poniedziałek, 13 maja 2013

Ożenek

Oglądając gogolowski „Ożenek” wyreżyserowany przez Iwana Wyrypajewa w stołecznym Teatrze Studio miałam w głowie tylko jedną myśl: to jest zbyt teatralne. Począwszy od strojów z epoki (przesadnie eleganckich lub - dla odmiany - przesadnie niechlujnych), przez nienaturalną grę aktorów zwracających się częściej do publiczności niż do partnerów, na wymyślnej choreografii i sztucznej recytacji kończąc.

Łukasz Lewandowski i Marcin Bosak

Naturalnie w tym szaleństwie jest metoda, o czym reżyser i odtwórcy kilkakrotnie przed premierą wspominali, do mnie ona jednak nie trafia. Z jednej strony Wyrypajew puszcza oko do widza, dworując sobie z dawnej maniery grania, z drugiej wciąż w niej tkwi po uszy. Oglądając w internecie zdjęcia ze spektaklu widać, że wrażenie sztuczności było dodatkowo spotęgowane przez karykaturalne doklejane nosy i ogromne peruki, na szczęście z czasem  niemal całkowicie z nich zrezygnowano.

Karolina Gruszka i Monika Pikuła

O ile w przedstawieniu nie spodobała mi się celowa nienaturalność (do której mimo oporu można się przez 140 minut przyzwyczaić), to nie można nie docenić precyzyjnej gry aktorów. W ramach narzuconej konwencji, w powierzonych im rolach spisują się na ogół znakomicie. Dla mnie gwiazdą spektaklu pozostanie Łukasz Lewandowski wcielający się w postać Koczkariowa, który usilnie stara się wyswatać Podkolesina. W górze od fraka, w czarnych, obcisłych rajtuzach i z ufryzowanym czubem przypomina Mefistofelesa z dawnych ilustracji. Jest diaboliczny, sprośny i gotowy na wszystko, byle tylko osiągnąć cel. Kieruje się czysto egoistycznymi pobudkami – chce, aby kolega podzielił jego smutny los małżonka. Łukasz Lewandowski gra przez cały czas na bardzo wysokich obrotach, sprawiając, że postać Podkolesina (w tej roli niezbyt przekonujący Michał Bosak) schodzi na dalszy plan. Podobnie jest z rolami żeńskimi: o wiele ciekawsza jest swatka Fiekła w wykonaniu Moniki Pikuły niż irytująca swą głupotą panna na wydaniu (Karolina Gruszka). Zabawnym zabiegiem, choć nieplanowanym, okazało się posadzenie Jajecznicy na wózku inwalidzkim – Mirosław Zbrojewicz z powodu kontuzji nogi był cały czas wożony po scenie.

scena zbiorowa

Niewątpliwie dużo urody dodaje spektaklowi chór śpiewający rosyjskie pieśni oraz szklana tafla zawieszona w głębi nad sceną, które chwilami wprowadzają do spektaklu bajkowy nastrój. Bajka czy komedia, do dzisiaj się zastanawiam, jaki sens ma wystawianie „Ożenku” w konwencji wybranej przez Wyrypajewa. Nie dostrzegam tu beznadziei duchowej drogi, ani dramatu ludzi, którzy nie mogą znaleźć sensu w życiu, o czym na etapie prób mówił reżyser. Całość sprowadza się do prostego przekazu: niektórym na małżeństwie zależy, innym – nie. Z teatru wychodziłam bez żalu straty czasu, ale też bez impulsu do głębszej refleksji.

Karolina Gruszka


************************************************************************
"Ożenek" Nikołaja Gogola w przekładzie Juliana Tuwima
Teatr Studio w Warszawie

Reżyseria: Iwan Wyrypajew
Scenografia: Anna Met
Kostiumy: Katarzyna Lewińska

Występują: Karolina Gruszka, Maria Kania, Monika Pikuła, Julia Sobiesiak. Marcin Bosak, Jakub Kamieński, Łukasz Lewandowski, Franek Przybylski, Modest Ruciński, Radosław Walenda, Mirosław Zbrojewicz

Premiera - 4 lutego 2013 r.

Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Studio


14 komentarzy:

  1. Jedyny słuszny "Ożenek" to ten z Seniuk! :D
    Przerysowana gra aktorów jest widoczna nawet na zdjęciach - cóż za konwulsyjne grymasy... Czy to było coś w rodzaju pamiętnej maniery z "Anny Kareniny"?
    Zaraz,zaraz, sztuka rosyjskiego pisarza bez Simlata?! :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael, to były grymasy o wiele bardziej wystudiowane.;) Niestety bez Simlata.;(
      Masz na myśli "Ożenek", w którym Seniuk grała pannę na wydaniu? Ten, w którym Pokora z taką namiętnością powtarzał "Włoszki, Włoszeczki, ssss"? Bo kilka dobrych la temu Seniuk zagrała swatkę, Agafię grała Peszkówna.

      Usuń
    2. Szkoda, że bez Simlata. :(
      Tak, tę wersję z Seniuk w roli oblubienicy, to było istne cudo!
      nawiasem mówiąc, zupełnie zapomniałam, że autorem przekładu był Tuwim.

      Usuń
    3. Ja też zapomniałam o Tuwimie jako tłumaczu. Ciekawe, czy nowy przekład byłby uzasadniony.

      Usuń
    4. Wątpię, czy ktokolwiek by się odważył, bo tamten przekład brzmi świetnie.
      Jak oceniasz grę Bosaka? We mnie budzi mieszane uczucia, ale znam go tylko w wersji filmowo-telewizyjnej. Duże wrażenie zrobiła na mnie jego rola w "W ciemności".

      Usuń
    5. Zgadzam się, przekład brzmi bez zarzutu.
      Bosak nie podobał mi się, był zbyt bezbarwny, ale może taki miał być? Podkolesin chyba sam nie wie, czego chce. Mnie też podobał się u Holland.;)

      Usuń
    6. A może jako jedyny nie poddał się reżyserskiej presji, żeby wszystko maksymalnie wyjaskrawiać, co posłusznie robili pozostali. :)

      Usuń
    7. To właśnie on spośród grona aktorów wypowiadał się z entuzjazmem o pracy z reżyserem i jego odczytaniu tekstu Gogola.;)

      Usuń
    8. Aha, to rzeczywiście cech buntowniczych bym się nie dopatrywała w jego grze. :) W każdym razie uważnie obserwuję dokonania, bo to kolejny aktor, który chyba jeszcze nie do końca pokazał swoje możliwości, a mam wrażenie, że w jego przypadku czas działa bardzo na korzyść.

      Usuń
    9. Ja również mam taką nadzieję. Za jakiś czas wybiorę się na jego monodram "Rachatłukum", bo książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie i chętnie porównałabym ją z adaptacją. Bosak wydaje się idealny do roli charakternego młodego mężczyzny.

      Usuń
    10. Pamiętam, że byłaś zachwycona "Rachatłukum". Też mam bardzo dobre przeczucia w temacie Bosaka i tego monodramu.

      Usuń
    11. Okazało się z czasem, że książka ma wielu fanów.;)

      Usuń
    12. A jak ją oceniasz jako potencjalną lekturę klubową? Grubość idealna. :)

      Usuń
    13. Jest o czym dyskutować, myślę, że to dobry typ na lekturę. Mam ją nawet zapisaną w wordzie.;)

      Usuń