Ioan Cozma, pięćdziesięciokilkuletni policjant w Timișoarze, najchętniej już do emerytury pozostałby w cichym zakątku życia – prowadząc błahe sprawy, nie zwracając na siebie uwagi przełożonych, a tym bardziej instytucji ściągającej byłych oficerów Securitate. Niestety musi znaleźć mordercę młodej kobiety, córki niemieckiego rolnika posiadającego w okolicy ogromne połacie ziemi. Ziemia okaże się zresztą nieoczywistym, aczkolwiek kluczowym elementem śledztwa oraz powieści.
Oliver Bottini stworzył bowiem powieść wielowarstwową, w której historie poszczególnych postaci (a jest ich sporo) oraz rodzin po mistrzowsku przemieszał z wątkiem politycznym i ekonomicznym. Najprościej jednak powiedzieć, że Śmierć w cichym zakątku życia traktuje o chciwości, jako że mowa o nielegalnym wykupie gruntów przez zagraniczne korporacje oraz o konsekwencjach takich działań, odbijających się negatywnie na glebie, gospodarce oraz ludziach, zarówno w skali globalnej, jak i indywidualnej. Otwierająca powieść burza piaskowa nie jest wyłącznie zgrabnym zabiegiem literackim, jej pojawienie się w Meklemburgii ma konkretne przyczyny, co autor świetnie pokazał.
Śmierć… jest rodzajem kryminału, jaki bardzo lubię: zbrodnia stanowi jedynie pretekst do pokazania rozbudowanego tła, które na szczęście nie przytłacza, raczej uświadamia czytelnikowi mało znane problemy, występujące także w Polsce. Powieść gęsta i melancholijna m.in. za sprawą bohaterów – przegranych i osamotnionych, podejmujących walkę z poczucia przyzwoitości, która dzisiaj, przynajmniej według Bottiniego, wydaje się niezbyt cenną walutą. Kapitalna lektura.
O, zapisuję na listę, brzmi nieźle. Tak po skandynawsku :)
OdpowiedzUsuńZapisuj jak najbardziej, bo to wyjątkowo satysfakcjonująca książka. Skandynawska niekoniecznie, zbyt mocno naznaczona jest rumuńską kulturą, co jest dodatkową atrakcją. Mięsista proza, jak to się mówi.;)
UsuńMięsista, to lubię. A tak zapytam naiwnie, co w rumuńskiej powieści robi Meklemburgia?
UsuńObszarnik i jego przyjaciel stamtąd pochodzą.;) Ale akcja chwilami przenosi się właśnie do byłego NRD, gdzie rolnicy mają podobne problemy.
UsuńByłe NRD brzmi nieźle, szczególnie że chyba u nas poszło w kompletne zapomnienie. Jeśli Niemcy o nim piszą, to chyba u nas się nic nie tłumaczy?
UsuńNiestety literatura niemiecka jest słabo u nas reprezentowana, przynajmniej obyczajowa, ale niedawno trafiłam na powieść D. Krien właśnie o wsi w NRD krótko po obaleniu muru. Erpenbeck chyba też zahacza o NRD, ale to wciąż kropla w oceanie. A tam się tyle dobrych rzeczy ukazuje, ech!
UsuńNie żebym był wielbicielem niemieckiej prozy, bo nie jestem, ale o NRD w nowej rzeczywistości bym poczytał. Ale chyba nawet reportażu nie ma żadnego. Mam jakąś Erpenbeck na półce, Klucz do ogordu, ale nie wygląda enerdowsko.
UsuńMało kto jest fanem.;(
UsuńGłowy nie dam za Erpenbeck, wieki temu ja czytałam, ale kojarzę jezioro niedaleko Berlina. Nawet jeśli w Kluczu nie ma nic o NRD, to i tak warto przeczytać, to dobra powieść.
Jezioro akurat u niej jest. Wyjmę ją sobie bliżej wierzchu stosu.
UsuńW takim razie też wyciągnę jej inne powieści.;)
UsuńWyciągnij i napisz. Czytałem kiedyś jakieś zachwyty, ale niewiele kojarzę.
UsuńMuszę, bo tegoroczną nabyłam, a zeszłoroczna coraz głębiej w szafie leży. Brawa dla Soni Dragi, że zdecydowała się w ogóle na wydanie.
UsuńFaktycznie, bo to raczej nie są hity sprzedażowe.
UsuńCo świadczy chyba o tym, że wciąż jesteśmy uprzedzeni wobec Niemców.;(
UsuńPrędzej wydawnictwom się nie chce ich promować.
UsuńA wydawałoby się, że szybciej chwycą Niemcy niż np. Koreańczycy, których ostatnio coraz więcej się u nas wydaje. I jako tako promuje.
UsuńSam się złapałem na Koreańczyków, egzotyka, te klimaty (no i siła K-popu:P). Swoją drogą, spodziewałem się po Koreańczykach właśnie egzotyki, a oni są szalenie literacko zachodni.
UsuńI może ze względu na tę zachodniość tak dobrze się przyjęli.;)
UsuńMoże,bo dołożyli do tego to i owo od siebie. Chociaż nie powiem, zdziwiłem się, że główną bohaterką koreańskiej powieści jest katolicka zakonnica.
UsuńA to zaiste zaskoczenie. Jaka to powieść?
UsuńNasze szczęsliwe czasy Gong Ji-young, pisałem o niej kiedyś.
UsuńAha, dzięki. Wrócę do Twojej recenzji.
UsuńGeneralnie nie przepadam za kryminałami, mam wrażenie, że okres na czytanie tego gatunku mam już za sobą, ale bywają wyjątki potwierdzające regułę. Myślę, że ten kryminał znalazłby się wśród tych wyjątków.
OdpowiedzUsuńMam podobnie. Jeśli biorę się już za kryminał, to musi być z sensownym tłem obyczajowym, a tu takie znalazłam. Jest na tyle bogate, że wątek kryminalny schodzi na dalszy plan w moim odczuciu, tak więc gorąco zachęcam do lektury.
UsuńJa preferuję dokładnie taki sam typ kryminałów jak Ty, tzn. takie, gdzie wątek kryminalny jest pretekstem do ukazania kontektnych zagadnień, czy to socjologicznych czy ekologicznych. Czuję się w pełni zachęcony, by po książkę sięgnąć.
OdpowiedzUsuńZachęcam, bo książka absolutnie zasługuje na uwagę i szerszą promocję. jedna z lepszych, jakie ostatnio czytałam. Bottini zahacza także o ekologię, skoro już wspomniałeś tę dziedzinę.;)
UsuńO, to ja muszę sięgnąć po tę książkę. :) Ciekawią mnie nawiązania do rumuńskiej kultury. W ostatnich latach kryminałów wydaje się bardzo dużo, ale drastycznie spada ich jakość i w sumie trudno jest natrafić na coś ciekawego i wartościowego.
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto, powieść pozostaje na długo w pamięci. Życzyłabym sobie więcej takich.
UsuńRumunia też mnie b. interesuje, na szczęście wydaje się u nas coraz więcej książek tamże osadzonych.
Nie wiedziałam, że jakość kryminałów aż tak spada. Sądziłam, że skoro jest i tak dużo, to znajdzie się wśród nich garść całkiem niezłych.
Podobnie pod kątem pretekstowości i tła było w "Pokojach do wynajęcia" Valerio Varesiego.
OdpowiedzUsuńZatem będą czytane.;) Dzięki za podpowiedź.
Usuń