wtorek, 22 stycznia 2013

Szpital Przemienienia

W moim przypadku najpierw był film - „Szpital Przemienienia” w reż. Edwarda Żebrowskiego zrobił na mnie ogromne wrażenie. Walka o ideały, ratowanie człowieka w chwili zagrożenia – w młodym wieku mocno przeżywa się takie tematy. Dużo czasu musiało upłynąć, zanim dotarłam do pierwowzoru literackiego czyli powieści Stanisława Lema. I chyba dobrze się stało, bo pamięć o filmie nieco przyblakła i porównania nie zakłócały zbytnio lektury.


W powieści uderza przede wszystkim niepewność głównego bohatera. Stefan Trzyniecki niedawno ukończył medycynę i wchodzi w dorosłe życie. Okoliczności są mało sprzyjające, jako że jest rok 1940 i trwa wojna. Tymczasem Stefan to mężczyzna mocno niedojrzały: spięty i niezręczny, nie potrafi znaleźć się w najprostszych sytuacjach, nie ma żadnych planów na najbliższą przyszłość. Ale jest zarazem człowiekiem poszukującym, który nieporadnie próbuje ustalić swoje miejsce w świecie.

Praca w szpitalu psychiatrycznym nasili te poszukiwania – dzięki zróżnicowanym postawom profesorów i jednego z pacjentów Trzyniecki ma okazję wyłuskać coś dla siebie z dyskusji o etyce, filozofii i człowieczeństwie. Sam zresztą często je prowokuje, próbując w ten sposób nieco naiwnie zbudować swój światopogląd. Doprawdy zabawnie jest obserwować, jak ten rzekomy ateista stara się nie wierzyć w Boga. Ale to Stefan przejdzie w sanatorium największą przemianę. Jego „ja” jeszcze się nie skrystalizuje, ale młody lekarz prawdopodobnie pozbędzie się złudzeń: teoria i szumne hasła często nie sprawdzają się w praktyce.

W książce tematów do rozważań jest wiele, nasuwających się pytań również. Być może są odbiciem doświadczeń autora – „Szpital Przemienienia” powstał krótko po wojnie, w chwili publikacji Lem miał zaledwie 27 lat. Mimo że jest to jego pierwsza powieść, widać w niej już problematykę obecną w kolejnych utworach tego pisarza. Widać jeszcze coś – język zaskakujący skojarzeniami oraz umiejętność tworzenia scen, które na długo pozostają w pamięci. Dla mnie rzecz wyborna.

__________________________________________________________

Stanisław Lem „Szpital Przemienienia”, Wyd. Agora, Warszawa, 2008
__________________________________________________________


38 komentarzy:

  1. To teraz jeszcze Eden - moim zdaniem spokojnie będziesz mogła skopiować dwa ostatnie zdania pod ewentualną recenzją:) Film świetny, książka trochę mnie rozczarowała niegdyś, ale powrót mam zaplanowany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film na pewno jest bardziej dynamiczny i bardziej trzyma w napięciu. Książka natomiast pozwala dostrzec więcej smaczków. Np. pierwszy rozdział, w którym Stefan wysiada z pociągu i przez pola idzie na cmentarz - ileż tam jest sygnałów tego, co będzie. Podobała mi się też scena z umierającym ojcem, który mówi synowi, żeby ten nie robił sobie wyrzutów sumienia. Sporo tego jest. Z czystym sumieniem mogłabym wyrzucić tylko wątek partyzantów, niewiele wnosi.

      Usuń
    2. Domyślam się.;) A "Eden" już jest na liście do przeczytania.

      Usuń
    3. To ja się siłą powstrzymam, żeby nie skopiować sobie Twojej opinii do mojego tekstu, który powstanie, kiedyś:P Oby rychło:)

      Usuń
    4. Od czego parafrazy?;) Oby rychło, chętnie poczytam o boskim "Edenie".;)

      Usuń
    5. Ale parafraza to już nie będzie ta celność spostrzeżenia:))

      Usuń
    6. Wierzę, że coś zgrabnego wymyślisz.;)

      Usuń
    7. Przeczytałam i jestem pełna uznania.;)

      Usuń
    8. Ale może być po "Wysokim Zamku", bo akurat tę książkę przyniosłam z biblioteki?:) Tak czy owak, wchodzę w to!

      Usuń
    9. Wysoki zamek też mam wytypowany do szybkiego przeczytania, nie krępuj się:)

      Usuń
    10. Świetnie, jesteśmy zatem umówieni.;)

      Usuń
    11. Ja raczej "Bajki robotów", umęczyłam się kiedyś nad "Solaris" niemożebnie.;(

      Usuń
    12. Bajki mam zaliczone i lubię, to zaryzykuję Solaris:)

      Usuń
  2. Wydaje się, że sporo w szpitalu z przeżyć samego Lema, który sam ukończył studia medyczne (ale nie obronił dyplomu), pracował w szpitalu, nie znosił jednak widoku krwi... Z trudem wiązał koniec z końcem, szukając pracy, która pozwoliła by mu pisać. Podobno myślał nawet o wykorzystaniu doświadczenia z czasów wojny i zostaniu... spawaczem. Mnie to porusza, bo wszystko to dotyczy młodego, ale niewątpliwie genialnego człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też się wydaje, że siłą rzeczy w powieści jest dużo z przeżyć Lema. Praca w szpitalu (niekoniecznie psychiatrycznym) z pewnością pozostawia na młodym człowieku jakiś ślad. Zgadzam się, że jak na 27 lat życia autor wykazał się dużym talentem. Jak dla mnie to książka do wielokrotnego użytku.

      Usuń
  3. Poczułam się silnie zmotywowana do lektury. Czy te szpitalne rozmowy mają w sobie coś z nastroju "Czarodziejskiej góry"? I czy w książce nie ma zupełnie motywów fantastycznych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nastrój jest trochę inny, bo i szpital psychiatryczny, a więc szczególni pacjenci, i w tle słychać wojnę. Z pewnością u Lema dyskusje są krótsze.;) A rozmowy z pisarzem Sekułowskim - b. ciekawe.
      Powieść jest na wskroś realistyczna, motywów fantastycznych można dopatrywać się jedynie w wynalazkach ojca głównego bohatera.;)

      Usuń
    2. Twoja uwaga o bardziej lapidarnych dyskusjach uspokoiła mnie. :)

      Usuń
    3. Najlepiej przekonaj się o nich osobiście, może poczujesz niedosyt?:)

      Usuń
    4. Chyba lepszy niedosyt niż stan ospałego przesytu, w który wprowadził mnie Mann. :)

      Usuń
    5. Święte słowa! Mnie Mann zmusił do pomijania co dłuższych wywodów.;(

      Usuń
  4. "Język zaskakujący skojarzeniami" to chyba znak firmowy Lema. Ciekawi mnie, czy ten obraz szpitalnych dyskusji nie jest aby wyidealizowany? Chociaż, kto wie, może wtedy w wojennym otoczeniu okoliczności były bardziej sprzyjające?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpitalne rozmowy chwilami wydają się wymuszone, ale tylko chwilami.;) Środowisko było specyficzne - wykształceni humaniści, więc kto wie? Pracowali i mieszkali w odosobnieniu, wydarzenia w kraju i na świecie na pewno skłaniały do przemyśleń - mogło tak być. Najlepiej sama się przekonaj.;)

      Usuń
    2. Pewnie się kiedyś przekonam, bo jest to jedna z tych książek Lema, których nie czytałam i których nie mam (a mam sporo). W prezentowanym przez Ciebie wydaniu podoba mi się okładka, choć zdecydowanie nie tchnie optymizmem...
      Zaczęłam teraz czytać "Zazdrość i medycynę" Choromańskiego i już widzę, że prezentowana tam wizja lekarza i podejścia do pacjenta zdecydowanie odbiega od wizji osoby snującej dyskusje "o etyce, filozofii i człowieczeństwie":(

      Usuń
    3. Gorąco zachęcam do lektury. Sama zaczynam dopiero wprawiać się w czytaniu Lema i jak dotąd podoba mi się.;) Na okładce wykorzystano rysunek Lema, tytuł to bodajże "Pętla czasu", dla mnie również duża atrakcja. Pesymistyczna jest, fakt, książka w sumie tez.
      Do Choromańskiego kiedyś dotrę. Może bardziej spodobałby Ci się "Dobry lekarz" Galguta?:)

      Usuń
  5. Aniu, Lem u Ciebie? :D Jestem urzeczona :)))
    Nawiasem mówiąc masz nade mną tę przewagę, że ja na razie tylko film widziałam (arcydzieło moim zdaniem), a książki jeszcze czytać nie miałam okazji. Ale co się odwlecze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, że to niebywałe?;) Jak pisałam wyżej, powoli poznaję się z Lemem, zaczęłam od realizmu.;) Mam nadzieję, że małymi krokami dojdę do fantastyki.
      Cieszę się, że fanów filmu jest tu kilkoro, na pewno zasługuje na uwagę. I temat, i realizacja, i aktorstwo.
      Kornawalio, TY nie czytałaś "Szpitala..."?:)

      Usuń
    2. No, nie czytałam. Całego Lema jeszcze nie znam, tym bardziej się cieszę, że on tak płodny był, bo mam lektury na lata i sobie powolutku zbieram jego książki :)

      Usuń
    3. Płodny i na poziomie, pozwolę sobie dodać.;) Mnie jako początkującą tym bardziej cieszy, że tyle jego książek czeka na półkach.

      Usuń
  6. Do tej pory czytałam tylko lemowskie fantazje. Tej książki trochę się obawiałam,jak widać niesłusznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że mimo tematyki to nie jest książka przykra w odbiorze. A satysfakcja gwarantowana.;)
      No właśnie - fantazje. Z "Bajek robotów" w szkole chyba nic nie zrozumiałam, polonistka najwyraźniej nie miała pomysłu na Lema. I w ten sposób być może uprzedziłam się do Lema na długie lata.
      Czy dotarłaś już do "Kongresu..." czytanego przez Ferencego? Ciekawi mnie Twoja opinia.

      Usuń
  7. peek-a-boo: Do Kongresu nie dotarłam, w ogóle zapomniałam o tym. Ale widziałam jakiś lemowski audiobook w empiku, po Twoim przypomnieniu muszę dokładniej sprawdzić, czy to czasem nie był właśnie Kongres.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to chyba Kongres. Lema za dużo nie nagrano w formie audiobooków, a szkoda.

      Usuń