Klub Czytelniczy

piątek, 20 września 2024

Czekaj na dzień jesienny


(z Ekelofa)
 
Czekaj na dzień jesienny, na słońce
już trochę zmęczone, na kurz w powietrzu,
na pogodę bladego dnia.
 
Czekaj na szorstkie, brązowe liście klonu
porysowane jak dłonie starego człowieka,
na kasztany i żołędzie,
 
 na wieczór, kiedy usiądziesz z notatnikiem
w ogrodzie a dym z ogniska będzie miał
upojny smak nieosiągalnej mądrości.
 
Czekaj na popołudnie krótsze niż oddech atlety,
na zawieszenie broni wśród obłoków,
na milczenie drzew,
 
na chwilę, kiedy osiągniesz absolutny spokój
i pogodzisz się z myślą, że co straciłeś,
straciłeś na zawsze.
 
Czekaj na moment, kiedy może nie będziesz nawet
tęsknił za tymi, których kochałeś
i których już nie ma.
 
Czekaj na dzień jasny i wysoki,
na godzinę bez wątpliwości i bólu.
 
Czekaj na dzień jesienny.

 
(Zeszyty Literackie, 2003 z. 81 s. 6-7)

czwartek, 12 września 2024

Nocne małe co nieco à la Calligarich

Znała miasto nocą jak własną kieszeń. Kwadrans później otwieraliśmy już drzwi piekarni schowanej w podwórku w okolicach Pałacu Sprawiedliwości i wkraczaliśmy do białego piekła mąki i harujących ludzi. Jedni brali do ręki miękkie ciasto i rzucali je na stół, jakby chcąc ukarać za uległość, a inni kroili je na kawałki, żeby potem włożyć do pieca. Kobiety w białych chustkach na włosach mieszały krem w misach.

– Ach, jesteś, księżniczko – powiedziała jedna z nich. – Czego sobie dziś życzysz?

Arianna wskazała różne rodzaje croissantów, a kobieta z życzliwą miną napełniła papierową torebkę. Dziewczyna wzięła ją obiema rękami – torebka była ciepła i przyjemna w dotyku – co jednak nie przeszkodziło jej ukraść dodatkowo jednej magdalenki i dać mi kuksańca, kiedy wychodząc, życzyłem dobrej nocy.

– Po co mówisz dobranoc? – zapytała, gdy wyszliśmy na podwórze. – Oni tam pracują od wielu godzin! – Westchnęła. – Zawsze mam wyrzuty sumienia, gdy tu przychodzę, ale o tej porze zrobiłabym wszystko dla ciepłego croissanta. A ty nie?

Croissanty były gorące, aromatyczne i nie miały nic wspólnego ze smętnymi drożdżówkami w barze, które inni mieszkańcy miasta już za kilka godzin urzędniczym zwyczajem mieli zamoczyć w kawach cappuccino.

– Brak ubezpieczenia ma nawet dobre strony – skomentowałem, ale dziewczyna była zupełnie nieobecna i przeżuwała magdalenkę, w medytacyjnym rytmie kołysząc stopą nad podwórkowym brukiem. – Szukasz wystającej płyty chodnikowej? – spytałem.

Mój popis znajomości Prousta zrobił na niej wrażenie.

– To byłoby zbędne – odparła, patrząc na mnie z ciekawością. – Magdalenki nie są już takie jak kiedyś.

– Nic już nie jest takie jak kiedyś. [...]

Gianfranco Calligarich, Ostatnie lato w mieście, tłum. Katarzyna Skórska, Wołowiec 2023, s. 45


Włoski croissant czyli cornetti


środa, 4 września 2024

Ostatnie lato w mieście

Ostatnie lato w mieście to książka wspaniała, przynajmniej dla mnie. Czytałam ją długo, ale z rosnącą satysfakcją – melancholijna historia osadzona w Rzymie wpisała się idealnie w schyłkową aurę wakacji. Powieść przypomniała mi o filmach Felliniego obśmiewających stołeczną śmietankę towarzyską, przy czym Calligarich potraktował temat poważnie.