O Dorocie Danielewicz nie wiedziałam nic przed lekturą jej książki o Berlinie, tymczasem już w trakcie czytania miałam wrażenie, że spotykam dobrą znajomą. Jest coś ujmującego w jej sposobie pisania; coś, co pozwala poczuć się swojsko nie tylko w stolicy naszych sąsiadów, ale i w historii autorki. „Berlin” nie jest bowiem przewodnikiem w ścisłym znaczeniu tego słowa, to raczej dość osobista opowieść o mieście, w którym Danielewicz mieszka od ponad 30 lat.
Trafiła tu jako nastolatka krótko przed stanem wojennym i już została. Opowiadając o emigracyjnych początkach w obcym świecie, oprowadza czytelnika po bliskich sobie miejscach, które nie zawsze są tymi najbardziej znanymi. I dobrze, bo dzięki temu można lepiej poznać atmosferę miasta. Na przykład pod kasztanowcami na placu św. Marka, gdzie co roku na festynie odbywają się tańce, w Paris Barze, odwiedzanym niegdyś przez znanych aktorów, albo w Domu Literackim na wykładzie lub spotkaniu autorskim. Literatury jest zresztą sporo w tej książce, jako że Danielewicz zajmuje się nią także zawodowo, i najwyraźniej po prostu ją lubi. Niejednokrotnie pojawi się w jej opowieści Adam Zagajewski, na dłużej zagości Gombrowicz i Kertesz, na pocztówce znad jeziora Wannsee mignie Miłosz i Herling-Grudziński.
Literatura literaturą, ale Berlin byłby zapewne mniej interesujący, gdyby nie jego związki z filmem i muzyką. Przy każdej wzmiance o „Niebie nad Berlinem” Wendersa robiło mi się ciepło na duszy, a tu autorka pisze jeszcze o „Błękitnym Aniele” i „Kabarecie”. Gdzie indziej o znanym studiu nagraniowym, koncertach Tangerine Dream i Nicka Cave’a. To wszystko, wraz z rozdziałami o kluczowych wydarzeniach z życia miasta, o berlińskich znajomych autorki oraz o miejscach, których już nie ma, układa się w fascynującą mozaikę. Nieszablonową, a zarazem urokliwą. Pora pomyśleć o podróży.
P.S. Uwaga do wydawcy: książce przydałaby się staranniejsza korekta - nie wszystkie imiona i nazwiska zostały podane prawidłowo.
________________________________________________________________________________
Dorota Danielewicz „Berlin. Przewodnik po duszy miasta“, Wydawnictwo W.A.B, Warszawa 2013
________________________________________________________________________________
ha! miałam ogromną ochotę na tę książkę, ale nieco się bałam, że rozczaruje, a tu mi rozwiałaś wątpliwości! bo bilet do Berlina jest, teraz tylko jakiegoś przewodnika brakuje :)
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam do lektury, na pewno sprawi dużo radości także po podróży. Sama będę do niej wracać jeszcze niejednokrotnie. I może wreszcie kupię bilet do Berlina.;)
UsuńHehe Zabawnie się złożyło, właśnie pisałem recenzję "Dojczlandu" Stasiuka.
OdpowiedzUsuńCo do książki... Również słyszałem, że jest bardzo interesująca. Będę ją musiał kiedyś przeczytać. Na razie poczekam, aż biblioteka, albo jakiś znajomy zdecyduje się na jej zakup. ;b
Zabawnie do kwadratu, bo właśnie zamówiłam "Dojczland" w bibliotece.;)
UsuńKsiążka zdecydowanie warta uwagi, moje oczekiwania spełniła.
"Dojczland"! że też o tym nie pomyslałam, już biegnę i dokładam do swojej kupki książek okołoberlińskich :)
UsuńA co powiesz na "Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka" Iwony Lubej?;) B. ciekawa pozycja.
Usuńbardzo ciekawa, faktycznie, ale poza moim zasięgiem w tym momencie, niestety...
UsuńA znasz może "Obwód głowy" Nowaka? Dla mnie świetna książka, od lat w pierwszej piątce reportaży Czarnego.;)
Usuńtak, znam, czytałam i zgadzam się, że świetna książka :) chyba też wsadziłabym ją do pierwszej piątki!
UsuńMiło mi to czytać.;) Reportaż "Mój warszawski szał" chyba najbardziej zapadł mi w pamięć.
Usuńoj, tak! mnie jeszcze ten o dzieciach wywożonych do Niemiec.
Usuń'Obwód głowy' dodany ;b
Usuń@ bezszmer
UsuńO tak, ten też zrobił na mnie duże wrażenie.
@ nvs
Gdybyś chciał go mieć na własność, jest w promocji weltbildu.
Biorę! Berlin jest moim wyrzutem sumienia - mieszkam tak blisko, a w ogóle go nie znam. Co roku obiecuję sobie, że to już, teraz, zaraz się zmieni i figa.
OdpowiedzUsuńGdybyś więc kupowała ten bilet, to po pierwsze: daj znać, po drugie: uwzględnij nocleg w Szczecinie:))
Może do Szczecina wybiorę się przy innej okazji?:) Na pewno zasługuje na osobną podróż.
UsuńAle dam znać, na pewno.
Miałam przyjemność zobaczyć Berlin na żywo kilka lat temu i do tej pory jestem pod wrażeniem. Bardzo polecam. Książkę Danielewicz widziałam w zapowiedziach, ale nota wydawcy mnie nie przekonała, natomiast Twoja recenzja tak. :)
OdpowiedzUsuńW Berlinie dawno nie byłam, ale wybieram się. Miasto mile wspominam, spotkały mnie tam wyłącznie dobre rzeczy.
UsuńHm, ciekawe, bo mnie akurat notka wydawcy o książce zaintrygowała.;) Plus okładka. Ale dziękuję za miłe słowa.