Klub Czytelniczy

niedziela, 7 maja 2017

Wszystko jak chcesz

Listy Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego czytałam z narastającym współczuciem do pisarza: na stare lata zakochał się jak sztubak i zupełnie stracił głowę. „Podglądamy” człowieka, który troszczy się, cieszy z każdego spotkania, dzieli wrażeniami z wyjazdów. Kiedy trzeba, wspiera duchowo i finansowo, opiekuje się w chorobie. Ale również tęskni, bywa zazdrosny, złości się i drwi z własnej naiwności.


Panowie poznali się w 1953 r., Jarosław był wtedy uznanym literatem i posłem na Sejm PRL, Jerzy – urodziwym dwudziestolatkiem z sąsiedztwa, członkiem delegacji goszczącej na Stawisku. Z inicjatywy Błeszyńskiego nie skończyło się na jednej wizycie, z czasem zawiązała się poważna znajomość, dla Iwaszkiewicza wyjątkowo istotna. W liście z 1958 r. pisał: Jesteś mi wszystkim: kochankiem i bratem, śmiercią, życiem, istnieniem, słabością, siłą… a przede wszystkim siłą, czymś, co podtrzymuje we mnie resztki życia, daje złudzenie młodości, co mi pomaga patrzeć na liście, tęczę, kwiaty i piękne kobiety. [s. 143]

Ta znajomość ma pewną wagę także dla czytelników, ponieważ była inspiracją do napisania Kochanków z Marony, Tataraku, Wzlotu oraz Wesela pana Balzaka. Same listy do Błeszyńskiego to bezcenny dokument, który można dziś traktować jako literaturę – głęboko ludzką i uniwersalną. Widać tu bodaj wszystkie odcienie miłości, od euforii po rezygnację i wycofanie. Co niezwykłe, możemy obserwować Iwaszkiewicza w żałobie, bo pisał do kochanka także po jego śmierci w 1959 r.: rozpaczał z powodu straty, kilka dni później zżymał się na dopiero co odkryte kłamstwa i zdrady Jerzego. I jak tu nie żałować starego.

Lektura niewesoła, ale zarazem fascynująca, bo pokazuje klasyka literatury polskiej w nowej odsłonie. Dla mnie jedna z najlepszych książek, jakie ostatnio czytałam.

________________________________________________________________________
Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego
Oficyna Wydawnicza Wilk i Król, Warszawa 2017

16 komentarzy:

  1. Aj, Iwaszkiewicz to jeden z moich wyrzutów sumienia - bardzo słabo znam twórczość tego pisarza. Z bogatego dorobku czytałem jedynie "Księżyc wschodzi" (utwór znaleziony w biblioteczce rodziców). Ciekawie byłoby kontynuować poznawanie jego prozy równoległe z lekturą wspomnianej pozycji. Osobiście bardzo lubię spoglądać na dane dzieło przez pryzmat osoby pisarza - przy odrobinie szczęścia można uchwycić jak rzeczywistość przekuwana jest w literaturę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie Iwaszkiewicz to również wyrzut sumienia - więcej czytam o nim samym niż jego utworów, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni.;) Postać bez wątpienia frapująca, literat też przedni.
      Tę książkę na pewno warto czytać na przemian z Dziennikiem, tam też są echa znajomości z Błeszyńskim.

      Usuń
    2. Tak, w drugim tomie dzienników pisał o Błeszyńskim. Błeszyński nie miał lekkiej śmierci, cierpiał ogromnie, a pielęgniarki raczej nie starały się mu ulżyć. Iwaszkiewicz chciał go pielęgnować, wycierać krew i ropę, pocieszać, ale nie pozwolono mu być przy umierającym. Takie prawo przysługiwało tylko najbliższej rodzinie.

      A co do opowiadań, koniecznie je przeczytajcie. :) Są przepiękne! Przeczytałam ich kilkanaście i wyjąwszy „Ucieczkę Felka Okonia” wszystkie mnie zachwyciły. Iwaszkiewicz wspaniale pisał o miłości, namiętności, podróżach, przemijaniu, umieraniu. Był pisarzem o ogromnym talencie.

      Usuń
    3. Chyba do tych opisów w Dzienniku nie dotarłam, ale nadrobię ten brak niebawem. Opowiadania też mam w bliskich planach, najwyższa pora wyjść poza Tatarak, Panny z Wilka i Ikara.;(
      Tak, pisał wspaniale. Widać, że znał życie.

      Usuń
  2. Już chciałam napisać, że ja Iwaszkiewicza znam nieco lepiej niż przedmówczyni, kiedy zajrzałam do blogowej statystyki (nie jest to pewne źródło, ale wobec mojej niepamięci - jedyne dzisiaj) i okazało się, iż czytałam jedynie Podróże do Włoch (którymi byłam zafascynowana, choć do końca nie wiem, czy opisem, czy tym, że dotyczył mojego ukochanego skrawka Europy, choć pewnie jednym i drugim) oraz Matkę Joannę od aniołów, która wywarła dobre wrażenie. Też poczytałabym sobie te listy, choć obawiam się, że takie wzdychanie do obiektu ukochania (niezależnie od płci wzdychającego i tego do kogo się wzdycha) może mnie trochę znudzić, ale myślę, że cała otoczka i to wszystko co się poza tym dzieje może być całkiem ciekawe, a skoro piszesz, że kawał dobrej literatury to tylko czytać pozostaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno znasz jeszcze choćby "Panny z Wilka".;)
      Iwaszkiewicz pięknie pisze o Italii, znam fragmenty. Dla mnie cokolwiek napisał, podane jest w znakomitym stylu, nawet listy czy wpisy pamiętnikarskie.
      W listach do Błeszyńskiego wzdycha, ale jest w nich także trochę codzienności np. urocza relacja z zakupu kremu dla żony gdzieś na Zachodzie. Zachęcam do lektury, warto. Poza tym książka jest pięknie i dobrze opracowana, ręce same się do niej wyciągają.;)

      Usuń
    2. Panny z wilka znam jedynie z ekranizacji. A lekturę dopisuję do ogromnej listy książek do przeczytania. A swoją drogą powinnam teraz czytać biografię Kleopatry (nawiasem mówiąc niezwykle interesująca i przystępnie napisana) miast buszować po blogach. No i wypadałoby obiad zjeść :) Miłego popołudnia

      Usuń
    3. Czytanie blogów jest zgubne, skutkuje wydłużeniem listy lektur.;)
      Miłego i Tobie, Guciamal.

      Usuń
  3. Iwaszkiewicz wydawał mi się zawsze taki spiżowy. To zniechęcało do czytania.Teraz dopiero kolejne publikacje pokazuja go z ludzkiej strony. Szkoda tylko że tak późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale :)wszak miejmy nadzieję, że sporo jeszcze lektury przed nami.

      Usuń
    2. @peek-a-boo

      Miałam podobne wrażenia nt. Iwaszkiewicza w szkole, choć np. mój polonista pokpiwał z jego życzenia bycia pochowanym w górniczym mundurze. Wychodzi na to, że warto pogrzebać w życiorysie autora, bo to może zmienić diametralnie przyjemność obcowania z jego utworami.;)

      Usuń
  4. Ja z kolei, w przeciwieństwie do Ambrożego, nie lubię zaglądać autorom w żywoty i staram się czytać w stanie czystym, ale do listów ma delikatną słabość. To chyba po prostu przez przyjemność obcowania z kunsztem językowym autora. Znajomości z Iwaszkiewiczem nie będę raczej zaczynał od listów, więc chciałbym zapytać: co polecasz na pierwszy raz?

    Pożeracz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę czytać bez zgłębiania życiorysu pisarza, ale jeśli jest to klasyk i istnieje solidna biografia książkowa, to czytam.
      Co do Iwaszkiewicza, to pewnie najlepiej zacząć od opowiadań, jak polecała wyżej Koczowniczka. Sama chyba wrócę do "Panien z Wilka", bo w szkole na pewno nie byłam w stanie ich w pełni docenić.;(

      Usuń
  5. Szczerze jestem ciekawa lektury, tak na marginesie, to zainteresowanie Iwaszkiewiczem zawdzięczam Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to czytać.) Iwaszkiewicza warto czytać, choćby dlatego, że przynosi wytchnienie.

      Usuń