Można by uznać, że wszystko w tych radosnych, świetlistych przestrzeniach jest dla młodych matek wymyślone. Centrum handlowe daje młodym matkom przyjazną namiastkę kontaktu ze światem, bez konieczności składania deklaracji, bez brania na siebie zobowiązań, bez przyjmowania stanowiska i przymusu wyrażania opinii. [s. 72]
Jak pokochać centra handlowe to opowieść o macierzyństwie w drugiej dekadzie XXI wieku. Narratorka jest młodą mężatką i matką, bez stałej pracy i bez stałego adresu zamieszkania, pomieszkującą na przedmieściach Warszawy. Kobieta niezbyt dobrze radzi sobie z narodzinami najpierw syna, krótko później córki, zmaga się z depresją. Walczy o siebie, dzieci i normalność, stara się funkcjonować sprawnie.
Natalia Fiedorczuk nie jest pierwszą autorką, która pokazuje ciemne strony macierzyństwa, jednak w jej książce – skądinąd bardzo dobrej - znajduję coś znacznie bardziej interesującego. Kolejne epizody z życia bohaterki uzmysławiają bowiem, jak wielkie wymagania stawia się obecnie matkom: poświęcaj dużo czasu dziecku, ale dbaj o siebie; dzieci wychowuj świadomie i ekologicznie; pracuj w domu i zawodowo, udzielając się także towarzysko; bądź w doskonałej formie fizycznej i psychicznej. Od samego czytania o tych wszystkich: musisz, nie wolno, nie możesz, powinnaś itp. można popaść w frustrację. Właściwie smutne jest, że to same kobiety wysoko ustawiają poprzeczkę swoim następczyniom, również te, którym rodzicielstwo akurat nie wychodzi.
W tej książce podoba mi się wszystko, od ognistej okładki (fragment obrazu Nigela van Wiecka) przez rzeczowy, chwilami lekko ironiczny styl narracji aż po samą historię stawania się matką opowiedzianą bez sentymentów, ale i bez cierpiętnictwa. Zastanawia mnie tylko całkowity brak babć, dziadków oraz rodzeństwa bohaterki i jej męża – trudno uwierzyć, że oboje nie mają żadnej rodziny, która choćby w niewielkim stopniu bierze udział w ich życiu.
__________________________________________________________________________
Natalia Fiedorczuk, Jak pokochać centra handlowe, Wielka Litera, Warszawa 2016
W centrach handlowych nic nie jest pomyślane dla młodych matek z dziećmi, tak pamiętam z czasów, kiedy sam byłem młodą matką :)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślałam, ale po przeczytaniu tej książki spojrzałam na problem inaczej.;) Bo tu nie podjazdy, przewijaki itp. są ważne, ale zupełnie inne rzeczy.
UsuńNiestety, przewijaki też :D Ale resztę problemu też znam :D
UsuńUściślę: przewijaki itp. nie są najważniejsze dla bohaterki książki, ona szuka w centrach anonimowości i naskórkowego poczucia wspólnoty z podobnymi "delikwentkami".;)
UsuńAch, to ten typ bohaterki :P To chyba nie jestem zainteresowany, moja żona niekiedy podsuwała mi rozmaite artykuły o powinnościach matek i posty z rozmaitych for.
UsuńTak myślałam.;(
UsuńZnam kilka kobiet, które właśnie w centrach handlowych resetowały się od rzeczywistości. Niekoniecznie robiły zakupy, wystarczyła dobra kawa w kawiarni.
Nie wiem, czy na moją żonę lepiej działała godzina bez dziecka czy godzina bez dziecka plus zakupy :D
UsuńA to też ciekawy temat do badań.;)
UsuńNie dam głowy, czy ktoś tego nie badał. Na pewno godzina bez potomstwa działała cuda sama w sobie, a z zakupami to już w ogóle :D
UsuńWcale mnie to nie dziwi.;) Dla zdrowia psychicznego trzeba czasem odpocząć od codziennych obowiązków.
UsuńJako młoda matka, chętnie zapoznam się z tematem 😊 Dziękuję
OdpowiedzUsuńNa pewno warto skonfrontować własne doświadczenia z cudzymi.;)
Usuńdobrze przeczytać, że w tej książce podoba Ci się wszystko, bo sama jestem jej bardzo ciekawa. i ta okładka! ;)
OdpowiedzUsuńOkładka od początku mnie intrygowała, malarz chyba wzoruje się na Hoperze.;) A książka b. dobra, jedna z lepszych w ostatnim czasie.
UsuńHopperze miało być.;)
UsuńCzytałem już o tej książce, która przyciągnęła mój wzrok z uwagi na świetną okładkę. Treść wydaje się co najmniej równie dobra - macierzyństwo to bardzo interesujący zagadnienie, szczególnie, że praktycznie każdy (łącznie z mężczyznami) ma na ten temat sporo do powiedzenia :)
OdpowiedzUsuńO tak, treść nie ustępuje okładce.;)
UsuńI masz rację, o macierzyństwie każdy ma sporo do powiedzenia, z klerem włącznie.;(
To jest na mojej liście do przeczytania. Bardzo wysoko. Ja się osobiście bardzo ciesze, że już to kolejna książka (po książce Graff i książce Woźniczko-Czeczot), która odczarowuje macierzyństwo, które nie zawsze dużo ma wspólnego ze spokojnym, uśmiechniętym bobasem. To najpiękniejsza i najtrudniejsza rzecz w moim życiu, dlatego sama biorę gdzie tylko mogę udział w odzieraniu tego doświadczenia z tiulu i koronek.
OdpowiedzUsuńU mnie ta książka też jest wysoko, wśród przeczytanych.;)
UsuńWoźniczk-Czeczot też mi się podobała, Graff nie czytałam. Niezły jest też "Projekt matka".
Tak, bobasy są głównie uśmiechnięte w reklamach, w życiu jest raczej szaro z przebłyskami kolorów.
Czy ta książka wg Ciebie zasłużyła na Paszport Polityki? Jeszcze po nią nie sięgnęłam, a jestem ciekawa bardzo! :) Wg mnie ich wybory są często dyskusyjne :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZgadzam się, Paszporty czasem są dyskusyjne.;( Moim zdaniem ta książka zasłużyła, podobnie jak "Dwanaście srok" Łubieńskiego.;)
Usuń