wtorek, 16 grudnia 2014

Niedobre dziecię

W oczekiwaniu na drugą część rozmów z profesor Janion powtórzyłam sobie „Niedobre dziecię”. Książka wciąga równie mocno jak za pierwszym czytaniem, czy mowa o smutnym dzieciństwie na "zsyłce" u wujostwa, o wojnie spędzonej w Wilnie, czy o studiach w Łodzi i pracy na uniwersytecie. Rozdziały o zaangażowaniu w marksizm i później w rewizjonizm, nie są może porywające, ale pozwalają zrozumieć kształtowanie się światopoglądu Janion. W tej rozmowie zresztą bardzo dużo się wyjaśnia, m.in. skąd wzięła się fascynacja romantyzmem i tematami żydowskimi.

Prowadząca wywiad Kazimiera Szczuka dokonała rzeczy trudnej, bo zdołała wydobyć ze swojej mentorki informacje, z którymi ta na pewno się nie obnosi. Czyli dotyczące ojca alkoholika, młodzieńczych prób poetyckich, bliskich zażyłości z koleżankami lub spraw tak przyziemnych jak słabość do grasicy cielęcej w sosie figowym serwowanej w jednej z warszawskich restauracji. Tytan pracy, jakim bez wątpienia jest profesor Janion, pokazany został wreszcie od bardziej prywatnej strony, co dobrze przybliża czytelnikom postać znanej badaczki literatury. Już się cieszę na drugi tom.


Kilka urywków rozmowy:

- o pierwszych lekturach:
Bardzo dużo czytałam, także „Mały Dziennik" ojca Kolbego, który ciocia prenumerowała. To była moja lektura codzienna. Co rano listonosz przynosił prasę i ja jako pierwsza zabierałam się do czytania. Z wielkim zapałem. Tam były straszne rzeczy popisane na Żydów. Na przekór wszystkiemu zrodziła się we mnie miłość do nich. […] Rozumiałam, że Żydzi mieli być tacy okropni jak ja. Źle się uczyłam, byłam bardzo nieposłuszna. Niedobre dziecko po prostu. [s. 12]
- o micie wojny:
Jak wynika z badań, dosłownie tych najnowszych, publikowanych w rocznicowych okolicznościach w Gazecie Wyborczej", wojna nauczyła nas niewiele. Większość Polaków uważa, że - po pierwsze - byliśmy bardzo bohaterscy, a po drugie - że bardzo cierpieliśmy, bardziej niż wszyscy, bardziej nawet niż Żydzi. Romantyczny mit wojenny, heroiczny i martyrologiczny, trwa dalej w najlepsze, bez żadnego opamiętania. Zresztą to Muzeum Powstania Warszawskiego i jego imprezy walnie się przyczyniają do podtrzymywania mitotwórczej potęgi wojny. Ale to jest też kwestia dominanty kulturowej. Naszą jest mit bohaterski, podstawowy mit polski. Trudno się z niego wyzwolić. Żadne książki tu nie pomagają, żadna wiedza historyczna. [s. 41]
- o dawnych metodach pracy:
Studia polonistyczne były wtedy bardzo wymagające, a potem już naprawdę... no, przytłaczająca była w moim wypadku praca zapoznania się z tą literaturą w kraju, czasopismami. Wtedy zdobyłam podstawy swojej erudycji. Znajomość czasopism, mniej więcej tego, co tam drukowano. Robienie notatek. Wtedy przecież nie było żadnego ksero, zapisywało się kartki, zeszyty. Kupy tych notatek. Pisało się ołówkiem. Porządkowanie notatek, system ułożenia tego wszystkiego. Cała manufaktura. Sprawy kompletnie już nieznane dzisiejszym ludziom. [s. 109]
- o kwestii kobiecej w środowisku akademickim:
Wtedy nie miało to znaczenia. To znaczy na pewno jakoś kątem oka dostrzegałyśmy te sprawy, ale nie były ani tematem badań, pracy naukowej, ani specjalnie tematem rozmów. Miałyśmy za to z panią Maryną taki żarcik, pewnie maskujący albo odreagowujący ten brak świadomości genderowej. Kiedy czasami pozwalałyśmy sobie coś wypić z jakiejś buteleczki ukrytej na półce, wódkę, koniak może, czy jakąś nalewkę, mówiłyśmy: „Napijmy się jak prawdziwi mężczyźni". I bardzo nas to śmieszyło... No i częścią tego etosu było wzdychanie, od czasu do czasu, „Ach, mieć żonę!". Naukowcy, profesorowie, ale i nawet doktoranci, mieli na ogól żony, które naprawdę znakomicie się o nich troszczyły. Od kanapki w teczce po wyprasowane koszule, przyszyte guziki, przepisane na maszynie teksty, obiad o określonej porze. Może nie zawsze i nie wszystkie, ale raczej tak, takie były żony. Nam to nie przysługiwało. [s. 131]
Na koniec fragment dzienniczka lektur 16-letniej Misi:


________________________________________________________
Janion. Transe – traumy – transgresje. Tom 1. Niedobre dziecię. Z Marią Janion rozmawia Kazimiera Szczuka, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2012



16 komentarzy:

  1. Niesamowita biografia. Pełna koncentracja na czytaniu i pisaniu. A jednocześnie świadomość, że to czytanie było początkowo niczym więcej jak ucieczką od biedy, a potem koszmaru wojny. Obraz prawdziwej intelektualistki w rozumieniu - osoby żyjącej abstrakcyjnymi ideami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także jestem pod wrażeniem zamiłowania Janion do literatury i jej pracowitości. To jest inny etos, dzisiaj rzadka rzecz. Dla mnie Janion to naukowiec totalny, jeśli w ogóle jest takie pojęcie.

      Usuń
  2. Ulala, ależ ciekawy wpis! Przeczytałem urywek poświęcony pierwszym lekturom i od raz pojawiła się niezwykle interesująca sprawa - żywot ojca Kolbego. Nigdy nie zgłębiałem życiorysu tego człowieka, a widzę, że jest on doprawdy interesujący. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biografia Kolbego jest b. interesująca, niestety przez lata zakłamana. O jego antysemityzmie mówi się głośno od niedawna, takie mam wrażenie. A "zasługi" na tym polu miał duże.

      Usuń
  3. Co za zbieg okoliczności, właśnie wczoraj myślałam o tej książce, że chciałabym ją przeczytać :) Niestety to jedna z tych, których nie ma w mojej bibliotece. Ale może poczekam, aż się pojawi więcej tomów i kupię w pakiecie ze zniżką ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może biblioteka przyklaśnie pomysłowi zakupowi książki dot. znanej "polonistki"?
      W KP jest chyba teraz promocja, niestety nie wiem, czy na pakiety też.

      Usuń
  4. Do mnie właśnie dotarła druga cześć :). Do pierwszej na pewno warto byłoby teraz wrócić, muszę ją tylko, gdzieś wetkniętą, odnaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam już drugą, nawet zaczęłam czytać i widzę, że to będzie już inna bajka.;)

      Usuń
  5. Ostrzę sobie zęby na nią. Ale póki co... Pozostaje czekanie, ale nie czytam recenzji, by się nie sugerować. Widziałam kiedyś, oczywiście w jakimś programie jej bibliotekę. Ciekawa jestem tej książki niesamowicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrażam sobie, że w mieszkaniu Janion nie ma wolnej przestrzeni bez odrobiny papieru.
      Co do książki - sama wiesz, nie muszę Cię zachęcać.;)

      Usuń
    2. Wiem, wiem, że na razie jest poza moim zasięgiem, obawiam się tylko jednego---> laurki.

      Usuń
    3. Nie ma mowy, Janion raczej nie zgodziłaby się na coś takiego.

      Usuń
  6. Ilość książek pochłanianych w ciągu jednego miesiąca - imponująca. O ile dobrze policzyłam, w styczniu przeczytała aż 31 książek, przy tym niektóre, jak choćby "Błogosławieństwo ziemi", są dosyć grube. "Błogosławieństwo..." czytałam aż przez 3 wieczory. Widać też, że lektury jej były bardzo urozmaicone; jest tu i Dąbrowska, i Mann, i Hardy, i Conrad, i Maurois, i nawet Lawrance, którego twórczością zachwycał się młody Bukowski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem wciąż pod wrażeniem tej listy. Nawet jeśli czytanie było ucieczką od wojennej rzeczywistości, Janion musiała czytać wyjątkowo szybko, a przecież robiła jeszcze solidne notatki z lektur (dzisiaj pewnie by blogowała;)). I to wszystko w wieku 16 lat.;)

      Usuń
  7. Właśnie delektuję się wywiadem z Janion opublikowanym w ,,Książkach". Żałuję, że najprawdopodobniej nie będę miała okazji jej spotkać na uczelni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zważywszy na wiek Janion, pewnie to będzie faktycznie niestety niemożliwe. Na szczęście zawsze można poczytać jej książki, starczy na długie wieczory nie tylko zimowe.;)

      Usuń