sobota, 26 sierpnia 2017

Dziewczynka

Żydzi. Tego słowa u nas w domu się nie wymawiało, nie przy dziecku. Gdy mieszkaliśmy w getcie, nikomu, kto do nas przychodził, nie wolno było mówić przy mnie „Żyd".
Tak moja mama opowiadała, opowiadała i opowiadała.
Nie mówić „Żyd" w getcie?
Mama i tata nie chcieli, żebym znała to słowo. Chcieli, by nie wywoływało u mnie żadnej reakcji. Żebym słysząc to słowo, „Żyd", nie myślała, że odnosi się ono do mnie, i nie reagowała.


Alona Frankel miała dużo szczęścia: podczas wojny najpierw przebywała u obcej rodziny na wsi, gdy skończyły się pieniądze, dołączyła do rodziców ukrywających się we Lwowie. Cała trójka przetrwała okupację w znośnych warunkach, później przeniosła się do Krakowa i gdyby nie „życzliwi” Polacy, być może nie musieliby emigrować do Palestyny w 1949 r. O tym wszystkim wspomina w Dziewczynce.

Całość opowiedziana jest z perspektywy dziecka i dziecięcym językiem – krótkimi, prostymi zdaniami, niektóre z nich będą wielokrotnie się powtarzać, podobnie jak relacjonowane zdarzenia. Spostrzeżenia Ilonki potrafią być bardzo bezpośrednie, wręcz nietaktowne, albo dla odmiany zabawne. Nie znosi zwracać na siebie uwagi, jest małomówna, nie chce też słuchać brzydkich i wynędzniałych ludzi opowiadających o tym, jak się uratowali. Lubi historie o Jezusiku i zwierzęta, nawet jeśli są to myszy w skrytce lub martwy szczur. Najbardziej uwielbia jednak czytać. W sumie zwykłe dziecko, choć według matki – wieczne zmartwienie.

Dziewczynka opowiada również o rodzicach Ilonki, barwnej parze komunistów-idealistów, oraz w małym stopniu o ich rodzinach wymordowanych podczas Holokaustu. Mimo trudnego tematu książkę bardzo dobrze się czyta i będzie to, jak sądzę, dobra lektura zarówno dla dorosłych, jak i dla młodych czytelników. Tymczasem niedawno w księgarniach pojawiła się kontynuacja powieści czyli Dziewczyna.

___________________________________________________________________________
Alona Frankel Dziewczynka, przeł. Leszek Kwiatkowski, Wyd. Nisza, Warszawa 2007 


4 komentarze:

  1. Pierwsza rzecz jaka mi przyszła do głowy czytając ten wpis to "Judia" śpiewana przez Mor Karbasi. "Judia" to w Ladino znaczy po prostu Zydówka. "Judia" pochodzi z czasów sprzed wygnania Żydów z Hiszpanii. Co ciekawe, w piosence wspomniany jest żółty znak noszony na piersi, bo elementy stroju mające odróżnić Żydów od reszty społeczeństwa to wcale nie jest wynalazek dwudziestowieczny.
    Piosenka piękna i bardzo poruszająca. W komentarzach podał ktoś tłumaczenie na angielski.
    https://www.youtube.com/watch?v=PVQSAkjhr5o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za informację. O żółtym znaku u Żydów hiszpańskich nie miałam pojęcia.
      Piosenka rzeczywiście poruszająca, zwłaszcza w połączeniu z tekstem.

      Usuń
  2. Czy książkę można przyrównać do twórczości Romy Ligockiej? Wpis od razu skojarzył mi się z tą pisarką (moja dziewczyna bardzo lubi jej książki).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam takie skojarzenia, ale książka Frankel jest inna dzięki specyficznemu stylowi oraz okrojonej wersji Holokaustu - nie epatuje tragediami, bo nie oglądała ich, anie nie doświadczyła.
      Pamiętam, że R. Polański zżymał się kiedyś na Ligocką (jest jego kuzynką bodajże), że wszystko albo prawie wszystko zmyśliła, bo z racji wieku (ur. 1938 r.) nie może pewnych wydarzeń z czasów wojny pamiętać.

      Usuń