czwartek, 18 maja 2017

Kuchenne rewolucje

Katarzyna Fetlińska

Kuchenne rewolucje

Nini

Rozchwiany stolik w kuchni, dwa kulawe krzesła,
dwa talerze z obiadem – banalna sceneria,
w której odpychamy się od siebie, jakby nasze ciała
posiadały tożsame ładunki po tych kilku latach
bycia razem; i tylko spiętrzony brzęk naczyń,
stukot tłuczka, syk tłuszczu, lakoniczny dialog
pozwala nam wierzyć, że wciąż między nami iskrzy,
że cokolwiek zostało z minionej bliskości i
słów wcale nie trzeba, żeby się zrozumieć.

A jednak w gardle coś więźnie. Wiatr wzdyma firany,
wdziera się do domu wartki, rześki strumień
wrześniowego powietrza – kubki, szklanki dygoczą,
jakby było zimno, i nagle goryczą coś serca ścina
bądź trwogą, że już się nam nie zdarzy
poczuć głodu, pragnienia – gdzieś nad morzem,
grzmiącym przez słoną ciemność, tępą finką rozwierać
muszle ostryg; jak niegdyś, na kacu, na kempingu

w Karwi, wsuwać z przyjemnością grube pęta kaszanki
lub wtranżolić ze szczeciną ślunski galert z nóżek –
a jednak, siorbiąc dystyngowanie i chuchając w łyżki,
jemy obiad w milczeniu. Stygnie kawa w imbryku.
W fusach czarne myśli. Już nie jestem głodna –
bąkasz w końcu, po cichu, i choć – na pewno – by mogła
tak się zacząć poważna dyskusja, coś każe odpowiedzieć:
zjedz, skarbie, chociaż mięso. A ziemniaczki zostaw.

(Sekstaśmy, 2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz