
Jak sam autor wyznaje, "Matka odchodzi" to żebracze treny. Na książkę składają się wiersze poety, fragment jego pamiętnika, luźne teksty oraz wspomnienia autorstwa matki i dwóch braci. Postać wyłaniająca się z tych skrawków to kobieta pracowita, zaradna, a przede wszystkim - dobra, kochana mama. Z lektury można wnioskować, że z synami łączyła ją bardzo silna więź; notatki Różewicza zapisane wiele lat po jej śmierci świadczą z kolei o niekłamanej, głębokiej miłości synowskiej.
Stefania Różewicz (1896-1957) w książce wypowiada się dwukrotnie: we wspomnieniach z wczesnego dzieciństwa na wsi w okolicach Wielunia oraz wspomnieniach z okresu narodzin syna Tadeusza. Pierwszy tekst ma niesamowitą wartość poznawczą i śmiało można go włączyć do programu szkolnego jako lekturę uzupełniającą, ponieważ znakomicie pokazuje życie wiejskie na początku XX wieku. Można dowiedzieć się, co dokładnie znaczy być biednym, jak przerażająco nikła była wiedza chłopów na temat higieny czy wagi szkolnictwa, jak niewiele znaczyła dla nich Polska. Dla mnie odkryciem był np. fakt, że jedzenie składało się głównie z ziemniaków i kapusty oraz mącznych roztworów, natomiast jarzyn, a tym bardziej owoców, w ogóle nie uprawiano. Drugi tekst opowiada o najwcześniejszych latach, a właściwie - latkach - Tadeusza Różewicza. Okazuje się, że dość wcześnie wykazywał się nietuzinkowym postrzeganiem otoczenia:
Sprawiał nam zawsze dzieciak wiele radości swoimi różnymi odruchami i powiedzeniami, które tylko ono w swoim świecie widzenia i myślenia rozumiało. W polu, jak chciał zerwać kłosek zboża, a nie mógł, krzyczał do kłoska: puść, puść. Myślał pewnie, że tam w ziemi ktoś trzyma. A jak się o co obraził wchodził pod stół i wołał: poszedłem w świat. Jeszcze dzieciak nie miał dwóch lat, jak dostałam atak nerki. Pamiętam, jak przyszedł do łóżka i płacząc mówił: musia, niech cię boli, a nie umieraj. W ogóle bardzo się wszystkim interesował, a najwięcej zwierzętami. (s. 39)
Zupełnie w innej tonacji są wypisy z dziennika poety (V-VII 1957 r.) rejestrujące tytułowe odchodzenie matki. Bardzo intymne i szczere, odzwierciedlają rozdarcie autora pomiędzy chęcią zatrzymania ukochanej osoby a ulżenia jej w cierpieniu. Do tego bezsilność, niekiedy skrępowanie, ale przede wszystkim - ogromna miłość. Nie co dzień się zdarza, że syn cierpliwie pielęgnuje umierającą matkę. Jego uczucia przez lata naturalnie ewoluują, ale matka nadal pozostaje ważną postacią. Świadczą o tym także wiersze, niejednokrotnie poświęcone właśnie jej. Oto jeden z nich - "Fotografia", którego ostatnie dwie zwrotki znakomicie obrazują wzajemną dbałość i empatię:
dziś z dalekiego kraju
otrzymałem starą kartkę
widokówkę Erbalunga
Nigdy nie słyszałem tej nazwy
nie wiem gdzie to jest
i nie chcę wiedzieć
Erbalunga
wczoraj otrzymałem
ocaloną fotografię matki
z roku 1944
matka na tej fotografii
jest jeszcze młoda piękna
uśmiecha się
ale na drugiej stronie
odczytałem wypisane
jej ręką słowa
"rok 1944 okrutny dla mnie"
w roku 1944
został zamordowany
przez gestapo mój starszy brat
skryliśmy jego śmierć
przed matką
ale ona nas przejrzała
i ukryła to
przed nami.
Najlepiej postać matki Różewicza podsumował młodszy brat poety, Stanisław (reżyser filmowy):
To, co w naszym domu było najdroższe i najpiękniejsze, to Mama. (s. 133) Ojciec oczywiście jest również obecny we wspomnieniach, ale to już osoba o innym charakterze i powinnościach. Przede wszystkim nie tak ciepły i wyrozumiały, więc i odbierany nieco inaczej.
Z pewnością "Matka odchodzi" to pozycja wyjątkowa w polskiej literaturze, jak najbardziej godna polecenia. Z jednej strony przejmująca i wzruszająca, z drugiej - zmusza do refleksji. Przede wszystkim oswaja doświadczenie, przez które większość z nas będzie musiała kiedyś przejść. Czy słusznie zasłużyła
na nagrodę Nike w 2000 r., trudno mi ocenić. Wiem jedno: na długo pozostanie w mojej pamięci.
Moja ocena: 9/10
Tadeusz Różewicz, "Matka odchodzi", Wydawnictwo Dolnośląskie, 2000