Podobno dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Kawy. W czytanym właśnie drugim tomie cyklu florenckiego pt. Śmierć Holendra pojawia się taka oto rozmowa:
– Jak to możliwe, że nie wyczuł tego ohydnego posmaku? Nie wtedy, za pierwszym razem?
– Pił pan kiedyś tak zwaną kawę po wiedeńsku? Nie sądzę, żeby ktokolwiek w Wiedniu wziął to świństwo do ust: jest mocno doprawione aromatem figowym.
Sierżant skrzywił się z obrzydzenia.
– No właśnie. To bardzo gęsty i mocny napój słodzony w trakcie podgrzewania, nie w filiżance – denat dosypał sobie jeszcze cukru. Proszę nie zapominać, że był cały roztrzęsiony, już przy pierwszej filiżance, pewnie nie zwrócił uwagi. Ale jestem się gotów założyć, że tak czy siak nie miał ochoty na tę kawę.
Magdalen Nabb, Śmierć Holendra, przeł. Dorota Kozińska, Warszawa 2022