wtorek, 5 sierpnia 2014

Mechaniczne lwy, psy gończe i inne bestie

Dałam się nabrać Kišowi jak dziecko. Tak sprytnie szafował cytatami, przypisami i wycinkami z prasy, tak często powoływał się na archiwa policyjne i zapiski biografów, że pierwsze dwa z siedmiu tekstów w „Grobowcu dla Borysa Dawidowicza” wzięłam za literackie opowieści o autentycznych postaciach i wydarzeniach. Autor co chwila utwierdzał mnie w tym przekonaniu, a to odsyłając do bibliografii, a to wtrącając wypowiedzi typu: świadectwa są nieliczne i sprzeczne, według wiarygodnych źródeł itp. Gdyby nie bajeczna opowieść o browarze urządzonym przez komunistów w kijowskim Soborze Sofijskim, Kiš zapewne długo by jeszcze mnie zwodził. Historie przytoczone w „Grobowcu…” są jednak fikcją. Fantastycznie upozorowaną na literaturę faktu, ale fikcją.


Nie ma dla mnie znaczenia, czy pisarz skopiował pomysł Borgesa (co zarzucali mu zażarci oponenci), czy nie; ważne, że mistyfikacja udała się. Kiš jest na tyle przekonujący, że czytelnik podejmuje grę i bez większego oporu poddaje się jej regułom, by na koniec skapitulować. Lekturę kończyłam z poczuciem obcowania z  p r a w d ą, a przynajmniej bardzo chciałam w to wierzyć. Bo czy wymyślone przez Serba życiorysy nie mogły mieć autentycznych pierwowzorów? Przecież nie jeden żyd zmuszony został przemocą do chrztu, nie jeden zamachowiec zgnił w kazamatach, a niesłusznie posądzonych i straconych rzekomych wrogów komunizmu historia zna tysiące. W tym sensie Kiš mówi prawdę: za każdym razem totalitaryzmy pożerały morze ofiar, łamiąc kręgosłupy nieposłusznym, nierzadko także oprawcom. Ideologia mogła być dowolna, mechanizm działania pozostawał z grubsza identyczny.

„Grobowiec dla Borysa Dawidowicza” powstał w 1976 r. i był przejawem „obsesji” autora, który przy pomocy wiarygodnych opowieści starał się otwierać oczy młodym ludziom uważającym zbrodnie stalinowskie, w tym łagry, za kłamstwo. Czas zrobił swoje i wątki obozowe u Kiša nie mają już takiej siły rażenia jak mogły mieć trzy dekady temu. Owszem, robią wrażenie, głównie za sprawą kunsztu literackiego pisarza, mnie przede wszystkim poruszyła jednak smutna prawda o powtarzalności historii – o ile stalinizm, legalny antysemityzm należą do przeszłości, na inne –izmy grunt jest niestety wciąż podatny.

W moim odczuciu w „Grobowcu…” forma wzięła górę nad treścią, co bynajmniej nie jest zarzutem. Kiš rozbroił mnie swoją finezyjną mistyfikacją i ujął urodą niektórych zdań oraz całych akapitów, choćby tego:
Zajęty byłem czytaniem i pisaniem, kiedy do mego pokoju wtargnęło mnóstwo ludzi zbrojnych w niewiedzę tępą jak bat i nienawiść ostrą jak nóż. Nie od moich jedwabi czerwieniły im się oczy, ale od książek ustawionych na półkach. Jedwab pochowali pod opończe, książki zaś pozrzucali na podłogę, zaczęli deptać je i drzeć na moich oczach. A były te książki oprawne w skórę i oznaczone cyframi, napisane przez uczonych; gdyby owi zechcieli je czytać, znaleźliby w nich tysiąc powodów, by mnie zabić na miejscu. I znaleźliby, gdyby zechcieli je czytać, lek i balsam na swoją nienawiść. [s. 140-141]
Ten serbski pisarz potrafi kapitalnie budować napięcie (jak w opisie morderczej gry w karty w łagrze), zaskakiwać poetyckością, ale też wzbudzać odrazę (np. w scenie polowania na mordercę kur) – a wszystko to na kartach paradokumentalnych opowieści, napisanych w stosownym dla tego gatunku stylu. Jak głoszą ostatnie słowa z „Grobowca…”: nie wystarczy mieć jaja, aby pisać. Kiš bez wątpienia dysponował nie tylko jajami.

___________________________________________________________________________
Danilo Kiš, Grobowiec dla Borysa Dawidowicza. Siedem rozdziałów wspólnej historii
przeł. Danuta Cirlić-Straszyńska
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005


6 komentarzy:

  1. Ha! Nie wiedziałam, że Czarne wydało coś jeszcze D. Kisa. "Cyrk rodzinny" (http://bazgradelko.blogspot.com/2011/09/cyrk-rodzinny-danilo-kis.html) bardzo mi się podobał, "Grobowiec ..." wydaje się jeszcze lepszy. Dziękuję za polecenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo.;)
      Książka chyba nie cieszyła się dużą popularnością, przez długi czas zalegała w taniej księgarni. O "Cyrku..." poczytam, za jakiś czas mam zamiar wypożyczyć go z biblioteki.

      Usuń
  2. Cenię sobie Twój blog, bo zawsze mogę tu znaleźć coś nowego i pouczającego. O tym pisarzu jeszcze w ogóle nie słyszałem, ale widzę, że warto zawrzeć z nim bliższą znajomość - ogromnie cenię sobie utworu z pogranicza fikcji i faktów. W tego typu dziełach, kiedy dane zdarzenia nie zaszły, ale tylko w takim sensie, że nie zostały one udokumentowane, ogromną rolę odgrywa potencjał, tj. miejsce w rzeczywistości, by takie wydarzenia faktycznie miały miejsce (kto wie, może w jakimś równoległym świecie, akurat tego miejsca było dla nich wystarczająco dużo i historie, o których pisze autor są tam twardymi faktami?)

    P.S. Pisanie o zbrodniach stalinowskich w 1976 po TEJ stronie Żelaznej Kurtyny to naprawdę rzecz godna podziwu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za miłe słowa.
      Kiš na pewno zasługuje na większą uwagę, niestety chyba nie miał u nas szczęścia. Chwilami trudno czytało mi się "Grobowiec...", bo autor potrafi zasypać czytelnika "faktami" (co pewnie jest kolejnym przemyślanym zabiegiem), ale warto było się wysilić.;) I jest tak, jak piszesz: opisane historie mogły być twardymi faktami, tylko nie w życiu siedmiu osób, a siedemnastu albo siedemdziesięciu.;)

      "Grobowiec..." był wydany u nas najpierw w drugim obiegu, to też o czymś świadczy. Tłumaczka określa go mianem książki fatalnej, a dlaczego - najlepiej sprawdzić w posłowiu, to też interesująca opowieść.;)

      Usuń
  3. Zapowiada się ciekawa lektura:)

    OdpowiedzUsuń