tag:blogger.com,1999:blog-8750163847282343292024-03-19T09:48:49.640+01:00Czytanki Ankiczytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.comBlogger1205125tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-77412808886629336352024-03-18T13:11:00.002+01:002024-03-18T13:11:11.725+01:00Zakazany brulion<p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Źle zrobiłam kupując ten brulion,
bardzo źle</i>. <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>[s. 7]</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Gruby zeszyt w czarnej, lśniącej okładce od chwili zakupu ma w sobie aurę
czegoś zakazanego – nabyty pod wpływem impulsu, nielegalnie (w niedzielę w
trafice), dla czterdziestotrzyletniej Walerii staje się ciągłym wyrzutem
sumienia. Kobieta z jednej strony nie<span style="mso-spacerun: yes;">
</span>lubi nic ukrywać przed rodziną, z drugiej strony chce, aby jej osobiste
zapiski pozostały tajemnicą, mimo że nie zawierają zdrożnych treści.</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN6YosaGSrWqmbmSYY9wuOBImfYANC7qG2_JOssp9NdO1DHZNQ6HTQhaSZ69e0WPMjdl7QW28UHV6BWGAnbeYo8dyltC5OEnCw8sBUzdU55Rl5MfR5WL5QyxJcBxS2QIKeNrqOzB4_XSZaDkUCkRTzP-OMu3hLMvZSTegCUgWylM3dJ5mt_cZEiZj7XRE/s894/brulion_walerii_cossati.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="894" data-original-width="564" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjN6YosaGSrWqmbmSYY9wuOBImfYANC7qG2_JOssp9NdO1DHZNQ6HTQhaSZ69e0WPMjdl7QW28UHV6BWGAnbeYo8dyltC5OEnCw8sBUzdU55Rl5MfR5WL5QyxJcBxS2QIKeNrqOzB4_XSZaDkUCkRTzP-OMu3hLMvZSTegCUgWylM3dJ5mt_cZEiZj7XRE/s320/brulion_walerii_cossati.jpg" width="202" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Brak dobrego miejsca do ukrycia pamiętnika jest bodaj pierwszym przebłyskiem
samoświadomości naszej bohaterki: nigdy nie jest sama, ponadto w mieszkaniu nie
ma nawet szuflady na własność. Regularne notowanie przynosi coraz więcej spostrzeżeń
i refleksji, pojawia się między innymi chęć posiadania własnego pokoju (sic), a
przede wszystkim dochodzi do samopoznania.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">[…] <i>n</i><i style="mso-bidi-font-style: normal;">auczyć się rozumieć rzeczy
drobne, błahostki, które zdarzają się codziennie, to może właśnie nauczyć się rozumieć
najgłębszy sens życia. Tylko nie wiem, czy to może dać szczęście, obawiam się,
że nie. </i>[s. 31]</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">O ile rozterki Walerii mogą wydawać się dzisiaj naiwne, Alba de Céspedes
(1911-1997) stworzyła bardzo prawdziwą postać. Czytelnik długo współczuje zmęczonej
narratorce, by w pewnym momencie zauważyć, że obraz sytuacji jest niepełny i że
pisząca jest zaślepiona i/lub zakłamana. Nie dostrzega znaczących drobiazgów,
bo nie nauczyła się jeszcze ich rozumieć, czy raczej nie dostrzega, bo nie chce
– oto jest pytanie.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Brulion Walerii Cossati</i> <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>wspaniale oddaje życie wewnętrzne dojrzałej
kobiety, równie wspaniale pokazuje ją na tle środowiska i epoki. Jest rok 1952
i wiele się zmienia: panie domu coraz częściej podejmują pracę, córki wracają
do domu późno w nocy albo wcale, rozwódki uchodzą za niezależne. Powieść jest
wielowymiarowa i zasługuje na sążnisty wpis (np. o konflikcie pokoleń), nie
jeden zresztą. Dla mnie była fantastycznym odkryciem.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">______________________________________________________</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b><span lang="EN-US" style="mso-ansi-language: EN-US;">Alba de Céspedes, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Brulion Walerii Cossati</i>, przeł. </span>Zofia
Ernstowa, Iskry, Warszawa 1961 </b></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><o:p><b> </b></o:p></p><p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-71649160546806099912024-03-08T10:04:00.005+01:002024-03-08T10:04:00.135+01:00Wszystkie chwyty dozwolone<p><span style="font-family: Verdana;"><span></span></span></p><div><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "inherit","serif";">Anna Świrszczyńska</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "inherit","serif";">Chwytam się różnych rzeczy,<br />
śniegu, drzew, niepotrzebnych telefonów,<br />
czułości dziecka, wyjazdów,<br />
wierszy Różewicza,<br />
snu, jabłek, porannej gimnastyki,<br />
rozmów o błogich własnościach witamin,<br />
wystaw awangardowej sztuki,<br />
spacerów na kopiec Kościuszki, polityki,<br />
muzyki Pandereckiego,<br />
żywiołowych katastrof w obcych krajach,<br />
rozkoszy moralności i rozkoszy niemoralności,<br />
plotek, zimnego tuszu, zagranicznych żurnali,<br />
nauki włoskiego języka,<br />
sympatii dla psów, kalendarza.</span><br />
<br />
<span style="font-family: "inherit","serif";">Chwytam się wszystkiego,<br />
żeby się nie zapaść<br />
w przepaść.</span></p><p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">(<i>Jestem gotowa</i>, 2022)</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><br /></p></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-718552080096050712024-03-01T13:47:00.003+01:002024-03-01T13:48:14.491+01:00Czmych<p style="text-align: justify;">Do czerwca 1982 r. państwo Fruba byli zwykłym inteligenckim
małżeństwem, jakby wzięte z wczesnych filmów Kieślowskiego lub Zanussiego: adepci
historii sztuki raczej nie spełniający się w zawodzie z powodu odgórnych ograniczeń,
wraz z trzyletnią córką wiedli spokojne, ale pełne braków życie w stolicy. Sytuacja
zmienia się, gdy głowa domu, czyli ojciec autorki, postanawia nie wrócić z
podróży służbowej i pozostać w Niemczech.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6SNAxZgqefiVj8yi-vnZ6kgUe4JWfFgeZMgr0dKeXSR-83221n3eQQz66ZaHH4HDTIPGwPoCEGMpcuGxe2wWuz5OlwZTffa46OsiRcWqqIxI7Tm0s-jq8u0hp_bOETkpsiwXyAo9YG7nPqx68RquEegO5PE65T7mofZqOaHCgVxfL6IlHvUMra6Rc7C4/s656/czmych_fruba.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="656" data-original-width="426" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg6SNAxZgqefiVj8yi-vnZ6kgUe4JWfFgeZMgr0dKeXSR-83221n3eQQz66ZaHH4HDTIPGwPoCEGMpcuGxe2wWuz5OlwZTffa46OsiRcWqqIxI7Tm0s-jq8u0hp_bOETkpsiwXyAo9YG7nPqx68RquEegO5PE65T7mofZqOaHCgVxfL6IlHvUMra6Rc7C4/w260-h400/czmych_fruba.jpg" width="260" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Czytelnik poznaje losy rodziny z listów, które nie tylko pokazują
narastający konflikt między małżonkami, ale są również doskonałym znakiem
czasów. Prośby o zakup żarówek, kurtki, umawianie się na dostarczenie paczek
nieoficjalną drogą, ustalanie szczegółów dotyczących przekazania i naprawy
samochodu, dywagacje o wadach i zaletach przesyłania waluty, zestawienie zachodnich
towarów najkorzystniej spieniężanych w Polsce – to wszystko, i więcej, tu jest.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Równolegle do korespondencji rodzinnej pojawiają się notatki służb
specjalnych, które nieprzerwanie inwigilowały uciekiniera zagranicą. Otóż
według agentów malowanie mieszkań, zmywanie naczyń w restauracjach czy drobne
zlecenia konserwatorskie były jedynie przykrywką dla działalności szpiegowskiej
pana Fruby. Nie dziwne, że informacje uzyskane w IPN po trzydziestu latach od opisywanych
wydarzeń mocno zaskoczyły córkę Zuzannę (czytelnika również) i skłoniły do szukania
prawdy.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Czmych</i> jest bardzo osobistą
opowieścią rodzinną, w pewnym stopniu jest także próbą lepszego poznania ojca –
autorka znała go wcześniej z kilku listów oraz rodzinnych przekazów, sam Fruba
zginął w wypadku jeszcze w latach 80-tych. Książka jest pomysłowo skonstruowana
i co istotne, daleka od jakiegokolwiek patriotyczno-martyrologicznego tonu.
Przeciwnie, tropienie ewentualnych szpiegowskich szyfrów w prośbach o zakup
rajstop czy dłuta stanowi kapitalne, bo zabawne zakończenie.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">______________________________________________</p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b>Zuzanna Fruba, <i>Czmych</i>, Wyd. Nisza, Warszawa 2023</b></div>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br /></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-83464509915336486072024-02-20T09:33:00.004+01:002024-02-21T08:27:44.505+01:00Jak zbity pies<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">20
lutego 1958 <o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;">
</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Jak
przeglądam za sobą wszystkie moje imieniny, chyba nie znajdę równie samotnych
jak dziś. Nawet w 1936 roku (dwadzieścia dwa lata temu!) jakoś coś się zrobiło,
córki mi przyniosły klasyczne rysunki i było jakoś lżej. Nie wzdycham do tego, co było cztery lata temu, to było niepotrzebne
i zbyt „pyszne". Prawdziwy pisarz nigdy by na to nie pozwolił. Wtedy
zresztą nie byłem jeszcze prawdziwym pisarzem i powiedziałem prawdę, że jeszcze
nic nie napisałem. Dopiero od pierwszego tomu <i>Sławy i chwały</i> zaczyna się moje prawdziwe pisarstwo. Ale tu nie
chodzi o sprawy pisarskie. Nigdy po ludzku nie było mi w ten dzień tak smutno
jak dzisiaj. Może właśnie w 1937 roku tylko. Ale mam te same troski co wtedy i
jeszcze trochę więcej. […]<o:p></o:p></span></p><div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;"><br /></span></div><div style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 150%;">20 lutego 1959</span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; mso-bidi-font-style: italic; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Znowu ten okropny dzień: urodzin. Po mojej koszmarnej wizycie w
Bydgoszczy czuję się jak zbity pies. Wszystko razem przerażające – jak to
pisałem przed rokiem. I nie wiem, co jest gorsze, czy zeszłoroczna samotność,
czy tegoroczna „uroczystość”, gdzie mi się nic nie chce, tylko płakać. Nie miałem żadnej wiadomości od mojego wyjazdu z Bydgoszczy, a przecież tam to wszystko źle wyglądało [...]. Miałem zupełnie zdawkowy telegram z życzeniami. [...]</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; mso-bidi-font-style: italic; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">20 lutego 1960</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; mso-bidi-font-style: italic; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><span style="font-size: 12pt; line-height: 150%;">Umieć, jak Jurek, pożegnać się z życiem.</span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: right;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif";">Jarosław Iwaszkiewicz, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Dzienniki 1956-1963</i>, Wyd. Czytelnik, 2010</span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Le4QcIOd-9bqNErB8lUSDgcnsfxuV1xzTrIHusLnUmW_lnUHGf3wNXGHZHt5lzkfhkzpGKaKmmy27-Owym8GpKKYFUqRx4PGfQlIRa-bnx3_Tu_fPx6gm7VLY0ndE5FDBSubur-ycdiWmUhY5v1VwK_nX1mbCneHxVnQM7JSGMTgUeuynMvzVYsb1B4/s1000/Iwaszkiewicz-t2.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1000" data-original-width="709" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-Le4QcIOd-9bqNErB8lUSDgcnsfxuV1xzTrIHusLnUmW_lnUHGf3wNXGHZHt5lzkfhkzpGKaKmmy27-Owym8GpKKYFUqRx4PGfQlIRa-bnx3_Tu_fPx6gm7VLY0ndE5FDBSubur-ycdiWmUhY5v1VwK_nX1mbCneHxVnQM7JSGMTgUeuynMvzVYsb1B4/s320/Iwaszkiewicz-t2.jpg" width="227" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-49372773413655181042024-02-15T14:04:00.002+01:002024-02-15T14:04:40.245+01:00Amerykańskie singielki<p><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">W Dniu Singla przypomniał mi się fragment z </span><i style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;"><a href="https://czytankianki.blogspot.com/2021/02/graj-jak-sie-da.html">Graj jak się da</a></i><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;"> Joan Didion:</span></p>
<p class="MsoNormal"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span></p><blockquote><p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;">Obserwowała je w domach towarowych, rozpoznawała je
bezbłędnie. O siódmej wieczorem w sobotę stały w kolejce do kasy, czytając
horoskopy w „Harper's Bazaar", a w wózkach miały jeden kotlet jagnięcy, ze
dwie puszki jedzenia dla kotów i niedzielną gazetę, wczesne wydanie z
oddzielnym dodatkiem z komiksami. Czasem bywały bardzo piękne, nosiły spódnice przepisowej
długości i okulary słoneczne w przepisowym odcieniu, tylko usta miały lekko ściągnięte
jakimś smutkiem, no i stały tak sobie z kotletem jagnięcym, kocim jedzeniem i
poranną gazetą. Żeby nie dać nic po sobie poznać, Maria zawsze robiła duże zakupy,
całe litry soku grapefruitowego, kilogramy zielonego sosu chili, suszonej soczewicy,
makaronu w kształcie liter alfabetu, rigatoni, pataty w puszkach, dziesięciokilogramowe
pudła proszku do prania. Znała wszelkie oznaki samotnej, nie pracującej
kobiety, toteż nie kupowała pasty do zębów w małych tubkach, nigdy nie wrzucała
gazety do wózka z zakupami. Dom w Beverly Hills tonął w powodzi cukru, płatków kukurydzianych,
mrożonych befsztyków i cebuli. Maria jadła twarożek. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: right;"><span style="background: white; color: black; font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%; mso-bidi-font-weight: bold;">Joan Didion, <i>Graj jak się da</i>; przeł. Anna Kołyszko, Kraków 1986, s. 97</span></p></blockquote><p><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;"><br /></span></p><p><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">Na szczęście od czasu premiery książki (1970 r.) wiele się zmieniło i single nie muszą się ukrywać.;)</span></p><p class="MsoNormal"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTawAnRfmf1-AHR_OUcSIpmSx1YPJ-1eJgKt9QHgKVj4oiVJxeBIAEK_TdJ7KeCnZ29nlQuU3FIVcoNs2amayuPrEU890Tc5kgPEFOVk7t1v8QP1JcwtO9DhMropsD1lQg7MhBetf1C4AwOKmxpP55INtAXYPk2eZdfm7Yo_GJHZ8ZRou2J8AWAWbhu7g/s733/petunias.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="443" data-original-width="733" height="241" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTawAnRfmf1-AHR_OUcSIpmSx1YPJ-1eJgKt9QHgKVj4oiVJxeBIAEK_TdJ7KeCnZ29nlQuU3FIVcoNs2amayuPrEU890Tc5kgPEFOVk7t1v8QP1JcwtO9DhMropsD1lQg7MhBetf1C4AwOKmxpP55INtAXYPk2eZdfm7Yo_GJHZ8ZRou2J8AWAWbhu7g/w400-h241/petunias.jpg" width="400" /></a></div><p></p><p class="MsoNormal"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12pt; line-height: 150%;"></span></p><div style="text-align: center;"><span style="font-size: 12pt;">Georgia O'Keeffe, <i>Petunie</i> (1924) </span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: 12pt;"><br /></span></div><div style="text-align: center;"><span style="font-size: 12pt;"><br /></span></div><p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-41012948600134972662024-02-09T18:34:00.027+01:002024-02-09T18:34:00.148+01:00Indyk à la Andrea Bajani<p></p><div style="text-align: justify;"><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Czasami
brałaś się do pieczenia indyka. Zawsze się przypalał. Wracałaś z jakiejś
podróży, oznajmiałaś Wieczorem przyrządzę ci gigantycznego indyka, po czym patrzyłaś
na tatę i natychmiast się poprawiałaś Przyrządzę <i>wam</i> gigantycznego indyka. Im dłużej cię nie było, tym częściej po
powrocie zabierałaś się do gotowania i mówiłaś Precz z mojego królestwa, pozwólcie
mi działać. Ale nie wiedziałaś, gdzie co leży, słyszałem, jak otwierasz i
zamykasz szafki i szuflady, przeklinasz wszystko wokół, upuszczasz rzeczy na
podłogę. Aż w końcu pojawiał się tato,
zawsze wchodził do kuchni dokładnie w tym momencie, kiedy już go miałaś
zawołać, uprzedzał cię o sekundę lub dwie, jakby całkiem przypadkiem znalazł
się pod ręką. Kiedy z niej wychodził, robiło się spokojniej, zaczynałaś
śpiewać, odkręcałaś krany i włączałaś gaz. Tato przechodził obok mnie i porozumiewawczo puszczał do mnie oko,
znak naszej wspólnoty w czynieniu cię szczęśliwą. Co chwila wychodziłaś z
kuchni, kręciłaś się po domu przepasana fartuchem, żebyśmy cię widzieli. Potem
wracałaś do garów i walczyłaś z
brytfankami i drewnianymi widelcami, trochę bawiłaś się garnkami, a trochę,
grałaś rolę żony i matki.</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6BiUwL-SKlDwzeofQqPy114DB0pw-yzRv1lCnrREF3imMUMj-w7lSufOlgEy0oKBlZHaTzTx5Vsc8bmCPZbDocTv4fhuzm2xpzMQ7VMxC9rtaJxwE0WolxCoKkHRKrlRFNYpXpE_nuQunn89je2_Ym1CiNh9sj-s1j3p-urI2uZHs2lhWOFw7GeKr59U/s550/tcchn.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="314" data-original-width="550" height="229" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6BiUwL-SKlDwzeofQqPy114DB0pw-yzRv1lCnrREF3imMUMj-w7lSufOlgEy0oKBlZHaTzTx5Vsc8bmCPZbDocTv4fhuzm2xpzMQ7VMxC9rtaJxwE0WolxCoKkHRKrlRFNYpXpE_nuQunn89je2_Ym1CiNh9sj-s1j3p-urI2uZHs2lhWOFw7GeKr59U/w400-h229/tcchn.jpg" width="400" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Początkowo
indyk był na wielkie okazje, potem towarzyszył twoim coraz rzadszym powrotom.
Chodziliśmy kupować go razem, mówiłaś Proszę mi dać ładnego indyka, na co
masarz odpowiadał Proszę spojrzeć, jaki piękny i podnosił go jak niemowlę.
Zawiniętego w papier zabieraliśmy go do domu, wyczuwałem przez torbę, jak kuli
się w ciemności, ukrywa niczym nielegalny pasażer w przyczepie ciężarówki. W domu
wyciągałaś go z torby i odwijałaś z papieru, a gdy już był nagi, rzucałaś go na
marmurowy blat i wyciągałaś mu wnętrzności z wykrzywioną z niesmaku twarzą i odwróconym
wzrokiem. Pokazywałaś mi te wnętrzności, trzymając je w dłoni, mówiłaś Zobacz, tak
wyglądamy w środku, na co odpowiadałem Nie jestem indykiem, a potem wybiegałem z
kuchni, Za każdym razem obiecywałaś sobie Nigdy więcej indyka, kosztował cię
zbyt wiele wysiłku, obrzydzenia i przemocy. Ale potem wyjeżdżałaś na długo i
gdy wracałaś, indyk też wracał, by znosić tortury na naszym kuchennym stole.</span></p>
<h1 style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: right;"><span style="font-size: 12.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Andrea Bajani, <i>Jeśli zachowasz pamięć o grzechu</i>, przeł.
Tomasz Kwiecień, Warszawa 2023, s. 127<o:p></o:p></span></h1><div><span style="font-size: 12.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;"><br /></span></div><div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUUaWQxvI_V6qDBqgMLdrbUtznlsK6E08pvJEZry6pJBHigyFL5IFepRpY5Ih2xWMt8EqqTYg145LxFDFMJ4hQmgBiuuBeq7jQ1IbZRjrJuaEw4f2mRnwx7YWRValKCuIz1B02lMaNrnU6Hh5qMU_QBhCLowmTuxqfORYyE-U8QGVTpxWnfFHubvtBbEM/s282/Bajani.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="282" data-original-width="179" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiUUaWQxvI_V6qDBqgMLdrbUtznlsK6E08pvJEZry6pJBHigyFL5IFepRpY5Ih2xWMt8EqqTYg145LxFDFMJ4hQmgBiuuBeq7jQ1IbZRjrJuaEw4f2mRnwx7YWRValKCuIz1B02lMaNrnU6Hh5qMU_QBhCLowmTuxqfORYyE-U8QGVTpxWnfFHubvtBbEM/w203-h320/Bajani.jpg" width="203" /></a></div><br /><span style="font-size: 12.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;"><br /></span></div><div><span style="font-size: 12.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;"><br /></span></div></div><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><o:p> </o:p></span></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-80451015721059361242024-01-31T15:37:00.002+01:002024-01-31T15:37:40.495+01:00Niemy lament<p style="text-align: justify;"><i><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">Jeśli
zachowasz pamięć o grzechu</span></i><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;"> to jeden wielki lament. Beznamiętny
monolog kierowany do zmarłej matki podszyty jest żalem porzuconego dziecka,
żalem nie zawsze okazywanym, ale mimo upływu lat nadal żywym. Bo Lula, choć nie
była matką wzorową, podobnie jak nie była w oczach rodziny wzorową córką,
siostrą i żoną, dla Lorenza była matką wspaniałą. Taką, z którą jako kilkulatek
chodził do biura, prowadził samochód i, co bardziej istotne, dzielił intymne sekrety.</span></p><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTjeVKm4q4j2G5PnAPI3ypsNFXXdE1o5OrDANOJDT8DBb63BD6NGpOLlDpYgRB50ZfkXcyNMMKoX-wJPT94u2VIRso15x4UhzCX65q0zJ5j4pikWdRxMlptVij3osJpXylVn_HkcSvBPG8Nfdln5lWOHa8GPfC3UPLzbC3hB6eZqcnMYZRREVElv-GOzI/s505/jesli-zachowasz-pamiec-o-grzechu-andrea-bajani.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="505" data-original-width="320" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiTjeVKm4q4j2G5PnAPI3ypsNFXXdE1o5OrDANOJDT8DBb63BD6NGpOLlDpYgRB50ZfkXcyNMMKoX-wJPT94u2VIRso15x4UhzCX65q0zJ5j4pikWdRxMlptVij3osJpXylVn_HkcSvBPG8Nfdln5lWOHa8GPfC3UPLzbC3hB6eZqcnMYZRREVElv-GOzI/s320/jesli-zachowasz-pamiec-o-grzechu-andrea-bajani.jpg" width="203" /></a><span><a name='more'></a></span></div><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;"><p style="text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;">To dziecko ma obecnie ponad dwadzieścia lat, chcąc
nie chcąc, pogrzeb stanie się dla niego obrzędem przejścia – od wyparcia do
akceptacji, od wewnętrznego chłopca do mężczyzny. Poznawanie nowej ojczyzny i
współpracowników Luli przynosi zrozumienie i w konsekwencji ulgę, jako że wybaczając
matce, Lorenzo wybacza poniekąd i sobie, głównie grzech gniewu, może również po
trosze grzech zazdrości oraz zaniedbania. W ostatecznym rozrachunku zatryumfuje
miłość, bo nie da się zapomnieć dawnej bliskości i obustronnego przywiązania.</span></p></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">Andrea Bajani zachwycił mnie; dzień po skończeniu
lektury zaczęłam czytać powieść od nowa, skupiając się na szczegółach. Z jednej
strony sporo tu niedopowiedzeń, z drugiej niejednokrotnie podkreśla się wagę
słów. Świetnie pokazani są włoscy biznesmeni próbujący „wychować” sobie Rumunów,
jeszcze bardziej interesująco wypada tu sama Rumunia. Wyjątkowo dobra jest
scena pogrzebu, podczas którego tak wiele rzeczy poszło źle. Wyśmienita książka.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">__________________________________________________________________<o:p></o:p></span></p>
<h1 style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;">Andrea Bajani, <i>Jeśli zachowasz pamięć o grzechu</i>, przeł.
Tomasz Kwiecień<span style="font-weight: normal;"><o:p></o:p></span></span></h1>
<h1 style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12.0pt; font-weight: normal; mso-bidi-font-weight: bold;">Wydawnictwo Drzazgi, Warszawa
2023<o:p></o:p></span></h1>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;"><o:p> </o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;">P.S. Tytuł powieści zaczerpnięto z Psalmu 130, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Z otchłani grzechu</i>.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="mso-bidi-font-weight: bold;"><o:p> </o:p></span></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-87846147698727209562024-01-22T16:02:00.006+01:002024-02-01T15:20:26.561+01:00Nadodrzańska gawęda<p style="text-align: justify;"><i>Ja poniemieckie ziemie przyłączone do Polski
po wojnie rzadziej nazywam Ziemiami Odzyskanymi, a częściej Polską odrzańską
czy Odrzanią – nawet jeśli miasta takie jak Olsztyn czy Gdańsk wcale nad żadną
Odrą nie leżą</i>.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Odrzania
jest dla Zbigniewa Rokity pojęciem prywatnym, i co więcej, umownym, tak jak
umownym byłoby nazwanie jego książki reportażem. To raczej luźna gawęda o
terenach ważnych dla autora ze względów rodzinnych, połączenie wspomnień z
rozmowami. Wielka szkoda, że sentyment wziął górę nad solidną pracą.</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"> </p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrPqqcYuqckjRrBDh8eJ0S7olp_uB1mGATRyxnQ-BXAlQvOE-sY2JhukBGgjsLHcXWlL4XcQXlnGT0ZAWkJhM-Zk2ZIIiqvrx_FD5AOh0bp8YHrbx0J6eFO5Q8Gr_64ybj2jdCDXdGgogBLT1SWkuWwUafTzc2VhXIi3bs4R-mWS6krjIXzwE7e4ZRjZY/s327/Rokita_Odrzaniax.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="327" data-original-width="200" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgrPqqcYuqckjRrBDh8eJ0S7olp_uB1mGATRyxnQ-BXAlQvOE-sY2JhukBGgjsLHcXWlL4XcQXlnGT0ZAWkJhM-Zk2ZIIiqvrx_FD5AOh0bp8YHrbx0J6eFO5Q8Gr_64ybj2jdCDXdGgogBLT1SWkuWwUafTzc2VhXIi3bs4R-mWS6krjIXzwE7e4ZRjZY/s320/Rokita_Odrzaniax.jpg" width="196" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Czytanie <i>Odrzanii z</i>męczyło mnie. Owszem, jest
napisana przystępnie, niestety bez wyraźnego planu. Ogólny chaos i efekciarskie
zdania kilkukrotnie zmusiły mnie do przerywania lektury na dłuższy czas. Być może
zamiast przytaczać fakty dobrze znane z historii oraz innych publikacji
rozsądniej byłoby zamieścić dłuższe wywiady ze znawcami tematu i potomkami
osadników? Po co oparta na domysłach historyjka o tym, jak pradziadek Rokity
wybierał nowe domostwo na poniemieckich ziemiach, skoro są dostępne relacje przesiedleńców
niewymagające fantazjowania? Do listy grzechów dodam jeszcze nadmiar mało
znaczących wtrętów oraz ciągłą obecność autora.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Oczywiście książka
nie jest całkowicie bezwartościowa i przynosi kilka interesujących opowieści,
między innymi o niemieckojęzycznych Piastach z Brzegu oraz procesie polonizacji.
To niestety stanowczo za mało, żeby uznać ją za dobrą – dla mnie <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Odrzania</i> pozostaje największym
rozczarowaniem ubiegłego roku.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">_____________________________________________</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Zbigniew Rokita,
<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Odrzania</i>, Wyd. Znak, Kraków 2022</p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-14745923465404007782024-01-14T09:52:00.032+01:002024-01-14T09:52:00.143+01:00Dziewięćdziesiątka<p style="text-align: justify;">W roku
tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym, w lutym, wysiadłem na lotnisku Orly z
samolotu, który wystartował z Warszawy. Miałem przy sobie osiem dolarów; miałem
dwadzieścia cztery lata; byłem autorem wydanego tomu opowiadań oraz dwóch
książek, których wydać mi nie chciano. Byłem także laureatem Nagrody Wydawców,
którą otrzymałem na kilka tygodni przed wyjazdem z Warszawy. I jeszcze jedno: zostałem
uznany za człowieka skończonego i stwierdzone zostało ponad wszelką wątpliwość,
że niczego już nigdy nie napiszę. Jak powiedziałem, miałem dwadzieścia cztery
lata – ci, którzy pogrzebali mnie szybko z wprawą zawodowych grabarzy, byli ludźmi
starszymi ode mnie o lat trzydzieści lub więcej. Adolf Rudnicki napisał kiedyś,
że najmodniejszym kierunkiem w literaturze polskiej jest miażdżenie i
niszczenie. Ten sam Adolf Rudnicki, kiedy wydrukowałem swoje pierwsze
opowiadanie, zapytał mnie: „Czy pańscy koledzy mówią już, że pan się
skończył?”. „Dlaczego?” – zapytałem. „Bo ja” – powiedział Rudnicki – „kiedy napisałem
<i>Szczury</i>, moją pierwszą książkę,
spotkałem Karola Irzykowskiego i Irzykowski spytał: «Czy pańscy koledzy mówią
już, że pan się skończył?»”.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;">Marek
Hłasko, <i>Piękni dwudziestoletni</i>, Czytelnik, 1989<span></span></p><a name='more'></a><p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJM8tLJNrshnipyzCeAHBsRa4yrBC1m5A0diFsmJbbz56YUD7Bb3q0-aURGU3RW_RlUJNxtm4Lr-ersG5BLLl0HH_SDc8ZUAH6VpOVBbFOzTlEPVvFwB4sOR0-TvVbcfLq3qP-Ri5HxA2QJy1yahd3bAw1b1P3TdIl5_z91Wj_5nZIGcxpeYxu4WOQ-YA/s500/pkndwdz.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgJM8tLJNrshnipyzCeAHBsRa4yrBC1m5A0diFsmJbbz56YUD7Bb3q0-aURGU3RW_RlUJNxtm4Lr-ersG5BLLl0HH_SDc8ZUAH6VpOVBbFOzTlEPVvFwB4sOR0-TvVbcfLq3qP-Ri5HxA2QJy1yahd3bAw1b1P3TdIl5_z91Wj_5nZIGcxpeYxu4WOQ-YA/s320/pkndwdz.jpg" width="225" /></a><span><!--more--></span></div>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">Po 1958 r.
Hłasko napisał kilka naprawdę niezłych powieści, między innymi:</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm;"></p><ul style="text-align: left;"><li style="text-align: justify;"><i>Brudne czyny</i> (1963)</li><li style="text-align: justify;"><i>Wszyscy byli odwróceni</i> (1964)</li><li style="text-align: justify;"><i>Drugie zabicie psa</i> (1965)</li><li style="text-align: justify;"><i>Nawrócony w Jaffie</i> (1966)</li><li style="text-align: justify;"><i>Opowiem wam o Esther</i> (1966)</li><li style="text-align: justify;"><i>Sowa, córka piekarza</i> (1968)</li><li style="text-align: justify;"><i>Palcie ryż każdego dnia</i> (1968)</li></ul><p></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0cm; text-align: left;"><span style="text-align: justify;">Dziś
obchodziłby 90 urodziny, a rok 2024 ogłoszony został </span><b style="mso-bidi-font-weight: normal; text-align: justify;">Rokiem Marka Hłaski</b><span style="text-align: justify;"> (oraz Melchiora Wańkowicza, Kazimierza
Wierzyńskiego i Zygmunta Miłkowskiego). O mojej fascynacji twórczością tego
pisarza pisałam dziesięć lat temu </span><a href="https://czytankianki.blogspot.com/2014/01/piekny-osiemdziesiecioletni.html" style="text-align: justify;">TU</a><span style="text-align: justify;">.</span></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><br /></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com34tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-7158099169025942792024-01-09T13:52:00.000+01:002024-01-09T13:52:24.543+01:0030.1.80: Śnieg IV<div style="text-align: left;">Stanisław Barańczak</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Należy go oglądać z autobusu „Jelcz”<br />starego typu, w którym okna całkiem czyste<br />nie są nigdy, z zasady; i należy mieć<br />miejsce siedzące z dermy pociętej żyletką<br />przez chuligana, z nudów; i należy lekko<br />mrużyć oczy, by twarze stłoczone, bezkrwiste<br />(mgliście znane, z widzenia) pokrywały wszystek<br />szarawy obszar szyby jak lustrzana śniedź;<br /> <br />i trzeba jechać w tłoku; i trzeba daleko,<br />na drugi koniec mózgu, ten, który ma przystęp<br />bezwiedny i swobodny do świata, danego<br />raz na zawsze; i z łaski; i przy sobie mieć<br />w tym autobusie to, co najbardziej dolega,<br />ludzką woń, asymetrię, odroczoną śmierć<br />(wsuwany – z góry, z wolna – do kieszonek serc<br />paszport z trwałą ważnością, ale w czasie przyszłym),<br />także kaszel, gderanie, łokieć, nikły śmiech –<br /> <br />dopiero wtedy można znieść ten ból puszysty,<br />tę biel przeszywającą, ten zbyt czysty śnieg<br /> <br /><span style="font-size: 120%;"> </span><br /></div><div style="text-align: left;"><em>Wiersze zebrane</em>, 2006<br /><br /><br /><br /></div><p style="text-align: left;">
</p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-88834818991010511292023-12-30T13:48:00.001+01:002023-12-30T13:48:00.149+01:00Małe i duże ssaki<p style="text-align: justify;">[…] <i>I kiedy, kiedy w końcu
wyniknie coś z moich drogocennych notatek na każdy temat, które – zebrane – mogłyby
w pięciu pierwszych tomach wyjść pod tytułem: „Motywy żydowskie w ogóle” (120
kilogramów)?</i></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Patryk Pufelski pisał oczywiście o swoich notatkach ironicznie,
niemniej dobrze się stało, że wygrał konkurs pamiętników osób LGBTQ+ i
przynajmniej jego zapiski robione w telefonie komórkowym opublikowano drukiem.
Czytam je po raz drugi i po raz drugi na przemian to wzruszam się, to parskam
śmiechem. Nieważne, że wciąż nie wiem, jak wyglądają koby, mandryle, lutungi, gezery,
o których wspomina autor, ważne, że jego opowiastki o pracy w zoo (i pozostałe)
pozwalają zanurzyć się w innym świecie.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjESgi6zrw61MKCOf9BQSpurzvvqv9Q4K9Wt1tNWrZuIkGEdDYoqB2bFczQpT6s42x9fbYYdjSQoU7ClQvy022kLbovyef_Mj5JShOTrv5Ep-0kdFsmiLqxA8y_ImIVV8DF0HhvZ7SSlNq7C9mGzTMP-Jwh5HpuAywPMCCN1H-ewrataiiQnSczBGZQ7I0/s800/Pawilon-malych-ssakow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="800" data-original-width="488" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjESgi6zrw61MKCOf9BQSpurzvvqv9Q4K9Wt1tNWrZuIkGEdDYoqB2bFczQpT6s42x9fbYYdjSQoU7ClQvy022kLbovyef_Mj5JShOTrv5Ep-0kdFsmiLqxA8y_ImIVV8DF0HhvZ7SSlNq7C9mGzTMP-Jwh5HpuAywPMCCN1H-ewrataiiQnSczBGZQ7I0/s320/Pawilon-malych-ssakow.jpg" width="195" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">A opowiadać Pufelski potrafi bardzo zgrabnie: tu zapoda zabawny dialog,
tam sportretuje kogoś z rozległej rodziny, gdzie indziej grubym słowem skomentuje
bieżące wydarzenia z kraju, doda świetną puentę i nie wiadomo kiedy człowiek
pochłania jeden wpis za drugim. O atrakcyjności <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Pawilonu małych ssaków</i> zdecydowało z jednej strony przemieszanie
tematów, z drugiej wrażliwość i poczucie humoru autora (<i style="mso-bidi-font-style: normal;">Życie bez humoru smakuje jak popiół jedzony widelcem</i>), dzięki czemu
książka działa po prostu terapeutycznie.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">_______________________________________________________</p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b>Patryk Pufelski, <i>Pawilon małych ssaków</i>, Karakter, Kraków 2022</b></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><o:p><b> </b></o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"></p><blockquote><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">[…] <i style="mso-bidi-font-style: normal;">zimno jak diabli, wieje,
deszcz zacina, idziesz karmić pingwiny. Okutany w szalik i w rękawiczkach. W
prawej ręce w wiadrze – osiem kilo śledzi, w lewej – osiem kilo szprot i
gromadników. Ale jesteś dzielny, bo takie masz zadanie sympatyczne, bądź co
bądź, w tę chujową pogodę. Bo robisz to, co zawsze chciałeś. Zawsze. I tak idziesz,
a obok ciebie Pan Żółty, bo już czekał blisko wejścia na wybieg. I kaczki też
się tam obok zakręciły. Twoje ulubione kaczuchy, małe dinozaury. I Kapitan
wystawia swój krzywy dziób z gniazda i wyskakuje zaraz obok twoich butów, bo
już wie, że zaraz zje. Wyskakują z wody, wychodzą z gniazd i spomiędzy głazów:
Sven i Emma, Muminek z Migotką, Brad i Angelina, Cher, Jack Sparrow, Tucker, Ester,
Goffer i Harpia. I wzruszasz się strasznie, no gardło masz po prostu ściśnięte
ze szczęścia, bo jednak zimno we Wrocławiu to mają wszyscy, ale tylko ty
idziesz teraz karmić pingwiny. Tak jak zawsze chciałeś.<o:p></o:p></i></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">I wtedy mewa sra ci prosto między
oczy.</i></p></blockquote><p> </p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;"><o:p></o:p></i></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-26132771112843699032023-12-24T16:00:00.004+01:002024-01-08T14:30:08.280+01:00Słodko jest<p style="text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;">Rodzice
przyjechali na święta.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">—</span><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> Piotruś, a wyślij jeszcze Eli ten filmik z
wydrami, co? Albo ten z reniferem! Albo czekaj, bo kto nam to przysłał? Żeby
nie zdublować, no! Patryk, a masz gdzieś małą patelnię? A mątewkę? Aha, a taką
inną potrzebuję, z kulką. A, nie masz? A my mamy w domu. Powiem ci, że teraz to
mam takie lęki, jak jadę autem, że hej! I mleko mi podaj. I jeszcze ten słoik z
grzybkami drugi. Piotruś, otwórz mi to! <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">— </span><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Dorotko, a gdzie jest sernik? W jakiej
torbie? A, pomarańczowej. No szukam, szukam! Popatrz, rybkę ci znalazłem! Chyba
jestem bohaterem i chyba dostanę dużo prezencików! Synek, kibelek się zatkał! I
gdzieś tu był ten mój magazyn motoryzacyjny, no taka gazetka. Kurcze, nie
wiecie gdzie? Patryk! Zośka może ciastko? Zosiura, masz tu, ciastko mi spadło! <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Tylko alkohol.
Wesołych Świąt! (Ale słodko jest, narzekam trochę bez sensu).<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">___________________________________________________________</span></p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Patryk
Pufelski, <i>Pawilon małych ssaków</i>, Karakter, Kraków 2022, s. 74</span></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: left;"><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0IUxosJxWG55cFb8md82BXmvwrObepBAYfYJbUeFRkrVugjmh56dXS1b0OpaYgSr83Fds5tlGucStQyQurLLhqTqC0l6KIB5YCMdEFkt3EQOQsYa4rC0VyttwGqFHniLwr2tXcz2VYb5mXkMQcfuhD5I4vHa5VhqM8WzmBZwg7XfQ42P_3CCd7qzgibE/s1125/sm320.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="750" data-original-width="1125" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0IUxosJxWG55cFb8md82BXmvwrObepBAYfYJbUeFRkrVugjmh56dXS1b0OpaYgSr83Fds5tlGucStQyQurLLhqTqC0l6KIB5YCMdEFkt3EQOQsYa4rC0VyttwGqFHniLwr2tXcz2VYb5mXkMQcfuhD5I4vHa5VhqM8WzmBZwg7XfQ42P_3CCd7qzgibE/w400-h266/sm320.jpeg" width="400" /></a></div><span style="font-size: 12pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-88781342247500481672023-12-18T12:04:00.003+01:002023-12-18T12:04:35.476+01:00Kolekcjoner śniegu<p style="text-align: justify;"><i>Każdej zimy robili z
tatą nowego bałwana, następnie wsadzali kawałek do zamrażarki, żeby zachować go
na zawsze, na przyszłość</i>.</p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kolekcjonowanie śniegu to osobliwe hobby. Przede wszystkim
bardzo niepraktyczne, bo zamrażarek potrzeba wielu, na dodatek trwałość kolekcji
jest uzależniona od zasilania prądem. Najbardziej nurtującą kwestią pozostaje
celowość przechowywania śniegu, ale tego Dominik nie potrafiłby wyjaśnić, tak
jak nie wytłumaczył mu tego w dzieciństwie ojciec, który rozpoczął rodzinną tradycję.
Śniegowe hobby dobrze charakteryzuje chłopaka: niepraktyczny, bez pomysłu na
życie, wiecznie z głową w chmurach.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRjfJmaSemOrsoLVBYg11Zs63cyqddXrGWcprJaT9V2_0gOY8E1zPeEaXAohRdrgGLv_t0XezPt8PcrRkFWuwmFrktlDBGnwiEXvYplC11QwboSJOqAmRqjxDXBz09sFEgh-ZLiMcaGfNMU75HdANO1pAT1_qcQWVPK6X77lIeE09a8cmeHAQTxMxAqcQ/s500/1052723-352x500.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="500" data-original-width="352" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhRjfJmaSemOrsoLVBYg11Zs63cyqddXrGWcprJaT9V2_0gOY8E1zPeEaXAohRdrgGLv_t0XezPt8PcrRkFWuwmFrktlDBGnwiEXvYplC11QwboSJOqAmRqjxDXBz09sFEgh-ZLiMcaGfNMU75HdANO1pAT1_qcQWVPK6X77lIeE09a8cmeHAQTxMxAqcQ/s320/1052723-352x500.jpg" width="225" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Dominik nie przystaje do świata, a przynajmniej do
Budziejowic, podobnie jak większość bohaterów powieści Jana Štiftera. W latach
30. ubiegłego wieku nie pasowali tu (pół)Niemcy, po 1945 r. byli jeszcze
bardziej niepożądani, zupełnie jak przesiedleni Cyganie, z kolei w 2017 r.
niemile widziane są osoby o ciemniejszej karnacji. I właśnie o „niepasujących”
opowiada <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Kolekcjoner śniegu</i> – z dużą
dawką wrażliwości oraz odrobiną realizmu magicznego, który fantastycznie (sic!)
spaja bohaterów z trzech różnych okresów. Z opowieści o duchach dawno wyrosłam,
ale mały Josef w żaden sposób mnie nie raził, przeciwnie. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Książkę polecam bez wahania, to po prostu dobra proza o
niedobrych czasach w historii Czech.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">__________________________________________________</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Jan
Štifter, <i>Kolekcjoner śniegu</i>, przeł. Anna Radwan-Żbikowska, Książkowe
Klimaty, Wrocław 2023</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><br /></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-60144493402407924072023-12-13T12:07:00.004+01:002023-12-13T12:07:49.972+01:00Święta Łucja<p style="text-align: justify;">[…] 13
grudnia – imieniny Łucji, dzień świętej Łucji. Święto światła. Co to za
impreza, wie chyba każdy Polak, o Szwedach nie wspominając. I cóż, że ze
Szwecji?</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Tam właśnie
jest to podobno gigantyczne – też w sensie duchowym – święto. Większe od
wszystkiego, choć od Wielkiego Piątku, mam nadzieję, nie. W końcu na luterskich
jesteśmy terytoriach i tak nisko, by Wielki Piątek czy Pamiątkę Reformacji przebijać,
chyba szwedzkie lutry nie upadły? Chyba nie, ale głowy bym nie dał – w tym
ewangelickim raju rozmaite i o rozmaitym wymiarze kraksy się zdarzają. Jakie
ściśle? Mniejsza z tym. Wystarczający popłoch budzi sam fakt, że „święta Łucja”
w wytrzebionej ze wszystkich świętych (z wyjątkiem rzecz jasna Ojca, Ducha i
Syna) protestanckiej rzeczywistości kluczową rolę odgrywa.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF9GoghNxl40xUzpIGk0t0t21hkJRW0XlWLWkqYf_Gn-kPWO_4IJe6r7pc7WkiBObrE2-DYEi9nocjFc2gZGWFksCFb_2WWv_fPkQBa2bve4Lg6iw6SeYdEhyphenhyphenyedodikzNOlWFgrJKXNBQuPrTjSa69BS7C4alQvHvqc0Wso6awWVmTWFqorm7excIg6Q/s818/Dziennik--Pilch,-Jerzy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="818" data-original-width="500" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiF9GoghNxl40xUzpIGk0t0t21hkJRW0XlWLWkqYf_Gn-kPWO_4IJe6r7pc7WkiBObrE2-DYEi9nocjFc2gZGWFksCFb_2WWv_fPkQBa2bve4Lg6iw6SeYdEhyphenhyphenyedodikzNOlWFgrJKXNBQuPrTjSa69BS7C4alQvHvqc0Wso6awWVmTWFqorm7excIg6Q/s320/Dziennik--Pilch,-Jerzy.jpg" width="196" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">W każdym
razie święto wielkie, a scenografia i zwłaszcza kostiumy w świecie doskonale
znane – młodziutkie Szwedki w długich białych sukienkach, a raczej koszulach,
ze świetlistymi z zapalonych świec uczynionymi koronami na blond włosach od domu
do domu chodzą i pięknie śpiewają. Często bywa tak, że śpiewają laureatom
Nobla, co mniej więcej w tym właśnie czasie do Sztokholmu na ceremonię
wręczenia wiadomych dyplomów i wiadomych medali przybywają. Czy urocze
kolędniczki wszystkich noblistów nawiedzają, nie wiem, do literackich łażą na pewno,
jest to i z hotelową obsługą, i z telewizją ustalona pradawna tradycja. Potem
świat obiegają filmiki ukazujące spłoszonego laureata w pościeli. Przeważnie
dobrą minę do niezapowiedzianej wizyty usiłuje on czy ona robić, niekiedy zdarzają
się rzeczy barwniejsze. Podobno William Faulkner, który z wielkimi oporami i –
delikatnie mówiąc – w nie najlepszej formie po odbiór nagrody przybył, o bladym
świcie widząc stojącą przy łóżku gromadę białych duchów z płomykami na głowach,
przeraził się i pomocy wzywał. Był pewien, że ma delirium. Prawda? Nieprawda?
Szczerze mówiąc, w żadnej biografii potwierdzenia anegdoty nie znalazłem – tym
większa jej lekkość.</p>
<p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;">Jerzy Pilch,
<i>Dziennik</i>, Wielka Litera, Warszawa 2012</p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;"><br /></p><p class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;"><br /></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-75442353479880305852023-12-06T18:01:00.023+01:002023-12-06T18:01:00.144+01:00Paprykarz panny Joli<p style="text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">Staruszek
poszedł jednak w końcu po śmietanę. Na początku wzbraniał się: tak mu dobrze
siedzieć przy kuchennym oknie, jest zmęczony, przez całe przedpołudnie sprzątał,
przyniósł z wypożyczalni sprzętu odkurzacz i froterkę, a potem trzeba je było
oddać, mieszkają na czwartym piętrze, winda zepsuta, a schody strome. Później
zapytał, dlaczego Jola chce robić paprykarz z kurczęcia na niedzielę, są w domu
jajka, tarta bułka, można by raz upiec kurczę, przez cały tydzień jadł ryż z mięsem
po serbsku, nie znosi paprykarzu, już dwa razy miał po nim torsje. Jola dmuchała
w białe pióra kogutka: niech papcio tylko spojrzy, jaki tłuściutki, ma taką śliczną,
żółciutką skórkę i tak słodko mruga rudobrązowymi oczkami, nie wie biedactwo,
że tylko ciach, i już będzie bulgotał w rondlu ze śmietaną i cebulą. Staruszek chciał
jeszcze chwilę posiedzieć, ale Jola nagliła: sobota, o drugiej zamykają sklepy.</span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>— Och, kochany papciu — powiedziała — niech
papcio to dla mnie zrobi! Ubóstwiam paprykarz z kurczęcia! <o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>— Przez cały tydzień jadłem ryż z mięsem po
serbsku — bronił się staruszek. — W zeszłym tygodniu gulasz po szeklersku. Bolał
mnie żołądek, a jak żołądek, to zwykle i serce. <o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>— Tylko jeszcze ten raz — prosiła — ostatni.
Jutro niedziela i będzie mógł papcio wypocząć! <o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>— Doktor twierdzi — mruknął staruszek — że to
także wina tego rondla.<o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><span style="mso-spacerun: yes;"> </span>— Zmienimy rondel! Och, papciu, zaraz wpół do
drugiej!</span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">Gábor Thurzó, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Panna
Jola</i>, przeł. Krystyna Pisarska, Warszawa 1973. s. 5<o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><o:p><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"> </span></span></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; font-size: 12pt; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoCsYNMcEUW-Ecj6zPT5s0v0wQva59L0zGy8VvDg29nrQrhzkjoGlraqmMldFus7cxBwcuMEvq1i7MorgqahJhEqvXqfBx4A1VV8Bb8hGyhmE7RgWPwk0kmPHbRMWcVZoedMFZ-z1aSg184TTWgDWPd3qv4dBaPwVoNlRrMMIipJgyHA1ghoT1qkCAm8c/s1114/csirp.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: times;"><img border="0" data-original-height="811" data-original-width="1114" height="291" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoCsYNMcEUW-Ecj6zPT5s0v0wQva59L0zGy8VvDg29nrQrhzkjoGlraqmMldFus7cxBwcuMEvq1i7MorgqahJhEqvXqfBx4A1VV8Bb8hGyhmE7RgWPwk0kmPHbRMWcVZoedMFZ-z1aSg184TTWgDWPd3qv4dBaPwVoNlRrMMIipJgyHA1ghoT1qkCAm8c/w400-h291/csirp.png" width="400" /></span></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span style="font-family: times; font-size: x-small;">Paprykarz z kurczęcia (źródło zdjęcia: Wikipedia)</span></div><p class="MsoNormal" style="font-size: 12pt; line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt;"><span style="font-size: 12pt;"><o:p><span style="font-family: times;"><br /></span></o:p></span></p><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><b>Paprykarz z kurczęcia</b>, naturalnie z dodatkiem śmietany można przyrządzić tak:</span></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-outline-level: 3;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;"><u>Składniki:</u><b><o:p></o:p></b></span></span></p>
<ul style="margin-top: 0cm;" type="disc">
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">1 kurczak lub 4 piersi<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">200 ml wywaru (może być z
kostki)<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">200 ml śmietany<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">2 cebule<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">4 ząbki czosnku<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">3 różnokolorowe papryki<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">3-4 pomidory lub 500 g
pomidorów w zalewie<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">1 łyżka słodkiej papryki<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">1 łyżka majeranku<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">szczypta mielonego kminku<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">olej<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">sól<o:p></o:p></span></span></li>
<li class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span style="font-size: 12pt;"><span style="font-family: times;">ew. ostra papryka<o:p></o:p></span></span></li>
</ul>
<h3 style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: 12.0pt;"><span style="font-family: times;"><u style="font-weight: normal;">Sposób
przygotowania:</u><o:p></o:p></span></span></h3>
<p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: times;">Kurczaka dzielimy na części.
Czosnek siekamy, ucieramy z solą, kminkiem, majerankiem i odrobiną oleju. Tak
powstałą zaprawą nacieramy mięso i odstawiamy na minimum godzinę w chłodne
miejsce. W tym czasie siekamy w kostkę cebulę, paprykę kroimy w paski, a
pomidory sparzamy, obieramy ze skórki i kroimy na ćwiartki. W rondlu
podgrzewamy olej i obsmażamy na nim kawałki kurczaka, kiedy się zrumieni
dodajemy cebulę, paprykę i pomidory. Wszystko razem dusimy ok. 15 minut.
Zmniejszamy ogień, dosypujemy słodką paprykę i dolewamy wywar i śmietanę.
Mieszamy i dusimy ok. 15 minut. Doprawiamy do smaku. Dekorujemy łyżką gęstej
śmietany lub jogurtu. Podawać z lanymi kluseczkami lub bagietką.</span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: times;"><br /></span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: times;">źródło przepisu: <span style="font-size: 12pt; text-align: left;">https://kuron.com.pl/artykuly/przepisy/drob/paprykarz-z-kurczaka/ </span></span></p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: times;"><span style="font-size: 12pt; text-align: left;"><br /></span></span></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-20984318190288492572023-11-29T14:37:00.003+01:002023-11-29T14:37:35.268+01:00Panna Jola<p style="text-align: justify;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 150%;"><span style="font-family: inherit;">Bohaterka
powieści Gábora Thurzó jest
istotą nieznośną: skoncentrowana na sobie, bezustannie manipuluje ludźmi i
faktami. Nieścisłości i niedomówienia zmieniają się stopniowo w kłamstwa, i tak
z ojca, emerytowanego listonosza, panna Jola zrobiła już byłego oficera, a
inżynier Berkovics lada moment stanie się jej mężem. Iluzje biorą górę nad
prawdą, tymczasem kobieta stopniowo traci kontrolę nad tym co prawdziwe, a co
urojone.</span></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAMulBVwLZ_hhJxBbjOOWcPZzF1xdxcj-ToNmAmjlg6OKBg9IA1ONnIqoxfQYg6cuD9ST7DnKC62igSI9B2RmsgSSJPfXyfqssj6j4rOiPWPJPffe59qJth5Bxyb0hyartIfuE5oIfmxTrPJiw5Fsdvy9AJb5UlVqfwzEboNXeTGHXAf-dGJhTsSZPOXg/s466/jola.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="466" data-original-width="291" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiAMulBVwLZ_hhJxBbjOOWcPZzF1xdxcj-ToNmAmjlg6OKBg9IA1ONnIqoxfQYg6cuD9ST7DnKC62igSI9B2RmsgSSJPfXyfqssj6j4rOiPWPJPffe59qJth5Bxyb0hyartIfuE5oIfmxTrPJiw5Fsdvy9AJb5UlVqfwzEboNXeTGHXAf-dGJhTsSZPOXg/s320/jola.png" width="200" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">Ten proces odklejania się od rzeczywistości całkiem
nieźle udał się autorowi, między innymi dzięki rwanej, nielinearnej
narracji oraz fragmentom ograniczonym do
dialogów. Książka w chwili węgierskiej premiery w 1968<b style="mso-bidi-font-weight: normal;"> </b>roku mogła uchodzić za nowatorską, dzisiaj trąci nieco myszką. Jeśli
czytać <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Pannę Jolę</i> jako rzecz „z epoki”,
atrakcyjne mogą wydać się socjalistyczne realia z komórką partyjną, brakami
zaopatrzeniowymi oraz problemami mieszkaniowymi na czele.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">Co mnie zastanowiło, to zawoalowane uwagi o wywózce
Żydów podczas wojny oraz zajmowaniu pozostawionego mienia. Kilkakrotnie
pojawiają się zapewnienia, że ktoś nie jest Żydem albo dla odmiany – antysemitą,
i raczej nie bez powodu Jola słucha w pewnym momencie płyty z nagraniem pieśni<i style="mso-bidi-font-style: normal;"> Hava nagila</i>. Ot, niuanse, jakich wiele
w tej budapesztańskiej historii. </p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;">__________________________________________________________________</p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b>Gábor Thurzó,
<i>Panna Jola</i>, przeł. Krystyna Pisarska, PIW, Warszawa 1973</b></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><b><br /></b></div><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; text-align: justify;"><o:p></o:p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-46819081856907269802023-11-23T17:05:00.001+01:002023-11-23T17:05:00.146+01:00Sielanka<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 150%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">[…] W sumie więc nie było tak źle, jak wszyscy się obawiali.
Zwłaszcza że spotykali się tylko raz do roku, i to na neutralnym, nienacechowanym
religijnie, gruncie Święta Dziękczynienia, kiedy wszyscy jedzą to samo, nikt
nie podskubuje ukradkiem trefnych potraw — żadnych tam kugli, faszerowanej
ryby, gorzkich ziół, tylko jeden wielki indyk, dla wszystkich dwustu
pięćdziesięciu milionów ludzi — jeden wielki indyk, którym wszyscy się najedzą.
Obowiązuje moratorium na trefne potrawy, trefne obrzędy i specyfikę religijną,
moratorium na trzy tysiące lat żydowskiej tułaczki, moratorium na ukrzyżowanego
Chrystusa chrześcijan, dzięki czemu wszyscy ludzie, w New Jersey i wszędzie
indziej mogą zachować większą bierność w sprawach irracjonalnych niż przez
pozostałe dni roku. Moratorium na wzajemne żale i pretensje obejmuje nie tylko
Dwyerów i Levovów, ale wszystkich mieszkańców Ameryki, żywiących wobec siebie
wzajemną podejrzliwość. Ta amerykańska sielanka par excellence trwa dwadzieścia
cztery godziny.<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: right;"><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 150%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Philip Roth, <i>Amerykańska sielanka</i>, przeł. Jolanta Kozak, Kraków
2017</span></p><p class="MsoNormal" style="text-align: right;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMMAIUjvVxo_FqfZ_BbB469IqwBr9EzDoG4wB5OicrtFsJMFF2GH8JyzL2gKy_kZMrwJKN2nnRdyjUP-LsAbUPIchVlvaZmQW4XW-h2EWhP_BNbBePbgKixq2UqZKaTH6NDRqJN98aHFqi1WXnYrLoaODmnvk_DaINI6j_3IDRyerH0vCf37w8X7PLvVY/s1500/htth.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1125" data-original-width="1500" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiMMAIUjvVxo_FqfZ_BbB469IqwBr9EzDoG4wB5OicrtFsJMFF2GH8JyzL2gKy_kZMrwJKN2nnRdyjUP-LsAbUPIchVlvaZmQW4XW-h2EWhP_BNbBePbgKixq2UqZKaTH6NDRqJN98aHFqi1WXnYrLoaODmnvk_DaINI6j_3IDRyerH0vCf37w8X7PLvVY/w400-h300/htth.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 150%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><br /></span><p></p><p>
</p><p class="MsoNormal"><span style="font-size: 12.0pt; line-height: 150%; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"> </span></p><span style="font-weight: bold;"><br /></span>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-75716051910318836542023-11-11T12:00:00.008+01:002023-11-11T12:00:00.126+01:00Nałóg jak inne chorobowy<p style="text-align: justify;"><i>Co ostało się we mnie z ojczyzny?
Ten śmiech, powiadam, wnętrzny, polski bardzo. Przez ten śmiech zaledwie
jeszczem był Polakiem, bo kto z Lachów szydzi, ów dalej z nimi i z nich. Jako
on szyzmatyk, co się od wiary odszczepia a nadal wiarą się żywi i przeciw niej
jeno ustoi, tako i Polak-szyderca żyć może tylko śmiechem z polskości płynącym
i od tegoż śmiechu polskość w nim puchnie jak wątroba. Bo co jest być Polakiem,
to nałóg jak inne chorobowy. Wzdychają plemiennie, lulki po przodkach ślinią i
wierszorymują coraz to kulawiej a patryjotyczniej. Gdy ja chodzę wokół z śmiechem antinacjonalnym i
dmucham im w nos!</i> [s.120]</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Wariacje pocztowe</i> to idealna
lektura na Dzień Niepodległości – bohaterowie kroczą przez dzieje (dokładnie
dwa stulecia)i stronice książki z Ojczyzną i Bogiem na ustach. Na szczęście
mimo przeróżnych fiksacji akurat w kwestii patriotyzmu zachowują na ogół dystans
i potrafią celnie osądzić nadgorliwość rodaków. O obrazę uczuć tu łatwo,
zwłaszcza jeśli czytelnik nie dysponuje poczuciem humoru.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwbbVcu5ZumLlf9_3S_WExfan6vy8-_r_SHAgxSFALYioYTw13dipgr5Q-W5rxu05-pJTr3eqvDSOhTxJPJSFsROqQjeITMm6LsPFleVAfJIb3qPbVaYqf7tFy9NeWwEKm6I1dXny5Mn-AE8KTv8MTp0sDssRzvM4eOd5O58ltvzhBTyMYtspmYqk2IJU/s631/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="631" data-original-width="376" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwbbVcu5ZumLlf9_3S_WExfan6vy8-_r_SHAgxSFALYioYTw13dipgr5Q-W5rxu05-pJTr3eqvDSOhTxJPJSFsROqQjeITMm6LsPFleVAfJIb3qPbVaYqf7tFy9NeWwEKm6I1dXny5Mn-AE8KTv8MTp0sDssRzvM4eOd5O58ltvzhBTyMYtspmYqk2IJU/w239-h400/Bez%C2%A0tytu%C5%82u.png" width="239" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Powieść składa się z dwunastu obszernych listów pisanych przez
kolejnych ojców i synów z rodu Zabierskich. Epistoły te pisane są najczęściej z
potrzeby wyjaśnienia nieporozumień albo swoistej spowiedzi, pozwalając w ten
sposób poznać losy piszącego i przodków. Losy te są tyleż burzliwe co
niewiarygodne, ale jeśli trafiło się do tureckiej niewoli, zamarzało w Rosji,
brało udział w wojnach i powstaniach, to przecież nie może być inaczej. Dodajmy
do tego okultyzm, spirytualizm, nieszczęśliwe miłości oraz osobliwe ambicje
panów Z., i otrzymujemy wyborną sagę, straszną i śmieszną zarazem.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Przy tym wszystkim Kazimierz Brandys pokazuje, jak<i style="mso-bidi-font-style: normal;"> </i>rodzinne historie z biegiem lat przemieniają się w legendy, a pragmatycy
lub nieudacznicy urastają do miana bohaterów. Przed czym przestrzega w finale
Zyndram: <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Chciałem mu wyjaśnić pewną
manipulację: przeszłość się dziedziczy w postaci wspólnej nieprawdy dla
powszechnego użytku. Moment stawania się historii jest zwykle lekkomyślny.
W przeszłości nie byłem majorem, ale</i> <i style="mso-bidi-font-style: normal;">oni dostali naszą przeszłość jako scenariusz z nami w roli
majorów. I w tej liczbie mnogiej jest już manipulacja historii</i>
[s. 208].</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Doprawdy ekstraordynaryjne to studium polskości: polskiej historii,
mentalności i charakteru, z naszymi przywarami w roli głównej. Całość językowo
wyśmienita, jako że autor w każdym z listów naśladuje styl pisania danej epoki
oraz różnicuje osobowość nadawcy, tu i ówdzie podrzucając zgrabne powiedzonka. Książkę
niedawno wznowiło Ossolineum łącznie z <a href="https://czytankianki.blogspot.com/2021/07/maa-ksiega.html"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Małą
księ</i>gą</a>. Obie pozycje polecam.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">__________________________________________________________</p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b>Kazimierz Brandys, <i>Wariacje pocztowe</i>, Czytelnik, Warszawa 2000</b></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0cm;"><o:p> </o:p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0cm;"><o:p> </o:p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-92090142886561509722023-11-03T17:47:00.004+01:002023-11-03T17:47:00.136+01:00Kolacja à la Marie NDiaye<p style="text-align: justify;">Na każdej gładkiej powierzchni — blacie, pólkach, stole, na
lodówce, a nawet na krześle i taborecie, który starannie przykryła tkaniną w
kwiaty, Sharon postawiła miseczkę, talerzyk lub miniaturowy garnuszek
zawierający niezwykle wykwintne danie.</p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Nigdy wcześniej Sharon, która zawsze robiła wyśmienite kolacje,
nie gotowała dla mecenas Susane w sposób tak wyrafinowany. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Każde naczynie zawierało tylko jedną porcję, każde danie było
inne od sąsiedniego, co oznaczało, że Sharon gotowała je oddzielnie w niewielkich
ilościach, kilkanaście miniaturowych uczt. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">[…]</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF_ju67usk9nqlqozkjRSYW_gB3-D9leENjYy-WjNlmofmkFRL4UuwzRl04QtShFquNJR-LT3ravidVD2301StEbIZVs3OmwuyD5LxBEQ0V6rqe-1jWRfyEb6FVYgNHAGnKCHsnHSO254_voyv0h98hyphenhyphenxwGsGebLTKs83El3J8wyXMituBNWhOSLRegRM/s686/ee382f2-zemsta-nalezy-do-mni.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="569" data-original-width="686" height="265" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgF_ju67usk9nqlqozkjRSYW_gB3-D9leENjYy-WjNlmofmkFRL4UuwzRl04QtShFquNJR-LT3ravidVD2301StEbIZVs3OmwuyD5LxBEQ0V6rqe-1jWRfyEb6FVYgNHAGnKCHsnHSO254_voyv0h98hyphenhyphenxwGsGebLTKs83El3J8wyXMituBNWhOSLRegRM/s320/ee382f2-zemsta-nalezy-do-mni.jpg" width="320" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Mecenas Susane unosiła więc delikatnie kolejne pokrywki,
wąchała i sprawdzała, co zawiera każde z naczynek: seledynowy garnuszek — dwie
królicze wątróbki z cebulą i czosnkiem posypane świeżą kolendrą, błękitny —
udko kurczaka duszone w zielonym kremowym sosie (szczawiowym?), a bladożółty —
risotto ze szparagami. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A oto czym Sharon kokieteryjnie napełniła miseczki: 1)
sałatka z ziemniaków, rukoli i czerwonej cebuli, 2) samopsza z suszonymi<span style="mso-spacerun: yes;"> </span>pomidorami, 3) kurczak w galarecie, marchew,
pory, konfitowana cytryna, 4) filet wołowy na zimno z pieprzem i grubą solą,
plasterki korniszona, 5) koper po grecku, 6) grzyby po grecku — były to świeże
pieczarki; mecenas Susane znała je w takiej formie tylko z puszki, bo jej
rodzice kupowali w markecie tę podejrzaną zalewę zagęszczaną żelatyną, 7) różowe
krewetki smażone na sucho, niemal przypalone, posypane pieprzem syczuańskim, 8)
gryczane łazanki z plasterkami sera beaufort, 9) lekko podgotowany tuńczyk z
prażonym sezamem. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Choć mecenas Susane wolałaby zjeść szybko, by znów pochylić
się nad przypadkiem Marlyne Principaux, postawiła sobie za punkt honoru
degustację dań Sharon. </p>
<p class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kończyła z trudem.</p><p style="margin: 0cm 0cm 0.0001pt; text-align: right;"><span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;"><span style="font-size: x-small;">Marie NDiaye, <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zemsta należy do mnie</i>, przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon, Warszawa
2023</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><o:p> </o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiktp8g7onLYQXqDa95lg-ivOmzClIgXh9IMXlKM9nenlaktLrT7C3zch5sFCUKP0Lvzwoe9MxDcx5vZ9qH5YT6I5PKFATVHZGK4QHPZvK8WjvM44zUnNHORQg9jZS9aB9xC7cJt5MwYQLeiydnVCJLekpDNTE9tWB9Em8w6DYYXIIwqhwJyvdXZ22ZJmk/s1280/s-p.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="740" data-original-width="1280" height="231" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiktp8g7onLYQXqDa95lg-ivOmzClIgXh9IMXlKM9nenlaktLrT7C3zch5sFCUKP0Lvzwoe9MxDcx5vZ9qH5YT6I5PKFATVHZGK4QHPZvK8WjvM44zUnNHORQg9jZS9aB9xC7cJt5MwYQLeiydnVCJLekpDNTE9tWB9Em8w6DYYXIIwqhwJyvdXZ22ZJmk/w400-h231/s-p.jpg" width="400" /></a></div><br /><p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: inherit;">Z podanego jadłospisu wybrałam rzecz chyba najłatwiejszą czyli <b style="mso-bidi-font-weight: normal;">sałatkę z ziemniakami i rukolą</b>:</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><u><span style="font-family: inherit;">Składniki:<o:p></o:p></span></u></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">600 g ziemniaków<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">2 małe cebule czerwone<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">8 łyżek kaparów w occie <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">4 garście rukoli<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">oliwa z oliwek <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">ocet jabłkowy<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm; tab-stops: 45.8pt 91.6pt 137.4pt 183.2pt 229.0pt 274.8pt 320.6pt 366.4pt 412.2pt 458.0pt 503.8pt 549.6pt 595.4pt 641.2pt 687.0pt 732.8pt;"><span style="font-family: inherit;">sól</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><u><span style="font-family: inherit;">Sposób przygotowania:</span></u></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Cebulę obrać i pokroić w cienkie plasterki.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ziemniaki przekroić na pół i ugotować.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Plasterki cebuli zanurzyć na 1 minutę we wrzącej wodzie. Po odcedzeniu przełożyć
do miseczki, dodać 1 łyżkę octu jabłkowego, 4 łyżki oliwy z oliwek i wymieszać.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Ugotowane ziemniaki dodać od razu do salaterki z cebulą, odsączonymi
kaparami, solą i pieprzem, następnie delikatnie mieszamy.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;">Podawać z posiekaną rukolą.</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-11953106865177721492023-10-24T15:26:00.000+02:002023-10-24T15:26:03.557+02:00Zemsta należy do niej<p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">Nieczęsto sięgam
po powieści francuskie, jednak ostatnio tak się złożyło, że ich twórcy – Eribon,
<a href="https://czytankianki.blogspot.com/2021/04/koniec-z-eddym.html">Louis</a>, Ernaux, <a href="https://czytankianki.blogspot.com/2022/09/historia-syna.html">Lafon</a> – skupiali się na klasowości oraz na awansie społecznym. Co
interesujące, u wszystkich daje się wyczuć pewien rodzaj zakłopotania,
świadomość nieprzystawania. Podobnie jest u Marie NDiaye, której bohaterka mimo
niskiego pochodzenia również zdołała się wybić.</p><p style="text-align: right;">
</p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><i>Mecenas Susane z Rudim połączyło to (co ona
rozumiała, a on nie), ze środowiska, z których pochodzili, nie przygotowały ich
na taką karierę, na taki sukces ani na pracę z młodymi ludźmi w rodzaju tych,
jakich kancelaria zatrudniła w tym samym czasie: wywodzących się z zamożnych
rodzin z centrum miasta albo z rodowych winnic</i>. [s. 93]</p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs7T6AnZDkdhhFzZCvL0IuJCuSMt2W-0i5CmWUx2FcUlAA4mG-EViZtKhpc7x1Pvz_e9FYnmqgUiVk-EQOIhALaY9vxEkXMeMBho_TrVWaBNT4iRdoTqP76bt8UllTyKyLiZD1dUrrSyMxpV4B8Jy4lFhv1arGUBggboO3yVsxzxg9ePs5IzvvIVFI-mA/s892/NDIAYE_ZEMSTA_okladka.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="892" data-original-width="600" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgs7T6AnZDkdhhFzZCvL0IuJCuSMt2W-0i5CmWUx2FcUlAA4mG-EViZtKhpc7x1Pvz_e9FYnmqgUiVk-EQOIhALaY9vxEkXMeMBho_TrVWaBNT4iRdoTqP76bt8UllTyKyLiZD1dUrrSyMxpV4B8Jy4lFhv1arGUBggboO3yVsxzxg9ePs5IzvvIVFI-mA/s320/NDIAYE_ZEMSTA_okladka.png" width="215" /></a></div><span><a name='more'></a></span><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">Mecenas Susane osiągnęła
sukces, jednak najwyraźniej nie odnajduje się w świecie klasy wyższej, ma
poczucie, że „wdarła się” do niej dzięki pracowitości i szczęściu. Przybiera
maski i pozy, żeby sprostać oczekiwaniom środowiska, choć prawdopodobnie są one
wyimaginowanie. Skupiona na swojej roli, traci stopniowo trzeźwy pogląd na
sprawy – mylnie interpretuje zdarzenia, jakby nie chcąc dostrzec tego, co dla
innych jest oczywiste. Czytelnik śledzący akcję z perspektywy Mecenas Suzane sam
zresztą wpadnie w pułapkę jej toku myślenia, od czasu do czasu tylko
konstatując, że pani adwokat <span style="mso-spacerun: yes;"> </span>jest natarczywa
i w zasadzie wyzbyta uczuć.</p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">I tak jak nie do
końca uchwytna wydaje się protagonistka, tak definicjom wymyka się również styl
powieści – dość powiedzieć, że trzecioosobowa utrzymana jest w lekko irytującym
tonie. To wszystko dobrze współgra i przynosi świetny efekt końcowy, dzięki
czemu <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Zemsta należy do mnie </i>bez
wątpienia mocno się wyróżnia. Po <i style="mso-bidi-font-style: normal;"><a href="https://czytankianki.blogspot.com/2012/06/silne-inaczej.html">Trzech silnych kobietach</a> </i>to druga, na dodatek chyba lepsza, powieść Marie NDiaye
na polskim rynku.</p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p>
<p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">__________________________________________________________________</p>
<p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><b>Marie NDiaye <i>Zemsta
należy do mnie</i>, przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon</b></p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;">Wyd. Filtry, Warszawa 2023</p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p><p style="margin-bottom: .0001pt; margin: 0cm; text-align: justify;"><br /></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-54138616982974085422023-10-17T10:29:00.003+02:002023-10-17T10:29:47.581+02:00Jesień<p><i>Ewa Lipska</i></p><div style="text-align: left;">Zabieramy się do opisu jesieni.</div><div style="text-align: left;">Pedantycznie. Liść po liściu.</div><div style="text-align: left;">Kolor po kolorze.
</div><div style="text-align: left;">Męka mgły na krzyżu.
</div><div style="text-align: left;">Mży twój głos do mnie.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">Plącze się wokół nas temat.
</div><div style="text-align: left;">Pożółkły szelest melodii.
</div><div style="text-align: left;">Zakochani od rudego poranka</div><div style="text-align: left;">gotujemy makaron.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;">I znowu</div><div style="text-align: left;">wrze</div><div style="text-align: left;">ta sama chwila
</div><div style="text-align: left;">kiedy</div><div style="text-align: left;">przyłapywaliśmy zimną jesień</div><div style="text-align: left;">na gorącym uczynku.</div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div><div style="text-align: left;"><br /></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-43099750196336054452023-10-06T14:56:00.001+02:002023-10-06T14:56:25.013+02:00Najgorsza z epok<p style="text-align: justify;"><i>Była to najgorsza z epok, była to
najgorsza z epok. Znowu. Rzecz w tym, że tak się mają rzeczy. Następuje ich
rozpad, zawsze tak było i będzie, to leży w ich naturze</i>. [s. 11]</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Jesień</i> Ali Smith to wielowymiarowa
powieść o schyłku życia – tym obserwowanym w przyrodzie, ale i tym rozumianym
metaforycznie. Oprócz astronomicznej jesieni obserwujemy ostatnie dni pewnego
stulatka oraz agonię Wielkiej Brytanii w Unii, bohaterki mówią o zanikaniu
wartości i końcu <i style="mso-bidi-font-style: normal;">mniej bezwzględnych,
bardziej miłosiernych czasów</i> [s. 295]. </p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_0ZXxnIPLdhn9aAb239yN54Rk75h2kkKaIik_obBBlXktZ-tmNPjHxqg7KfoQebBcMKHQG9fYUsVoaEQLE-IEYmcnHymsCHrD3v90-Q1QZ7ANiBzQBsfc9HdHFSa60jHzBKJo5CEw4GJWCiTtbs6c2zVGSjvhyphenhyphengvKLDJJVuD7p82mdl7KvGZ-lVQvxEA/s628/jesien_ali_smith.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="628" data-original-width="426" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj_0ZXxnIPLdhn9aAb239yN54Rk75h2kkKaIik_obBBlXktZ-tmNPjHxqg7KfoQebBcMKHQG9fYUsVoaEQLE-IEYmcnHymsCHrD3v90-Q1QZ7ANiBzQBsfc9HdHFSa60jHzBKJo5CEw4GJWCiTtbs6c2zVGSjvhyphenhyphengvKLDJJVuD7p82mdl7KvGZ-lVQvxEA/s320/jesien_ali_smith.jpg" width="217" /></a><span><a name='more'></a></span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Odchodzenie i przemijanie to zdecydowanie motywy przewodnie książki, na
szczęście autorka nie uderza w tak ponure jak Charles Dickens w <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Opowieści o dwóch miastach</i>, z której zapożyczyła pierwsze zdanie. Ali Smith co rusz daje znać, że rozpad jest nieuniknioną częścią
procesu, taka jest kolej rzeczy. Nie bez powodu Elizabeth podczytuje <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Przemiany </i>Owidiusza, choć bez wątpienia
o wiele bardziej symboliczną lekturą w jej przypadku pozostaje szekspirowska <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Burza</i> – rzecz o sile wyobraźni i
stwarzaniu nowych światów.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">I kiedy stary przyjaciel tłumaczy nastolatce, że <i style="mso-bidi-font-style: normal;">w tej grze chodzi właśnie o to, żeby się bawić starymi opowieściami, o
których się sądzi, że mają niezmienną formę, żeby mieszać składniki, robić z
nich kogel-mogel </i>[s. 139], nie ma pojęcia, że dziewczynka pilnie odrobi
lekcję i w dorosłym życiu będzie miała odwagę kwestionować utarte opinie,
szukać nowych ścieżek, interpretacji. Bo <i style="mso-bidi-font-style: normal;">Jesień</i>
opowiada również o indywidualnym postrzeganiu świata, a jeszcze bardziej o
wolności i gotowości do takiego postrzegania.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Czytałam tę powieść niedawno po raz drugi i zapewne nie ostatni, jako
że kluczy do odczytania jest kilka. Można pójść tropem miłości, sztuki,
historii, znaczący wydaje się także wątek starych, niechcianych przedmiotów. Po
raz kolejny Ali Smith dowiodła swojej klasy, choć zdaję sobie sprawę, że nie
wszystkim przypadnie do gustu jej kolażowe pisarstwo.</p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Nozdrza wychwytują w powietrzu
dymną nutę. Dusze wyszły z ukrycia i grasują. Są jednak róże, jeszcze są róże.
W tej wilgoci i chłodzie, na krzewie, który wygląda na uschnięty, rozwinięta
róża, jeszcze.<o:p></o:p></i></p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><i style="mso-bidi-font-style: normal;">Spójrz na jej kolor</i>. [s. 298-299]</div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">________________________________________________________</p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b>Ali Smith, <i>Jesień</i>, tłum. Jerzy Kozłowski, WAB, Warszawa 2020</b></div>
<p class="MsoNormal"><o:p> </o:p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-61162228141106646082023-09-24T14:44:00.005+02:002023-09-24T14:44:00.141+02:00To nie ja<p style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">[…] <i>I uświadamiasz sobie, że po piętnastu wspólnych
latach, w ostatnim czasie, owszem, byłaś dla Kepy kwiatem, ale już nie różą,
nie goździkiem ani makiem, który rośnie na łące i kołysze się wraz z
południowym wiatrem. Skończyłaś jako pelargonia. Pelargonia, która rosła
wyprostowana i kwitła, kiedy było trzeba. Ale pelargonie rosną jedynie w oknach
i na balkonach u babć, wdów, starszych pań i staruszek.</i> [s. 93]</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Narratorka jednego z opowiadań Karmele Jaio mocno na
wyrost oceniła swój wygląd, do pelargonii z pewnością jeszcze jej daleko. Ot,
wydarzenia oraz autorefleksja skłoniły ja do zgryźliwości pod własnym adresem.
Podobnie jak inne kobiety ze zbioru <i style="mso-bidi-font-style: normal;">To
nie ja</i> trzeźwo osądza sytuację, zna swoje słabe punkty.<o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3-l_QXh4CKpJuSRKWE2ePAQDui3-_QOP0oGDE3fC16PcUU-qbMIdT0QgR34Ksoxt8MZP6NKYiMouY69VdKQuUU3_wJOPiAqHZ823ZoSAIEcgdOzRjtbyVtpK_iME24uy1zMTNWeIDidqlPgDnVq1IqS-T4GpWjHCEHGmrzpLy-TGDXV3wLEFJ0n8Xr54/s1190/karmele_j.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1190" data-original-width="800" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi3-l_QXh4CKpJuSRKWE2ePAQDui3-_QOP0oGDE3fC16PcUU-qbMIdT0QgR34Ksoxt8MZP6NKYiMouY69VdKQuUU3_wJOPiAqHZ823ZoSAIEcgdOzRjtbyVtpK_iME24uy1zMTNWeIDidqlPgDnVq1IqS-T4GpWjHCEHGmrzpLy-TGDXV3wLEFJ0n8Xr54/s320/karmele_j.jpeg" width="215" /></a></div><span><a name='more'></a></span><p></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Baskijska autorka stworzyła interesujące postaci i
obdarzyła je równie interesującymi życiorysami. Wszystkie bohaterki są dojrzałe
– coś przeżyły, osiągnęły stabilizację w życiu. Niektóre ze niepokojem
obserwują swoje dorastające dzieci, męża przeżywającego drugą młodość, inne z
kolei szukają u siebie oznak starzenia się. Nie biadolą nad przemijaniem, nie
składają broni, przeciwnie, podejmują środki zaradcze. Są na tym etapie życia,
kiedy nie chcą i nie muszą zadowalać się byle czym, choć jak mówi kąśliwie jedna
z przyjaciółek, gwiżdże na nie już tylko pociąg pospieszny. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">Warto zwrócić uwagę na opowiadania Jaio, są
inteligentne i przyjemne w odbiorze. U mnie pisarka ma dodatkowy duży plus za
umiejętne pisanie o kobiecej cielesności – z pazurem i jednocześnie z dyskrecją.
Ech, dobrze czyta się o babkach świadomych własnych możliwości i gotowych na
zmiany.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">_________________________________________________________________<o:p></o:p></span></p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;"><b>Karmele Jaio, <span style="mso-spacerun: yes;"> </span><i>To nie ja</i>, przeł. Maja Gańczarczyk, </b></span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><b>Kraków: Bo.wiem, 2023</b><span style="mso-bidi-font-weight: bold;"><o:p></o:p></span></span></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><b><br /></b></span></div><div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-size: 11.0pt;"><b><br /></b></span></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-63236261532006921072023-09-18T16:31:00.001+02:002023-09-18T16:31:00.136+02:00Złote dni<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Czasami to tylko kilka dni lub godzin, kiedy indziej tydzień, a nawet
więcej, ale każdego roku nadchodzi taki czas, który nazywam: złote dni. Dzięki
deszczom końca lata ziemia staje się wilgotna i miękka. Woda zmywa kurz z liści
i korony drzew znów się zielenią. Świty są rześkie, ale dni jeszcze ciągle
ciepłe. A o zmierzchu w górach wieje letni zachodni wiatr.</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;">Ten czas lubię nazywać złotymi dniami, ponieważ barwą września jest złoto.
W powietrzu migają złociste drobinki i gdy człowiek spogląda z góry na równinę,
wydaje mu się, że krajobraz obsypany jest złotym pyłem. Lśni mgła, senne ogrody
leniwie odpoczywają w powietrzu nasyconym wilgocią, powoli dojrzewa winorośl,
jabłka stają się pieniste, a orzechy, migdały, brzoskwinie i śliwki nabierają
smaku. Ziemia pławi się w złotym miodzie, światło słoneczne błyszczy jak żółta
oliwa.</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-size: small; text-align: left;">Béla Havas, </span><i style="font-size: small; text-align: left;">Złote dni </i><span style="font-size: small; text-align: left;">[w]:</span><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: small; text-align: left;"> </span><i style="font-size: small; text-align: left;">Księga
gaju laurowego i inne eseje</i><span style="font-size: small; text-align: left;">, przeł. Teresa Worowska,</span><b style="font-size: small; text-align: left;"> </b><span style="font-size: small; text-align: left;">Wyd. Próby, Warszawa
2023</span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: x-small;"><o:p></o:p></span></p><p>
</p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><o:p><span style="font-size: x-small;"> </span></o:p></p><p class="MsoNormal"><o:p></o:p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQMNp26HS3hTY0mE0EHJWl-E8vEQ8VPF3A1BiCTiNRegN2zdyXnNUgbXgY0GAHqEWaDEnFPTswOsGYOVK9vVmmNX2AMuwZrLg3B_eRl2zPtkK548VB6WWk6hme9qNpnFXrBPo3swXBYFf-7qhNYjzKe4BDnCK3DqLP_8ip9T6v-gqPT7ebd2mvvImAQ48/s850/Kamocki-jesienny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="676" data-original-width="850" height="318" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQMNp26HS3hTY0mE0EHJWl-E8vEQ8VPF3A1BiCTiNRegN2zdyXnNUgbXgY0GAHqEWaDEnFPTswOsGYOVK9vVmmNX2AMuwZrLg3B_eRl2zPtkK548VB6WWk6hme9qNpnFXrBPo3swXBYFf-7qhNYjzKe4BDnCK3DqLP_8ip9T6v-gqPT7ebd2mvvImAQ48/w400-h318/Kamocki-jesienny.jpg" width="400" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">Stanisław Kamocki, <i>Jesienny dzień</i></div>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-875016384728234329.post-38060417629704446542023-09-04T15:48:00.001+02:002023-09-04T15:48:55.569+02:00Brzoskwinie po amerykańsku<p style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman", "serif"; font-size: 12pt;">Cobbler
z brzoskwiniami mojej matki jest tak dobry, że sam Bóg zdradził dla niego żonę.
Kiedy miałam pięć lat, kręciłam się przy matce w kuchni, obserwowałam ją z tak
bliska, że do czasu szóstych urodzin znałam na pamięć wszystkie składniki i
czynności. Ale nie aż tak z bliska, żeby zaczęła krzyczeć, że wchodzę jej w
paradę. Ani żeby dokładnie zobaczyć, ile czego dodaje. Przepisu nigdy nie
zanotowała. Nauczyłam się nie zadawać pytań ani o cobbler, ani o Boga. I ani
słowem nie wspominać o tym, że w każdy poniedziałek siedział zgarbiony przy
naszym kuchennym stole, zajadał talerz ciasta za talerzem, a potem znikał w
sypialni, którą dzieliłam z matką.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Stałam
się milczącą uczennicą swojej matki i jej sztuki. Nawet kiedy byłam już starsza
i przestałam wierzyć, że Bóg i wielebny Troy Neely to ta sama osoba, wciąż
pragnęłam uzyskać perfekcyjną słodycz i konsystencję ciasta mojej matki. Matka,
która mnie karmiła obiadami z mrożonki, piekła cobbler ze świeżymi
brzoskwiniami w każdy poniedziałek, gdy miała wolne w restauracji, w której
pracowała jako kelnerka. Zawsze mówiła, że niedziela to jej sobota, a
poniedziałek to jej niedziela. Ja natomiast wiedziałam, że żaden z jej dni nie
jest przeznaczony dla mnie.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">W
moim dzieciństwie w wiele z tych poniedziałków wpadał do nas Bóg (jak myślał
mój mały rozumek) i zjadał całą blachę cobblera dwadzieścia na dwadzieścia
centymetrów. Matka sama nigdy go nie jadła – mówiła, że nie lubi brzoskwiń.
Wyganiała mnie z kuchni, zanim Bóg zdążył mnie poczęstować, ale wątpiłam, że
zrobiłby to, nawet gdybym siedziała tuż obok niego. Bóg był starszym, grubym
mężczyzną, podobnym do czarnego Świętego Mikołaja, i wyobrażałam sobie, że na
jego tuszę wpływa właśnie cobbler z brzoskwiniami mojej matki.<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: right;"><span style="font-family: "Times New Roman", "serif";"><span style="font-size: x-small;">Deesha Phiylaw, <i>Ciasto
z brzoskwiniami</i>, [w:] <i>Sekretne życie
pobożnych kobiet</i>, przeł. Rafał Lisowski, Wołowiec 2023</span><span style="font-size: 12pt;"><o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: .0001pt; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;"><o:p> </o:p></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm71lUHLD2HFwA0GzufcVQ18oZFQlT4LlkXXcy7F06v7w3JobeDuEq3ysDbVMYMqpq3_N2NO9AkG-Q7qa8eXREFVnannuIcCO7U7Zhtsg_xaMDyRqdpMJnyBh2OzanrLhkmbD-FmCsdcE7U8aeazSc7CIsXoKKojjC_djVLyOCkBdZYzkf_BASYedkcBo/s350/350px_7b8d874c.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="304" data-original-width="350" height="278" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjm71lUHLD2HFwA0GzufcVQ18oZFQlT4LlkXXcy7F06v7w3JobeDuEq3ysDbVMYMqpq3_N2NO9AkG-Q7qa8eXREFVnannuIcCO7U7Zhtsg_xaMDyRqdpMJnyBh2OzanrLhkmbD-FmCsdcE7U8aeazSc7CIsXoKKojjC_djVLyOCkBdZYzkf_BASYedkcBo/s320/350px_7b8d874c.jpg" width="320" /></a><span><a name='more'></a></span></div><p></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><b><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Brzoskwiniowy
cobbler</span></b><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold;"> czyli brzoskwinie zapiekane pod kruszonką na zdjęciach znalezionych na amerykańskich blogach kulinarnych wyglądają smakowicie. Poniższy przepis pochodzi ze strony Kwestia Smaku.</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><u><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Składniki </span></u><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-bidi-font-weight: bold; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">(<u>na </u></span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"><u>4 porcje)</u>:<span style="mso-bidi-font-weight: bold;"><o:p></o:p></span></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1 kg
dojrzałych brzoskwiń<o:p></o:p></span></p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1/3 szklanki
cukru trzcinowego</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">2 łyżeczki
skrobi ziemniaczanej</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1/3 łyżeczki
cynamonu</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">2 łyżki soku
z cytryny</span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Kruszonka:<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1 szklanka
mąki<o:p></o:p></span></p>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">2/3 łyżeczki
proszku do pieczenia</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1/3 szklanki
cukru trzcinowego</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">odrobina
soli</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">3 łyżki
płatków owsianych</span></div>
<div style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">100 g
zimnego masła</span></div>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Posypka:<o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">1 łyżeczka
cukru + 1/2 łyżeczki cynamonu</span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><u><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;">Wykonanie:
<o:p></o:p></span></u></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Piekarnik
nagrzać do <span style="mso-bidi-font-weight: bold;">200 stopni C.</span> <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Brzoskwinie
pokroić na cząstki, odrzucić pestki, włożyć do większej miski, dodać skrobię,
cynamon i sok z cytryny. Wszystko wymieszać i wyłożyć do żaroodpornego
naczynia. Wstawić do piekarnika i piec przez 10 minut. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Do czystej
miski wsypać mąkę, proszek do pieczenia, płatki owsiane, cukier trzcinowy, sól
i wymieszać. Dodać posiekane masło i wymieszać składniki dłońmi: połączyć
składniki w jedną część, a następnie rozłożyć krusząc ciasto na wierzchu
podpieczonych brzoskwiń. <o:p></o:p></span></p>
<p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;">Posypać
jeszcze mieszanką cukru i cynamonu i wstawić do piekarnika na ok.<b> </b><span style="mso-bidi-font-weight: bold;">25 minut.</span></span><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt;"><o:p></o:p></span></p><p class="MsoNormal" style="line-height: normal; margin-bottom: 0.0001pt; text-align: justify;"><span style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL;"></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvVlnvQjVaX7fysqBtESOanqajt0KcU02CiBy5Cn8pjcLxyAX2W2yBhrn8zpf_J3zddszQ85Mu8Qe6iGS8LqCbB8cBZSSBaWK79j4lpdYqq5_j1Zx3PzpV5COuIF6ywdbFZ5cugTqrx4XiZHrCB2ZIvYDddu3QxmNKGWXm9qjYZFJlHIkNGeISXrMLh74/s1500/sf34.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="750" data-original-width="1500" height="200" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhvVlnvQjVaX7fysqBtESOanqajt0KcU02CiBy5Cn8pjcLxyAX2W2yBhrn8zpf_J3zddszQ85Mu8Qe6iGS8LqCbB8cBZSSBaWK79j4lpdYqq5_j1Zx3PzpV5COuIF6ywdbFZ5cugTqrx4XiZHrCB2ZIvYDddu3QxmNKGWXm9qjYZFJlHIkNGeISXrMLh74/w400-h200/sf34.jpg" width="400" /></a></div><br /><span style="mso-bidi-font-weight: bold;"><br /></span><p></p>czytanki ankihttp://www.blogger.com/profile/00924936554265295862noreply@blogger.com10