W bibliotece, sama w niewielkim boksie do nauki, w końcu zdejmuje gruby polar – to nieważne, że widać sweterek z dekoltem, bo nikt jej tu nie widzi – i ponownie czyta esej. Musi dowiedzieć się w internecie, czym jest rezerwat Indian Spokane i szkoła katolicka, ale już rozumie, co znaczy być dzieckiem, które chce się uczyć, gdy dorośli nie chcą, żeby się uczyło. Nie chcą, żeby uczyło się za dużo. I co to znaczy, że mimo to się uczy.
piątek, 8 listopada 2024
piątek, 1 listopada 2024
Nie zobaczę, nie usłyszę
Nie wierzę, że ją znów zobaczę. Nie zobaczę, nie usłyszę, nie dotknę, nie obejmę, nie posłucham, nie pośmieję się z nią; nigdy więcej nie będę czekać na odgłos jej kroków, nie uśmiechnę się na dźwięk otwieranych drzwi, nie przycisnę jej ciała do swojego, nie przylgnę ciałem do jej ciała. Nie wierzę też, że spotkamy się kiedyś w jakiejś niematerialnej postaci. Wierzę, że śmierć to śmierć. Niektórzy myślą, że żal to jakby agresywna, choć uzasadniona forma użalania się nad sobą; inni — że to jedynie własne odbicie w oczach śmierci; jeszcze inni mówią, że szkoda im tych, co przeżyli, bo to oni doświadczają żalu, podczas gdy utracona ukochana osoba już nie cierpi. Takie metody radzenia sobie z żalem polegają na umniejszaniu go — a tym samym na umniejszaniu śmierci. To prawda, że część mojego żalu dotyczy mnie samego — zobaczcie, co straciłem, zobaczcie, jak moje życie straciło na wartości — ale w większym stopniu, znacznie większym, i tak było od początku, dotyczy jej: zobaczcie, co ona straciła, teraz, kiedy straciła życie. Swoje ciało, swojego ducha, swoją promienną ciekawość życia. Czasem wydaje się, że najwięcej straciło życie, zostało naprawdę osierocone, bo nie jest już obiektem tej jej promiennej ciekawości.
Julian
Barnes, Wymiary życia,
przeł. Dominika Lewandowska, Warszawa 2019, s. 103