wtorek, 18 czerwca 2013

Kto się boi Virginii Woolf

Jest druga nad ranem. Po powrocie do domu Marta i George zasiadają do drinka. Rozmawiają w luźnym tonie, nie szczędząc sobie drobnych uszczypliwości. Wkrótce pojawia się u nich Nick i Żabcia, młode małżeństwo poznane kilka godzin wcześniej na przyjęciu wydawanym przez ojca Marty. Starszy pan jest rektorem uczelni zatrudniającej George’a, a od niedawna także Nicka. Powiązania rodzinno-zawodowe staną się wkrótce głównym tematem rozmowy, która po kilku głębszych przerodzi się w bezpardonową wymianę złośliwości, pretensji i oskarżeń. Odezwą się skrywane żale i lęki, ujawnią frustracje.


Ognistej psychodramy nie zapowiada ascetyczna i monochromatyczna sceneria podkreślona przez czarne i białe kostiumy aktorów. Kojarzy się raczej z bergmanowskim chłodem i wystudiowaniem. Tymczasem spektakl Grabowskiego przez długi czas jest lekki i zabawny, dopiero wraz z intensyfikacją psychologiczno-słownych rozgrywek zacznie buzować od emocji. W głównej mierze to zasługa znakomitego tekstu Albeego, ale i aktorzy nieźle sobie poradzili z materiałem. Wyborna jest zwłaszcza Iwona Bielska jako temperamentna pani domu, bezustannie odgrywająca się na mężu. Mikołaj Grabowski w roli George’a dzielnie i z opanowaniem paruje jej ciosy, nadając swojej postaci niejednoznaczny wymiar. Inaczej ma się sprawa z młodszą parą: o ile u Magdaleny Boczarskiej wcielającej się w głupiutką i słodką Żabcię razi niepotrzebny krzyk, to Tomasz Karolak jako wykładowca uniwersytecki zupełnie nie przekonuje. Zresztą w tym przedstawieniu najbardziej przejmujące są dramaty obu kobiet, które zbyt mocno uwierzyły w złudzenia.


„Kto się boi Virginii Woolf” jest spektaklem sprawnie wyreżyserowanym i jak najbardziej aktualnym: niespełnione ambicje oraz rozczarowania to chyba zjawiska bliskie każdemu. Nie wszystkie wątki (np. naukowe) miały okazję w pełni wybrzmieć na scenie, nie do końca udało się też utrzymać napięcie. Karkołomne wydają się nawiązania do Piety w finale, na szczęście trafiają się i sceny zapadające w pamięć, jak na przykład łabędzi taniec Żabci - początkowo śmieszny, a chwilę później rozpaczliwie smutny. Całość wypada nieźle i pozostaje tylko żałować, że obecnie trudno o równie dobre utwory dramatyczne jak tekst Albeego.


****************************************************

Edward Albee "Kto się boi Virginii Woolf"

Teatr IMKA w Warszawie

reżyseria: Mikołaj Grabowski
scenografia: Katarzyna Kornelia Kowalczyk
Światło: Michał Grabowski
obsada: Iwona Bielska, Magdalena Boczarska, Mikołaj Grabowski, Tomasz Karolak

Premiera odbyła się 23 lutego 2013 r.

Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru.

23 komentarze:

  1. Kiedyś, dawno temu czytałam tę sztukę; wydaje mi się zresztą, że był czas, kiedy była na nią swego rodzaju moda. Niewiele jednak pamiętam.
    Grabowski i Bielska to duet, który chyba nie zawodzi.
    Z kolei jeśli chodzi o Boczarską, to "niepotrzebny krzyk" dobrze charakteryzuje także tę rolę, w której ja miałam okazję ją oglądać. Chyba warto zmienić kierunek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele bym dała za dostęp do tekstu, bo jednak kilka rzeczy umyka podczas spektaklu. Na dyskusję klubową byłby idealny.;)
      Znam dwie adaptacje - filmową z Burtonem i Taylor (genialna) oraz teatralną sprzed 10 lat - Janda i Kondrat nie wypadli u Pasikowskiego raczej średnio.
      Całkowicie się zgadzam co do duetu Bielska-Grabowski, oni są po prostu rewelacyjni. Nawet w takim epizodzie jak w "Uwikłaniu".
      Zmartwiłaś mnie opinią o Boczarskiej, liczyłam na to, że akurat tutaj słabiej wypadła. Aczkolwiek nieco spuściła z tonu i później mówiła ciszej.;)

      Usuń
    2. Tekst, zdaje się, zaliczany u nas do kategorii "bardzo niedostępny":( Tymczasem ja czytałam go, będąc dwadzieścia lat temu w Holandii, w ledwie pięciotysięcznym miasteczku, wyposażonym w bibliotekę na której widok wszystko opadło mi aż do ziemi (i podejrzewam, że teraz byłoby podobnie), w której wybór literatury anglojęzycznej był wręcz obłędny. Poza Albeem na pewno udało mi się też wtedy przeczytać ze dwie sztuki Tenessee Williamsa - ach, to były czasy!
      Polskiej adaptacji nie widziałam i jakoś nie żałuję, natomiast wersja filmowa istotnie znakomita!
      Pamiętaj, że widziałam Boczarską w chałturze ("Histeriach miłosnych"), poza tym zawsze można liczyć na "do trzech razy sztuka":)

      Usuń
    3. W oryginale też czytałam, w czasie studiów. Chyba nawet obecnie łatwiej o ten tekst po angielsku niż po polsku. Szkoda. Ale skoro Poniedziałek przetłumaczył niedawno kilka sztuk Williamsa, może znajdzie kiedyś cza na Albeego.;) Williams też znakomity swoją drogą.
      U mnie tez będzie chyba do 3x sztuka.;) Boczarską widziałam kilka lat temu w "Hollyday" w T. Studio, nie zapadła mi w pamięć mimo głównej roli. Ale też sam spektakl nie był dobry. Może ona lepiej się czuje w filmie? Nie każdy w końcu nadaje się do teatru.

      Usuń
  2. Zazdroszczę, bo sama chciałabym kiedyś wybrać się na tę sztukę. Zdjęcia piękne i ciekawie czyta się recenzję. Zapraszam http://qltura.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdjęcia ciekawe, bo scenografia i kostiumy przyciągają wzrok.;) Spektakl warto zobaczyć, sądząc po brawach, innym b. się podobał.

      Usuń
  3. Widziałem kiedyś film, zbyt młody byłem, żeby docenić, a teraz mi się dokładnie wymieszał z Kotką na rozpalonym i Tramwajem zwanym pożądaniem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taylor w "Kto się boi..." bije wszystkie swoje kreacje na głowę, przy tej roli jej "Kotka..." to kicia.;) Jeśli dobrze poszukać w sieci, pewnie u jakiegoś chomika film się znajdzie.
      A "Tramwaj..." to dla mnie trochę inna bajka, ale też świetna.

      Usuń
    2. Może i poszukam, bo mam w pamięci tylko kilka wymieszanych scen:) "Tramwaj" ukazał się świeżo po polsku, rozejrzę się za nim.

      Usuń
    3. Tak, "Tramwaj" plus kilka innych sztuk. Fajnie byłoby Williamsa (i Albeego) omówić w naszym klubie.

      Usuń
    4. Patrzcie, jakoś mi wydanie tego tłumaczenia umknęło! Jestem gotowa zainwestować - dla dobra Klubu, oczywiście!:) A wiadomo, jakie to jeszcze "inne sztuki" znalazły się w tym zbiorze?

      Usuń
    5. „Szklana menażeria”, „Tramwaj zwany pożądaniem”, „Kotka na gorącym blaszanym dachu”, „Słodki ptak miłości” i „Noc iguany”.

      Usuń
    6. Ja z kolei dopiero teraz zauważyłam, że to Znak wydał. Mają często tyle korzystnych promocji, że można zainwestować. Jestem ZA.;)
      Mój typ to "Słodki ptaka młodości", ale wszystko się nada.

      Usuń
    7. To ja czytam ich newsletter:)) Obstawiam Szklaną menażerię, bo mnie w filmie fascynowały te figurynki.

      Usuń
    8. ;D W ub. roku w wakacje była zniżka nawet do 50% na wszystko oprócz nowości, może i tym razem się zdarzy.
      Obstawiam, że Lirael poprze Twój wybór.;)

      Usuń
    9. A czemuż to?:) Właśnie sobie przypomniałem, że byłem na Kotce z Jandą w Powszechnym. A może tylko miałem być, a sztukę znam opowiadań koleżanek?? Hmmmm

      Usuń
    10. Bo Lirael lubi akurat "Szklaną...", tytuł wypłynął kiedyś podczas typowania dramatów na dyskusję. Przy okazji - w sieci można obejrzeć amer. ekranizacje z Newmanem.
      Widziałam tę "Kotkę...". Mnie się zlała nieco z "Dwoje na huśtawce", bo grane też przez Jandę i Machalicę.

      Usuń
    11. A nie, na Dwojgu na pewno nie byłem. W każdym razie poluję na Williamsa.

      Usuń
    12. Jeśli trafisz na super okazję, daj nam proszę znać.

      Usuń
    13. Chwilowo najtaniej 40 zł razem z przesyłką.

      Usuń
    14. To chyba jeszcze zaczekam.;)

      Usuń
  4. Tomasz Karolak w roli wykładowcy uniwersyteckiego? Jakos mnie nie dziwi, że nie przekonuje ;) (chociaż, żeby być sprawiedliwą, są role, w których Karolaka lubię)
    Szkoda, że znowu z czasie mojego urlopu w warszawskich teatrach niewiele się dzieje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też Karolaka lubię, ale niestety przyzwyczaił nas do ról wesołków, więc z dojrzeniem w nim specjalisty od chromosomów miałam duże kłopoty.;(
      Wydaje mi się, że kilka teatrów będzie grało latem - obie sceny Jandy na pewno. Dramatyczny/Na Woli chyba też.

      Usuń