Obudzę się na Shibui bardzo mnie rozczarowało. Kroiła się interesująca rzecz o poszukiwaniu śladów zapomnianego japońskiego pisarza przez młodą Czeszkę, tymczasem autorka serwuje nam pogmatwaną historię romantyczną z duchami w tle. W sumie to nawet nie brzmi dobrze, ba! momentami fabuła bliska jest kiczu. Nie za bardzo broni się nawet pomysł na powieść w powieści, ponieważ ta fikcyjna dziewiętnastowieczna, pominąwszy scenerię, brzmi podejrzanie współcześnie (współcześnie popkulturowo, dodam). Na nic sprytnie zgrane wątki praskie i tokijskie, na nic barwne przebitki z Japonii dające wyobrażenie o tamtejszym społeczeństwie, skoro całości zabrakło przede wszystkim głębi. W mojej ocenie książka Anny Cimy pozostaje lekturą niezobowiązującą, żeby nie powiedzieć – zbędną.
________________________________________________________________
Dla mnie ta książka była w miarę ok, ale zszokowała mnie informacja, że w Czechach otrzymała aż 3 nagrody literackie. Nie potrafię dostrzec na czym miałby się zasadzać geniusz, oryginalność czy wyjątkowość tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńOtóż to, również byłam zaskoczona. Przyjemnie się czyta tę książkę, ale nie jest to przecież wybitne dzieło.
UsuńTeż byłam zawiedziona ta ksiażką. Poczatek jeszcze dawał nadzieje na interesującą całość, ale potem było gorzej niz u najsłabszego Murakamiego :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, to jest słabsze nawet od słabego Murakamiego. Mimo wszystko szkoda, bo pomysł nie był zły.
Usuń