Klub Czytelniczy

czwartek, 1 grudnia 2016

Szeptem

Okładka i tytuł ostatniej powieści Wita Szostaka nieszczególnie zachęcają do lektury, a szkoda, bo w świecie stworzonym na potrzeby Wróżenia z wnętrzności przebywa się z przyjemnością. Za scenerię posłużyła nieczynna stacja kolejowa położona w górskiej dolinie, miejsce prawie sielskie – ciche, skąpane w słońcu i pachnące dojrzałymi pomidorami.


Fabuła nie grzeszy oryginalnością, ot, kolejna książka o rodzinie po przejściach. O atrakcyjności Wróżenia… decyduje w dużej mierze sposób przedstawienia historii, relacjonowanej przez niemego Błażeja. Z powodu pewnego upośledzenia mężczyzna inaczej postrzega rzeczywistość, w swoim prostolinijnym podejściu mitologizuje ją. Mówi o bogach stwórcach Poświatowa i dobrej bogini Marcie, o mądrym bracie, który przypomina tytana, czy wreszcie o wyczekiwanym od lat ojcu, wędrującym niczym Odys po dalekim świecie. Sama stacja stanie się z kolei azylem dostępnym tylko dla wybrańców, głównie tych szukających spokoju.

I tak działa powieść Szostaka – daje czytelnikowi schronienie i wycisza. Poświatów urzeka, choć trudno nazwać go krainą szczęśliwości. Dla mnie Wróżenie z wnętrzności to interesujące studium samotności, rzecz o podróży w głąb siebie i potrzebie bycia słyszanym. Proza nastrojowa i do refleksji, idealna na obecną porą roku.

_______________________________________________________________
Wit Szostak Wróżenie z wnętrzności, Wyd. Powergraph, Warszawa 2016

35 komentarzy:

  1. Okładka jest spoko :) Tytuł też, szczególnie jak się człowiek kiedyś nasłuchał o obrzędach wróżebnych starożytnych, nic go nie dziwi :) Dużo poetyzowania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, mnie od razu przypomniała się Bona i jej astrolog.;)
      Poetyzowania brak, wszystko podane prostym językiem np.:

      Mówię szeptem i mówię do nikogo, ale nawet mowa do nikogo jest mową, bo może zostać usłyszana. Moje wnętrzności, a ja próbuję z nich wróżyć.

      Usuń
    2. Może to i proste, ale jednak poezja :) To ja chyba nie przepadam.

      Usuń
    3. Poezja? Może kiepski fragment wybrałam. Tu więcej:
      http://cyfroteka.pl/ebooki/Wrozenie_z_wnetrznosci-ebook/p0306686i030

      Usuń
    4. Dzięki. Faktycznie w większym fragmencie wygląda to dużo lepiej i zachęcająco.

      Usuń
    5. Uważam, że warto przeczytać. Poświatów jakoś do mnie się przykleił, bardzo działa na wyobraźnię. Kojarzy mi się ze scenerią filmów Kolskiego.

      Usuń
    6. Nie pisz o Kolskim, nie trawię jego filmów :D

      Usuń
    7. I tak dobrze, że nie przywołałaś Kondratiuka :D

      Usuń
    8. O, nie, to nie te klimaty.;)

      Usuń
    9. Mnie się one wszystkie podobne wydają :) Chociaż fakt, Kondratiuk jakby nudniejszy.

      Usuń
    10. Przyznaję, że wiejskich filmów Kondratiuka nie odróżniam, zlewają mi się w jeden. Kolskiego ratuje fabuła.

      Usuń
    11. Zaraz tam fabuła. Ale faktycznie coś się dzieje, a nie że stara kobieta siedzi :)

      Usuń
    12. Ty chyba nie przepadasz za polskim kinem?;)

      Usuń
    13. W ogóle nie przepadam za kinem. Ale faktycznie najmniej za takim, co to "Nic się nie dzieje, proszę pana. Nic. Taka, proszę pana... Dialogi niedobre... Bardzo niedobre dialogi są. W ogóle brak akcji jest. Nic się nie dzieje" :D

      Usuń
    14. W ogóle za kinem? Tu mnie zastrzeliłeś.;) Ze można nie lubić filmów z ww. gatunku, to rozumiem.;)

      Usuń
    15. Mam od lat coraz większe problemy ze skupieniem się na filmach, więc najchętniej oglądam te, które znam na pamięć. A w kinie jeszcze na dodatek trzeba siedzieć bite dwie godziny, zamiast wrzucić pauzę i pójść po herbatę :D

      Usuń
    16. Ja jednak wolę kino, to zupełnie inne wrażenia. I tego pauzowania właśnie nie lubię.;) Ale z kolei trzeba się liczyć z ciamkaniem innych.;(

      Usuń
    17. Samemu też trzeba ciamkać, wtedy zagłusza się ciamkanie innych. Bywam głównie na filmach dla dzieci, a to jeszcze inny typ wrażeń. Chyba jednak wolę własną kanapę.

      Usuń
    18. Niestety coś za coś.;(
      Czasem śmiesznie się ogląda filmy z dziecięcą widownią. Pamiętam pełen rozpaczy głosik na "Gwiezdnych wojnach" bez dubbingu: "Tato! Co oni mówią?!".

      Usuń
    19. Teraz dziecięce obowiązkowo dubbingowane, ale pamiętam ojca czytającego szeptem napisy mojej siostrze. Też na którejś części "Gwiezdnych wojen".

      Usuń
    20. O, pan ojciec się poświęcił.;)

      Usuń
    21. Zachciało mu się do kina, to musiał :D

      Usuń
    22. Ja to się cieszę, że Kitek nie ma obiekcji co do SF, bo miałbym problem. Starszy chce napisy, Młodszy dubbing. Zatem Łotra obejrzymy w dwóch salach :)
      Swoją drogą ostatnio wkurzyła mnie aplikacja HBO GO, notorycznie wyłączająca mi napisy właśnie. Do tego stopnia było to wkurzające, że Westworlda oglądam z lektorem :(

      Usuń
    23. Niezłe rozwiązanie.;) Lektor potrafi być wkurzający, o tak - w telewizorni b. często zlewa się z oryginalnymi głosami i niewiele można zrozumieć.

      Usuń
    24. Swoją drogą, to miło że technika telewizyjna rozwinęła się na tyle, że nie jest już problemem obejrzenie filmu w oryginalnej oprawie dźwiękowej. Ba, nawet jest opcja edukacyjna, czyli napisy w języku oryginału. Czasem korzystam, ale wciąż ze mnie językowa noga i jeszcze ciężko się połapać. I też mam wtedy ochotę krzyknąć: "Co oni mówią!". :D

      Usuń
    25. Chyba będę musiała wreszcie zbadać możliwości mojego pilota i ustawień takiego oglądania.;)
      Zrozumienie tekstu oryginalnego jest trudne, odpadam nawet w kinie, gdzie słyszalność jest o niebo lepsza.;(

      Usuń
    26. Ale oryginał + napisy w lengłydżu i zrozumienie skacze w okolice znośnego komfortu. Znaczy u mnie :)

      Usuń
    27. Oryginał plus napisy w języku oryginału to ideał.;)

      Niedawno oglądałam w telewizji "białego" Kieślowskiego i było zabawnie: polskie napisy nieco odbiegały od tekstu czytanego przez lektora.;)

      Usuń
  2. Mnie ani okładka, ani tym bardziej tytuł nie zniechęcają:) Książka naprawdę świetna, stonowana, niespieszna - robi wrażenie, choć trzeba czasu, zeby dobrze się w nią wczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to może tylko mi się jakoś nie widzi ta okładka.;)
      Robi wrażenie, rzeczywiście. To taki gatunek prozy, której po prostu nie da się czytać szybko.

      Usuń
  3. Czytam o Szostaku i czytam, i wydaje mi się, że to naprawdę ciekawy autor. Szczególnie zainteresowała mnie jego niedawna powieść "Zagroda zębów" odwołująca się do mitu o Odyseuszu, ale "Wróżenie z wnętrzności" (znów nawiązanie do antyku?) także kusi, by po nie sięgnąć.

    A co do oglądania świata z perspektywy upośledzonej to serdecznie polecam "Dom z obserwatorium" - swego czasu ta książka wywarła na mnie b. dobre wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem to b. interesujący autor, widać, że poszukuje. Też mignęła mi "Zagroda zębów", za jakiś czas pewnie będę chciała do niej zajrzeć. Swoją drogą autor wybiera ostatnio frapujące tytuły.;) "Wróżenie..." jak najbardziej nawiązuje do antyku, książkę otwiera nawet fragment wiersza Kawafisa "Itaka".

      Dzięki za tytuł, zapowiada się ciekawa rzecz.

      Usuń
  4. Książki z głęboką refleksją - to jest to, co sobie cenię w dziełach. Zapisuję sobie tytuł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, materiału do refleksji jest we "Wróżeniu..." sporo.

      Usuń