman.

      Usuń
    6. Aniu, w witrażu występuje rycerz i przy szachownicy potem jest mowa o rycerzu - Marlowe jest takim ówczesnym rycerzem moim zdaniem. To nie jest świat dla ludzi z kodeksem honorowym (pada podobne stwierdzenie przy szachownicy) - świat kombinatorów i cyników czasu wielkiego kryzysu, gdzie pieniądze decydują o wszystkim i znaczą wszystko - ale Chandler wyraźnie podsuwa nam takie symboliczne spojrzenie na swojego bohatera. Dlatego zresztą ta proza jest inna, dopracowana, inteligentna po prostu. Ale mu laurki wystawiam, co? :))

      Usuń
    7. Wystawiasz, a jakże.;)
      A czy generał nie był jeszcze z pokolenia tych honorowych? Wydaje mi się, że tak i dlatego właśnie Marlowe starał się być taki lojalny wobec niego. Tak, jest rycerzem, także w innych sytuacjach, mimo, że jedną panią musiał uderzyć.;(
      Myślę, że u Chandlera znalazłoby się sporo ciekawych symboli, zwrócę na to uwagę przy lekturze kolejnej jego książki.

      Usuń
    8. Jedną uderzyć, inną "strzepnąć"... :) Pchają się zawsze do niego jak opętane, ale w tym też dostrzegam humor autora ;)

      Kiedyś czytałam, że u Chandlera nawet pogoda jest symboliczna. We mnie te opisy wywoływały raczej wrażenie gęstej i dusznej atmosfery, ale podobno, gdy pada - będzie źle, gdy zaświeci słońce - coś się rozwikła, itd. Miasto żyje stanem ducha Marlowe'a. Taki cwany podobno był Chandler, ale nie zwróciłam znów na to uwagi :)

      W Głębokim śnie jeszcze pierwsza scena wydaje się być dosyć symboliczna - parna dżungla obrzydliwych orchidei. Wyglądają z pozoru pięknie, ale w środku gniją i śmierdzą trupami. Jak LA trochę - dżungla miejska?

      Usuń
    9. Pogoda symboliczna? No, no. Z drugiej strony może to częsty chwyt w kryminałach. Np. Mockjowi przeszkadzał w jednym tomie uporczywy ból głowy, w innym ostrzał artyleryjski, w jeszcze innym upał albo deszcz właśnie.;)

      Masz rację z tymi orchideami, generał też ich nie lubił.;) Pierwsza scena jest b. znacząca, w sumie nadaje ton całej reszcie.

      Usuń
  12. 1. Jaki jest Wasz stosunek do literatury sensacyjnej? Często po nią sięgacie? Czy macie swoich ulubionych autorów i bohaterów?

    Dla mnie kryminały to nie sensacje. Sensacji nie lubię, bo tam tylko o akcję chodzi w moim odczuciu. Za to kryminały i owszem :)


    2. Podobno powieść kryminalna mówi o danym społeczeństwie więcej niż inne gatunki literackie. Czy "Głęboki sen" potwierdza tę opinię?

    Taka literatura skupia się na ciemnej stronie życia, więc może ukazuje coś poza fasadą, ale czy więcej? Inaczej na pewno.

    "Głęboki sen" to kawałek świetnej i klimatycznej historii, ale nie najlepszy u Chandlera. Wprowadza tutaj dopiero świeżego bohatera i jego "kodeks" postępowania, przez co trochę marudzi miejscami. Potem już tego nie ma i jest więcej humoru.
    Zboczyłam z tematu - świat Chandlera jest kompletny, autentyczny, spójny i złożony. Ukłon :)

    3. Za co (nie) lubicie Marlowe'a? Czy we współczesnych kryminałach można wskazać bohatera bardzo do niego podobnego?

    Lubimy :) Bo idzie pod prąd, bo ma zasady w świecie bez zasad, bo liczy się prawda, a nie suche prawo, bo ma serce po dobrej stronie, bo jest zgryźliwy i nieprzewidywalny. Cud miód... ;)
    Nie ma podobnych. Choć coś mi po głowie tupta, ale nie przypomnę sobie teraz, co lub kto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sensacje i kryminały trzeba rozdzielać. Temu pierwszemu gatunkowi zaszkodził upadek ZSRR, koronny wróg zniknął i zaczęło się wymyślanie spisków, templariuszy etc. Bondom też ten fakt historyczny fatalnie zrobił:P

      Usuń
    2. Już Christie popełniała sensacje, a choć mogła to nie używała ZSRR ;) Nie będę się upierać jednak, bo naprawdę nie przepadam za sensacjami i mało ich przeczytałam w życiu. Nawet w wydaniu Christie. Bo to ZAWSZE są spiski jakieś, szpiedzy, kontrwywiady i inne bzdury. Gubię się w tym, nudzę i denerwuje mnie to, że liczy się jakiś interes narodowy, a nie porządne śledztwo w sprawie kolejnych trupów ;P

      Bond z braku solidnej busoli politycznej na piwo się już przerzuca. Będzie niedługo bardziej proletariacki niż sam towarzysz pierwszy sekretarz ;)

      Usuń
    3. Christie używała Niemców, o ile pamiętam, ale te jej próby są przeciętne, osobiście niezbyt trawię.

      Usuń
    4. OK, będę oddzielać kryminały od sensacji, rzadko sięgam po te gatunki, więc wybaczcie błąd.;)

      @ maiooffka

      świat Chandlera jest kompletny, autentyczny, spójny i złożony - świetnie ujęte, sama na to bym nie wpadła.;)

      Usuń
    5. ZWL, u Christie był faszyzm. Ale to nic dziwnego, bo to on zaprzątał brytyjskie społeczeństwo. I również nie przepadam za takim wydaniem Christie. Nuuuuda ;)

      Aniu, nie chodziło mi o wytykanie błędu komukolwiek, tylko podkreślenie, że dla mnie to wielka różnica, bo w mojej głowie sensacja to coś marnego, a kryminał to obiecująca rozrywka :)
      Jeśli ciekawią Cię erudycyjne kryminały, to koniecznie sięgnij również po Camilleri'ego. Nie ma tam tego humoru co prawda, ale i tak od razu czuć, że nie jest to byle jaki kawałek rozrywki. U niego konwencja popularna to tylko błyskotliwy pretekst :)

      Usuń
    6. @ maiooffka

      Ależ ja nie odebrałam Twojej wypowiedzi jako wytykanie błędu.;) Podoba mi się Twoja definicja obu gatunków, zwłaszcza ta obiecująca rozrywka.

      Camilleri, Marinina - miejcie litość.;)Życia zabraknie, a chciałabym jeszcze coś Sekuły przeczytać.;)

      Usuń
    7. Wielbiciele sensacji pewnie podobnie definiują swoje lektury ;)

      Camilleri to na szczęście mistrz kondensacji. Odwagi :) I jest coś co lubisz: sycylijska kuchnia rządzi na talerzach. Bo komisarz Montalbano to koneser, filozof i smakosz. Przynajmniej tak go zapamiętałam po lekturze "Kształtu wody".

      Usuń
    8. Wiesz, jak mnie podejść.;) Skoro lubię golonkę u Krajewskiego, to kuchni włoskiej tym bardziej nie odmówię.;)

      Usuń
  13. 4. Czy podoba Wam się tytuł powieści? Jakie mieliście w związku z nim oczekiwania co do treści książki? Spełniły się?

    Nie zdziwiłabym się, gdyby tytuł nie tylko nawiązywał do samej treści, ale i do innej literatury. Wbrew pozorom Chandler wielkim erudyta był i w swoich książkach przemycał sporo okołoliterackich aluzji. Męczyłam się ty razem z kiepskim ebookiem, więc nie miałam do tego głowy akurat. Ale może Wam coś się tutaj w oczy rzuciło? :)


    6. Czy warto dzisiaj czytać kryminały Chandlera? Czy są w stanie konkurować ze współczesną literaturą sensacyjną?

    Z sensacją wszystko może konkurować z palcem w nosie - z kryminałami już byłoby ciężej ;P Ale to nie dotyczy jednak Chandlera. To jemu wielu próbuje nadal dorównać i nie dają rady.
    Wyrazisty charakterny bohater + zawiła, splątana fabuła + gęsta, duszna atmosfera + błyskotliwa narracja + nienachalny a wszędobylski humor = Chandler. Kto potrafi to wszystko połączyć w jedną całość dziś? Nie znam, nie trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad 4

      No właśnie - a propos erudycji Chandlera. Zaskoczyło mnie, że nawet Prousta udało mu się przemycić w tekście (Regan go wspomina). Również mam wrażenie, że autor nie był zwykłym wyrobnikiem literackim.

      Ad 5

      Też myślę, że Chandler może konkurować z dzisiejszymi kryminałami - to, że próbuje się stworzyć bohaterów podobnych do Marlowe'a o czymś świadczy. Ja na pewno będę zacieśniać znajomość z tym panem.;)

      Usuń
    2. Ad 4

      Nie był, podobno śmietanka literacka bardzo go ceniła. Nie z pobłażaniem, ale jako równego sobie.

      W "Żegnaj laleczko" był kapitalny motyw z Hemingwayem. Choć bardzo lubię pana H. to jednak ironiczne uwagi Chandlera o jego stylu bawią mnie zawsze :)


      A propos segregacji rasowej w LA i "Żegnaj laleczko" - powieść zaczyna się właśnie w barze dla kolorowych (tak to się zwało), o ile się nie mylę, więc można sobie sporo dopowiedzieć na ten temat. Zachęcam do lektury, tylko uprzedzam, że Marlowe coraz częściej dostaje po głowie i coraz więcej pije. W "Głębokim śnie" w sumie jest bardzo abstynencki i tylko raz traci przytomność - pikuś ;P

      Usuń
    3. O, to chyba "Żegnaj, laleczko" będzie następne w kolejce, jeśli idzie o książki Chandlera.

      Teraz mi się tak skojarzyło odnośnie przemocy - jedyną rzeczą mało wiarygodną w "Głębokim śnie" wydało mi się to, że Marlowe tak świetnie sobie poradził w opresjach, gdy miał kajdanki założonych z tyłu.

      Usuń
    4. Aniu, jemu się zdarzają gorsze opresje a uchodził z życiem. Choć dzisiejsza medycyna pewnie by tutaj mocno oponowała ;)

      Ale kajdanki mnie też trochę zastanawiały. Celne strzały po ciemku, z rękami za plecami, z pozycji leżącej?! Chapeau bas ;P Przyznam jednak, że w fabule wybaczam Chandlerowi wiele, nawet to, że czasem nie rozumiem pewnych zdarzeń. Jak w tej samej scenie tego, że naszykowali mu samochód do drogi i oczekiwali, że zwieje. Dlaczego? Przecież nikt by go nie szukał. On nic tak naprawdę nie znaczy. Zresztą chwilę potem Marlowe rozważa w głowie, że pan gangster chciał go zabić z rewolweru z tłumikiem i udawać przed srebrzynką, że nic się nie stało. Jak zdobędę papierową wersję to jeszcze raz sobie przeczytam, na spokojnie.

      Usuń
    5. Panowie w ogóle mogli go od razu sprzątnąć, a nie wdawać się w jakieś pogaduchy i na dodatek zostawiać pod opieką kobiety. Litości!;) Zaskoczyło mnie też, że Peruczka jednak go uwolniła i to dość szybko. Niby dotarło do niej, że jest zagrożona, ale...

      Usuń
  14. Ależ tu tłum!
    1. Nie przepadam za sensacją, sięgam po nią średnio raz w roku, np. gdy jestem chora i tylko na czytaniu takiej książki mogę się skupić. Muszę jednak przyznać, że właściwie podobał mi się Ludlum i jego Bourne. Tzn. było tam trochę idiotyzmów, ale z zainteresowaniem przeczytałam.

    2. Z tego, co pamiętam, to Głęboki sen pokazywał zakłamanie i korupcję. Coś przeżerającego świat zachodni jak rak. Mnie się jednak wydaje, że kryminały są jednak pisane dla rozrywki i pieniędzy i nie szukam tam pięknie odmalowanego tła społecznego. Gdyby to była prawda, to znaczy, że w Skandynawii naprawdę źle się dzieje - sami zboczeńcy i dewianci...

    3. Nie odpowiada mi jego styl. Owszem, stworzył ponadczasowego bohatera, który ciągle się gdzieś przewija, a mnie zawsze kojarzy się z Fordem w "Łowcy androidów". I ta postać jest ciekawa, pociągająca i tak cudownie męska. Jednak dla mnie te tańce damsko-męskie były nudne, mało zagadki, a za dużo grubych ryb czających się gdzieś w cieniu. Wolę jednak kameralność. No i te kobiety - dla mnie porażka.

    6. Wydaje mi się, że ma on swoich zwolenników, z moich obserwacji zauważyłam, że są to głównie mężczyźni :)

    Przepraszam, że nie czytałam całej dyskusji, ale obudziłam się dopiero teraz i ta liczba 101 komentarzy mnie powaliła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ kornwalia

      Tłumu nie było, dyskutowało nas raptem pięcioro.;)

      Ad 1

      Ludluma znam głównie ze słuchowiska w Trójce (powieść w odcinkach), ale to było wieki temu.;) Czytał Fronczewski, świetnie mu to wychodziło. To chyba nie mój typ literatury.;)

      Ad 2

      Tak, korupcja była, ogólnie mówiąc - zepsucie.
      Jeśli chodzi o skandynawskie kryminały, to mało ich czytam, ale zauważam w nich więcej niż zboczeńców i dewiantów.;) Sporo mówi się w nich o problemach dot. imigracji, przemocy domowej nie tylko pod kątem przestępstw, ale systemu prawnego. Daje się zauważyć lepsza pozycja społeczna kobiet. Relacje także damsko-męskie wydają mi się bardziej partnerskie niż w Polsce.

      Ad 3

      Kobiety - porażka? Dlaczego?

      Ad 6

      W naszym gronie to akurat kobiety uległy urokowi Chandlera i/lub Marlowe'a.;))))) Jedyny mężczyzna biorący udział w dyskusji czyli zacofany.w.lekturze był raczej sceptyczny (oględnie mówiąc.;))).

      Usuń
    2. Gratuluję więc dyskutantów, u mnie to tak nie działa :)

      ad. 2
      W takim razie muszę się z Tobą zgodzić, coś w tym jest i czasem przemycają coś z rzeczywistości. Np. u Larssona to była zbytnia nadopiekuńczość państwa w stosunku do obywateli obudowana biurokracją. No i cała ta reszta, o której piszesz - choćby inne relacje kobiety-mężczyźni.

      ad3
      Nawet nie pamiętam szczegółów, jednak pozostało we mnie takie wrażenie, że to była banda intrygantek. Noga na noga, bujany na dużym palcu pantofel z puszkiem, drinki i jakieś ukryte motywy. Strasznie mnie irytowały.

      Usuń
    3. Może trzeba bardziej intensywnie reklamować Twój projekt? Nie upadaj na duchu.;)

      Ad 2

      O tak, nadopiekuńczość jest widoczna w kryminałach skandynawskich. Czasami zakrawa na zbytnie wtrącanie się w życie obywateli. I tu druga strona medalu: wysoka świadomość obywatelska.

      Ad 3

      Kobiety anioła w Głębokim śnie rzeczywiście brak, rozumiem, że to miało podkreślać zepsucie świata.;)
      Najbardziej podoba mi się pantofel z puszkiem, o którym piszesz.;)))))

      Usuń
  15. Widzę, że raczej łączycie sensację i kryminał w jedno, ale ja rozgraniczam. Tak samo thriller. Kryminał to zagadka, powolne rozkręcanie się, atmosfera tajemnicy. A sensacja to akcja. Chandler to kryminał noir, czyli na pewno bez kameralnej otoczki. Filmy noir oglądałam pasjami, to moja bajka, ale Chandler - no nie, nie trafia do mnie. Już bardziej podobała mi się ekranizacja tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to ja nieopatrznie połączyłam sensację i kryminał, inni na szczęście rozróżniają te gatunki.;)
      Filmy noir są świetne, też b. lubię. Wolę te stare, czarno-białe, ale od czasu do czasu mogę obejrzeć coś w stylu "Czarnej dalii".

      Usuń
    2. Mnie Czarna dalia zniesmaczyła, takie nudy ;) Wydawało mi się, że według nich wystarczy wrzucić trochę starego klimatu, dorzucić kostiumy, pokręcone dialogi i już powinno chodzi gładko jak w maszynie, a to niestety tak nie działa.

      Usuń
    3. Masz rację, to nie jest porywający film. Dlatego skupiłam się na scenografii i kostiumach.;) Tak jak napisałam: od czasu do czasu mogę coś takiego obejrzeć.;)

      Usuń
  16. 1. Jaki jest Wasz stosunek do literatury sensacyjnej? Często po nią sięgacie? Czy macie swoich ulubionych autorów i bohaterów?

    Postanowilam sie wypowiedziec, choc ja wlasciwie nie czytam kryminalow. Tylko od wielkiego swieta. Tak sie stalo z ‘Glebokim snem’. W mlodosci owszem sieganelam po kryminaly ale po jakims czasie, po powtornym siegnieciu okazalo sie (w polowie czytanej ksiazki (!)), ze ja to juz znam, znam nawet jej zakonczenie, wiec dalam sobie spokoj i zaczelam czytac zupelnie cos innego – wtedy fantastyka mnie wciagnela, chwilowo literatura sensacyjna ale z tego wyroslam (lub nie doroslam). Kryminaly czy szeroko pojeta literatura sensacyjna oczywiscie nie mogla ulotnic sie ot tak z zycia. Przybrala tylko inna forme, zaczelam ogladac kryminaly w skondensowanej formie, max 2 godziny na kryminal :) czyli wole filmowa wersje.

    2. Podobno powieść kryminalna mówi o danym społeczeństwie więcej niż inne gatunki literackie. Czy "Głęboki sen" potwierdza tę opinię?

    Jak dla mnie to ogladajac bardzo wspolczesne kryminaly, podoba mi sie stosowanie nowoczesnych technik do wykrywania przyczyn zgonow jakichs ofiar :/.
    Odpowiadajac na pytanie nr 2 – nie zauwazylam tego zjawiska jako cos szczegolnego, bo najczesciej rozgrywajace sie akcje umieszczone sa w bardziej zamknietych srodowiskach, co nie koniecznie musi swiadczyc o calym spoleczenstwie, najczesciej kryminal ukazuje ciemna polowe tego spoleczenstwa . ‘Gleboki sen’ moze byc wyjatkiem, bo Chandler w swoim dziele zapoczatkowal cos wiecej jak tylko przedstawienie watku kryminalnego.

    3. Za co (nie) lubicie Marlowe'a? Czy we współczesnych kryminałach można wskazać bohatera bardzo do niego podobnego?

    Nie wiem czy lubie glownego bohatera czy nie. On jest taki nietypowy: pochodzi albo z przeszlosci akcji albo z jej przyszlosci. Ja zyje raczej w ‘przyszlosci-terazniejszosci’ i nie odnajduje specjalnie takiego typu czlowieka ale tez nie mam wiekszej stycznosci z jego podobnymi- unikam ich nawet w literaturze.
    No moge stwierdzic, ze Philip Marlove jest inteligentnym czlowiekiem. Kropka.

    4. Czy podoba Wam się tytuł powieści? Jakie mieliście w związku z nim oczekiwania co do treści książki? Spełniły się?

    Tytul jak tytul, ulega czesto zmianie w przekladach. Mialam wczesniejsze doswiadczenie z ksiazka ‘Uspiony/a za mlodu’ (nie kryminal choc ‘sakndynawski’) i zastanawialam sie caly czas czytania Chandlera o co chodzi. Moze o to chodzilo aby zrozumiec, ze w tamtych czasach :O pieniadz byl wazniejszy niz zycie czlowieka. Jesli sie posiada pieniadze to jest sie w stanie czuwania/zycia na jakims tam poziomie. Gdy pieniadze sie koncza, konczy sie przewaga bylego posiadacza pieniadzy/wladzy, zapada sie on w ‘gleboki sen’.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Echo

      Dziękuję za głos w dyskusji.

      Ad 1

      U mnie jest podobnie - kryminały czytam rzadko, prędzej obejrzę ekranizację (i nie tylko) w telewizji, zwłaszcza te skandynawskie.

      Ad 2

      O tak, poznawanie technik wykorzystywanych w kryminalistyce są b. ciekawe, czasem żałuję, że zajęłam się tą dziedziną zawodowo. Serio.
      Zgadza się, Chandler pokazał więcej niż zagadkę kryminalną i sposób jej rozwiązania. Mnie akurat to się podoba, zwłaszcza że przedstawił wycinek interesującej epoki.

      Ad 3

      Jest coś w tym, co piszesz. Marlowe nie przystaje do rzeczywistości, głównie za sprawą wyznawanych zasad. Nie mam pewności, czy akurat to masz na myśli.;)

      Ad 4

      Może być i taka interpretacja, chociaż w finale Chandler dość jasno pisze, co miał na myśli.;)

      Usuń
  17. 5. Powieści Chandlera charakteryzuje specyficzny humor. Czy jakieś fragmenty spodobały Wam się szczególnie?

    Te momenty, ktore mowia o paradoksach np w kategoriach dobro-zlo, wartosc pieniadza-cena ludzkiego zycia. Pieniadz jest biletem wstepu do spoleczenstwa, w ktorym o przetrwaniu decyduje dodatkowo znajomosc zasad gry. A tu zaczynaja sie wewnetrzne sprzecznosci moralne. Czy dobre zmienia sie w zle po uzyskaniu docelowego dobra? Dobro nie musi byc zawsze dobrem dla wszystkich. Odczucia sa jak zwykle bardzo subiektywne. Zawsze mnie smieszylo, ze dla obrony jednej ofiary ginie czesto cala grupa wyszkolonych policjantow nie liczac osob postronnych. Aby za kratki wsadzic jednego mniemanego przestepce stawia sie na glowie caly swiat po to aby tego przestepce wyeliminowac (w koncowej fazie ustrzec od drogich przewodow sadowych) jakas zablakana kula. Czytelnik/widz jest zadowolony: sprawiedliwosci zadosc uczyniono.

    6. Czy warto dzisiaj czytać kryminały Chandlera? Czy są w stanie konkurować ze współczesną literaturą sensacyjną?

    Wartosc nostalgiczna oczywiscie maja, literatura sa i to w dobrym tego slowa znaczeniu. Oczywiscie warto czytac, warto znac. Mozna polecac innym... zwracajac szczegolna uwage na wielowarstwowosc utworu (na wypadek sklonnosci do rozrywkowego sledzenia tylko przebiegu watku kryminalnego).

    7. Miejsce na Wasze pytania.
    Czy prowadzaca dyskusje wybaczy mi to, ze pisze najpierw (choc tak pozno) wlasne odpowiedzi na pytania, a potem dopiero czytam glosy w dyskusji? Przepraszam za ewentualne powtorki i brak polskich liter.
    Lacze majowe pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ad 5

      B. ciekawa uwaga, mam podobne odczucia, chociaż częściej podczas oglądania filmów o bolesnych momentach w polskiej historii.:(
      Tak, dobro to także pojęcie względne, nie każde rozwiązanie zgodne z obowiązującymi procedurami jest korzystne dla wszystkich.

      Ad. 6

      Warto znać - jak najbardziej. Zwłaszcza jeśli jest się fanem kryminałów.

      Ad 7

      Nie ma problemu, przeczytanie wszystkich komentarzy może być czasochłonne.;) Nie ma za co przepraszać, podziękowania za udział.
      Również pozdrawiam i zapraszam ponownie.

      Usuń