poniedziałek, 30 grudnia 2024

Zimowa opowieść

Nigdy nie przepadałam za Zimową opowieścią Williama Shakespeare'a, bo nie przemawiała do mnie zmartwychwstająca po latach królowa, statki płynące z Czech do Włoch oraz zastanawiająco istotna rola Pauliny, było nie było, poddanej króla. Nie przepadałam, ale po obejrzeniu uwspółcześnionej wersji w stołecznym Teatrze Powszechnym zmienię zdanie.

Reżyserka Pamela Leonczyk okroiła tekst dramatu, zostawiając najważniejsze wątki, a więc: zdradę, odrzucenie, żal, przebaczenie, i osadziła historię króla Leontesa w gabinecie terapeutycznym. Pomysł ryzykowny, zgrzytający cokolwiek w pierwszej części, w drugiej czyli przedstawiającej wydarzenia szesnaście (i czterysta) lat później zagrał już znakomicie. W rezultacie oglądamy intymny rodzinny dramat, w którym cierpiący małżonkowie i dziecko zostają poddani terapii. Szukanie sposobu porozumienia się, próby rozmowy o uczuciach i potrzebach oraz, co najbardziej bolesne dla bohaterów, wyzbywanie się uprzedzeń, jest tu procesem żmudnym, zupełnie jak droga do pojednania u Szekspira. Duże wrażenie robi zwłaszcza monolog ojca (Grzegorz Artman) oraz nieporadne wystąpienie córki (Anna Ilczuk), od początku do końca porusza też cicha rozpacz matki (Karolina Adamczyk).


Jakkolwiek nowocześnie to wszystko brzmi, ze sceny słychać szekspirowski język (tu w przekładzie Piotra Kamińskiego), a oszczędne kostiumy dyskretnie nawiązują do charakteru oryginalnych postaci. Całość jest bezbłędnie zagrana, fantastycznym finałem okazała się piosenka śpiewana przez aktorów. I tak jak cztery wieki temu Zimowa opowieść miała jednocześnie smucić i przynosić ukojenie, tak i dzisiaj ten warunek został dotrzymany.



_____________________________________________________

William Shakespeare Zimowa opowieść

Teatr Powszechny w Warszawie, premiera 19 grudnia 2024

 

reżyseria – Pamela Leończyk
adaptacja i dramaturgia – Daria Sobik
scenografia i kostiumy – Magdalena Mucha
muzyka – Magdalena Sowul

Występują: Karolina Adamczyk (Hermiona), Grzegorz Artman (Leontes), Aleksandra Bożek (Paulina/Czas), Anna Ilczuk (Perdita), Oskar Stoczyński (Koterapeuta, Floryzel, Poliksenes)

 Więcej o spektaklu TU

Fotografie autorstwa HaWa pochodzą ze strony Teatru.

 


 

9 komentarzy:

  1. Super, że pojawia się recenzja z przedstawienia teatralnego. Czy dobrze pamiętam, że kiedyś zamieszczałaś je częściej? Chyba nawet raz miałyśmy się spotkać w teatrze w Gdańsku, ale ja nawaliłam. Jestem ciekawa teatralnych spektakli warszawskich, bo za każdym pobytem w Warszawie (a bywam średnio co dwa trzy miesiące, choć zeszły rok był raczej ubogi w wizyty (tylko dwie) staram się być na dwóch czy trzech spektaklach. Nie czytam wszystkich recenzji (może powinnam, ale nie daję rady) wybieram te przedstawienia, których znam scenariusz (czytałam sztukę, na podstawie której powstały, albo w której grają znani, podziwiani przeze mnie aktorzy. Mam też swoje ulubione teatry choć przyznaję, że w Powszechnym jeszcze nigdy nie byłam. Chętnie będę czytała twoje recenzje, jeśli zdecydujesz się je częściej zamieszczać. Niestety Zimowej opowieści Szekspira nie znam, nie znani się mi również aktorzy, więc sama na pewno bym tej sztuki nie wybrała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka powstała bardzo spontanicznie, po prostu spektakl bardzo mi się spodobał. O teatrze kiedyś pisałam więcej, ale o spektaklach pisze się trudniej niż o książkach, więc z lenistwa przestałam.;) Ale dziękuję Ci za motywację, może się zmobilizuję.
      Tak, miałyśmy obejrzeć razem inscenizację sztuki wg Lessing.;) Cieszę się, że wtedy obejrzałam spektakl, bo grała w nim Joanna Bogacka, którą niezmiernie lubiłam.
      Co do Powszechnego - w ub. roku byłam tam bodaj pięć razy, to mój rekord.;) Nic nie poradzę - wystawiają nieszablonowe rzeczy, i choćby sama sztuka była średnia, aktorstwo za każdym razem mnie uwodzi.;). Ale np. moja koleżanka polonistka, którą wyciągnęłam na "Metodę na serce", była zdegustowana.;( Tak więc może to nie jest teatr dla wszystkich. Gdybyś jednak się zdecydowała, to chętnie Ci potowarzyszę.;)))

      Usuń
  2. Super. Dam znać, jakby co. Na razie za półtora tygodnia jedziemy z koleżanką do Poloni na My way, Narodowego na Rok Jubileuszowy Fredry i do Syreny na Piplaję (ach to moje uwielbienie dla musicali. Masz rację nie każdy teatr i nie każde przedstawienie jest dla każdego, mamy różne gusta i oczekiwania. Ja mam koleżankę z którą świetnie nam się rozmawia o literaturze i sztuce i podobają się nam podobne rzeczy, a zdarza się, że ona się zachwyca sztuką, która dla mnie nie ma żadnej wartości, albo nudzi ją coś, co mnie zachwyca. Ale aby to stwierdzić trzeba to zobaczyć. Ja najczęściej chadzam do Narodowego, Ateneum, Dramatycznego, Polonii (i OCH - Teatru), czasami 6 piętro. No i oczywiście Roma (kiedyś mój ulubiony muzyczny w Polsce, dziś zdeklasowany przez poznański i gdyński) i trochę białostocki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My Way chyba nikogo nie zawiedzie.;) Pozostałych dwóch rzeczy nie widziałam, w Syrenie chyba nawet nigdy nie byłam. W Dramatycznym i Narodowym sporo jest dobrych rzeczy, z kolei w Ateneum dawno nie byłam, choć bardzo bym chciała, ale repertuar jakby nie ten.;( Lubię rzeczy, które nie są "milusie", które trochę mnie drażnią, bo wtedy wprowadzają ferment.
      Dzięki Twojemu komentarzowi zajrzałam ponownie na stronę Powszechnego i kupiłam bilet na Przedwiośnie.;)

      Usuń
  3. No proszę - takie pomysły lubię. W Ateneum też dawno nie byłam, a chyba najmilej wspominam Lekcję historii Kaczmarskiego w wykonaniu aktorów teatru. Tam też oglądałam Ritę (ucząc Ritę?) nie pamiętam tytułu - taki współczesny Pigmalion, niby komedia, a dająca do myślenia. Fronczewski i Ucherska podobali mi się nawet bardziej niż to samo przedstawienie w teatrze 6 piętro (choć grał mój ulubiony kolega z wybrzeża). W Syrenie byłam chyba raz, może dwa (raz na recitalu pani Santor, a drugi nawet nie pamiętam. Tam raczej muzyczne spektakle. Ja nie lubię komedyjek takich lekkie, łatwe i przyjemne, w ogóle rzadko mi się komedie podobają, muszą mieć to coś, albo świetną grę aktorską, albo ciekawy pomysł i poza śmiechem coś do przemyślenia Jadę z koleżanką i w zasadzie poza My Way to ona wybierała kierując się zapewne też aktorami, jak się rzadko bywa w stolicy to chce się na żywo zobaczyć aktora czy aktorkę znanego ze szklanego ekranu (a zdaje się Englert tam gra i Seniuk). Też lubię rzeczy zmuszające do myślenia, coś poruszające, czasami wkurzające, choć nie każdy rodzaj przedstawienia mi pasuje. Np. Wyzwolenie Klaty w Wybrzeżu bardzo dobrze zrobione, świetne recenzje, ale mnie zupełnie odrzuciła estetyka - przedstawienia aktorów, jako bezwładne wijące się robaki, glisty, brr. A koleżanka z mężem z którymi poszłam byli zachwyceni. A to napewno nie było milusie przedstawienie, więc Tobie polecam. A czekam na wpis z Przedwiośnia, choć rozumiem, że takie recenzje są cięższe do napisania. Sama czasami wychodzę w podskokach i chciałabym się podzielić tymi przeżyciami, że och i ach i wow, a tu napiszę zdanie, czy dwa i nic nie przychodzi do głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukacja Rity - czy na 6. piętrze była kiepska? Miałam iść, ale nie lubię Dębskiej.
      W Syrenie warto chyba obejrzeć Wypiora wg książki Uzdańskiego.
      Na Wyzwolenie nawet się nie wybierałam, m.in. z powodu konwencji, o której piszesz.;( A Piękna Zośka obejrzana w telewizji była przejmująca i świetnie zagrana. Czy chodzisz też do teatru w Gdyni?
      Oglądać aktorów filmowych na żywo chyba każdy lubi, to zawsze jakieś przeżycie. Wiele bym dała, żeby obejrzeć znowu na scenie D. Kolak. Ale kto wie, może...;)

      Usuń
  4. Nie tyle kiepska, co ja się słabiej bawiłam. Albo głuchnę, albo coś było z nagłośnieniem, bo jak aktorzy byli po drugiej stronie sceny to ja ich ledwie ledwie słyszałam, a siedzę dość blisko sceny (no może już nie w pierwszym rzędzie, bo zła perspektywa, ale gdzieś między 3 a 5), stąd byłam zawiedziona i jakoś nie mogłam obiektywnie ocenić jakości.
    No popatrz, a myślałam że tobie się takie przedstawienie Wyzwolenia spodoba. Ja bardzo sobie cenię słowo, dykcję, chcę rozumieć każde słowo, a pierwsze piętnaście minut Wyzwolenia aktorzy nie mówili, a stękali, jęczeli, wydawali dziwne dźwięki, myślałam sobie, że nie dam rady tego wytrzymać, na szczęście w końcu zaczęli mówić zrozumiale. A już rozwalił mnie monolog Kordiana zaśpiewany przez kilku aktorów, a raczej wykrzyczany tak, że początkowo w ogóle nie skojarzyłam, że to to na co czekałam, co miało wybrzmieć.
    Do Gdyni jeźdzę głównie do muzycznego, do Miejskiego bardzo rzadko (bo jednak potem jest późny powrót, kolejka. A do muzycznego to tak lubię, że mi to nie przeszkadza. Ostatnio w Miejskim byłam na koncercie piosenek Kaczmarskiego, ale to było poza repertuarem. Chciałam się wybrać na Jądro ciemności, ale nie mogę coś namówić koleżanki. Wypatrzyłam sztukę z Kiszkisem, on rzadko występuje, więc teraz namawiam koleżankę, bo też chciała go obejrzeć.
    Dorotę Kolak mam przyjemność widywać od czasu do czasu; świetną rolę miała w Trojankach; to przedstawienie bardzo mi się podobało, choć wydawać by się mogło, że też nie moja stylistyka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie lubię Wyzwolenia ani Nocy listopadowej, nie wiem, co mogłoby mnie zachęcić do obejrzenia dowolnej inscenizacji.:(
      O tak, dobra dykcja i głośność są dziś luksusem w teatrze. Czasem nawet mikropory nie pomagają.
      A więc jednak Muzyczny w Gdyni. Hm, może wezmę pod uwagę, kiedy wreszcie pojadę do Trójmiasta.;)
      Cieszę się, że wymiana zdań zaowocowała obustronnym zakupem biletów.:)

      Usuń
  5. Właśnie kupiłam bilety na Kopenhagę z Kiszkisem - dzięki Tobie, bo oczywiście nie pamiętałam nawet, że chciałam się na to wybrać. :)

    OdpowiedzUsuń