piątek, 19 lipca 2013

Klub Czytelniczy (odc. 31) - Śniadanie u Tiffany'ego

Przekonałam się, że najlepiej mi robi, kiedy wsiądę w taksówkę i pojadę do Tiffany'ego. To od razu działa na mnie kojąco, ten spokój i ta wytworność. Tam nie może się stać człowiekowi nic bardzo złego, między tymi uprzejmymi, ładnie ubranymi ludźmi, w tym ślicznym zapachu srebra i krokodylowych portfeli. Gdybym mogła naprawdę znaleźć miejsce, gdzie czułabym się jak u Tiffany'ego, to kupiłabym sobie meble i dała temu kotu imię.


Pytania do dyskusji:

1. Czy w świetle „Śniadania u Tiffany’ego” Capote jest lepszym stylistą czy narratorem?

2. Według O.J. Bermana Holly jest blagierką. Zgadzacie się z tą opinią? Jakie odczucia wywołuje w Was Holly?

3. O swoim sąsiedzie, narratorze opowiadania, główna bohaterka mówi, że strasznie chciałby wszystko obserwować z wewnątrz. Czym jest to „wewnątrz”? Dlaczego do końca pozostanie anonimowy?

4. Mimo różnic poglądowych Holly i jej sąsiad stają się sobie bliscy. Dlaczego?

5. W opowiadaniu kilkakrotnie mowa jest o trwającej wojnie. Jakie znaczenie ma ten fakt dla fabuły? Jak wpływa na postaci?

6. Czy osoba pokroju Holly odnalazłaby się w dzisiejszej rzeczywistości?

7. Wasze pytania


Zapraszam serdecznie do rozmowy.

144 komentarze:

  1. Ad. 2. Bez wątpienia - Holly kłamie równie lekko jak oddycha ;-). Chociaż mam wrażenie, że więcej koloryzuje, w jej opowieściach zawarta jest często spora doza prawdy.
    Mam to samo co przy Gatsby'm: kreacja Audrey Hepburn nakłada mi się na postać powieściową. Lubię tę Holly, choć obiektywnie rzecz biorąc nie powinnam ;-). Jest pełna sprzeczności: z jednej strony umie działać na własną korzyść, z drugiej bywa naiwna jak dziecko (a może udawała, że nie wie, do czego jest potrzebna Sally'emu Tomato?); mówi o sobie "w podróży", pragnąc jednocześnie ciepła i stabilizacji, a jednak jakby nie była w stanie się ustatkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak. Holly jest pełna sprzeczności. Ale też trzeba brać poprawkę na jej wiek - ona nie ma nawet 2o lat.
      Czy nie wydaje Ci się, że podobieństw do Gatsby'ego jest tu całkiem sporo?:)

      Usuń
    2. Jeżeli chodzi o sposób budowania postaci - zdecydowanie tak :-). Tyle że Holly nigdy nie zrobiłaby majątku, bo jej się pieniądze nie trzymały.

      Usuń
    3. Na moje oko nie przywiązywała do nich zbytniej wagi, przynajmniej w kontekście ich gromadzenia. To zresztą bardzo w stylu Holly: dzisiaj są, jutro ich nie ma, ale pojawią się w innym miejscu. Podobnie przenosiła się prawdopodobnie z miejsca na miejsce.

      Usuń
    4. Holly na pewno nigdy nie miała zamiaru zbijać majątku - od tego są inni. :) Wyjeżdżając do Brazylii prosi o listę 50 najbogatszych mężczyzn. Podobnie jak Gatsby marzy o luksusach, szczyt życiowego spełnienia uosabia ekskluzywny sklep. To taki uduchowiony materializm. :)

      Usuń
    5. Dzisiaj mogłaby być kobietą biznesu.;) Podziwiałam jej przygotowania wstępne - patrz: wizyta w bibliotece i tytuły książek. Co świadczy o tym, że do zadania zabierała się metodycznie.;)

      Usuń
    6. O, tak, kapitalna była ta wizyta! :) I bardzo ciekawe przemyślenia przyczajonego w cieniu narratora na temat Holly i zapamiętanej ze szkoły prymuski.

      Usuń
    7. Zgadza się. To także jeden z lepszych fragmentów w opowiadaniu (ten z prymuską).
      Frapujące są również jej własne książki, głównie nt. jazdy konnej. Ta dziewczyna naprawdę z głową zabierała się do zadań.;)

      Usuń
    8. Tak, jej księgozbiór był bardzo ciekawy.:) W ogóle Holly to chyba jedna z lepszych postaci literackich, jakie kiedykolwiek powstały.

      Usuń
    9. Absolutnie. Nie ma takiej drugiej postaci.;)

      Usuń
  2. Ad. 6. Miałaby znakomite pole do popisu w epoce galerianek i wynajmowania mieszkań za seks ;-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie nie jestem pewna. Wydaje mi się, że w gruncie rzeczy była b. delikatną i wrażliwą osobą. Dzisiaj chyba musiałaby wyrachowana, a tak jej nie odbieram.

      Usuń
    2. Obawiam się, że jej talent do blagi jeszcze by się rozwinął - tłumaczyłaby brutalną rzeczywistość sama przed sobą, żeby móc przetrwać. Jest wrażliwa, ale też bardzo zdeterminowana, by dopiąć swego. A chciała lepszego życia, które utożsamiała z blichtrem (co by przechylało jednak szalę na rzecz naiwności).

      Usuń
    3. Chyba za bardzo ją polubiłam, żeby źle o niej myśleć.;)

      Usuń
    4. Ja też nie potrafię ;-). Myślę, że w gruncie rzeczy pragnęła tylko szczęścia, gdy jej świat się zawalił w dzieciństwie; a jednocześnie uciekała przed tym, bała się.

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że jej rozdarcie między potrzebą stabilizacji a chęcią pozostania wolną wynika właśnie z przeżyć w dzieciństwie. Skłonność do luksusu i lekki stosunek do pieniędzy chyba też. Coś w stylu: carpe diem.

      Usuń
    6. Zgadzam się całkowicie.

      Usuń
    7. Holly była raczej osóbką delikatną i na swój sposób mimo prowadzonego trybu życia niewinną. Obracając się wśród starszych mężczyzn chyba bardziej szukała ojca, opiekuna niż kochanka. Moim zdanie mimo tak młodego wieku i trudnego dzieciństwa miała swój specyficzny kodeks moralny stąd nie sądzę by mogła być współczesną galerianką.

      Usuń
    8. @ natanna

      Odbieram ją w identyczny sposób. Zastanawia mnie również, że choć jest prostytutką, w powieści nie ma (przynajmniej jak dla mnie) ani grama erotyzmu. Tak jakby Holly była ponadto.;)

      Usuń
    9. O właśnie, dobrze powiedziałaś, gdyż Capotowi nie o erotyzm w książce chodziło, a Holly nawet może nie tak na prostytucji zarabiała jak na w sumie naciąganiu facetów, choćby te 50 dolców na toaletę. Chyba się nie mylę.)

      Usuń
    10. Holly jest prostytutką?! Nie nazwałabym tego w ten sposób. Utrzymuje dziwne przyjaźnie, opierające się na finansowych prezencikach od przyjaciół, naliczyła ich 11, ale według mnie to nie jest prostytucja.

      Usuń
    11. W oryginale Holly mówi, że miała 'eleven lovers', więc... Można wobec jej zajęcia użyć określenia 'call girl', dzisiaj może powiedzielibyśmy sponsoring. Obawiam się, że nie była niewiniątkiem. I to też mi się podoba u TC, że nie nazywa rzeczy po imieniu, że kwestia seksu jest tu niedopowiedziana.

      Usuń
    12. Biorąc pod uwagę opinię, jaką na temat Holly miała rozjuszona sąsiadka, liczba 11 jest zaskakująco niska. :)
      "Sponsoring" kojarzy mi się z beznamiętną wymianą usług, a w tym przypadku to były raczej osobliwe przyjaźnie.

      Usuń
    13. Jedenastu kochanków przed dwudziestym rokiem życia? W latach 40-tych, na dodatek w purytańskich Stanach Zjednoczonych?;) To nawet dzisiaj byłoby niezbyt dobrze widziane.;)
      Dla mnie te przyjaźnie były podejrzane, towarzystwo dość szemrane. Ale wierzę, że w swojej naiwności Holly mogła brać wszystko za dobrą monetę.

      Usuń
    14. Tu sam TC wypowiada się między innymi nt. domniemanej prostytucji Holly.;)

      Usuń
    15. Prostytutka to ostatnie słowo, jakiego bym użył na określenie Holly. Prędzej utrzymanka, chociaż to niekoniecznie dokładnie oddaje jej styl życia. Natomiast bez wątpienia obracała się w dziwnym towarzystwie: wojskowi i mafiozi, i jeszcze to rzucanie pięćdziesięciodolarówkami na toaletę :)

      Usuń
    16. Utrzymanka to osoba, która w zamian za prezenty i "pudrowe" świadczy jednakowoż pewne usługi.;) A skoro sam TC ostatecznie widział ją jako rodzaj gejszy...

      Usuń
    17. Utrzymanką raczej nie była, gdyż ceniła sobie wolność. Owszem niewinnie, jak się jej wydawało wykorzystywała mężczyzn w różny sposób, ale też niestety sypiała z nimi za pieniądze.)

      Usuń
    18. No toteż mówię, że utrzymanka niedokładnie pasuje - podoba mi się gejsza :D Dziewczyna do towarzystwa ma mniej klasy :P
      ZWL

      Usuń
    19. Myślę, że Holly dostałaby szału, widząc, że usiłujemy ją zaszufladkować i nazwać. :) Ona wymyka się wszelkim klasyfikacjom.

      Aniu, mam na myśli opinię, jaką miała Holly, przecież ta sąsiadka uważała ją za panienkę na na jedną noc, co nazwała jednoznacznie i wulgarnie. Liczba 11 wskazuje na to, że jednak tak nie było. :) Warto też zauważyć, że owszem, Holly jest młodziutka, ale zaczęła życie seksualne w wieku 14 lat za sprawą męża-adopcyjnego opiekuna.

      Usuń
    20. @ Lirael

      Sąsiedzi różne rzeczy wygadują, ale masz rację - Holly została nazwana dosadnie (w oryginale padło słowo whore).
      Bez względu na ilość kochanków i zajęcie Holly, seksu tu jak na lekarstwo.;)

      Usuń
    21. Czy w tamtych latach seks pojawiał się w książkach? Chyba nie bardzo. A poza tym czy narratora interesował seks damsko męski na tyle by o nim opowiadać.

      Usuń
    22. ~ Ania
      W polskim przekładzie sąsiadeczka też nie przebiera w słowach. :) A potem jaka raptowna zmiana, kiedy pojawił się nowy lokator. :)

      ~ Natanna
      Narrator, barman i ex-mąż byli jedynymi mężczyznami, którzy traktowali Holly z szacunkiem, dla pozostałych była właściwie łóżkową rozrywką.

      Usuń
    23. Dla mnie brak erotyzmu w "Śniadaniu..." jest akurat plusem, bo sztuką jest napisać książkę, której akcja m.in. wokół seksu się toczy, a samego seksu w niej brak.

      Usuń
  3. Ad. 5. Wojna jest gdzieś w tle, i raczej nie ma większego wpływu na losy bohaterów - pomijając śmierć Freda na froncie. Może jest trochę trudniej o pracę, może bywają braki w zaopatrzeniu, ale odniosłam wrażenie, że to drobne i przejściowe trudności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to zagadkowa sprawa. Na pewno ma to znaczenie w wątku Freda, ale pozostają jeszcze ograniczenia w aprowizacji na przykład. Zajrzałam niedawno do "Atomowych dziewczyn" i cały akapit mówi właśnie o skutkach wojny odczuwalnej także w Stanach (sprawdzę w domu i przytoczę). Tymczasem Holly na koszty raczej nie zważa.

      Usuń
    2. O, to byłoby ciekawe.
      Holly umie sobie ustawić adoratorów ;-). Dla niej zdobyć odpowiednią ilość pieniędzy to raptem "kilka wypraw do toalety"; a jeśli ktoś da na ten cel za mało, zamknie mu się drzwi przed nosem ;-)

      Usuń
    3. I w jaki cudowny sposób odprawia natrętów.;)
      Rzeczywiście ustawia i wybiera sobie adoratorów, ale w głębi duszy pozostaje romantyczką. Może właśnie ta cecha nie pozwala jej usidlić kogoś na dobre?;)

      Usuń
    4. A może tryb życia nie pozwala jej na urzeczywistnienie takiego uczucia i związku, o jakim marzy?

      Usuń
    5. Wydaje mi się, że wojna miała wpływ na losy bohaterów (Holly martwiła się o brata, a potem go straciła, narrator czuł lęk i rozpacz, ponieważ zainteresowała się nim komisja rekrutacyjna), ale narrator nie chce rozwodzić się na ten temat. On unika wszelkich wątków pobocznych i dygresji, chce, by cała jego opowieść była poświęcona Holly.

      A jeśli chodzi o braki w zaopatrzeniu, Holly nie miała trudności ze zdobyciem takich rarytasów jak żółwie, natomiast kiedy chciała kupić kilka słoików masła orzechowego dla brata, musiała odwiedzić mnóstwo sklepów kolonialnych.

      Usuń
    6. Cytat z "Atomowych dziewczyn" Kiernan (s. 26), mowa o roku 1943:

      Wojna wpłynęła w Ameryce na niemal każdy obszar życia: wprowadzono przydziały cukru, paliwa i mięsa, rozpoczęto zbiórkę złomu, ruszył pobór do wojska. Fabryki w całym kraju zaprzestały wyrobu swych normalnych towarów - od sprzętu kuchennego po rajstopy nylonowe - i przerzuciły się na masową produkcję opon, czołgów, amunicji i towarów.

      Usuń
    7. @ koczowniczka

      Jest tak jak piszesz.;)

      Holly mogła otrzymywać trudno dostępne towary od swoich bogatych kochanków. Skoro obracała się wśród mafiosów, to wszystko jest możliwe.

      Zastanawiam się, czy to nie pokazuje również, że Holly ograniczenia nie dotyczyły ze względu na znajomości, i/lub żyła w lekkim oderwaniu od przykrej rzeczywistości. Albo starała się żyć wbrew tejże, w końcu dość już głodowała w swoim życiu.

      Usuń
    8. Aniu, z cytatu wynika, że wojna była dolegliwa, ale jednak w tle. Mieszkańcy musieli się borykać z rozmaitymi brakami, ale mimo tego wieść w miarę spokojne życie.

      Usuń
    9. Wydaje mi się, że tocząca się w tle wojna wzmacnia melancholijno-nihilistyczny nastrój tej opowieści. Bohaterowie starają się od niej dystansować, pada nawet jakiś żart o Hitlerze. Atmosfera zagrożenia dotyka też narratora - w pewnym momencie boi się, że zostanie powołany do wojska.

      Usuń
    10. @ Eireann

      Tak, w tle. Mimo to cały czas miałam wrażenie, że Holly żyła dostatnio.;)

      @ Lirael

      Całkowicie zgadzam się co do nastroju. Sam wstęp nadaje całej opowieści odpowiedni ton, w zasadzie niezmienny aż do finału. Zupełnie zapomniałam o obawach narratora.;(

      Usuń
    11. Wojna też na pewno potęgowała u Holly skłonność do "dołów".

      Usuń
    12. Z pewnością, choćby ze względu na troskę o brata.

      Usuń
  4. Ad. 4. Narrator nie ocenia Holly, nie przekracza jej granic (poza jednym razem na początku), nie nagabuje o zwierzenia, a jednocześnie jest przy niej, gotów pomóc w każdej chwili. Holly czuje, że może na niego liczyć, dlatego mu ufa. Ale tak samo można by powiedzieć, że widzi jego zaangażowanie uczuciowe i wykorzystuje to. Znowu sprzeczność ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie masz wrażenia, że on jest nijaki i nie bardzo wie, czego - oprócz bycia pisarzem - chce?

      Usuń
    2. Po pierwsze: również musi być bardzo młody, chyba niewiele starszy od Holly. Po drugie: pisze o niej z perspektywy lat. I chyba dlatego celowo usuwa się w cień w tej opowieści.
      Pod wpływem trzeciego pytania zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest kreacja; w tym sensie, że narrator sugeruje, iż opowiada historię ze swojego życia, a tak naprawdę mocno przetwarza wydarzenia z przeszłości. Ale być może doszukuję się nie wiadomo czego ;-)

      Usuń
    3. Myślę, że jego opowieść może nie być obiektywna.;) W końcu w chwili, kiedy ją opisuje, jest już pisarzem, a poza tym, trochę się durzył w Holly.;)

      Usuń
    4. A mnie się wydaje, że to ze względu na Holly narrator jest w cieniu. To Holly nie on jest bohaterem jego wspomnień, Holly, która mimo młodego wieku obracała się w kręgu wpływowych facetów, ona i jej styl życia. Holly fascynowała go być może nie tak swą urodą jak luzackim podejściem do życia i swą naiwnością dużego dziecka, które mimo złego postępowania nie czuje się winne.)

      Usuń
    5. W pełni zgadzam się z Natanną. Kilka razy podkreśla, że w tym momencie mógłby snuć opowieść o sobie, robi tajemnicze aluzje np. do paręsetkilometrowego marszu, który kiedyś odbył, ale od razu wraca do meritum, czytaj: Holly. :) Mimo wszystko te fragmenty są bardzo intrygujące i nie bagatelizowałabym jego postaci, choć nawet nie poznajemy jego prawdziwego imienia.

      Usuń
    6. Zgadzam się z Wami. Przy czym moim zdaniem Holly i narrator są do siebie pod pewnymi względami b. podobni: młodzi, osamotnieni, od zera zaczynają karierę w wielkim świecie, mają wysokie aspiracje.
      Holly na pewno "Freda" fascynowała, może także mimowolnie dodawała odwagi, także zainspirowała do napisania wspomnienia. "Fred" z kolei mógł przypominać Holly brata, stanowić pewne oparcie. Jako jeden z nielicznych nic od niej nie chciał.

      Usuń
    7. "Fred" miał w sobie dobroć, czystość i niewinność, która na pewno ją przyciągała, bo była zupełnie inna niż to, z czym spotykała się na co dzień. Holly rzeczywiście traktowała go jak brata.

      Usuń
    8. Absolutnie - czystość i niewinność. Nie miał wobec niej żadnych planów, w przeciwieństwie do innych znajomych Holly.

      Usuń
    9. "Fred" nie traktował Holly jako obiektu seksualnego, raczej była dla niego kimś oryginalnym, kto intryguje i absorbuje swą osobą, a jeżeli żywił jakiekolwiek do niej uczucia to miały chyba charakter platoniczny. A tak w ogóle to nie znajdujecie w nim rysu autobiograficznego Capote?

      Usuń
    10. Natanno, nie wiem, na ile "Śniadanie..." oparte jest na faktach, ale mam wrażenie, że Capote jest niesamowicie zaangażowany emocjonalnie w tę opowieść i przypuszczam, że postać Holly mogla być nie tylko tworem literackiej wyobraźni.

      Usuń
    11. W biografii TC mówi się o tym, że postać Holly wzorowana jest na matce autora, a poza tym na: Glorii Vanderbilt, Oonie Chaplin, aktorce Carol Grace, pisarce Maeve Brennan, pisarce Doris Lilly, modelce Dorian Leigh i jej siostrze, też modelce, Suzy Parker. TC mówił, że Holly ma także jego cechy.;)

      Usuń
    12. Niezły zestawik! :)

      Usuń
  5. 2.
    Holly budziła we mnie mieszane uczucia. Sympatyczna, nietuzinkowa osoba, ale... ale zbyt naiwna i lekkomyślna. Nie rozumiała, w jakie kłopoty prawne się wplątała. Kiedy była w ciąży, zachowywała się bardzo nierozważnie. Owszem, ratowanie przyjaciela to czyn bohaterski, ale która kobieta w ciąży pędziłaby przez miasto na koniu i ryzykowałaby życie dziecka? Ciężarne kobiety chuchają i dmuchają na siebie, a ona?
    Odniosłam też wrażenie, że Holly niezbyt się przejęła poronieniem. Żadnych wyrzutów sumienia, żadnego żalu z powodu utraty "następcy tronu".
    Poza tym Holly kradła i dla zabawy malowała wąsy kota lakierem do paznokci. Takiego zachowania nie akceptuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A propos kota dla mnie szokiem było wyrzucenie go z limuzyny. Potem jest sielankowy obraz kota wśród pelargonii i firaneczek, ale moim zdaniem to nie zmienia faktu, że Holly obeszła się z nim strasznie.

      Usuń
    2. Trzeba tu wziąć pod uwagę fakt, że Holly ma dopiero niecałe 20 lat a jej przeszłość rzutuje na jej podejście do życia. Holly nie miała wzorców, w zasadzie wychowywała się sama i bierze z życia to co jej odpowiada. Holly w zasadzie po za bratem nikogo nie obdarza uczuciem i tu można wnioskować, że nie bardzo jest zdolna do prawdziwego uczucia. Jest nie tylko naiwna ale myślę również że infantylna, a życie traktuje jak dobrą zabawę. Stąd takie a nie inne jej zachowanie. Przywiązuje sie jednak do kota.

      Usuń
    3. Istotnie, Holly bezlitośnie potraktowała kota. Mogła przecież poprosić narratora, by zaopiekował się kotem. I nie ma pewności, że kot siedzący pomiędzy firankami to ten sam kot. Mógł to być po prostu kot podobny.

      Tak, Holly tylko brata obdarzyła uczuciem. Jej dzieciństwo było straszne. Osierocona, bezdomna, głodna. Musiała być bardzo niedożywiona, skoro jej zęby się chwiały i nie mogła ustać na nogach.
      A potem trafiła na "doktorka". Nie wiem, co myśleć o tej postaci. Z jednej strony dał bezdomnym dzieciom dach nad głową i dobre jedzenie, z drugiej strony życzył sobie, by czternastolatka uprawiała z nim seks i matkowała gromadce jego dzieci. Okropne...

      Usuń
    4. We mnie też ten pan wywołał delikatnie mówiąc mieszane uczucia. Przypuszczam, że adopcja wygłodniałych, zaniedbanych dzieci była podyktowana jego dobrym sercem i szlachetnością, ale ślub z dziewczynką w tym wieku i założenie, że czternastolatka będzie matkować gromadce przybranego rodzeństwa starszego od siebie, to jakaś paranoja.

      Usuń
    5. To ciekawe, że kot pojawia się w kontekście nieco podobnym do tego u Atwood.;)
      O ile malowanie kotu wąsów lakierów zaszokowało mnie, to wyrzucenie go z limuzyny mniej. Holly planowała już wówczas wyjazd/ucieczkę i trudno byłoby go jej zatrzymać. Poza tym myślę jak Natanna - ona się do niego przywiązała i prawdopodobnie to ją przerosło, więc ze strachu, pod wpływem impulsu (to też istotne), postanowiła położyć kres ew. zaangażowaniu się. To był tylko (?) kot, ale przy poglądach Holly nt. nadawania zwierzakowi imienia, to mógł być dla niej prawdziwy problem.

      Usuń
    6. I jeszcze uważał, że dziewczynka zmuszona do współżycia z nim czuje się szczęśliwa... Zgroza.

      Usuń
    7. @ koczowniczka

      Poruszyłaś b. ciekawy problem - Doc.
      Myślę, że nie chodziło mu głównie o seks. Najpierw uratował Holly i Freda od śmierci, dał im dach nad głową - tak jak zapewne ulitowałby się nad zwierzętami, które leczył. Potem przygarnął jak rodzinę - najwyraźniej był dobry dla obojga, bo Holly odnosi się do niego z szacunkiem i hm, miłością. Zwróć uwagę, że Holly żyła u niego jak królowa, nic nie musiała robić. Przeważnie słyszy się o wykorzystywaniu takich żon jako taniej siły roboczej. To były inne czasy, prowincja.

      Usuń
    8. Też pomyślałam o Atwood, no i w dodatku "Fred". :)
      Epizod z wyrzucanym kotem świetnie ilustruje to, że Holly była w głębi serca rozpuszczonym, samolubnym dzieckiem, kompletnie nieradzącym sobie z uemocjami, skupionym wyłącznie na sobie, ignorującym uczucia tych, których "oswoiła".

      Usuń
    9. Myślę, że gdyby Holly była z nim szczęśliwa, nie uciekłaby. Owszem, doktorek uratował ją i jej brata od poniewierki i głodu, ale jednocześnie oczekiwał, że ona się mu odwdzięczy, że zastąpi mu zmarłą żonę. To pedofil. Przecież ta sierotka nawet nie wyglądała jak kobieta. Była wątła, zabiedzona, zdana na jego łaskę.

      Mam nadzieję, że w kolejnej lekturze nie pojawi się kot, bo już naprawdę mam dosyć kocich wątków ;)

      Usuń
    10. @ koczowniczka

      Trzeba byłoby sprawdzić, jaka była dopuszczalna dolna granica wieku przy zawieraniu małżeństw. Co prawda Holly mówi, że to było nielegalne, ale nie ma Docowi ślubu za złe. Nie mogła być szczęśliwa na wsi, chciała lepszego życia. Obawiam się, że gdyby Doc był w jej wieku, też by uciekła.

      Lessing lubi koty, wszystko jest możliwe...;)

      Usuń
    11. Kot - przykład pozy Holly, ona wierzy, że ona i zwierzę są osobnymi bytami, których nic nie łączy. Scena w zaułku pokazuje, że jednak ze zwierzęciem się zżyła. Myślę, że ona naprawdę chciała zwrócić kotu niezależność.

      Usuń
    12. Tak naprawdę Holly podobnie jak kota potraktowała wszystkie osoby, które nawiązały z nią jakąkolwiek więź. Podejmując decyzje, nigdy nie kierowała się tym, co czują inni. Miała w sobie coś z nieuchwytnego motyla, ale i czołgu, który prze do przodu, tratując wszystko po drodze.

      Usuń
    13. A jeszcze wracając do "doktorka", na pewno nie zachował się fair wobec podopiecznej, ale z drugiej strony przebieg jego wizyty świadczy o tym, że Holly miała nad nim wielką władzę: obyło się bez awantur i histerii, po rozmowie z nią spokojnie wrócił do domu.

      Usuń
    14. Śmiem twierdzić, że także spali ze sobą owej nocy.;) Nie wiem, czy Doc spokojnie wracał do domu, na pewno był zawiedziony, że Holly z nim nie wraca.

      Usuń
    15. Oczywiście, że tak. Holly o tym mówi narratorowi i Joemu Bell następnego dnia w barze. Przy czym rumieniąc się z zawstydzenia odwraca wzrok. Tym razem czuje potrzebę usprawiedliwienia się.)

      Usuń
  6. Ad. 1
    Znakomity stylista nie wyklucza świetnego narratora - moim zdaniem Capote posiadł obydwie umiejętności w stopniu wybitnym. Książkę czyta się świetnie, z ogromnymi emocjami. Adaptacja filmowa też wyśmienita, choć odrobinę spłaszcza opowieść. Zdziwiłam się, że pierwotnie Holly miała podobno zagrać Marylin Monroe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do mnie trafia bardziej jako stylista. Podoba mi się, jak opisuje postaci np. Mag Wildwood - dla mnie to majstersztyk, bo z jego opisu wynika, że kobieta łączyła w sobie wiele sprzeczności. Albo np. rozmowa Freda z O.J. Bermanem, który od razu pyta: is she or isn't she? Jego monolog nadawałby się na niezłą etiudę.;)

      Usuń
    2. Charakterystyka Mag - po prostu rewelacja, podobnie zresztą jak cała historia tej znajomości.

      Usuń
    3. Sposób, w jaki Holly ją "załatwiła" w dwóch zdaniach na przyjęciu, wprawił mnie w stan osłupienia. A po tym wszystkim żyły ze sobą pod jednym dachem (przez jakiś czas przynajmniej) jak najlepsze przyjaciółki.;)

      Usuń
    4. Myślę, że i stylista, i narrator. Historyjka jest świetnie skonstruowana, w przeciwieństwie do wielu opowiadań ma początek, rozwinięcie i finał. Do tego liczne cudne detaliki: przegląd śmieci Holly chociażby.

      Usuń
    5. ~ Ania
      W ogóle wątek "Holly i kobiety" jest bardzo ciekawy, tym bardziej, że praktycznie nie istnieje. :) Holly otacza się wyłącznie mężczyznami. Na przyjęciach pojawiają się tylko panowie. Mag to wyjątek, ale podkreślany jest jej spektakularny brak urody. Z jednej strony być może Holly nie znosiła konkurencji, kiedy widzi, że Mag budzi zainteresowanie, jej usta zmieniają się w kreseczkę, a z drugiej panie, które przedstawiały Holly swoim narzeczonym, mężom, partnerom,bardzo dużo ryzykowały. :)

      ~ Zacofany w lekturze
      To prawda, śmiecie świetne, podobnie jak na przykład opis mieszkania Holly ("atmosfera biwaku"). W ogóle mnóstwo takich perełek.

      Usuń
    6. @ ZWL

      Tak, przegląd śmieci to także świetna scena. Albo rozmowa podczas smarowania pleców Holly.

      @ Lirael

      Holly nie mogła otaczać się kobietami, mogłaby zbyt wiele stracić.;) Dlatego pewnie Mag wtargnęła na przyjęcie.;)

      Usuń
  7. Ad. 2
    Chyba dwukrotnie pada zaskakujące stwierdzenie, że Holly jest blagierką uczciwą. Przypuszczalnie chodzi o to, że zawsze była wierna sobie i swojemu zwichrowanemu światopoglądowi.
    Postać bardzo, bardzo zagadkowa. Z jednej strony budzi współczucie i instynkty opiekuńcze, z drugiej podejrzenia, że sztukę manipulacji opanowała do perfekcji.
    Chociaż chwilami mnie irytowała, odebrałam ją jako osobę przeraźliwie samotną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się jeżeli i chodzi o poczucie samotności u Holly. Ona wśród tych adoratorów była samotna. Pozbawiona rodziny nie miała żadnego oparcia. Stąd też być może jej indywidualizm ale i egocentryzm.
      Jedyną wartością w jej życiu był Fred, brat którego zabrała jej wojna. Inni służyli jej tylko do realizacji założonych celów.)

      Usuń
    2. Masz rację. Samotna i osaczona. Wydaje mi się, że ważną rolę odgrywa symbol klatki, który przewija się w opowieści. Pojawia się w charakterze wymarzonego prezentu dla sąsiada, jest też mowa o tym, że w czasie spaceru starannie ominęli zoo, bo Holly nie była w stanie znieść widoku uwięzionych zwierząt.

      Usuń
    3. Klatka - a jakże! Najważniejszy chyba symbol w całym opowiadaniu.

      Dla mnie również okulary, które okazały się okularami korekcyjnymi. Podobał mi się motyw dopracowania Holly: farbowane włosy, odchudzanie, okulary kamuflujące wadę wzroku, no i akcent. Ona przeszła całkowitą metamorfozę.

      Czy nie jest ważny także fakt, że nie chciała zostać aktorką?

      Usuń
    4. Musiała być aktorką w życiu codziennym, więc może stwierdziła, że co za dużo, to niezdrowo. :)

      Usuń
    5. Holly mówi: Wolałabym mieć raka niż nieszczere serce. Rak może cię wykończyć, nieszczerość zrobi to na pewno.

      Usuń
    6. Ale czy Holly grała w prawdziwym życiu? Myślę, że po części uwierzyła w swoją kreację, a że zmieniała ją według potrzeby, to inna sprawa.

      Usuń
    7. Wg mnie postępowała naturalnie i wierzyła - na dany moment - w to, co mówi.

      Usuń
    8. Z jednej strony była bardzo spontaniczna i szczera, z drugiej - ten research w bibliotece na temat Brazylii przed romansem z dyplomatą kojarzy mi się z aktorką przygotowującą się do roli. Albo wizyty w więzieniu - myślę, że pozwalały jej poczuć się jak bohaterka dramatu. Kolejny dowód na dwoistość, a raczej wieloistość jej natury. :)

      Usuń
    9. Czy wizyta w bibliotece nie miała miejsca jeszcze w trakcie znajomości z Jose? Planowali wyjechać do Brazylii razem, on miał zająć się polityką. Dziewczyna przygotowywała się do roli.;) Co innego prośba o listę najbogatszych kawalerów, to już był po zerwaniu z Jose.

      Usuń
    10. O ile dobrze pamiętam, Jose był wtedy jeszcze z Mag, więc to były działania z pewnym wyprzedzeniem. :)

      Usuń
  8. Ad. 3
    Może chodziło o skłonność "Freda" do drobiazgowego analizowania postępowania, słów, zachowań Holly? O to, że za wszelką cenę chciał dotrzeć do prawdy o niej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo możliwe. Jest w końcu pisarzem, więc takie umiejętności nie powinny być mu obce.;) A sądząc po rozmowie z Holly o jego opowiadaniu, "Freda" mogły interesować głównie stany emocjonalne bohaterów,a tym samym może i jego znajomych. Holly odmiennie widzi istotę pisania.;)

      Usuń
    2. Był zdruzgotany i wściekły, kiedy krytycznie oceniła jego opowiadanie. :)

      Usuń
    3. Otóż to. Holly najwyraźniej odkryła jego słaby punkt.

      Usuń
    4. Zastanawiam się, czy to epatowanie gołym biustem, spanie razem w łóżku, etc było rzeczywiście takie aseksualne i bezinteresowne z jej strony. Holly była świadoma wrażenia, jakie robi na mężczyznach.

      Usuń
    5. Jeśli z miejsca skreśliła go jako potencjalnego adoratora, to mogła zachowywać się przy nim na luzie. Holly właściwie nic od niego nie potrzebowała, nie musiała o niego zabiegać.

      Usuń
  9. Ad. 4
    Niewiele wiemy o narratorze, ale wyraźnie widać, że jego życie nie płynie sielankowo, on też jest samotną, sfrustrowaną osobą w wielkim mieście. Potem wyznaje wprost, że kocha Holly, co zresztą widać bez słów i deklaracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się wydaje, że on się w niej zadurzył, ale nie dostrzegłam w nim żadnych ciągot seksualnych. I tak traktuje go Holly - aseksualnie. Chodzi przy nim roznegliżowana, nie krępuje jej to. A jeśli "fred" to alter ego Trumana?
      Bardzo podoba mi się, że tak niewiele o nim wiemy, choć sympatii jakoś u mnie nie wzbudził.

      Usuń
    2. Myślicie, że narrator był gejem?

      Usuń
    3. Chyba nic na to nie wskazuje? Holly go fascynowała, ale może wiedział, że jest niedostępna dla takich jak on?

      Usuń
    4. Ich przyjaźń była aseksualna. Holly kładła się obok niego, rozbierała się przy nim, a on nie reagował. Nie zachowywał się jak typowy młody mężczyzna. Poza tym kochał się kiedyś w listonoszu :)

      Usuń
    5. Żeromski kochał się w swoim poloniście, a większość pensjonarek w Madzi Brzeskiej :P Poza tym, Holly wyznaczyła narratorowi rolę brata, tym samym odcinając wszelkie seksualne podteksty z ich znajomości.

      Usuń
    6. Ja nie mam zdania co do orientacji narratora, natomiast wyszukałem dialog w filmie "Miłość i inne nieszczęścia", w którym jest dużo odniesień do "Śniadania u Tiffany'ego":
      "Did you realize, in the book, the male character's gay? That's why they have such an amazing friendship. Because she feels safe with him. Whereas in the film, he's straight and she just wears gorgeous hats".
      Kocham ten film! :)

      Usuń
    7. Amerykanie uważają, że narrator jest gejem (podobnie jak Joe z knajpy) i mnie to pasuje. I tak jak Capote był zafascynowany Monroe, tak jego bohater mógł być zafascynowany Holly.
      Ale orientacja narratora nie jest chyba tu kluczowa.;)

      Usuń
    8. Barman Joe Bell zdecydowanie nie jest gejem, a jego uczucia wobec Holly są bardzo podobne do tych narratora, mówi o tym wprost. Wydaje mi się, że we wrażliwych mężczyznach Holly budziła tkliwość, platoniczne uwielbienie.

      Usuń
    9. Zgadzam się z Anną, orientacja nie ma tu za bardzo znaczenia. Chodzi jednak o zaufanie. Zauważmy, że Holly zaufała Fredowi od pierwszej chwili. Co takiego właściwie w nim wyczuła?

      Usuń
    10. @ Lirael

      Dlaczego zdecydowanie nie jest?;)

      @tanieczytanie

      "Fred" nic od niej nie chciał, nie próbował jej nawet podrywać. To musiała być odmiana dla Holly. Myślę, że dostrzegła w nim wiele podobieństw do samej siebie.

      Usuń
    11. Tak wywnioskowałam z jego analizy znajomości z Holly. :)

      Usuń
  10. Ad. 6
    Wydaje mi się, że osób podobnych do Holly jest całkiem sporo. Również w naszych czasach zdarzają się szelmostwa niegrzecznych dziewczynek, które przyciągają tłumy zafascynowanych panów. :) Paradoksalnie mimo tłumów adoratorów to często osoby, które rozpaczliwie szukają wsparcia, akceptacji, które istnieją tylko wówczas, gdy widzą swoje odbicie w oczach zauroczonych fanów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno są takie osoby. Powtórzyłabym jeszcze to, co stwierdziłyście wcześniej: to są często osoby b. samotne, bo nikt nie traktuje ich poważnie. Są jak maskotki.

      Usuń
    2. Fakt. Najdziwniejsze jest to, że rozumując racjonalnie, widzimy jak na dłoni liczne wady Holly, a i tak jesteśmy nią po prostu zauroczeni i oczarowani. :)

      Usuń
  11. Ad. 2
    Jestem świeżo po lekturze i przyznam, że dla mnie Holly jest postacią bardzo trudną do określenia. Nie wiem, czy jestem w stanie dobrze to wyrazić. Jest bardzo charakterystyczna, wybija się z tła, ale jednocześnie rozmywa się, gdy patrzy się wprost na nią. Nie umiem jej opisać, mam wrażenie, że, pisząc coś na jej temat, mogę za chwilę napisać coś zupełnie przeciwnego i to też będzie prawdą. Na tym jak dla mnie polega geniusz tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nieuchwytność postaci Holly jest rzeczywiście niesamowita i sprawia, że ciężko się uwolnić od tej książki.

      Usuń
    2. Zgadza się, Holly (i nie tylko ona) JEST trudna do określenia. Dla mnie to także ogromna zaleta tej książki. Moim zdaniem nie ma drugiej takiej postaci w literaturze.

      Usuń
  12. Ad 7. Czy też mieliście nieodparte wrażenie, że czytanie nową wersję Wielkiego Gatsby'ego? Już nie mówię, że narrator pisarz, ale w podobny sposób rzecz się rozwija: poznajemy Gatsby'ego przez odgłosy przyjęć i łupiny pomarańczy, a Holly poprzez jej śmieci i podarte listy. Zbieranie okruchów wiadomości od różnych ludzi, każdy opowiada jakąś część historii, a potem przyjeżdża Doktorek i pełne zdemaskowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od samego początku miałam skojarzenia z książką Fitzgeralda. :) Oprócz tego, co wymieniłeś, dodałabym dekadencki nastrój. "Fred" w przeciwieństwie do Nicka jest chyba jednak bardziej tajemniczy, światło reflektora kieruje częściej na opowieść niż na siebie. Obydwaj nie są obiektywni, obydwaj bardzo angażują się emocjonalnie w opisywane wydarzenia i obydwaj podkochują się w opisywanych bohaterkach.

      Usuń
    2. Tak, jest wiele podobieństw. Obaj narratorzy są do siebie wręcz dziwnie podobni.
      I GG, i Holly przybywają znikąd, zaczynają brylować w gronie zamożnych, acz podejrzanych osób. Oboje żyją iluzjami.

      Usuń
    3. Ciekawe, czy Capote celowo nawiązuje do Gatsby'ego, czy też do tego stopnia przeniknął klasykiem, że wyszło mu samo z siebie. Ale to chyba kolejna wskazówka, że dla Amerykanów Gatsby to wielka rzecz. Holly wolę od Gatsby'ego, jest w niej coś ujmującego, czego nie miał G.

      Usuń
    4. Nie udało mi się znaleźć żadnych informacji na temat wpływu prozy Fitzgeralda na Capote'a, ale myślę, że nasze skojarzenia są jak najbardziej uzasadnione.

      Usuń
    5. Myślę, że Capote był zbyt pewny swoich umiejętności, żeby kopiować Fitzgeralda. Tu ciekawy artykuł na temat podobieństw między ksiażkami.

      "Wielkiego Gatsby'ego" i "Śniadanie..." postawiłabym na tej samej półce, chociaż Holly - jest o wiele bardziej złożoną postacią.

      Usuń
  13. Ad 1. Podzielam zdanie, ze T. C. jest zarówno znakomitym stylistą jak i narratorem. Nie jestem jednak w pełni obiektywna, bo bardzo lubię jego prozę i przyjmuję całokształt bezkrytycznie.

    2. Słowo "blagierka" brzmi dla mnie jakoś komicznie, Holly zaś komiczna nie jest. Zabawna owszem, ale w swej uroczej niefrasobliwości jest raczej tragiczna. Rozpaczliwie zagubiona, samotna, żyjąca w iluzji, którą w dużej mierze sama sobie stwarza. Niezależna, ale podświadomie pragnąca przynależności, stabilizacji. Można jej wiele zarzucić, ale w gruncie rzeczy ma dobre serce.

    3. Moim zdaniem "obserwować z wewnątrz" to wczuwać się, wcielać w kogoś. Patrzeć czyimiś oczami... Można powiedzieć, że pisarz "obserwuje z wewnątrz" swoich bohaterów, wnika w ich psychikę.

    4. Łączy ich "porozumienie dusz", to pokrewne dusze, nadające na tych samych falach. pozornie odmienni - a jednak podobni.

    5. Wojna ukazana w tle, podrzędnie do fabuły, "Zahaczyła" zaledwie o bohaterów.

    6. Dziś taka Holly, jak sądzę, mogłaby dać sobie radę, choć zapewne uciekłaby w używki, kto wie, jaki byłby finał..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nawet w sytuacjach absurdalnych ona nigdy nie jest żałosna czy śmieszna. Ma w sobie godność i czystość, co brzmi bardzo dziwnie, biorąc pod uwagę jej szemrane towarzystwo i styl życia. Na pewno nie przypadkiem Capote nadał jej imię "Holly".

      Usuń
    2. Zgadzam się absolutnie z godnością i czystością, też odniosłem takie wrażenie.

      Usuń
    3. @ Agnesto

      Ad 2 Wydaje mi się, że słowo "mitomanka" byłoby lepsze. Mnie też się wydaje, że Holly ma dobre serce. Nie potrafiłaby krzywdzić z premedytacją.

      Ad. 4
      Z ust mi to wyjęłaś - łączy ich pokrewieństwo dusz.

      Ad. 6

      A ja myślę, że mogłaby prowadzić popularnego bloga sponsorowanego przez znane firmy i nie musiałaby liczyć na mężczyzn. ;)


      @ Lirael

      Holly - od holiday, Golightly - od go lightly. I to jest kolejny przejaw zdolności TC.;) Bohaterka, która idzie lekko przez życie i jest na wiecznych wakacjach.

      Usuń
    4. Na wiecznych wakacjach, czy też wiecznie na walizkach, "w podróży" jak widniało na kartoniku na skrzynce na listy. Niebieski ptak. Mitomanka - to słowo mi umknęło. Może jeszcze "pozerka" by pasowało... z tym, że Holly nie jest wyrachowana, ona wierzy w to, co robi... "No, bo nie można podrywać faceta, wyciągać od niego forsy i przynajmniej nie starać się wierzyć, że się go kocha. Ja tak nigdy nie postepowałam" (s. 94, wyd. KiW 1967).
      Prostoduszna. Naiwna - fakt. Nieszczęśliwa. Szukająca swego miejsca na ziemi, prawdziwej miłości, opieki. Wtedy by mogła wstawić meble i dać i mię kotu.

      A z tym "patrzeniem od wewnątrz", narratorem -pisarzem chodziło mi o to (wczoraj nie mogłam się wysłowić), że ten wykreowany bohater- narrator jakby stapia się z narratorem -autorem ( tym zewnętrznym), który "widzi od wewnątrz", bo to wszystko tworzy, od niego zależą postaci.
      Zagmatwałam, nie wiem, czy złapiecie, o co mi chodzi.

      Usuń
    5. ~ Ania
      Myślę, że Holly też od "holly". Z jednej strony jest w tym zjadliwa ironia, bo do świętości było jej daleko, ale z drugiej strony wspomnienia narratora i barmana na jej temat to trochę złota legenda, pełna szacunku i uwielbienia.

      Usuń
    6. ~ Agnesto
      O braku wyrachowania Holly świadczy chociażby rozpaczliwa próba ratowania "Freda" w czasie przejażdżki konnej, która skończyła się poronieniem.

      Usuń
    7. @ Agnesto

      Wydaje mi się, że wiem, co masz namyśli.;) faktycznie narrator-Fred stapia się z narratorem-literatem. Co oznacza, że mamy do czynienia z książką w książce (ew. opowieści w opowieści).

      @ Lirael

      Przemknęło mi przez myśl i 'holy', a niezbyt mi pasuje. Natomiast wieczne wakacje czy - jak zauważyła Natanna - bycie w ciągłej podróży, przemawia do mnie. Holly to żywe srebro: wciąż jest czymś zajęta, wciąż coś planuje.

      Usuń
    8. Oczywiście chodziło mi o "holy" przez jedno "l", przepraszam za pomyłkę.

      Usuń
    9. Spokojnie, każdemu się zdarza. Teraz widzę, że sama napisałam "namyśli" zamiast "na myśli".;( Pora na kawę.;)

      Usuń
  14. O matko! Właśnie wróciłam do domu, w głowie mi ciągle miło szumi, odzwyczaiłam się do komputera i naprawdę nie wiem na co liczyłam, gdy tu zaglądałam. Nie jestem w stanie dziś zrozumieć nawet pytań, nie mówiąc o Waszych odpowiedziach, ale postaram się podjąć bohaterską próbę za dzień lub dwa, gdy już dojdę do siebie:) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba znaczy, że udało Ci się wypocząć?
      Zapraszamy w dogodnym dla Ciebie czasie, choćby w telegraficznym skrócie.;)

      Usuń
  15. Naprawdę podobała wam się ta historia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądząc po zamieszczonych komentarzach - podobała się, nawet bardzo. Powody uznania dla książki też wyłuszczono.;)

      Usuń
    2. Dla mnie się podobała :) Choć nie tak bardzo jak "Harfa traw" czy "Z zimną krwią".

      Usuń
    3. Nawet jeśli Holly irytuje, "Śniadanie..." wciąż pozostaje b. dobrą książką.;)

      Usuń
  16. Przeczytałam wszystkie komentarze, ponieważ dopiero wróciłam, postaram się po 'ogarnięciu' dopisać to i owo.

    Ale tak na szybko - heloł - to przecież oczywiste, że narrator był innej orientacji! Pamiętam, że to mnie najbardziej zadziwiło, gdy pierwszy raz czytałam książkę - tak miałam wbity w głowę film. Trochę światła rzuciła jednak wspominana wcześniej przeze mnie książka - "Piąta Aleja piąta rano" - w tamtych czasach, gdy filmy zatwierdzała komisja 'cenzury obyczajowej' taki wątek by nie przeszedł.
    Jeśli chodzi o Marylin Monroe w roli Holly - to było pragnienie Trumana Capote'a. Ale! ponieważ Holly to może nie do końca prostytutka, w dzisiejszych czasach na pewno byśmy jej tak nie określili, ona była po prostu zwykłą singielką, która często zmieniała kochanków. Tyle, że w tamtych czasach kobiety miały tylko dwie drogi - albo zostać 'żoną ze Stepford" albo kobietą upadłą. Holly była pośrodku. Nakręcić film o takiej osobie wtedy? Trzeba było to tak zrobić, żeby komisja się nie przyczepiła. I stąd właśnie decyzja filmowców - aktorka w głównej roli nie może za bardzo epatować seksem, jak MM, to musi być ktoś, kto do tej pory kojarzył się bardzo 'porządnie' i dlatego mamy w filmie Audrey (która bardzo nie chciała zagrać takiej postaci). A Capote musiał niestety znieść wszystkie zmiany wprowadzane przez filmowców, bo podpisał tak skonstruowaną umowę, że pozbył się wpływu na film. Film nigdy mu się nie podobał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, film zrobił z narratora kogoś pokroju Holly czyli utrzymanka. I z pewnością ówczesna obyczajowość nie była przygotowana na watki homoseksualne.
      W biografii TC autorstwa Clarke'a sprawa obsady przedstawiana jest zupełnie inaczej: MM była uwikłana w inne filmy i wytwórnie nie chciały zgodzić się na jej udział w kolejnym, stąd wybór Hepburn. Trudno też powiedzieć, że AH "bardzo nie chciała zagrać takiej postaci". Miała obiekcje, ale najwyraźniej nie takie duże.;) Więcej na ten temat także tu:

      http://www.tcm.com/this-month/article/156634|0/The-Big-Idea.html
      http://www.guardian.co.uk/books/2009/sep/05/breakfast-at-tiffanys-audrey-hepburn

      Usuń
  17. Świetne miejsce ten Twój blog! :) Ja od dawna mam potrzebę pogadania z kimś o tym o czym czytam i w końcu założyłam bloga, ale tutaj jest to czego potrzebowałam. Pomysł mi się bardzo podoba i na pewno będę wpadać częściej :)
    Komentuję w tym wpisie, bo tez ostatnio czytałam "Śniadanie..." :)
    Dla mnie postać Holly jest tak wyjęta ze świata, że raczej nie odnalazłaby się w dzisiejszym świecie, gdzie wszyscy pędzą za karierą i żyją półgębkiem. Z drugiej strony (tak mi się teraz nasunęło) jako współczesną wersję Holly wyobrażam sobie Phoebe z serialu "Przyjaciele" - zawsze pozytywna, szalona, kokietka, bez aspiracji na karierę, żyje z dnia na dzień, szuka miłości... taka współczesna Holly. Co myślicie?
    Jeszcze kilka moich myśli jest tutaj: http://babookshka.blogspot.it/2015/02/7-breakfast-at-tiffanys-truman-capote.html - Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Holly jest jakby odklejona od rzeczywistości. Wydaje mi się, że inteligencją przebija jednak Phoebe.;)

      Usuń