czwartek, 20 lipca 2017

Sztuczki

Z pewną nostalgią czytam dzisiaj książki o dorastaniu w erze przedcyfrowej. O dzieciach, które nie miały gadżetów i były zdane na własną pomysłowość, a więc najczęściej bawiły się z innymi dziećmi. Jeśli zmęczyły się kopaniem piłki i jazdą na rowerach, grały w kapsle lub w karty, biły się kijkami, zbierały pety, strzelały z procy. Albo namiętnie bawiły się w umieranie.


Taki właśnie jest świat narratorki Sztuczek, dziewczynki bawiącej się głównie z chłopcami, wiecznie zabieganej i kapkę niesfornej. Skaranie boskie nie dziecko, jak mówią najbliżsi. Czytelnik wie więcej, więc dostrzeże, że nastolatka jest również nieśmiała, wycofana i może dlatego ma trudności z komunikowaniem się oraz relacjami. Jej przyjaźń z Andym jest chropowata, ale mimo nieporozumień wyjątkowo trwała. Z Ulą jest już inaczej, także dlatego, że „dziewczyńskie” przyjaźnie rządzącą się innymi prawami. Obie znajomości wygasną z powodu zwykłych młodzieńczych zgrzytów, niemniej dla bohaterki będą kluczowe.

Dorastanie u Joanny Lech jest jednocześnie liryczne i niepokojące, i to właśnie atmosfera książki najlepiej zapada w pamięć. Wrażenia z lektury byłyby niewątpliwie lepsze, gdyby nie kompozycja powieści –chyba nie do końca przemyślana, a przez to niezbyt spójna. Na niedociągnięcia przymykam oko i trzymam kciuki za autorkę, bo potencjał niewątpliwie ma.

__________________________________________
Joanna Lech, Sztuczki, Nisza, Warszawa 2016


26 komentarzy:

  1. Ja tam może się nie znam, ale za moich czasów strzelało się z haceli i gumki, a nie z procy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za moich też, ale na wsi może było inaczej.;) A co to hacele?

      Usuń
    2. Jeździłem na wieś, nikt nie miał procy :P A hacele to takie szpilki zgięte pod kątem mniej więcej prostym.

      Usuń
    3. Nigdy nie widziałam, żeby ktoś z takiego ustrojstwa strzelał.;)

      Usuń
    4. Moi koledzy strzelali. Praga Północ :D

      Usuń
    5. Ja strzelałem ze "smoczka" - na odciętą szyjkę plastikowej butelki nakładało się balonik. Małe kamyki latały zaskakująco szybko, a oberwanie takim pociskiem było dość bolesne :)

      Usuń
    6. Za moich czasów nie było plastikowych butelek :P

      Usuń
    7. Czego ja się dowiaduję.;) Najwyraźniej ograniczałam się do piaskownicy i oprócz gry w piłke i kapsle niczego nie zauważałam.;)

      Usuń
    8. A w kapslach flagi miałaś rysowane?

      Usuń
    9. Ale się ich nie ceniło wysoko:) Najlepsze były te z kalendarza Domu Książki :)

      Usuń
    10. Tak, te rysunki były po prostu blade. Wklejki to już inna bajka.;)

      Usuń
    11. I kredkami trudno było ładnie narysować herb NRD i te wszystkie detaliki.

      Usuń
    12. No ba!
      Ciekawe, czy dzisiaj dzieciaki jeszcze grają w kapsle.

      Usuń
    13. Jakiś czas temu jakiś rzutki producent chyba próbował wylansować na nowo modę, ale raczej nie chwyciło.

      Usuń
    14. Zapytałem Starszą, czy gra się jeszcze w kapsle. "A co to?". Reszta jest milczeniem.

      Usuń
    15. To o skakanie w gumę już nie pytam.;)

      Usuń
    16. Trzy lata temu się skakało, ale już nie tak namiętnie jak za naszych czasów. Za to rzutcy producenci dostarczają gumę do skakania w szerokim wyborze. U nas jest fioletowa z brokatem :D

      Usuń
    17. Dobrze, że nie różowa.;) Choć jak znam producentów, są i takie.;)

      Usuń
    18. Pełna dowolność: http://jaropap.home.pl/sklep3798.png

      Usuń
    19. W porównaniu z tymi przybrudzonymi i wielokrotnie wiązanymi na supły gumami z lat 80. to faktycznie :)

      Usuń
    20. Na szczęście nie wiedzieliśmy, co tracimy.;)

      Usuń
  2. Kompozycja lektury nie do końca udana - szkoda, że redaktor(ka) nie popracował(a) w tym temacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może być i tak, że autorka nie chciała zmian.;(

      Usuń