środa, 8 maja 2013

Jak to się robi w Szwecji

Ponarzekawszy na skromne obchody Roku Juliana Tuwima, a wcześniej również innych literatów, przypomniały mi się ubiegłoroczne działania Szwedów, którzy fetowali stulecie śmierci Augusta Strindberga. Postać barwna, ale i kontrowersyjna, także dzisiaj. Pod koniec listopada ub. roku w korespondencji dla „Rzeczpospolitej” Jacek Tomczuk tak pisał o promowaniu twórcy w jego ojczyźnie:


Plakaty z poważną miną pisarza (podobno dbał, by na zdjęciu się nie uśmiechać) wiszą wszędzie. Na słupach ogłoszeniowych, w sklepach, księgarniach, urzędach. Gazety ironizowały, że każda biblioteka przygotowała osobną półkę na dzieła pisarza.

– Dostaliśmy zadanie przedstawienia Strindberga jako pisarza współczesnego, z którym można się identyfikować – nie ukrywa Annika H. Wretman z muzeum Liljevalchs w Sztokholmie. – Spektakle, wykłady, filmy już nie wystarczą, by zwrócić na niego uwagę. Gdyby żył dzisiaj, byłby kimś w rodzaju wielkomiejskiego dandysa: modnie ubranego, korzystającego z Internetu, komórki..

Szwedzi zadbali więc, by ich narodowy pisarz miał konto na Facebooku i Twitterze, na którym regularnie publikowany jest jego „Dziennik okultystyczny", zapiski z lat 1896–1908, których sam autor zabronił upublicznić. Ich fragmenty po raz pierwszy ukazały się dopiero w 1977 roku. Teraz są dostępne dla wszystkich. Daty dzienne w sieci idealnie zbiegają się z oryginałem. Pisarz zresztą jest aktywnym internautą: przyjmuje znajomych na swój profil, komentuje wpisy innych.

– Udało się stworzyć nowy obraz Strindberga. Jako autora i człowieka – dodaje Annika H. Wretman. – Jest nowoczesny choćby jako rodzic, miał przecież pięcioro dzieci z trzema żonami i nieustanne związane z tym rozterki: pisać, zajmować się dziećmi czy zarabiać? No i tęsknota za nimi, bo kolejne rozwody rozdzielały go od nich.[...]
Cały artykuł dostępny jest tutaj, warto także obejrzeć całą galerię zdjęć.


Oczywiście Polska to nie Szwecja, możliwości finansowe inne, niemniej wiele z opisanych pomysłów nie wymaga wielkich nakładów. Bo czy taki Prus nie nadawałby się jak mało który pisarz do pisania na blogu i twitterze? Chętnie bym poczytała relacje Bolka np. z Euro 2012 albo z prac nad budową drugiego odcinka metra w stolicy. Myślę, że potraktowanie tuzów literatury z przymrużeniem oka odbrązowiłoby ich postaci i w rezultacie, być może, zachęciło do lektury. W końcu o to chyba m.in. pomysłodawcom Roku Iksa chodzi.



20 komentarzy:

  1. jestem na tak! baaardzo chętnie przeczytałabym, co Bolek miałby do powiedzenia na temat budowy drugiej linii metra :)
    masz rację, przydałoby się postaci naszych wieszczów nieco odbrązowić, naprawdę, i na konto na Twitterze aż takich nakładów nie potrzeba. tu chyba raczej chodzi o brak pomysłowości niż nakładów. a jak już ktoś wpadnie na dobry pomysł, to raz od wielkiego dzwonu, na krótko i bez powtórki. na przykład rok temu Instytut Książki wypuścił bardzo fajne koszulki z wizerunkami Brunona Schulza i Lema, i najpierw długo nie wiadomo było gdzie je można dostać, a jak już były dostępne, to już nie zdążyłam kupić, bo rozeszły się jak świeże bułeczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bolek mógłby nawet chodzić do kina i do restauracji, może znaleźliby się sponsorzy chętni rozreklamować swoje lokale. Ciekawe, czy polubiłby sushi.;)
      Mnie właśnie brakuje gadżetów związanych z literaturą. Przecież można zaprojektować kalendarzyk, a w nim dyskretnie (albo i nie;)) zaznaczyć rocznice ważne dla literata, którego ten kalendarzyk dotyczy. Zakładki, kubki, torby i koszulki to podstawa. Wydaje mi się, że w stołecznym Muzeum Literatury były torby z Schulzem, może jeszcze są dostępne?
      Czy Brytyjczycy też obchodzą Rok Iksa?

      Usuń
    2. właśnie się zaczęłam zastanawiać, ale nie, nie zauważyłam żeby obchodzili coś takiego. są przeróżne rocznice, oczywiście, organizuje się wtedy wystawy etc. ale organizowane jest to samoistnie, przez różne instytucje, muzea, uczelnie, wydawców, ludzi, którzy wykorzystują te rocznice, a nie jest to robione jakoś odgórnie. Brytyjczycy umieją wykorzystać takie wydarzenia jak wydanie nowej płyty przez Bowiego - Victoria & ALbert Museum zorgaznizowało o nim wystawę, na którą wprost nie można się dostać! nawet Kingston University zrobiło teraz wystawę listów Iris Murdoch do Philippy Foot z okazji... ich kupna przez tamtejsze archiwum.
      no i właśnie tutaj problemu z literackimi gadżetami nie ma. to znaczy jest, że jest tego aż tyle, że raczej nie można sobie na to wszystko pozwolić ;)

      Usuń
    3. To jednak inna kultura czytania.;) Pomijam możliwości finansowe, ale zawsze wydawało mi się, że Brytyjczycy potrafią wyeksponować wiele rzeczy. Na wystawę do V&AM chętnie bym poszła, Bowie był kiedyś moim idolem, to bezwzględnie jedna z ikon XX w. Ciekawe, czy u nas powstałaby wystawa poświęcona muzykowi. Nie każdy jest tego godzien, ale np. Niemen chyba by się nadawał? Z lepszych wystaw literackich, jakie widziałam, to ta w Krakowie na rocznicę śmierci Wyspiańskiego - dużo arcyciekawych dokumentów (np. szczegółowy rachunek za uroczystość w kościele) plus świetna aranżacja. Do dzisiaj dobrze ją wspominam.

      Usuń
  2. Rok ogłoszony? Ogłoszony. Pieniądze w budżecie przyznane na obchody? Pewnie przyznane. A teraz przypuszczalnie rozmaite fundacje kulturalne czekają na rozstrzygnięcie przetargu na organizację obchodów rocznicowych na wielką skalę. Przetarg z powodów formalnych należało pewnie powtórzyć. Potem będą protesty niezadowolonych uczestników i kasę uda się zwolnić w grudniu. 30 albo 31. Jak se kulturalna publiczność sama obchodów nie urządzi, vide Kraszewski Józef Ignacy, to się nie doczeka. Taką mam cyniczną refleksję wieczorową porą.
    A my sobie możemy Tuwima posłuchać w mistrzowskim wykonaniu: http://wrzuta.moje.pl/8DESiabTASE/Skaldowie_-_Zawieja.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że wszystko rozbija się o biurokrację? Smutne by to było. W takim wypadku lepiej może w ogóle darować sobie podobne rocznice. Pewnie i tak znalazłaby się garstka zapaleńców, która wyszłaby z inicjatywą. Rok JIK-a w wykonaniu państwowym to sromotna porażka.

      Interpretacja Skaldów świetna, dziękuję za link, bo nie kojarzę tej "piosenki".

      Usuń
    2. Równie dobrze biurokracja może stwierdzić, że rok ogłoszony, czyli urzędnicy i sejm zrobili swoje, a potem niech się naród martwi. Bez dotacji.
      Skaldów polecam cały album Od wschodu do zachodu słońca, mało znana dziś rzecz, a ma masę uroku.

      Usuń
    3. Czyli chęci są, gorzej z wykonaniem. A to Polska właśnie!;(
      Za Skaldami się rozejrzę, może stryjciu ma.;)

      Usuń
    4. Zanim będziesz męczyć stryjcia: http://www.youtube.com/watch?v=meWtFoxHg9w

      Usuń
    5. Nastrojowy utwór, do "gibania się" idealny.;)
      Dzięki!

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że ostatnio i tak jest u nas pod tym względem lepiej. Kiedyś jedyną formą obchodów rocznic było umieszczenie dostojnego jubilata w tematach maturalnych. :)
    Podoba mi się to, że w ramach "roku X" pojawiają się u nas książki dla dzieci. Tak było w przypadku Korczaka, tak jest w przypadku Tuwima - widziałam już dwie biograficzne powieści na temat dzieciństwa Julka, prawdopodobnie silnie inspirowane wspomnieniami Ireny Tuwim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuwim miał (?) to szczęście, że pisał także dla dzieci i robił to świetnie.;) Mignęła mi w katalogach książka "Rany Julek", będę musiała ją przejrzeć w księgarni. W mojej lokalnej bibliotece na wystawce widziałam natomiast Tuwima "Z głową w chmurach" i "Wiersze na wagarach" - całkiem nieźle wydane. A co dla dorosłych? Chyba jeszcze (?) niewiele. Z tego, co napisała maiooffka w komentarzach do poprzedniego posta, widać, że potencjał na wykorzystanie osoby Tuwima jest ogromny.

      Usuń
    2. "Rany Julek" to właśnie jedna z tych dwu książek. Już się zaopatrzyłam pod kątem bratanków, teraz czaję się na tę drugą. :)
      Spektakularne akcje są na pewno potrzebne i pożyteczne, ale moim zdaniem trzeba zacząć ab ovo i sprawić, żeby u ludzi kończących polskie szkoły słowo "poezja" nie wywoływało paroksyzmów obrzydzenia.

      Usuń
    3. Na hasło "poezja w szkole" myślę głównie o romantykach, którymi nas zamęczano.;)
      Z książek Tuwima dla dorosłych ciekawa wydaje się też "Cicer cum caule, czyli groch z kapustą", cena niestety wysoka.;( Z kolei "W oparach absurdu" to lektura dobra na każdą porę.;)

      Usuń
  4. Myślę, że Tuwim w ogóle potrafi przekonać do poezji nawet najbardziej opornych. Trochę dziwne,że w sumie niewiele jego utworów doczekało się wersji śpiewanej, aż się o to proszą.
    Update z wczoraj: w zapowiedziach widziałam trójjęzyczne wydanie "Lokomotywy", polsko-angielsko-niemieckie. To może być ciekawe. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wersja trójjęzyczna? Super! Muszę to obejrzeć.
      W ub. roku jeden z koncertów na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej poświęcony był właśnie Tuwimowi, jestem b. ciekawa, jak wypadł. A 10 lat temu na gali był Bal w Operze.:)

      Usuń
    2. Raczej nie kupię, ale na pewno przekartkuję w księgarni.
      Z przyjemnością obejrzę galę, symultanicznie zerkając do tekstu "Balu...". Dzięki!

      Usuń
    3. Ja też chętnie przejrzę, bo ciekawa jestem, w którym języku lepiej oddany zostanie ruch.;)
      Przeszkadzają mi pasiaki w "Balu...".

      Usuń
    4. W temacie ruchu większy potencjał wietrzę w niemieckim, ale czekam na Twoją diagnozę. :)

      Usuń
    5. Dokładnie to samo pomyślałam.;)

      Usuń