Wreszcie współczesna powieść z Izraela, w której nie ma ani słowa o terroryzmie czy konflikcie z Palestyną. Co nie znaczy, że w Dwóch niedźwiedzicach nie dochodzi do przelewu krwi przeciwnie, dochodzi kilkakrotnie, bo to powieść o zemście w starotestamentowym wydaniu czyli oko za oko, ząb za ząb. Wątków z Biblii będzie u Meira Shaleva zresztą wiele, niemniej jego książka jest bardzo współczesna.
Oto nauczycielka Tavori, wypytywana przez młodą badaczkę o kwestie genderowe w moszawie, zaczyna opowiadać o jego początkach i jednym z pierwszych osadników, dziadku Ze’evie. Zamiast o genderze i kobietach, Warda będzie zmuszona słuchać o mężczyznach - upartych, brutalnych, czasem po prostu prymitywnych. Ruta wykorzysta sytuację, by wreszcie otwarcie opowiedzieć o rodzinnych grzechach i stracie dziecka, o czym przez długi czas nie miała z kim porozmawiać. A że ta osamotniona kobieta jest zarazem impertynencka i zdeterminowana, jej opowieść będzie długa i pełna sarkazmu,
O ile Dwie niedźwiedzice nie zrobiły na mnie piorunującego wrażenia, to dzięki biblijnej symbolice, nietuzinkowym bohaterom i opisom przyrody z pewnością nie dadzą szybko o sobie zapomnieć. Są tu również przynajmniej dwie sceny (telefoniczna rozmowa mściciela z zabójcą oraz kąpanie dorosłego wnuka przez dziadka) świadczące o dużym kunszcie pisarza. Lektura pozostawia pewien niedosyt, ale z gatunku tych, które każą sprawdzić inne książki autora.
__________________________________________________________________________
Meir Shalev Dwie niedźwiedzice, tłum. Anna Halbersztat, Marginesy, Warszawa 2017
Czy pisząc o wzmiankach o konflikcie z Palestyną, masz na myśli Żywopłot?
OdpowiedzUsuńTeż.;) Mam wrażenie, że we wszystkich książkach z Izraela, które czytałam, pojawia się wzmianka o konflikcie, ewentualnie jego ślad (mur, kontrole, żołnierze itp.). Oczywiście to specyfika tego kraju, ale byłam ciekawa, czy da się od tego tematu uciec. da się.;)
UsuńTrochę trudno, żeby się aktualne odniesienia nie pojawiały w powieściach, w końcu to codzienność ich autorów. Nie znam wiele izraelskich powieści, w zasadzie wcale, dlatego czytałem Rabinyan z ciekawością, póki nie okazało się, że to taka Danielle Steel :D
UsuńTrudno, ale okazuje się, że jednak można.;)
UsuńDla mnie Rabinyan też była zbyt melodramatyczna, dopiero, gdy się okazało, że opisuje historię własnego związku, spojrzałam na książkę z innej perspektywy. Co nie zmienia faktu, że mogła nie być tak ckliwie napisana.
Ale opisy Nowego Jorku bardzo dobre. A zakończenie do chrzanu, muszę zebrać moje rozczarowanie w jakiś tekst w końcu.
UsuńAbsolutnie, część nowojorska w ogóle była całkiem-całkiem.
UsuńNapisz, napisz, dasz odpór zachwytom na LC.;)
Natomiast jako odtrutkę sugeruję "Opowieść o miłości z mroku" Oza - i dobra, i piękna, choć nie o konflikcie izraelsko-palestyńskim.;)
Nie zaglądałem na LC pod tę książkę i teraz to na pewno nie zajrzę, dopiero jak napiszę :)
UsuńMoje jedyne spotkanie z Ozem nie należy do udanych i trochę się boję kontynuować znajomość.
Nie wszystkie jego książki są dobre, powiedziałabym: co druga.;) Ale "Opowieść..." i "Mój Michal" zdecydowanie zasługują na uwagę.
UsuńPostaram się zapamiętać tytuły.
UsuńWarto.;)
UsuńTwoja recenzji brzmi bardzo kusząco (szczególnie ciekawi mnie wątek telefoniczny). Podoba mi się także koncept z symboliką biblijną oraz fakt, że o patriarchacie rozprawiają kobiety.
OdpowiedzUsuńRozmowa telefoniczna nie jest długa, ale robi wrażenie.
UsuńSymbolika biblijna zaintrygowała mnie bardzo, ale gdyby nie przypisy, wiele rzeczy bym przeoczyła.
O patriarchacie rozprawiają kobiety, bo któż zna lepiej naturę tego układu?;) Poza tym - jak mówi narratorka - kobiety są passe.;(
Ha, zwróciłaś uwagę na bardzo ciekawą kwestię - bardzo cenię sobie pozycje, w których tłumacz zadał sobie trud, by objaśnić kontekst kulturowy czy etymologię danej sytuacji, zdarzenia, gestu bądź czynu. Takie przypisy są ogromnie pomocne, bo w szerszym kontekście prezentują czytelnikowi kunszt autora.
UsuńA co do patriarchatu, to polecam interesującą książkę, której charakter określiłbym mianem matriarchalnego - "Anna In w grobowcach świata" Olgi Tokarczuk.
Zgadza się, przypisy są b. cenne, zwłaszcza gdy są znaczące dla interpretacji tekstu.
UsuńZnam "Annę In" - ogromnie mi się podobała, także ze względu na matriarchat.;)
Kobiety rozmawiające o patriarchacie to ciekawe odwrócenie sytuacji, bo w głównym nurcie raczej sytuacja wygląda odwrotnie - to mężczyźni dyskutują i decydują o kobietach.
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa. Kobiety niestety mogą tylko porozmawiać, decydować wciąż nie za bardzo mogą.
UsuńNawet nie kojarzę nazwiska autora,ale zapisałam, może znajdę w bibliotece. Lubię teksty intertekstualne a tu -z tego co piszesz - właśnie tak jest.
OdpowiedzUsuńIntertekstualny, jak najbardziej.
UsuńPodobno najlepszą książką Shaleva jest "Rosyjski romans", trzeba będzie sprawdzić.;)
Dołączę do zwolenniczek przypisów. Jakże często mi ich brakuje. Podobnie, jak (ale tu już wychodzę poza temat wpisu) tłumaczeń obcojęzycznych zwrotów. Zawsze wkurzam się z powodu ich braku mając wrażenie, że umyka mi coś istotnego.
OdpowiedzUsuńO tak, brak tłumaczeń zwrotów obcojęzycznych jest irytujący, w końcu nie każdy czytelnik jest poliglotą. I nie wiem, czy winne sytuacji są wyłącznie oszczędności ze strony wydawnictw.
Usuń