O takich książkach mówi się: niepokojąca. Najważniejsze jej wątki to terroryzm, sztuka oraz tłum, a zważywszy, że minęło już blisko 20 lat od ukazania się "Mao II", prognozy autora nabrały nowego wymiaru. Coś, co w powieści było czystym wymysłem (fakt, stworzonym na bazie konkretnych wydarzeń) z biegiem lat stało się ponurą rzeczywistością.

Książka DeLillo jest tak "gęsta" od treści, że wymaga kilkakrotnego przeczytania i przemyślenia na spokojnie. Niemniej już podczas pierwszej lektury zastanawiają niektóre pomysły np.taki:
Istnieje przedziwny węzeł łączący powieściopisarzy z terrorystami. Na Zachodzie stajemy się sławnymi postaciami, podczas gdy nasze książki tracą moc kształtowania i wpływu. Wiele lat temu myślałem, że pisarz jest w stanie zmienić wewnętrzne życie kultury. Teraz to terytorium przejęli konstruktorzy bomb i ludzie z bronią. To oni najeżdżają ludzką świadomość. To, co pisarze kiedyś robili, dotyczyło nas wszystkich.(...) Ludzie potrzebują wyłącznie wiadomości o tragediach. Im bardziej ponura wiadomość, tym wspanialsza relacja. [str. 52-53]
W powieści polityka i sztuka są ze sobą mocno powiązane, a łącznikiem jest postać Mao Zedonga. Pojawia się nie tylko z racji wspominanych tu kilkakrotnie prac Warhola, ale także jako przywódca mas, twórca rewolucji oraz autor Czerwonej książeczki. Pod koniec XX wieku ma wciąż wielu wyznawców, maoiści właśnie poprzez terror (skierowany bezpośrednio m.in. przeciw literatowi) usiłują wpływać na wydarzenia:
(...) terroryzm jest tym, co wykorzystujemy, żeby dać naszym ludziom miejsce w świecie. To, co było osiągane pracą, dostajemy terroryzmem. Terroryzm sprawia, że nowa przyszłość jest możliwa. Wszyscy ludzie jednym człowiekiem. Ludzie żyją w historii jak nigdy przedtem. (...) tworzymy i zmieniamy historię minuta po minucie. Historia nie jest książką ani ludzką pamięcią. Tworzymy historię rano i zmieniamy ją po lunchu. [str. 249]
W tekście przytoczona została myśl Mao:
Naszym bogiem nie jest nikt inny, tylko masy chińskiego narodu. [str. 175] Czytając DeLillo łatwo da się zauważyć więcej takich mas: w prologu dochodzi do zaślubin kilku tysięcy wyznawców sekty Moon, tłum jest obecny w jednym z nowojorskich parków, na placu Tiananmen w Pekinie, czy wreszcie w Teheranie wokół zmarłego Chomeiniego. Trudno jednak uznać, że to zgromadzeni stają się bogiem, ewidentnie poddają się pewnej osobie lub idei. To zresztą kolejny trop w powieści: miejsce jednostki w społeczeństwie. Wybór jest niewielki - albo jest się nic nieznaczącą cząstką masy, albo swego rodzaju wyrzutkiem, także bez większego znaczenia.
Ważnym motywem w "Mao II" są również zdjęcia. Pojawiają się niemal wszędzie: w telewizji, w prasie, na ogromnych ekranach miejskich wieżowców. Towarzyszą ludziom przez cały czas, w coraz większym stopniu zawłaszczają ich życie. Im bardziej drastyczne, tym większe zainteresowanie wzbudzają. Fotografie są cennym towarem, mogą posłużyć do dobierania ludzi w pary, w przypadku pisarza mogą całkowicie odmienić jego życie.
To ciekawe, jak daleko zdjęcie potrafi sięgnąć. [str. 55]
Bogactwo pomysłów w powieści DeLillo może przyprawiać o lekki zawrót głowy, jednak warto go sobie zafundować - "Mao II" to bezsprzecznie lektura, która daje dużo do myślenia i zmusza do powtórnego, choćby fragmentarycznego, czytania. Dla mnie to zdecydowanie jedna z najlepszych książek przeczytanych w tym roku.
Don DeLillo "Mao II", przeł. Krzysztof Obłucki, Oficyna Literacka Noir sur Blanc, Warszawa, 2010.