Aż do tej chwili nie zdawał sobie sprawy z wartości i cudownej siły prozaicznych pieniędzy, tej ozdoby życia, której filozofowie udają, że nienawidzą, a dla której ludzie sprzedają duszę.
Hotel Grand Babylon to przyjemna ramotka z 1902 r. z akcją osadzoną w londyńskim przybytku dla koronowanych głów. Miejscu dyskretnym i specyficznym, do którego trafił nowojorski milioner z córką, a ponieważ nie mógł napić się ulubionego trunku i zjeść ulubionego befsztyku, postanowił zagrać złośliwemu kelnerowi na nosie i po prostu zakupił hotel. I tu zaczyna się seria niefortunnych i tajemniczych incydentów, z kilkoma denatami po drodze i romantycznym finałem. Fabuła jest dość naiwna i mocno nierealna, ale na szczęście do zaakceptowania.