Krzysztof Varga jest jak zwykle czujny i dobrze zorientowany w warszawskiej rzeczywistości. Opowiadania ze zbioru Egzorcyzmy księdza Wojciecha pokazują, że bacznie obserwuje ulice, osiedla, biura i kawiarnie, wychwytuje aktualne trendy i mody, a później wszystko to uwiecznia na papierze w charakterystycznym dla siebie stylu. Niby jest interesująco, ale zachwycić się trudno.
Vargę czytam od lat i może dlatego od jakiegoś czasu mam wrażenie, że – przynajmniej jeśli idzie o beletrystykę – pisarz wciąż drąży te same tematy, nie oferując czytelnikowi w zasadzie nic nowego. No bo tak: z korporacyjnej kultury, Facebooka oraz kultu młodości i zdrowia niejednokrotnie już się natrząsał, grzechy polskiego kleru i rodziny obśmiewa regularnie. Bohaterowie opowiadań również wydają się znajomi – czy będzie to Malwina z Mąciwód szukająca szczęścia w stolicy, telewizyjny wróżbita zatroskany słabą oglądalnością programu, apatyczny księgowy czy emeryt podglądający młodzież na basenie – wszyscy oni są samotni i sfrustrowani.
Varga mocno się powtarza i coraz częściej jeździ po bandzie – przyciężkawy humor, pseudo-erotyka oraz jednowymiarowe postaci znacząco odbijają się na poziomie zbioru. Autor powoli zaczyna przypominać bardziej starego tetryka niż ironistę. Albo gorzej: przegranego bohatera własnego tekstu. Szkoda było zgrabnych aluzji do Prousta, Eliota i paru innych tuzów literatury, zaprawdę szkoda.
____________________________________________________________________
Krzysztof Varga, Egzorcyzmy księdza Wojciecha, Wielka Litera, Warszawa 2017
W eseistyce (czy tak można nazwać teksty o Węgrzech?) też zjadł własny ogon. Czyli jeśli szukać Vargi prozaika to w dużo dawniejszych książkach?
OdpowiedzUsuńI tu zaczynam mieć wątpliwości - może on od zawsze tak samo pisał?:( Ale "Tequilę" polecam zdecydowanie.
UsuńW sumie smutne, jeśli już przy drugim tomie reportaży zjada własny ogon.
Można pisać tak samo, ale jednak tchnąć w to jakiegoś nowego ducha. Tequilę mam, kiedyś się wreszcie skuszę, ale chyba jeszcze mi się odbija Czardaszem z mangalicy :(
UsuńZastanawiam się nad Pilchem, bo też pisze ciągle o tym samym, a jednak jego powtarzalność tak nie uwiera. No i nie ma u niego zajadłości i żółci jak u KV, a to męczące na dłuższą metę.;(
UsuńHm, może zatem od razu zabiorę się za "Langosza".
Jeśli wierzyć sieciowym opiniom, to Langosz w ogóle jest niestrawny, ale byłbym zobowiązany, gdybyś to sprawdziła. Podobały mi się te Węgry Vargi i chętnie bym tak jeszcze wrócił. Ale tylko gdyby trochę odświeżył formułę.
UsuńPoczątek Langosza b. mi się podobał, może zaskoczy.
UsuńChyba trudno jest odświeżyć formułę reportażu, a może pora zmienić autora?;) Taki "tatuaż z tryzubem" czytam zrywami, bo tak mi podpasował.
Może jednak autor powinien mniej marudzić, bo to się robi nudne? :D Nie można ciągle wałkować tego samego.
UsuńPowinien, tylko z obserwacji wiem, że sprawca zazwyczaj nie zdaje sobie sprawy z własnego ględzenia.;(
UsuńWydawca ponoć to czyta, recenzenci przed wydaniem, redakcja :P Chociaż przypuszczam, że takiego Vargę biorą w ciemno i drukują bez czytania.
UsuńTeż podejrzewam, że biorą w ciemno.;( Chociaż ostatnio KV chwalił w wywiadzie jakąś czujną redaktorkę, która mu zwraca uwagę na powtórzenia.
UsuńWczoraj trafiłam na instrukcję obsługi w kwestii czytania "Egzorcyzmów": https://www.youtube.com/watch?v=ZeQBGFo1aU4
Taaa....
Może czujne redaktorki ingerują już tylko w literówki i powtórzenia :D
UsuńCo do metody czytania, to w sumie ma rację, tak się powinno czytać zbiory opowiadań, tylko kto ma na to czas...
Może.;) Albo czytają KV od kilku lat i nie zauważają recyklingu.;(
UsuńMyślę, że jeśli autor mówi, jak należy czytać jego utwór, to nie jest dobrze z tym utworem.;)
Czasem opowiadania są tak dobre i różne, że szkoda poprzestawać na jednym dziennie. Takie "Farmerskie córki" Williamsa b. dobrze się czyta w większych dawkach.
Prędzej każdą jego książkę redagował ktoś inny, więc powtórzeń motywów siłą rzeczy nie widział.
UsuńJa bym nie wyciągał tak daleko idących wniosków, może KV sam tak lubi czytać opowiadania; ja też bym je tak najchętniej czytał, bo czasem potrzebuję więcej czasu, żeby taki skondensowany tekst do mnie w pełni dotarł. Mansfield sobie dawkowałem na przykład, żeby mi się za szybko nie skończyła.
Wolę, kiedy autor nie mówi, jak obchodzić się z jego dziełem.;) Może i KV sam tak czyta opowiadania (chociaż nie kojarzę jego recenzji czy uwag do żadnego zbioru), np. Munro ze względu na długość szkoda czytać inaczej.;) Dobrze też dawkowało mi się opowiadania P. Huelle, aż chciałam, żeby było ich więcej. Z Mansfield miałam problem, wolę jej listy i dziennik.
UsuńMansfield to jest ten rodzaj pisania, który mógłby być nieznośny w większej masie, np. w powieści, w opowiadaniach jest w sam raz. A od jej listów do opowiadań niedaleko, stylem niewiele się różnią.
UsuńU mnie zabrakło "chemii".;( Choć nie ukrywam, że zamierzam do niej wrócić, ale tym razem w oryginale i latem.
UsuńLatem koniecznie. Daj znać, czy te polskie tłumaczenia są takie kiepskie, jak mówi fama.
UsuńO, nie wiedziałam, że taka jest fama.;) Wszystkie, czy tylko z tomu "Jej pierwszy bal"?
UsuńNa pewno te przedwojenne, czyli Bal i Listy. Nie pamiętam, gdzie o tym czytałem - być może we wstępie/posłowiu do Garden party. I na pewno tu: http://pioremkobiecym.cba.pl/index.php?topic=46.0 - zresztą są to Twoje uwagi :D
UsuńCzyli Kopelówna. Pamiętam, że przekład zgrzytał.
UsuńZ uśmiechem przeczytałam naszą wymianę opinii na Piórem Kobiecym - szmat czasu.;)
Gdzież są niegdysiejsze śniegi :( Kiedyś to były dyskusje. Swoją drogą, tak patrzę na renesans Opowieści podręcznej i myślę, ile dobrej literatury ominęłoby młodszych gdyby nie seriale i ekranizacje. A myśmy czytali Atwodd hoho ile czasu temu i czasem po kilka razy.
UsuńPrawda?;)
UsuńLirael wykazała się podczas dyskusji dużym rozeznaniem, przewidując, że i do nas świat podręcznych może zawitać. A teraz...
Optymistycznie liczę, że te fale ekstremizmu jednak opadną, nim dojdzie do Gileadu.
UsuńOczywiście, na szczęście wszystko ma swój kres. Ale trochę to chyba potrwa.
UsuńOby krócej niż dłużej. Swoją drogą ciekawe, czy TVP pokaże podręczne na imprezie z Trumpem.
UsuńZdziwiłabym się niepomiernie.;)
UsuńCiekawe, ciekawe. Vargi jeszcze nie czytałem, więc nie mogę wypowiadać się na temat jego twórczości, ale istnieje całkiem spore grono autorów, którzy przez niemal całą twórczość eksplorowali jeden bądź kilka wiodących tematów, a mimo to ich dorobek pozostał interesujący, ciekawy. Najlepszym przykładem jest chyba Staszek Lem, który chętnie konfrontował się z obcością - tyle, że problem ten został ujęty z tak wielu perspektyw ("Solaris", "Eden", "Powrót z gwiazd", "Głos Pana", "Niezwyciężony", "Fiasko"), że ciężko jest mówić o jakiejkolwiek wtórności.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Lem jest różnorodny - pisze na podstawie kilku zaledwie przeczytanych rzeczy.
UsuńMimo wszystko Vargę warto czytać, choćby felietony - tam też widać jego charakterystyczny styl.