środa, 8 listopada 2017

Ich krakowski szał

Obie powieści Aleksandry Zielińskiej wiele łączy. Przede wszystkim jest to choroba psychiczna u głównej bohaterki, krakowskie Podgórze, wieś w południowej Polsce, bezbarwna codzienność i bardzo, bardzo mroczny nastrój. Mimo podobieństw te książki są na tyle różne, że czytane w odstępie roku w żaden sposób nie nużą, przeciwnie – pobudzają apetyt na więcej.


Przypadek Alicji to dość makabryczna wariacja na temat Alicji w Krainie Czarów. Bohaterka Zielińskiej najwyraźniej wpadła do niewłaściwej nory, jako że po studenckiej imprezie przytrafia się jej szereg przykrych rzeczy: zachodzi w niechcianą ciążę, wszędzie widzi koty i krew, względnie krew i szczury, co rusz spotyka niepokojących osobników. I choć akcja nieuchronnie zmierza ku wyjątkowo paskudnej katastrofie, udział w tej jeździe bez trzymanki jest dużą czytelniczą frajdą.


W Burej i szale sytuacja jest odwrotna: bohaterka od dziecka uchodząca za wariatkę mozolnie i wbrew najbliższym wygrzebuje się z choroby. Kanciasta, poobijana wkracza do powieści prosto z rzeki, bo to dziewczyna z wody i wiatru. Być może dlatego właśnie podczas lektury ma się wrażenie obcowania z wilgocią, brudem i zimnem, co jednocześnie podkreśla chłód rodzinnego domu Burej. Domu, w którym wszyscy mijali się z uczuciami i banalizowali problemy najbliższych.

Zielińska równie umiejętnie stwarza świat odrealniony, co świat widziany oczami osoby chorej, na dodatek swoje historie opisuje w kapitalnym stylu, często przy użyciu cytatów z filmu, literatury i popkultury. Obie książki są na tym samym, wysokim poziomie, jednak ze względu na grę konwencjami i gatunkami wolę demoniczny Przypadek Alicji. I już się cieszę na opowiadania, które wydano kilka tygodni temu.

___________________________________________________________________
Aleksandra Zielińska, Przypadek Alicji, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2014
Aleksandra Zielińska, Bura i szał, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2016

20 komentarzy:

  1. Właśnie niedawno sięgnęłam po tę opowiadania. Ale musiałam przerwać, a przy czytaniu niektóre fragmenty pomijać. I nie dlatego że były słabe. Po prostu bardzo łatwo je przedawkowac.

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Damy radę.;) Może nie w jednym rzucie, ale jak piszesz - w kilku dawkach.

      Usuń
  3. Mam tę autorkę na oku już od pewnego czasu, ale jakoś ociągałem się, by sięgnąć po jej dzieła. Ale skoro Ty piszesz o niej tak pochlebnie, to jest to oczywisty znak, by wreszcie wyrwać się z marazmu i rozejrzeć się za dziełami pani Zielińskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zielińska naprawdę świetnie pisze, szkoda, że słabo ją promowano. O zgrozo, "Przypadek Alicji" trafił do Dedalusa chyba niecały rok od premiery.
      Dla mnie to - mimo mrocznej tematyki i klimatu - proza b. świeża, polecam bez wahania.

      Usuń
    2. Ostatnio jestem na odwyku, ale właśnie postanowiłem, że w niedzielę wybieram się na Grodzką. Może uda mi się jeszcze upolować którąś z książek Zielińskiej :)

      Usuń
    3. "Przypadek Alicji" na pewno wart jest grzechu.;) Planuję ponowną lekturę za jakiś czas, bo pewnie trochę mi umknęło za pierwszym razem.

      Usuń
  4. A tak w ogóle czy przypadkiem u Ciebie Kijanek i kretowisk już nie widziałam?

    OdpowiedzUsuń
  5. To w takim razie gdzieś na zaprzyjaźnionym blogu musiałam je widzieć. W każdym razie pamiętam, że były chwalone.

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię, kiedy w książce znajdują się cytaty z literatury - jeśli sama potrafię je zidentyfikować mam wówczas dobre samopoczucie, takie potwierdzenie, że jestem troszkę oczytana (zupełnie, jakbym sama w to wątpiła. Człowiek ciągle widzi swoje luki i braki zapominając jakby, to, co poznał przez te parę lat żywota).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo.;)Czasem co prawda tylko coś kołacze się w głowie, ale jest okazja, żeby poszukać źródeł.

      Usuń
  7. Dziękuję pięknie za rekomendację. Jakoś autorka nie trafiła dotąd w me czytelnicze kręgi. Jeśli będę miał okazję, to zacznę do "Alicji".

    Pożeracz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie akurat smuci, że Zielińska nie przebiła się jakoś na naszym rynku, bo naprawdę na to zasługuje. Może jej opowiadania będą miały więcej szczęścia.

      Usuń
    2. Hm. Czy na pewno się nie przebiła? Wydaje mi się, że całkiem sporo się o niej mówi, „Przypadek Alicji” był nominowany do Nagrody Conrada, a ja co rusz gdzieś jakieś wzmianki o Zielińskiej widzę. W porównaniu z wieloma, też zdolnymi, debiutantami i tak jest w całkiem niezłej sytuacji, wydaje mi się :). Czy opowiadania będą miały więcej szczęścia – osobiście wątpię, biorąc pod uwagę polskich czytelników mikre zainteresowanie krótką formą ;). Ale życzę oczywiście autorce sukcesu, na jaki zasługuje. Osobiście żadnej jej książki jeszcze nie czytałam, ale „Kijanki i kretowiska” mam i przeczytam!

      Usuń
    3. Wolałabym, żeby było tak jak piszesz.;) Teraz, owszem, o Zielińskiej więcej się mówi, ale po premierze "Przypadku Alicji" chyba zbytniej promocji nie było. O zgrozo, powieść szybko trafiła do księgarni z tanimi książkami. Niemniej masz rację w porównaniu z innymi debiutantami autorka miała więcej szczęścia.

      A już miałam nadzieję, że powoli przekonujemy się do opowiadań.

      Usuń
    4. Może masz rację, kojarzę jakieś spotkania i debaty z udziałem autorki po premierze „Przypadku”, ale to były raczej lokalne krakowskie wydarzenia. Za to w taniej książce ja się akurat na nią nie natknęłam, szkoda, bo bym kupiła :(.
      Ech, z tymi opowiadaniami, wydaje mi się, że to jednak wymaga więcej czasu. Też miałam ostatnio wrażenie, że trochę więcej się ich wydaje, ale ponoć się za dobrze nie sprzedają i ludzie z branży, z którymi rozmawiałam, wciąż radzą, żeby raczej pisać powieści, że na opowiadania to mogą sobie pozwolić znane, i tak już chętnie czytane nazwiska. Smutne to :(.

      Usuń
    5. Też słyszałam, że w Polsce opowiadania czyta się niechętnie. Z drugiej strony w tym roku ponoć był wysyp, także wśród prozy zagranicznej.
      Mnie to nawet nie dziwi, większość czytelników chyba lubi dłużej przebywać z jednym bohaterem.;)

      Usuń