niedziela, 9 lipca 2017

Paryskie niedziele

Tak Sándor Márai pisał o Paryżu lat 20. ubiegłego stulecia:
Czasami nawiedza mnie i straszy lodowata, mglista nuda niedzielnych popołudni paryskich. To okrutne wspomnienie pachnie jak wilgotne, zimne łóżko, w którym nie mogłeś zasnąć. Bistra, gdzie alkoholicy grają w karty, paryskie kawiarnie z ich szczególną oschłością i złośliwością, straszliwe godziny, podczas których chodziłem w kółko po tym ogromnym mieście, z Montmartre'u na Montparnasse, albo włóczyłem się po przedmieściach, gdzie śmierdziało moczem, prostytutki, kręcący się w pobliżu francuscy alfonsi i francuscy kapitaliści (nie było łatwo odróżnić jednych od drugich), popołudniowe wydania niedzielnych gazet z głupimi wiadomościami sportowymi i głupimi przemówieniami ministrów, z fotografiami świeżo odsłoniętych pomników bohaterów, zimne światła na fasadach domów przy Champs-Élysées, dozorcy w spodniach na szelkach na trawnikach Bois, z dziećmi na kolanach i butelką wina, bez butów, zasmradzający wonią zapoconych nóg okoliczne zarośla, wyścigi konne, podczas których człowiek zawsze najpierw nałyka się kurzu, a po ostatniej gonitwie, przepychając się w tłumie, pędzi do autobusu, ta pustynność i niepocieszenie, ta ucywilizowana bezdomność, ta mglista i zimno-kleista, gorzka beznadziejność — w tym wszystkim było coś z niedziel w więzieniach, domach poprawczych i szpitalach. Londyn jest w niedzielę cokolwiek pusty, ale cieplejszy, bardziej ludzki. Paryż jest w niedzielę okrutny i przerażający. To miasto, w którym można tylko pracować i używać. Na odpoczynku się tu nie znają.
Sándor Márai, W podróży, wybór i przekład Teresa Worowska, Zeszyty Literackie, Warszawa 2011, s. 44

zdj. Pierre-Yves Petit (źródło: Wikipedia)

 

10 komentarzy:

  1. No i w ten sposób sprawiłas że nikt z nas nie żałuje że nie spędza tej niedzieli w Paryżu 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda?;)
      Swoją drogą żal mi Maraia, że nie potrafił cieszyć się Paryżem.

      Usuń
  2. Ha, czytając opis, a nie znając autora, rzekłbym, że jest on pióra... hm..., najszybciej postawiłbym chyba na Louisa-Ferdinanda Céline'a. Sándor Márai odrobinę zaskoczył mnie aż tak surową oceną Paryża, chociaż z drugiej strony, czytając jego książki widać, że Węgier to osobnik niezwykle przenikliwy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że był przede wszystkim pesymistą, choć nie dziwię mu się. Zastanawiam się, czy bywał we właściwych dzielnicach, może coś mu umknęło.;)

      Usuń
  3. Od razu przypomniało mi się, że istnieje coś takiego jak syndrom paryski...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż sprawdziłam, co to za syndrom.
      Chyba nie znam nikogo, kto by się uskarżał po odwiedzeniu Paryża.;) Ostatnio wiele się tam zmieniło, ale urok ma wciąż nieodparty.

      Usuń
  4. Musowo miał Sarai jakąś gorszą niedzielę :P Gdyby tylko znalazł się sponsor, chętnie przeprowadziłbym badania porównawcze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta opinia jest tym bardziej zaskakująca, że Marai mieszkał w Paryżu jako młody człowiek, więc teoretycznie powinien garściami korzystać z uroków miasta.
      Też chętnie przekonałabym się, jak zmienił się Paryż.;)

      Usuń
  5. Ale klimat... pięknie, nostalgicznie, romantyzm w pełnej krasie...

    OdpowiedzUsuń