William Carlos Williams (1883-1963) nie cieszy się u nas popularnością, ale dzięki filmowi Jima Jarmusha Paterson, w którym jest wielokrotnie przywoływany, może jego nazwisko trafi przynajmniej do świadomości widzów. Ten amerykański poeta, prozaik i dramaturg, był przede wszystkim lekarzem, co szybko daje się zauważyć w Farmerskich córkach – w opowiadaniach często pojawiają się pacjenci, lekarze i pielęgniarki, mówi się o porodach i operacjach, na szczęście nie tylko.
Trochę po dwunastej zawarczał silnik i słyszę, jak samochód oddala się ulicą. Potem ktoś wbiega na stopnie. Drzwi się otwierają i wchodzi dziewczyna. Śliczności, możecie mi wierzyć. Na mój widok zatrzymuje się i stoi okręcając majtki na palcu lewej ręki.
Dobry wieczór, mówi i rzuca swoją spodnią garderobę na tapczan. Co słychać?
Evelyn! wybucha jej matka, mam nadzieję, że nie ściągniesz na nas wstydu i hańby?
Nie bój się, mamo, powiada dziewczyna, my bardzo uważamy.
(z opow. Koniec świata)
W zbiorze zamieszczono także historie pozamedyczne: ktoś wspomina pobyt w Europie podczas wojny, młodziutka niania idzie z podopiecznymi do zoo, pomocnik farmera szuka żony przez ogłoszenia prasowe, młody mężczyzna zrywa z narzeczoną, która okazuje się obrończynią praw kobiecych. W innej historii sprzątaczka zaśmiewa się z przygody syna w szkole, w jeszcze innej właściciel warsztatu samochodowego rozwodzi się nad urodą pań z miasteczka. Williams pisze o zwykłych ludziach i ich zwykłej codzienności, którą tylko od czasu do czasu urozmaicają nieoczekiwane zdarzenia. Widać, że opowiadania wyszły spod pióra humanisty – uważnego obserwatora i słuchacza, osoby autentycznie zainteresowanej drugim człowiekiem.
Widzi pan ten kamień. Jest przeznaczony do pańskiej korespondencji. W miarę nadchodzenia listów będzie je pan układał starannie jeden na drugim, na wierzchu zaś położy pan kamień. Proszę ich nie ruszać przez dwa tygodnie. A po dwóch tygodniach zacznie pan wyjmować po jednym liście, z samego spodu, pięć albo sześć dziennie. Jeśli pan to zrobi, przekona się pan, że większość tych listów odpowiedziała sama na siebie w chwili ich otwarcia. To bardzo wydajna metoda i oszczędzająca wiele trudu.
(z opow. Dobre dawne czasy)
Nie wszystkie teksty w Farmerskich córkach są dobre, kilka aż się prosi o interwencję redaktora. Zdecydowanie najlepiej wypadają te napisane w formie dialogu lub monologu, głównie za sprawą naturalnego, żywego języka. Bardzo często ma się wrażenie, że bohaterowie są tuż obok, na wyciągnięcie ręki – prawdziwi jak my sami. To nieczęste odczucie podczas lektury, tym większe uznanie dla Williamsa.
_________________________________________________________________________________
William Carlos Williams Farmerskie córki, tłum. Krystyna Tarnowska, Czytelnik, Warszawa 1970