Nonszalancja polskich wydawców w tłumaczeniu tytułów bywa irytująca. Tak jest na przykład w przypadku ostatniej książki Toni Morrison God help the Child, która w Polsce ukazała się jako Skóra. Domyślam się, że Niech Bóg strzeże to dziecko nie brzmi dobrze, niemniej warto zauważyć, że zdanie jest cytatem z zakończenia powieści. Co ważniejsze, wypaczony został sens utworu, bo nie o skórę czy jej kolor tutaj chodzi.
Morrison, owszem, podnosi problem rasizmu, na dodatek z bardzo ciekawej perspektywy, jednak jest to wątek drugorzędny. Głównym tematem pozostaje dziecko, które pośrednio lub bezpośrednio dotknęła krzywda – na tyle dotkliwa, że przez długie lata będzie mu ciążyć i utrudniać współżycie z innymi. Jeśli przyjrzeć się Bride, odtrąconej przez matkę, oraz Bookerowi, niepogodzonemu ze stratą brata, można nawet uznać, że traumy nie pozwalają im w pełni dojrzeć:
Każde będzie się czepiać smętnej historyjki o bólu i żalu - jakiejś dawnej przykrości, którą życie zwaliło na ich czyste, niewinne jaźnie. I każde przepisze sobie tę historię na nowo, znając treść, odgadując temat, zmyślając znaczenie i lekceważąc oryginał. Wielka szkoda. [s. 171]
Fabuła odkrywcza nie jest i z żalem
stwierdzam, że Skórze daleko do najlepszych dokonań noblistki. Ta skromna objętościowo książka wydaje się wyjątkowo niedopracowana: postaci są bez wyrazu albo jednowymiarowe, z kolei problematyka została nakreślona grubą, dydaktyczną kreską. Potencjał był duży, ale najwyraźniej przerósł możliwości wiekowej autorki (dziś 86-letniej).
________________________________________________________
Toni Morrison, Skóra, przeł. Jolanta Kozak, Świat Książki 2016
U mnie zaległości z bardziej " klasycznej" Morrison, więc tę sobie spokojnie daruje.
OdpowiedzUsuńChyba każda wcześniejsza książka Morrison będzie lepsza od "Skóry".;(
UsuńJeśli tak mówisz, to faktycznie musiało być strasznie kiepsko 🙄
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem tak. Są jakieś przebłyski, ale poza nimi mgła.;(
UsuńByle we mgle nie było katastrofy 😐
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio jej "Miłość" i to była dobra książka. Nie mogę się jednak zebrać, by o niej napisać.
OdpowiedzUsuńMnie też się podobała "Miłość".;)
UsuńMorrison to dla mnie ciągle terra incognita, ale jako, że od pewnego czasu zdecydowałem się częstej sięgać po dzieła pisarek (przeraziła mnie odkryta dysproporcja płci autorów, jakich czytam), to jest szansa, że poznam prozę tej pani w niedługim czasie. Będę mieć na względzie, by nie zaczynać od "Skóry" :) A co do tłumaczenia, to wychodzi, że osoba dokonująca przekładu bardzo spłyciła zagadnienie - nieuważna lektura?
OdpowiedzUsuńAmbrose, ostateczna decyzja o wyborze tytułu nie należy do tłumacza, tylko do wydawcy. Pewnie wydawca uznał, że taki tytuł przyciągnie czytelników. :)
UsuńRzeczywiście, masz rację :) "Skóra" to faktycznie chwytliwy temat - o rasizmie dużo się mówi i pisze, a książkę zawsze można przedstawiać jako "ważną".
Usuń@ Ambrose
UsuńMorrison na pewno warto znać, to ważna i dobra pisarka. Rzeczywiście od "Skóry" lepiej nie zaczynać.;(
Podobnie jak Koczowniczka myślę, że o tytule decyduje ostatecznie wydawnictwo. Kozak jest na tyle dobrą tłumaczką, że na pewno uważnie przeczytała książkę.;)
Ciekawa sprawa z tym tytułem. Książki dość rzadko dotyka tak radykalne wypaczanie tytułów. Przy okazji szperania dowiedziałem się dwóch ciekawych rzeczy:
OdpowiedzUsuń- sama autorka preferuje tytuł "The Wrath of Children", czyli i w USA wydawca postawił na swoim;
- tytuł prawdopodobnie odnosi się do piosenki "God Bless the Child" Billie Holiday.
Pożeracz
Faktycznie ciekawe rzeczy znalazłeś. Wygląda na to, że nawet nobliści muszą czasem ustąpić sugestiom wydawcy.;(
UsuńDzięki za ostrzeżenie. Ja podobnie jak peek-a-boo przeczytam najpierw lepiej coś z klasycznej Morrison
OdpowiedzUsuńMyślę, że to będzie dobre posunięcie.;)
Usuń