środa, 18 stycznia 2017

W kraju Jednouchego

Są takie książki, co do których dość szybko nabiera się pewności, że reprezentują literaturę wysokich lotów – wystarczy przeczytać kilkanaście stron i już wiadomo. Dla mnie taką książką był ostatnio Dom kata Andrei Tompy – powieść niezwykle gęsta i intensywna, opowiadająca o dorastaniu w rumuńskim reżimie Nicolae Ceausescu. Dla węgierskiej mniejszości, z której wywodzi się główna bohaterka oraz jej rodzina, oznaczał on dodatkowe szykany ze strony władz (Zajrzą, dostrzegą, że szyję, albo będą podsłuchiwać pod domem, o czym mówimy, że mamy gości z Pesztu, i że mówimy po węgiersku, albo pijemy kawę [s. 483]).


Autorka z finezją oddaje grozę i beznadzieję epoki "Jednouchego", stroniąc od dosłowności i efekciarstwa. I tak najpierw czytamy, że dzieci mimo mrozu godzinami ćwiczą na stadionie ustawianie się w portret wodza, że za duży mundurek szkolny zostaje uznany za prowokację, a nastolatka wyrusza w długą podróż do odległego miasta, aby móc kupić trzydzieści jajek. Dowiadujemy się, że jedyną wiarygodną rubryką w prasie są nekrologi, a o likwidacji niepożądanych placówek np. wydziału filologii węgierskiej na uniwersytecie czy żydowskiego sklepu powiadamia się przez ciche usuwanie z oficjalnych rejestrów.

Schizofrenię dyktatury Ceausescu pokazują także próby wystawienia Hamleta – zanim spektakl zatwierdzą cenzorzy, duża część obsady zdąży wyjechać z kraju (do tego czasu zaangażowano już nowego Hamleta, a przedstawienie pokazywano dalej, i dwa widniejące obok siebie nazwiska sprawiały wrażenie, jakby podzielono rolę, jakby szła w podwójnym przydziale, co nie mogło się wydarzyć w do tego czasu skurczonym do półtora tuzina zespole, i tak już ledwie potrafiono rozdać wszystkie role, mnóstwo z nich połączono i wykreślono, ale z polotem, a mimo wszystko wydawało się, jakby Hamleta grało jednocześnie więcej osób, lub jakby każdy mógł być nim, Hamletem [s. 193]).

Jest w Domu kata rozmach (autorka opisała skomplikowane dzieje trzech pokoleń), jest i znakomite wyczucie dramatyzmu. O niesamowitości tej książki zdecydował również specyficzny styl narracyjny, przypominający rozbudowany monolog z licznymi dygresjami, wygłaszany jednym tchem, a zapisany przy pomocy oryginalnej interpunkcji (brawa dla tłumaczki za gładki przekład). To wyjątkowo udana opowieść o totalitaryzmie oraz o poszukiwaniu azylu – w rodzinie, literaturze, teatrze i przyjaźni. W moim odczuciu powieść Tompy ociera się o wielkość, aż trudno uwierzyć, że to debiut prozatorski.

_____________________________________________________________________
Andrea Tompa, Dom kata, przeł. Anna Butrym, Książkowe Klimaty, Wrocław 2016


16 komentarzy:

  1. Od literatury rumuńskiej rozpocząłem Nowy Rok, tyle, że sięgnąłem po Normana Maneę i jego "Kryjówkę". Dzieło Manei to bardziej powieść emigracyjna, ale o totalitaryzmie w ojczystym kraju także sporo się mówi. Z tego powodu "Dom kata" sprawia wrażenie bardzo ciekawego uzupełnienia do utworu Manei :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dom kata" jest o tyle ciekawy i cenny, że o Rumunii opowiada z węgierskiej perspektywy. Dlatego dla mnie ta książka miała dodatkowy walor poznawczy.;)
      Manea wciąż przede mną. Żałuję, że mamy tak mało przekładów literatury rumuńskiej, ale miejmy nadzieję, że to będzie się zmieniać.

      Usuń
    2. Ze swojej strony mogę polecić Alexandru Ivasiuca - pod koniec 2015 roku czytałem "Wodę" oraz "Westybul" i były to całkiem ciekawe pozycje.

      Usuń
    3. Wpisuję na listę.;) Okładka "Wody" koszmarna, może w nocy się przyśnić.;(

      Usuń
    4. Zdecydowanie jedna z brzydszych, jeśli chodzi o PIWowską Czarną Serię :)

      Usuń
    5. Niestety. Ale na pewno w jakimś stopniu nawiązuje do treści?

      Usuń
  2. Potrafisz znakomicie zainteresować książką tak skondensowana opinią.
    Gdzie na takie książki trafiasz....? Widzę, że to nowość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tej książce dowiedziałam się chyba przy okazji ubiegłorocznych Targów Książki, na których gościem byli Węgrzy. Pojawiło się wtedy kilka interesujących pozycji m.in "Dom kata" i wspominane wcześniej na blogu "Linie kodu kreskowego" Toth. Obie b. dobre, ale Tompa znacznie lepsza.;)
      A tak w ogóle to mam słabość do małych wydawnictw, które proponują niszową literaturę, a Książkowe Klimaty na pewno można do takich wydawnictw zaliczyć.;) Naprawdę warto do nich zajrzeć.

      Usuń
  3. Ja też czuję się zainteresowana, ale niepokoi mnie oryginalna interpunkcja. Czy to znaczy, że pominięte są przecinki i kropki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecinki są, kropki - rzadziej - ale też są.;) Dialogi nie są wyodrębnione, są wtopione w tekst główny, więc każdy rozdział to w zasadzie jeden długi akapit. Ale można się przyzwyczaić, ta powieść ma dobry rytm.;)
      Może za kilka dni zamieszczę fragment kulinarny, to będzie można wyrobić sobie pojęcie o tej niecodziennej narracji.;)

      Usuń
    2. Aha... Współczuję tłumaczce. :)

      Usuń
    3. Ale jaka radość z ukończenia takiego przekładu.;)

      Usuń
    4. Dzień dobry, zgłasza się tłumaczka! :) Wbrew pozorom tłumaczyło mi się tę pozycję dość gładko, choć i ja, zabierając się za ten przekład, nie byłam pewna, na ile nasz język da radę unieść ciężar takich zdań. Na szczęście na koniec i ja, i polszczyzna wyszłyśmy z tego bez szwanku :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za tak miłą recenzję! Anna Butrym www.annabutrym.pl

      Usuń
    5. Dzień dobry. Jeszcze raz gratuluję, bo książka sprawia jednak wrażenie trudniej, a węgierski jest podobno trudnym językiem. Pani udało się zachować także rytm, jest właściwie słyszalny podczas lektury.
      Cała przyjemność po mojej stronie.;)

      Usuń
  4. Powieść rzeczywiście musi mieć świetny rytm, by czytało się dobrze mimo tak długich akapitów. Tym większe brawa dla pani Anny Butrym. Gdy dodać do tego obcy mi literacko kraj z równie obcą perspektywą, to wychodzi, że wypada mi się zainteresować powieścią Andrei Tompy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę warto. Zwłaszcza że w tej powieści można znaleźć i kawałek historii węgiersko-rumuńskiej, i zapis dojrzewania, i opis totalitaryzmu. Tak naprawdę tę książkę powinno przeczytać się kilka razy.;)

      Usuń