Za życia Maxa Blechera gruźlica kręgosłupa była nieuleczalna i oznaczała wegetację. Zakuci w gips pacjenci mogli głównie leżeć w oczekiwaniu na rozwój choroby, prędzej czy później prowadzący do śmierci. Po drodze był ból i samotność, i do tego mnóstwo czasu, który z perspektywy chorego niemiłosiernie się ciągnął i który trzeba było jednak jakoś spędzać. Narrator Rozświetlonej jamy, alter ego autora, próbował pisać: rejestrował zdarzenia z najbliższego czyli sanatoryjnego otoczenia.
Zapiski Blechera tworzą w istocie relację z umierania – cudzego i własnego. Są więc zabiegi, operacje, wizyty lekarskie, wszędobylski zapach lekarstw i choroby. Także nasłuchiwanie odgłosów z innych sal i z korytarza, świadczących o rozgrywających się dramatach. Jedną z najbardziej pamiętnych scen w książce jest ta, w której kona sąsiad, tymczasem spragniony narrator resztkami sił sięga po butelkę zakazanej wody – ten mały czyn opisany z niezwykłą precyzją odczuwany jest jako wyjątkowo intensywny, wręcz wstrząsający. Śmierć idzie w parze z ekstazą, chwila doniosła z banalną – te właśnie dychotomie interesują Blechera najbardziej. Drąży kwestie ważności i nieważności faktów, zastanawia się nad miejscem człowieka w chaosie kolejnych, codziennych epizodów, docieka, czym naprawdę jest życie. Zważywszy na długotrwałe hospitalizacje i pesymistyczną diagnozę, podobne refleksje nie zaskakują.
Zaglądanie w świadomość chorego jest zdecydowanie największym atutem Rozświetlonej jamy. Narrator nie żali się, nie irytuje, a jednak podczas lektury można odnieść wrażenie, że jego przemyślenia skrywają ogromną udrękę. Mężczyzna dopiero w ostatnim zdaniu odsłania się i daje wyraz swojej dobrze skrywanej rozpaczy: Stałem na cementowej podłodze, dygotałem z zimna i nie wiedziałem, co robić. Max Blecher zmarł w 1938 r. w wieku 29 lat.
_______________________________________________________________________
Max Blecher, Rozświetlona jama. Dziennik sanatoryjny, tłum. Joanna Kornaś-Warwas
Książkowe Klimaty, Wrocław 2018