wtorek, 6 sierpnia 2013

Sierpniowy rytuał

Nie mam zbyt wielu nawyków okołoliterackich, ale ten związany z poniższym cytatem jest już właściwie rytuałem. Co roku z końcem lipca sprawdzam w szafie, czy „Sklepy cynamonowe” Schulza są na swoim miejscu i czekam na początek kolejnego miesiąca. A gdy już nastąpi, czytam opowiadanie „Sierpień”. Raz przeczytane podczas upalnego lata, mocno zapadło mi w pamięć i domaga się regularnej powtórki. Więc oto jest, w skromnym fragmencie, całość tutaj.


Adela wracała w świetliste poranki, jak Pomona z ognia dnia rozżagwionego, wysypując z koszyka barwną urodę słońca - lśniące, pełne wody pod przejrzystą skórką czereśnie, tajemnicze, czarne wiśnie, których woń przekraczała to, co ziszczało się w smaku; morele, w których miąższu złotym był rdzeń długich popołudni; a obok tej czystej poezji owoców wyładowywała nabrzmiałe siłą i pożywnością płaty mięsa z klawiaturą żeber cielęcych, wodorosty jarzyn, niby zabite głowonogi i meduzy - surowy materiał obiadu o smaku jeszcze nie uformowanym i jałowym, wegetatywne i telluryczne ingrediencje obiadu o zapachu dzikim i polnym.

Przez ciemne mieszkanie na pierwszym piętrze kamienicy w rynku przechodziło co dzień na wskroś całe wielkie lato: cisza drgających słojów powietrznych, kwadraty blasku śniące żarliwy swój sen na podłodze; melodia katarynki, dobyta z najgłębszej złotej żyły dnia; dwa, trzy takty refrenu, granego gdzieś na fortepianie, wciąż na nowo, mdlejące w słońcu na białych trotuarach, zagubione w ogniu dnia głębokiego. Po sprzątaniu Adela zapuszczała cień na pokoje, zasuwając płócienne story. Wtedy barwy schodziły o oktawę głębiej, pokój napełniał się cieniem, jakby pogrążony w światło głębi morskiej, jeszcze mętniej odbity w zielonych zwierciadłach, a cały upał dnia oddychał na storach, lekko falujących od marzeń południowej godziny.

Bruno Schulz, Sierpień, [w:] Sklepy cynamonowe, Wrocław 1996

27 komentarzy:

  1. Niemal Proustowski ten opis:) Ale poza tym klimat się chyba zmienił, bo już nie ma czereśni o tej porze, jak sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opis pierwsza klasa, działa na zmysły.;)
      Klimat na pewno się zmienił, obecnie np. lipy nie kwitną w lipcu, ale w czerwcu. Wiki twierdzi jednak, że owoce czereśni dojrzewają od maja do późnego lipca, w niższych położeniach górskich nawet dopiero w sierpniu. Na morele to chyba też już ostatni dzwonek, przynajmniej u mnie.;)

      Usuń
    2. Lipy kwitną jak dawniej, od końca czerwca, przynajmniej tutejsze, mazowieckie:) Morele się kończą, znowu zero dżemu na zimę :(
      Adela jest chyba najlepszą kreacją Schulza, w każdym razie wolę ją od Ojca.

      Usuń
    3. W mojej okolicy lipy kończą kwitnienie już w czerwcu.;( Trzeba było zgłosić zamówienie surowca na dżem, u nas jak zwykle co dwa lata klęska morelowego urodzaju była.;(
      Adela jest boska, do tego ma świetne imię.

      Usuń
    4. U nas powinna była być klęska, ale jakoś nie była :(
      "Adela już zakłada suknię cienką, na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj..."

      Usuń
    5. Może będzie w przyszłym roku.;)
      I naturalnie "Adelo, zrozum mnie" - rewelacyjny jak dla mnie tytuł.

      Usuń
    6. Szkoda, że poza tytułem książka słaba. A "Adela jeszcze nie jadła kolacji" znasz?

      Usuń
    7. Niestety fabuły już nie pamiętam, książkę czytałam równo 30 lat temu nad Bugiem.;( Cudem upolowana w bibliotece przed rodzinnymi wczasami.
      Adelę od kolacji znam, szczerzę zęby na samo wspomnienie.;)

      Usuń
  2. W szkole Schulz był dla mnie zbyt gęsty, hermetyczny. Z biegiem lat coraz bardziej się do niego przekonuję. Najpierw zachwyciło mnie opowiadanie "Noc wielkiego sezonu". Potem odkrywałam kolejne i kolejne. Chyba najwyższy czas na "Sierpień". Dziękuję za inspirację. Bruno Schulz to moim zdaniem jeden z największych darów Polski w literaturę światową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Gęsty" to dobre określenie dla prozy Schulza. W szkole poznaliśmy tak skromne fragmenty "Sklepów...", że nie zdążyłam się zniechęcić. Haczyk jednak połknęłam i czasem podczytuję fragmenty.
      Całkowicie się z Tobą zgadzam w kwestii wkładu Schulza w lit. światową - drugiego takiego pisarza trudno znaleźć. Tym bardziej cieszy mnie, kiedy widzę notki o jego opowiadaniach na anglojęzycznych blogach. Krytycznych jeszcze nie znalazłam.;)

      Usuń
  3. cytat idealnie dopasowany do aury,a zdjęcie do cytatu. Sam Shultz trochę barokowy i skondensowany, ale w małych dawkach może fascynować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się bardzo zgrać z aurą, a i zdjęcie nieprzypadkowe;) Dla mnie ten cytat jest przede wszystkim b. zmysłowy: zakupy Adeli widzę i czuję.;)

      Usuń
  4. O, jak się składa, właśnie wypożyczyłam z biblioteki książkę Budzyńskiego "Schulz pod kluczem". Na studiach przechodziłam poważną fascynację Schulzem, niestety niewiele z tej fascynacji pamiętam, trzeba sobie co nieco odświeżyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Tobie wyszperałam w katalogu bibliotecznym "Miasto Schulza" tego samego Budzyńskiego.;) Obie książki będą jak znalazł na jesienne wieczory.

      Usuń
  5. Schulz w małych dawkach zachwyca, w dużych obezwładnia ;)

    Coś w tym jest, niektórzy powiadają, że Schulzowskie zdania to osobny gatunek literacki.


    Pani Patrycjo,
    skromna rada, przed lekturą Budzyńskiego bardzo pomaga "odświeżenie sobie" Schulza i wzięcie w nawias sympatii samego Budzyńskiego do Schulza - te dwie rzeczy pozwolą docenić jego biografię, która według mnie - obok biografii Ficowskiego - jest bardzo dobra.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za radę, może faktycznie warto sobie "odświeżyć" Schulza, wypożyczę z biblioteki :)
      biografię autorstwa Ficowskiego kiedyś czytałam, ale tak niewiele pamiętam, że aż wstyd!

      Usuń
    2. @ Krzysztof

      Obezwładnia, zgadzam się. Za każdym razem, gdy czytam powyższy fragment (inne zresztą też), zastanawiam się, jak długo zbierał myśli, żeby stworzyć podobne obrazki. Majstersztyk.

      Usuń
    3. Właśnie. Chyba trzeba w ogóle, na co dzień, postrzegać świat bardzo zmysłowo, żeby móc potem tak pisać. Zastanawiam się jakie myśli przebiegały mu przez głowę. Jego proza właściwie składa się z niesamowitych obrazów i porównań. Tego chyba nie da się po prostu wymyślić siadając do pisania. Wyobrażam sobie, że musiał patrzeć na świat w niezwykły sposób.

      Usuń
    4. Mnie też się wydaje, że trzeba mieć szczególną wrażliwość, żeby móc filtrować świat w taki sposób. Jak dla mnie to jest proza w wydaniu 4D.;) I albo się posiada taki dar, albo nie. Trudno byłoby się wyuczyć podobnego stylu.

      Usuń
    5. Cała fascynacja Schulzem polega chyba nie tylko - jak już wspomniałyście - na niezwykłej sensualności jego prozy, ale też tajemniczości, bo tak naprawdę, wbrew licznym książkom, bardzo niewiele wiadomo na temat jego życia.
      Wspomnienia o Schulzu w przeważającej ilości mówią o jego skromności i spokojnym uosobieniu. Z jego listów wynika rzekomo, że pisanie nie przychodziło mu łatwo. Jedno jest pewne - Jego wyobraźnia jest zaraźliwa - z tym się zgodzę ;)

      Schulz oczarował Pilcha, Stasiuka, a ten ostatni celnie odniósł się do jego prozy, mówiąc, że trzeba ją czytać jak biblię - fragmentami, zdaniami, nieśpiesznie.

      Schulza trzeba czytać, samemu, spokojnie i nie dać się porwać doraźnym działaniom współczesnych, którzy chcą zrobić modę na Schulza, chcą go wprowadzić na siłę do pop-kulturalnego tygla. Jego proza jest ponadczasowa. Dosłownie i w przenośni.

      A nawiązując Aniu do Twoich komentarzy. Stosunek Schulza (czy to na gruncie artystycznym, czy też prywatnym) do kobiet dalej jest dla mnie dużą niewiadomą. Ale to działa w drugą stronę, bo w sumie wśród licznych opracowań i opinii, równie niewiele można powiedzieć o postrzeganiu Schulza przez współczesne kobiety - poza powtarzanymi zachwytami na temat zmysłowości jego prozy. Ot choćby fascynująca postać Adeli, którą przywołujesz.

      Tak czy inaczej - czytać, mówić, pisać o Schulza/u należy - najlepiej w mniejszym gronie :)

      Usuń
    6. Do ingrediencji twórczości Schulza dodałabym - oprócz wspomnianej przez Ciebie tajemniczości - małą dawkę demoniczności.;) Obecna jest wg mnie zwłaszcza w "Sanatorium..." i na rysunkach Schulza. I byłabym za tym, aby czytać jego opowiadania mając pod ręką jego "Xięgę Bałwochwalczą". Owszem, nie jest ilustracją do jego prozy, ale można traktować ją jako pewne uzupełnienie, albo przedłużenie wręcz. Ta uniżona pozycja mężczyzn wobec kobiet jest niesamowita.

      Bez wahania podpiszę się pod słowami Stasiuka. Schulz wymaga skupienia, a także wiedzy większej niż ogólna (ew. encyklopedii) - symbolika to kolejna cecha twórczości Schulza, której nie da się ot, tak pominąć.

      Usuń
  6. ohhhh... świetny, oczarowujący fragment :) się rozmarzyłem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Schulz czarować potrafi jak mało kto.;) Mnie po lekturze naszła chęć na jabłka, choć nie zbytnio za nimi nie przepadam - niech to zaświadczy o sile tej literatury.;)

      Usuń
  7. aaa, uwielbiam! i sierpień, i Schulza, a sierpień w wydaniu Schulza - palce lizać (choć za owocami nie przepadam). Chyba pójdę w Twoje ślady:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam.;) U Schulza znajdzie się chyba fragment na każdą porę roku. Pamiętam, że mój polonista zachwycał się zwłaszcza "Wiosną", sama do niej jeszcze niestety nie dotarłam.

      Usuń
  8. Te gruszki!!

    Ja u siebie zauważyłam przewrotność taką, że w zimę chcę czytać o lecie, w lecie o zimie, w Anglii o Polsce, w Polsce o Anglii, bo "Życie jest gdzie indziej" i wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na gruszki (polskie) trzeba jeszcze kapkę zaczekać, sama chętnie bym jedną zjadła.
      Mam wrażenie, że podczas upałów większość osób woli czytać o chłodnych miejscach, co rozumiem. Ja akurat należę do tych, co intensyfikują doznania pogodowe.;)

      Usuń