środa, 29 sierpnia 2012

Śród żywych duchów

Nie pamiętam już dokładnie, czego spodziewałam się po książce Szejnert, ale na pewno czegoś innego niż to, co otrzymałam. Początek jest niezły i wciąga niczym powieść sensacyjna, bo w rzeczywistości mamy do czynienia z reportażem śledczym. Szukanie informacji o miejscu pochówku więźniów politycznych z lat 40-tych i 50-tych było procesem żmudnym, bo przypadło jeszcze na czasy PRL-u. Dochodzenie Szejnert rozpoczęło się od pogłosek o tajemniczym miejscu koło cmentarza na warszawskim Służewie, a doprowadziło do setek osób prywatnych, które poszukiwały grobów swoich bliskich oraz do ważnych instytucji państwowych. Autorka chwytała się wszelkich strzępów informacji, jakie płynęły do niej przeróżnymi kanałami: listownie, telefonicznie, od znajomych i nieznajomych, także anonimowo. Wszystko jest skrzętnie odnotowane, łącznie z wątpliwościami i pytaniami dziennikarki, w formie dziennika, co było bardzo dobrym pomysłem.


Zebranego materiału jest bardzo dużo i niestety ten ogrom daje się z czasem we znaki. Szejnert przytacza dziesiątki życiorysów ofiar, o których bez wątpienia trzeba pisać, tylko czy na pewno w takim zakresie i w tej publikacji? W moim przypadku poszczególne historie - oprócz tych wcześniej mi znanych - stopiły się w jedną, pozostawiając ogólne pojęcie o sprawie. Wyjątkiem jest opowieść o Macieju Chajęckim, który przez lata niezłomnie dochodził prawdy o ojcu w sądzie. Książka po raz pierwszy ukazała się w Londynie w 1990 r., a więc ponad 20 lat temu, i poza uzupełnieniem listy osób straconych na Rakowieckiej nie wprowadzono w obecnym wydaniu żadnych zmian. A szkoda, bo sprawa miała i nadal ma ciąg dalszy. Badania odnośnie wykonywanych przez UB wyroków trwają, a na powązkowskiej Łączce, jednym z ujawnionych miejsc pochówku więźniów, w tym miesiącu prowadzono ekshumacje zwłok. To ważne informacje, z rodzaju tych budujących, toteż warto było choćby wspomnieć o podobnych działaniach. Ale może to materiał na osobną książkę, jakiej sobie i innym życzę.

______________________________________________________

Małgorzata Szejnert "Śród żywych duchów" Znak, Kraków 2012
______________________________________________________


14 komentarzy:

  1. Mam bardzo podobne zdanie. Chyba każdy reportaż jest najlepszy w danej chwili, a po latach wymaga jakiegoś słowa uzupełnienia. Ten wyjątkowo. Śledzę ekshumacje na Łączce, prof. K.Szwagrzyk jest dla mnie autorytetem, a u Szejnert czegoś mi brakło:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Uzupełnienie, zwłaszcza w kontekście zmiany ustroju, jaka nam się przytrafiła od czasu powstania książki, jest wręcz nieodzowna. Poza tym to są na pewno bardzo ciekawe odkrycia. Tym bardziej będę śledzić prace Szwagrzyka.

      Usuń
  2. Sam temat bardzo ciekawy, z chęcią bym po taką publikację sięgnęła. Szkoda, że realizacja - jak piszesz - pozostawia pewien niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem pozostawia niedosyt, ale i tak zachęcam do lektury. Temat ważny i ciekawy.

      Usuń
  3. Michał Nogaś opowiadał o tej książce i rozmawiał o niej z autorką. Miałam ciary. Boję się tej publikacji i chyba jednak sobie ją podaruję. Nie wiem czy chcę zostać trzaśnięta emocjonalnie, choć Twoja recenzja dalece różni się od opinii Nogasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to nie jest książka drastyczna. Może przygnębiać, może nawet szokować, ale na szczęście nie epatuje brutalnością. Przede wszystkim czytelnik towarzyszy autorce w dochodzeniu. Wstrząsające były dla mnie filmy oglądane na zbliżony temat, może dlatego mogłam spojrzeć na książkę Szejnert chłodnym okiem.

      Usuń
  4. Ciekawe - właśnie przejrzałem recenzję tej pozycji w najnowszej "Polityce", gdzie opisana jest jako "niezwykle istotna dla procesu budowania tożsamości" (w kontekście narodowym i historycznym oczywiście). Też byś tak ją określiła? Na tony pożeram literaturę faktu, reportaże i tak dalej, ale do książek o historii XX w. nigdy nie miałem szczęścia i nie wiem, czy wciągać na listę priorytetów, bo recenzje otrzymuje niezłe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam tę recenzję. Jej autor popełnia czasem poważne błędy merytoryczne i przestał być dla mnie miarodajny.;( Swoją drogą ciekawe, dlaczego zaakcentował akurat postać Wyrębowskiego.
      Zacytowany przez Ciebie fragment odnosi się do czarnej karty naszej historii, nie książki Szejnert.;) Gdyby tak napisał o książce, powiedziałabym, że przesadził, ale skoro pisze o niechlubnym rozdziale w historii Polski - zgadzam się.
      Mimo zastrzeżeń polecam "Śród żywych duchów". O sprawach w niej poruszonych trzeba wiedzieć, choć podejrzewam, że ten temat dla Ciebie nie jest nowy.;) Na stronie Znaku można przeczytać fragment książki, może pozwoli podjąć Ci decyzję.

      Usuń
    2. Ok, z tym cytatem to faktycznie na skróty poszedłem, doceniam i dziękuję za rzetelność. Dzięki za rekomendację, sprawdzę fragment ;)

      Usuń
    3. Ależ proszę bardzo.;) Miłej lektury.

      Usuń
  5. To mało znany fragment naszej historii. Nikt, kto przeczyta tę książkę, na pewno nie powie już, że "wtedy było lepiej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że o latach 50-tych mało kto tak mówi. Ci, którzy z sentymentem wspominają PRL, mają raczej w pamięci czasy Gierka.

      Usuń
  6. Książka zapowiada się niesamowicie. Mam zerową wiedzę na temat PRL (w szkole zajęcia z historii skończyliśmy na drugiej wojnie światowej) i wydaje mi się, że nawet jeśli Śród żywych duchów nie jest arcydziełem, powinnam je przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie książka Szejnert może być wyjątkowo cennym źródłem informacji. Myślę, że Ci się spodoba.

      Usuń