piątek, 28 września 2012

Klub czytelniczy (odc. 21) – Dom lalki

Helmer: Nie byłaś szczęśliwa?...
Nora: Nie, byłam tylko wesoła. A tyś był zawsze wobec mnie miły i uprzejmy. Ale dom nasz był zawsze tylko pokojem dziecinnym. W domu, u ojca, traktowano mnie jak małą laleczkę, tu, u ciebie, jak dużą. A dzieci – to były już moje własne lalki. Cieszyłam się, kiedyś ty się ze mną bawił, tak samo jak się dzieci cieszyły, kiedy ja się z nimi bawiłam. Tak wyglądało nasze małżeństwo, Torwaldzie.
(Dom lalki, Akt III)


Pytania na dziś:

1. Czy zdarza Wam się czytać dramaty? Lubicie ten gatunek literacki?

2. "Dom lalki" pokazuje model małżeństwa z drugiej połowy XIX w. W jakim stopniu Nora i Torvald są ofiarami swoich czasów, a w jakim własnych poczynań?

3. Jak oceniacie drogę Nory do wolności?

4. Co dramat Ibsena ma do zaoferowania dzisiejszym czytelnikom? Czy warto go jeszcze wystawiać?

5. Jak wyobrażacie sobie dalsze losy Nory?

6. Miejsce na Wasze pytania



Serdecznie zapraszam do dyskusji.


środa, 26 września 2012

Październikowe spotkanie Klubu Czytelniczego

Czytaliśmy już wspólnie różne gatunki literackie, pora na fantastykę naukową. Zapraszam na "Kongres futorologiczny" Stanisława Lema - opowiadanie z 1971 r. będące częścią cyklu "Dzienniki Gwiazdowe".

Z okładki: Futurologiczny koszmar ukazany został w obrazie świata, którego materialną i duchową nędzę maskują halucynacje wywołane działaniem środków chemicznych. Środki te, rozpylone w powietrzu, sprawiają, że postrzegana "rzeczywistość” jawi się mieszkańcom owego świata w postaci sielankowych projekcji ich marzeń i pragnień.


Mam nadzieję, że dacie się skusić na wspólną lekturę, nawet jeśli fantastyka naukowa nie jest Waszym ulubionym gatunkiem literackim.;) Opowiadanie czyta się dobrze, miejscami jest bardzo zabawne.

Początek dyskusji w piątek 19 października 2012 r.

Zapraszam serdecznie.

niedziela, 23 września 2012

Hotel Świat

Ali Smith nie przestaje mnie zaskakiwać - co książka to inna forma i tematyka. Po bardzo dobrej "Przypadkowej" i "Girl meets Boy" przyszła kolej na "Hotel Świat". Książka nie robi tak piorunującego wrażenia jak poprzednie lektury, ale błyskotliwości nie sposób jej odmówić. W tytułowym hotelu krzyżują się losy sześciu kobiet, punktem stycznym jest śmierć jednej z nich. Wszystkie bohaterki stoją w przededniu dużej zmiany i trzeba przyznać, że autorka świetnie uchwyciła owe momenty przejścia. Ktoś się zakochuje, ktoś zapada na tajemniczą chorobę, jeszcze ktoś jest bliski pogodzenia się z dotkliwą stratą.


Imponuje sprawność, z jaką autorka różnicuje swoje bohaterki. Najlepiej to widać, a właściwie słychać, w języku. Mamy oto bowiem sześć bardzo różnych monologów - w każdym pobrzmiewają inne tony, w każdym daje się zauważyć odmienny styl. Każda z opowieści stanowi odrębną całość i jest zaproszeniem do sześciu różnych światów. Warsztat i kreatywność Smith jest godny podziwu, potrafi zaskoczyć również oryginalnymi skojarzeniami, jak na przykład tym dotyczącym śmierci:
tak jakby czytać książkę no właśnie jakby czytać sobie jakąś książkę i być w połowie historii znać wszystkie postaci i wszystko co się z nimi dzieje a potem przewracasz kartkę i nagle w połowie robi się pusta opowieść zatrzymuje się nie ma już żadnych słów chociaż wiesz na pewno że kiedy brałaś tę książkę do ręki tak nie było to była zwykła książka która miała zakończenie ostatni rozdział ostatnią stronę ale teraz kartkujesz ją do końca i nie ma już nic puste strony niczego się nie dowiesz tak właśnie coś w tym stylu [str. 167]
Lektura "Hotelu Świat" nie należy do najłatwiejszych, na szczęście trud się opłaca. Książka daje duże możliwości interpretacyjne i niewątpliwie warto przeczytać ją kilkakrotnie. Ze względu na zróżnicowanie języka najlepiej byłoby zapoznać się z oryginałem, ale przekład także daje pojęcie o umiejętnościach autorki, a poza tym wydaje się bez zarzutu. Pozostaje mieć nadzieję, że znajdzie się polskie wydawnictwo, które zechce wydać pozostałe książki Smith.

_________________________________________________________________________________________

Ali Smith "Hotel Świat" przeł. Agnieszka Lakatos, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, 2007
_________________________________________________________________________________________

piątek, 7 września 2012

Bieda

"Dziewczyna z poczty" Zweiga doskonale wpisuje się w nasze czasy. To powieść o dysproporcjach społecznych, a przede wszystkim o biedzie, która naznacza i wyklucza, bo jak mówi jeden z bohaterów: bieda zawsze cuchnie. Tak, cuchnie, cuchnie tak, jak może cuchnąc pokój w suterynie, która ma okna na ciasne podwórko, albo tak jak niezmieniane dostatecznie często ubrania. Człowiek sam ją czuje, jakby śmierdział gnojem. I nie da się jej pozbyć. Niewiele pomoże, że się założy nowy kapelusz, to tak, jakby wypłukać usta, gdy smród tymczasem bierze się z żołądka i przez usta jedynie wychodzi. Ciągnie się za człowiekiem i każdy go natychmiast poczuje, wystarczy, że to tylko przelotnie muśnie albo na niego spojrzy. (s. 234)


Na początku nie jest aż tak ponuro - główna bohaterka, 28-letnia Christine trafia z prowincjonalnej poczty do świata bogatych. Biedaczka (dosłownie i w przenośni) jest oszołomiona ekskluzywnym hotelem, szykownymi kreacjami, dansingami i przejażdżkami automobilem, jeszcze bardziej zaskakuje ją atencja towarzystwa. Oto Kopciuszek stał się damą i może wreszcie posmakować rzeczy dla siebie dotąd niedostępnych. Niestety północ wybija szybciej niż w bajce, a i bieg wypadków bliższy jest życiu niż historyjce ze szczęśliwym zakończeniem. Fetorek biedy już wdarł się na salony, eleganckie panie i panowie już zaciskają nosy, ostentacyjnie odwracają głowy i rzucają: a fe! Koniec balu, panno Lalu, pora wracać na stare śmieci. Wygnanie ze świata dostatku jest szczególnie bolesne, gdy miało się okazję pobyć w raju, toteż różnice materialne stają się dla Christine bardzo wyraźne i dotkliwe. A przecież to nie jej wina, że urodziła się w niezamożnej rodzinie, że wojna dokonała spustoszeń w kraju, że państwo ma biedaków za nic.

Powieść Zweiga najciekawsza jest właśnie w opisie biedy. Biedy, która niesie ze sobą upokorzenia i z czasem doprowadza główną bohaterkę do rozpaczy. Jako że autor nie zdążył dokończyć książki (popełnił samobójstwo), czytelnik nie dowie się, na ile zdesperowana okazała się Christine. Naturalnie trzyma za nią kciuki, żeby los był dla dziewczyny choć trochę łaskawszy, ale to raczej płonne nadzieje - wszak biednemu wiatr zawsze w oczy. Jak dla mnie powieść mogłaby się ograniczyć do drugiej części, kontrast między epizodem szwajcarskim a austriackim jest w moim odczuciu zbyt jaskrawy, a przez to mało subtelny. Nie przeszkadza mi natomiast brak autorskiego zakończenia, może lepiej się stało, że Zweig nie postawił kropki nad "i".

_____________________________________________________________________________________

Stefan Zweig "Dziewczyna z poczty" przeł. Karolina Niedenthal, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2012
_____________________________________________________________________________________


środa, 5 września 2012

Na grzyby z McEwanem


W najnowszej powieści Iana McEwana The Sweet Tooth, która w Polsce ukaże się w 2013 r. pod tytułem „Słodka przynęta”, mowa jest o grzybobraniu (i nie tylko;)). Fragment po polsku (w moim tłumaczeniu) brzmi z grubsza następująco:
Pewnego popołudnia pod koniec sierpnia poszliśmy na spacer do lasu. Często chodziliśmy do lasu, ale tym razem Tony zboczył ze ścieżki, a ja ślepo za nim podążyłam. Przedzieraliśmy się przez zarośla i pomyślałam, że prowadzi mnie w sekretne miejsce, żeby się ze mną kochać. Liście były wystarczająco suche. Ale myślał tylko o grzybach, o prawdziwkach. Ukryłam rozczarowanie i zaznajomiłam się ze sposobami ich rozpoznawania – pory zamiast blaszek, delikatna siateczka na trzonie, brak zabrudzeń po nagnieceniu palcem. Tego wieczora ugotował duży garnek czegoś, co nazywał porcini, z oliwą, pieprzem, solą i pancettą, które zjedliśmy z grillowaną polentą, sałatą i czerwonym winem Barolo. W latach siedemdziesiątych było to w Anglii egzotyczne danie. Pamiętam wszystko – surowy sosnowy stół ze składanymi nogami o wyblakłym niebieskawym kolorze, szeroką fajansową misę z oślizgłymi prawdziwkami, placek polenty promieniujący niczym miniaturowe słońce z bladozielonego talerza o popękanym szkliwie, zakurzoną czarną butelkę wina, pieprzną rucolę w wyszczerbionym półmisku i Tony’ego, który w sekundę przyrządził dressing, dodał oliwę i wyciskał połówkę cytryny - jak się wydawało - jeszcze wtedy, gdy niósł sałatę do stołu (moja matka preparowała dressing na poziomie wzroku, jak chemik przemysłowy). Razem z Tonym jedliśmy przy tym stole wiele podobnych dań, ale to mogłoby zastąpić pozostałe. Co za prostota, co za smak, co za światowy człowiek!
porcini (wł.) borowik szlachetny
pancetta (wł.) rodzaj zwijanego boczku


U mnie dzisiaj na obiad na pewno będzie makaron z grzybami.;) Przepis przypominający ten z powieści znajduje się tu. Makaron z kurkami też może być smakowity.;)

Dla zainteresowanych wywiad z McEwanem, w którym pisarz mówi m.in. o tym, jak trudno jest zbierać grzyby w Wielkiej Brytanii ze względu na polskich imigrantów.;)

poniedziałek, 3 września 2012

Dzieckiem w Kongu być

Chcę robić w życiu wszystko. Chcę być aktorem filmowym, żeby całować hinduskie aktorki, chcę być prezydentem republiki, żeby wygłaszać długie przemówienia na Stadionie Rewolucji i napisać książkę o mojej odważnej walce z wrogami narodu, chcę być taksówkarzem, żeby nie chodzić w południe po rozpalonym asfalcie, chcę być dyrektorem portu morskiego w Pointe-Noire, żeby za darmo brać rzeczy przysłane z Europy, chcę być weterynarzem, tylko nie rolnikiem, z powodu wujka René, który chce ze mnie zrobić rolnika. Chciałbym też pisać wiersze dla Karoliny.(s. 200)


Michel jest uczniem szkoły podstawowej w Kongu i dorasta w wyjątkowo ciekawych czasach. Jest chłopcem rezolutnym, otwartym na wiedzę różnego autoramentu. Z jednej strony indoktrynuje go wujek komunista i lokalny krezus w jednej osobie, z drugiej wraz z ojcem nasłuchuje Głosu Ameryki, po kryjomu podczytuje "Sezon w piekle" Rimbauda i na magnetofonie odtwarza piosenki Brassensa. Pogodzić ze sobą tak odmienne wpływy jest trudno, co dopiero mówić o ich zrozumieniu. Michel mniej lub bardziej trafnie interpretuje napływające informacje, co siłą rzeczy prowadzi czasem do nieporozumień. Niemniej daje się zauważyć, że chłopiec zaczyna budować swój światopogląd i system wartości. Z dużą dozą naiwności, jak to u dziecka, ale w dobrej wierze.

Świat Michela to również przyjaźnie, chłopięce zabawy i pierwsze zauroczenia dziewczętami, to także drobne kłopoty w szkole i w rodzinie. Jest skromnie, ale bezpiecznie, zapewne dlatego czytelnik chętnie wnika w ten dziecięcy mikrokosmos. Dodajmy do tego egzotykę w postaci złych mocy, szamanów oraz zaklęć i natychmiast robi się jeszcze ciekawiej. Powieść Mabanckou jest tak pogodna i ciepła jak jej urocza żółta okładka, choć gdzieniegdzie pojawiają się ciemniejsze smugi. "Jutro skończę dwadzieścia lat" to dla mnie jedna z najlepszych książek o dorastaniu, jakie czytałam - wyważona, dowcipna i inteligentna. Zdecydowanie polecam.

_____________________________________________________________________________________

Alain Mabanckou "Jutro skończę dwadzieścia lat" tłum. Jacek Giszczak, Wyd. Karakter, Kraków 2012
_____________________________________________________________________________________