piątek, 12 maja 2017

Niedziela ich życia

- Uważasz, że jestem szpetna?
- Nie, nie, całkiem dobrze się trzymasz. Ale dwadzieścia, dwadzieścia pięć lat różnicy to już coś. Ty mogłaś widzieć, jak francuska piechota w czerwonych portkach drobiła przed prezydentem Fallières. A on nawet nie musi wiedzieć, co to za jeden ten Fallières.
- Po pierwsze, dzięki za aluzję.
- Taka jest prawda.
- Co więcej, on nie ma dwudziestu lat. A co więcej mam to gdzieś. Powiedz: uważasz, że jestem przechodzona?

Tak oto gawędzą sobie siostry Sègovie, obie rozkosznie wygadane i przebojowe. Julia, panna niezupełnie młoda i niezupełnie panna, upatrzyła sobie szeregowca Brû jako kandydata na męża. A że chłopak jest poczciwiną bez większych ambicji, marzącym jedynie o zobaczeniu pola bitwy pod Jeną, po krótkim namyśle przystanie na propozycję matrymonialną. Ba! wciągnie się nawet w prowadzenie sklepu pasmanteryjnego żony.


Niedziela życia to nader pocieszna powieść, głównie dzięki Valentinowi, który z racji swej prostolinijności (żeby nie powiedzieć naiwności) stwarza zabawne sytuacje. I tak na przykład samotnie wyjeżdża w podróż poślubną, zakochuje się w guzikach i postanawia zostać ich kolekcjonerem, kiedy indziej zgadza się przepowiadać przyszłość pod postacią Madame Saphir. Val nie jest jednak głuptasem – owszem, czyta pasjami „Marie Claire”, ale też coraz intensywniej oddaje się badaniom czasu i filozoficznym rozważaniom. Wszystko ku zadowoleniu Julii, która najwyraźniej nie pomyliła się w wyborze męża.

W powieści Raymonda Queneau pobrzmiewają i poważniejsze tony: ludzie umierają lub zapadają na ciężkie choroby, mówi się o wojnie z Niemcami, na koniec ogłoszona zostaje mobilizacja. Że Niedziela życia nie jest błahą komedyjką, podpowiada już motto z Hegla ([...] jest to niedziela ich życia, która wszystkich zrównuje i usuwa wszystko, co złe; ludzie, którzy mogą być tak z całego serca weseli, nie mogą być naprawdę na wskroś źli i niegodziwi), w rozważaniach Brû także trafiają się celne spostrzeżenia. Jego postać jest zresztą jedną wielką pochwałą stoicyzmu i zdrowego rozsądku.

Książka pozostawia czytelnika w dobrym nastroju i nie mogło być inaczej, zważywszy na styl Queneau, który obfituje w humor sytuacyjny i słowny i charakteryzuje się fantastycznym żywym językiem. Osobiście żałuję tylko, że tłumaczka uwspółcześniła mowę potoczną, ponieważ dzisiejsze odzywki młodzieżowe zupełnie nie pasują do realiów przedwojennego Paryża. Poza tym lektura prima sort, z okładką włącznie.

_____________________________________________________________
Raymond Queneau Niedziela życia, przeł. Hanna Igalson-Tygielska
Biuro Literackie, Stronie Śl. 2016 


18 komentarzy:

  1. Samotnie wyjeżdża w podróż poślubną? Bez żony??? Dziwne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żona go namówiła.;) Bo przecież trzeba interesu pilnować.;)

      Usuń
    2. Koczowniczko, Queneau to jeden z tych niebezpiecznych wariatów literackich, pokroju Calvino i innych takich z szajki "OuLiPo". Do tego, co piszą trzeba podchodzić z przymrużeniem oka - zbytnia powaga i trzymanie się utartych standardów mogą okazać się zabójczo niebezpieczne :)

      Usuń
    3. Ambrose, zbytnia powaga może wręcz całkowicie zepsuć przyjemność obcowania z utworem.;)

      Usuń
  2. Ha, ilekroć wybieram się do Taniej Książki obiecuję sobie, że tym razem na pewno nabędę "Psią trawkę", ale za każdym razem wychodzę z tej księgarni z inną pozycją pod pachą (trzymam się zasady, by kupować maksymalnie 1 książkę w trakcie 1 wizyty, bo inaczej utonąłbym w nieprzeczytanych tytułach). Może za niedługo okaże się, że pierwszą powieścią Queneau jaką przeczytam będzie właśnie "Niedziela życia" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po lekturze tej książki właśnie szybko pobiegłam do Dedalusa po "Trawkę".;)
      A wiesz, to ciekawe - też staram się wychodzić tylko z jedną książką. Niestety i tak tonę w nieprzeczytanych.;(

      Usuń
    2. U mnie ta jedna książka działa jako tama, ale liczba nieprzeczytanych pozycji także rośnie w dość zastraszającym tempie. Strach pomyśleć, co by było, gdybym w Dedalusie kupował wszystko, co zwróciło moją uwagę :)

      Usuń
    3. To chyba normalne u osób dużo czytających.;)

      Usuń
    4. "Psia trawka" jest, moim skromnym zdaniem, o wiele lepsza od "Niedzieli życia" więc przeczytajcie koniecznie. Jest tam wymiana korespondencji między jednym takim amantem,a synem obiektu jego uczuć, która jest i prześmieszna i przeobraźliwa, jak to u Queneau się zdarza. I fabuła jest bardziej porywająca niż w Niedzieli.

      Usuń
    5. Jeśli "Psia trawka" jest lepsza, to tym bardziej się cieszę. Czeka już na półce. Ale może przekąszę wcześniej Pereca.;)

      Usuń
    6. A co Pereca, bo chyba nie Życie. Instrukcja obsługi, bo to nie przekąska, a cała uczta?! A Queneau chyba warto sobie dawkować, bo nie ma tak dużo jego rzeczy przetłumaczonych na polski. Ale po cichu liczę, że może ktoś nad jakimś przekładem pracuje, skoro są wydawnictwa (i czytelnicy jak widać), które się nim interesują.
      Inna opcja to oczywiście nauczyć się francuskiego, ale chociaż od jakiegoś czasu nad tym pracuję, myślę, że trzeba ten język znać naprawdę dobrze, żeby wyłapać wszystkie smaczki. Wolę go czytac po polsku.

      Usuń
    7. Zycie zostawiam sobie na koniec, raczej będzie to "Człowiek, który śpi", bo niegrube.;)
      Właśnie, zostało kilka rzeczy RQ do przetłumaczenia, może się doczekamy kiedyś.
      Też tak myślę, że trzeba dobrze znać francuski, źeby wychwycić niuanse. Niestety życia nie starczy na naukę języka.:(

      Usuń
  3. Samotna podróż poślubna to ciekawa innowacja w procesie matrymonialnym. Złożę wniosek racjonalizatorskim, abym w przypadku kolejnej okazji mógł skorzystać z tego rozwiązania. Dopiszę też książkę powyższą do listy, by na tę podróż wziąć ją ze sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ciekawe, to małżonka wystąpiła z takim pomysłem. Powiedzmy, że chciała guzików pilnować.;)
      Książka jest urocza, zachowam ją na pewno na własność.

      Usuń
  4. Wyjazd w podróż poślubną bez żony, dziwne, a za razem ciekawe i intrygujące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usprawiedliwienie małżonki były ciekawe, a Valentin to dobry chłopak i na wszystko się zgadzał, więc...;) Najlepiej zapoznać się z nim osobiście.;)

      Usuń
  5. Okładka rzeczywiście zacna, a i treść wydaje mi się fascynująca. Valentina lubię już choćby z Twojego opisu i z wielką przyjemnością się z nim lepiej poznam. Z siostrami Sègovie również :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do dzisiaj myślę ciepło o tej książce.:) Valentin jest uroczy, a jego małżonka i szwagierka uroczo zołzowate.;) B. przyjemna lektura, polecam.

      Usuń