wtorek, 6 grudnia 2016

Smutny kolekcjoner

Czasami wydawało mi się, że ja też jestem kolekcjonerem. Ktoś po wie: pieniędzy. Ale to nie tak. Wolałbym siebie widzieć jako kolekcjonera szczęśliwych chwil. Takich, które aż bolą, przechodzą prosto do żołądka i zostają w nim do strawienia. Chwil, które są raz na ja kiś czas, dozowane przez los z czułością i dbaniem o to, aby nie przedawkować i nie zmylić nas. Żebyśmy nie po myśleli, że życie jest świetne. Ot, takie w sam raz.


Jak przystało na cinkciarza bohater powieści Sylwii Chutnik lubi pieniądze i dobrą zabawę, nade wszystko jednak ceni sobie rodzinę. Jest także melancholikiem i domorosłym filozofem – ku utrapieniu czytelnika, który będzie musiał wysłuchać jego spowiedzi-rzeki. Zadanie kapkę uciążliwe, ponieważ Wiesiek lubi pogadać i ma przy tym skłonność do dygresji i powtarzania się. Popłynie więc opowieść o familii do trzeciego pokolenia wstecz, o miłości i naturalnie o pracy. Tu trzeba liczyć się z dziesiątkami historyjek o przekrętach, dansingach, prostytutkach i handlu tureckimi kożuchami - aż nieprzyjemnie robi się czytelnikowi na duszy.

Może to wszystko miałoby więcej uroki, gdyby Chutnik ograniczyła liczbę „atrakcji”, niestety odniosłam wrażenie, że w książce zamieściła wszystkie zasłyszane kiedyś anegdoty (jej ojciec był muzykiem w knajpianym zespole). Brak umiaru, drobne niekonsekwencje w narracji i dość dziwny ostatni rozdział zaskakują w przypadku poniekąd dobrej pisarki. tak czy owak, największą niespodzianką w Smutku cinkciarza było dla mnie ograniczenie wątku kryminalnego do minimum, bo w rzeczywistości mamy do czynienia z powieścią obyczajową osadzoną w latach 80. Aż tyle i tylko tyle.

_____________________________________________________________
Sylwia Chutnik, Smutek cinkciarza, Od Deski Do Deski, Warszawa 2016

18 komentarzy:

  1. Ech, chciałem to czytać, a Ty tak brutalnie, że słabe :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż poradzę, rozczarowałam się bardzo. Rzuciłam się jak szczerbaty na suchary i klops.;(

      Usuń
    2. Haha, zamierzałem napisać bardzo zbliżony komentarz - ja także miałem w planie tę pozycję, a teraz zastanawiam się poważnie, czy w ogóle warto poświęcać jej swój czytelniczy czas.

      Chutnik to nazwisko, które od pewnego czasu orbituje w kręgu moich zainteresowań - ciągle obiecuję sobie ją sprawdzić. Miałem wyrzuty sumienia, że jeszcze nie obcowałem z jej prozą, ale teraz czuję się odrobinę (tylko odrobinę, bo jest jeszcze pozostała twórczość tej pisarki) rozgrzeszony :)

      Usuń
    3. Chutnik na pewno ma lepsze książki w swoim dorobku, choćby "Kieszonkowy atlas kobiet". Może miała za duże oczekiwania wobec tej książki i stąd moje rozczarowanie. A temat był przedni.

      Usuń
    4. Chciałem od tego zacząć. No nic, poczekam na coś innego.

      Usuń
    5. I tak jest w czym wybierać.;) Z drugiej strony - wiesz, ze jestem wybredna, może akurat Tobie Cinkciarz się spodoba?;)

      Usuń
    6. Ujmę to tak: jak będzie na wyprzedaży, to się skuszę :)

      Usuń
    7. A potem 800 nieprzeczytanych książek z wyprzedaży, tak tak.

      Usuń
    8. Takie życie.;) Ostatnio udało mi się nabyć kilka ciekawych rzeczy w dedalusie i już się zastanawiam, czy w tym życiu je przeczytam.;(

      Usuń
    9. Wszystko jest kwestią samodyscypliny :P

      Usuń
  2. Wielka szkoda ze to powieść obyczajowa Po tytule obiecywałam sobie znacznie więcej. Myślałam że cinkciarz będzie co najmniej młodszym bratem Barbary z Jaworzna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, to zupełnie inny bohater.;( Chutnik pisze o latach 80. bez sentymentu (to nie zarzut) i chyba ten klimat jest w powieści najważniejszy.

      Usuń
  3. Mnie ten zabieg autorki się podobał, chociaż nieco mnie zaskoczył. Odniosłam wrażenie, że z wszystkich tych historyjek, anegdot, paplaniny naszego cinkciarza powoli wyłaniają się motywy zbrodni, do której musi dojść. Może nie są one całkowicie ukazane, być może tylko wspomniane, nakreślone i przez to nie zawsze zrozumiałe. Klimat książki jednak zdecydowanie rekompensuje ubogi wątek kryminalny.

    Zastanawiałam się nad tym, co by było gdyby Sylwia Chutnik jakoś bardziej pociągnęła tę tematykę. Gdyby przybliżyła nam postać sprawcy, wykazała jego tok myślenia. I to wydaje mi się niepotrzebne. Czasami lepiej powiedzieć mniej niż więcej. Szczególnie w takich książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, czytelnik domyśli się, kto i dlaczego zabił. Niepotrzebnie liczyłam na coś w stylu "07 zgłoś się".;(
      A realia, przynajmniej ich cinkciarski wycinek, są dość dobrze oddane. Mimo wszystko miałam wrażenie, że książka była pisana zrywami, stąd pewne omsknięcia.

      Usuń
  4. Kurczę, szkoda, że znów tyle "atrakcji". Po "Jolancie" został mi przesyt stylistycznymi akrobacjami, rymowankami, wierszykami. Ja się chyba z nowoczesną prozą niezbyt lubię. Ale "Cinkciarza" i tak przeczytam, wycieczka w czasie do lat 80. jest zbyt dużą pokusą ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, Jolanta była językowo stylizowana. gdyby powieść była dłuższa, pewnie też by mi to przeszkadzało. Na szczęście w Cinkciarzu język jest prosty, autorkę tylko przez kilka chwil poniosło w stronę "gdyż" itp.
      Oczywiście, że wycieczka w lata 80. jest dużą pokusą, na mnie tez podziałała.;)

      Usuń