sobota, 30 grudnia 2023

Małe i duże ssaki

[…] I kiedy, kiedy w końcu wyniknie coś z moich drogocennych notatek na każdy temat, które – zebrane – mogłyby w pięciu pierwszych tomach wyjść pod tytułem: „Motywy żydowskie w ogóle” (120 kilogramów)?

Patryk Pufelski pisał oczywiście o swoich notatkach ironicznie, niemniej dobrze się stało, że wygrał konkurs pamiętników osób LGBTQ+ i przynajmniej jego zapiski robione w telefonie komórkowym opublikowano drukiem. Czytam je po raz drugi i po raz drugi na przemian to wzruszam się, to parskam śmiechem. Nieważne, że wciąż nie wiem, jak wyglądają koby, mandryle, lutungi, gezery, o których wspomina autor, ważne, że jego opowiastki o pracy w zoo (i pozostałe) pozwalają zanurzyć się w innym świecie.

niedziela, 24 grudnia 2023

Słodko jest

Rodzice przyjechali na święta.

 Piotruś, a wyślij jeszcze Eli ten filmik z wydrami, co? Albo ten z reniferem! Albo czekaj, bo kto nam to przysłał? Żeby nie zdublować, no! Patryk, a masz gdzieś małą patelnię? A mątewkę? Aha, a taką inną potrzebuję, z kulką. A, nie masz? A my mamy w domu. Powiem ci, że teraz to mam takie lęki, jak jadę autem, że hej! I mleko mi podaj. I jeszcze ten słoik z grzybkami drugi. Piotruś, otwórz mi to!

— Dorotko, a gdzie jest sernik? W jakiej torbie? A, pomarańczowej. No szukam, szukam! Popatrz, rybkę ci znalazłem! Chyba jestem bohaterem i chyba dostanę dużo prezencików! Synek, kibelek się zatkał! I gdzieś tu był ten mój magazyn motoryzacyjny, no taka gazetka. Kurcze, nie wiecie gdzie? Patryk! Zośka może ciastko? Zosiura, masz tu, ciastko mi spadło!

Tylko alkohol. Wesołych Świąt! (Ale słodko jest, narzekam trochę bez sensu).

___________________________________________________________

Patryk Pufelski, Pawilon małych ssaków, Karakter, Kraków 2022, s. 74



poniedziałek, 18 grudnia 2023

Kolekcjoner śniegu

Każdej zimy robili z tatą nowego bałwana, następnie wsadzali kawałek do zamrażarki, żeby zachować go na zawsze, na przyszłość.

Kolekcjonowanie śniegu to osobliwe hobby. Przede wszystkim bardzo niepraktyczne, bo zamrażarek potrzeba wielu, na dodatek trwałość kolekcji jest uzależniona od zasilania prądem. Najbardziej nurtującą kwestią pozostaje celowość przechowywania śniegu, ale tego Dominik nie potrafiłby wyjaśnić, tak jak nie wytłumaczył mu tego w dzieciństwie ojciec, który rozpoczął rodzinną tradycję. Śniegowe hobby dobrze charakteryzuje chłopaka: niepraktyczny, bez pomysłu na życie, wiecznie z głową w chmurach.

środa, 13 grudnia 2023

Święta Łucja

[…] 13 grudnia – imieniny Łucji, dzień świętej Łucji. Święto światła. Co to za impreza, wie chyba każdy Polak, o Szwedach nie wspominając. I cóż, że ze Szwecji?

Tam właśnie jest to podobno gigantyczne – też w sensie duchowym – święto. Większe od wszystkiego, choć od Wielkiego Piątku, mam nadzieję, nie. W końcu na luterskich jesteśmy terytoriach i tak nisko, by Wielki Piątek czy Pamiątkę Reformacji przebijać, chyba szwedzkie lutry nie upadły? Chyba nie, ale głowy bym nie dał – w tym ewangelickim raju rozmaite i o rozmaitym wymiarze kraksy się zdarzają. Jakie ściśle? Mniejsza z tym. Wystarczający popłoch budzi sam fakt, że „święta Łucja” w wytrzebionej ze wszystkich świętych (z wyjątkiem rzecz jasna Ojca, Ducha i Syna) protestanckiej rzeczywistości kluczową rolę odgrywa.

środa, 6 grudnia 2023

Paprykarz panny Joli

Staruszek poszedł jednak w końcu po śmietanę. Na początku wzbraniał się: tak mu dobrze siedzieć przy kuchennym oknie, jest zmęczony, przez całe przedpołudnie sprzątał, przyniósł z wypożyczalni sprzętu odkurzacz i froterkę, a potem trzeba je było oddać, mieszkają na czwartym piętrze, winda zepsuta, a schody strome. Później zapytał, dlaczego Jola chce robić paprykarz z kurczęcia na niedzielę, są w domu jajka, tarta bułka, można by raz upiec kurczę, przez cały tydzień jadł ryż z mięsem po serbsku, nie znosi paprykarzu, już dwa razy miał po nim torsje. Jola dmuchała w białe pióra kogutka: niech papcio tylko spojrzy, jaki tłuściutki, ma taką śliczną, żółciutką skórkę i tak słodko mruga rudobrązowymi oczkami, nie wie biedactwo, że tylko ciach, i już będzie bulgotał w rondlu ze śmietaną i cebulą. Staruszek chciał jeszcze chwilę posiedzieć, ale Jola nagliła: sobota, o drugiej zamykają sklepy.

  — Och, kochany papciu — powiedziała — niech papcio to dla mnie zrobi! Ubóstwiam paprykarz z kurczęcia!

  — Przez cały tydzień jadłem ryż z mięsem po serbsku — bronił się staruszek. — W zeszłym tygodniu gulasz po szeklersku. Bolał mnie żołądek, a jak żołądek, to zwykle i serce.

  — Tylko jeszcze ten raz — prosiła — ostatni. Jutro niedziela i będzie mógł papcio wypocząć!

  — Doktor twierdzi — mruknął staruszek — że to także wina tego rondla.

  — Zmienimy rondel! Och, papciu, zaraz wpół do drugiej!

Gábor Thurzó, Panna Jola, przeł. Krystyna Pisarska, Warszawa 1973. s. 5

 

Paprykarz z kurczęcia (źródło zdjęcia: Wikipedia)


Paprykarz z kurczęcia, naturalnie z dodatkiem śmietany można przyrządzić tak:

Składniki:

  • 1 kurczak lub 4 piersi
  • 200 ml wywaru (może być z kostki)
  • 200 ml śmietany
  • 2 cebule
  • 4 ząbki czosnku
  • 3 różnokolorowe papryki
  • 3-4 pomidory lub 500 g pomidorów w zalewie
  • 1 łyżka słodkiej papryki
  • 1 łyżka majeranku
  • szczypta mielonego kminku
  • olej
  • sól
  • ew. ostra papryka

Sposób przygotowania:

Kurczaka dzielimy na części. Czosnek siekamy, ucieramy z solą, kminkiem, majerankiem i odrobiną oleju. Tak powstałą zaprawą nacieramy mięso i odstawiamy na minimum godzinę w chłodne miejsce. W tym czasie siekamy w kostkę cebulę, paprykę kroimy w paski, a pomidory sparzamy, obieramy ze skórki i kroimy na ćwiartki. W rondlu podgrzewamy olej i obsmażamy na nim kawałki kurczaka, kiedy się zrumieni dodajemy cebulę, paprykę i pomidory. Wszystko razem dusimy ok. 15 minut. Zmniejszamy ogień, dosypujemy słodką paprykę i dolewamy wywar i śmietanę. Mieszamy i dusimy ok. 15 minut. Doprawiamy do smaku. Dekorujemy łyżką gęstej śmietany lub jogurtu. Podawać z lanymi kluseczkami lub bagietką.


źródło przepisu: https://kuron.com.pl/artykuly/przepisy/drob/paprykarz-z-kurczaka/ 


środa, 29 listopada 2023

Panna Jola

Bohaterka powieści Gábora Thurzó jest istotą nieznośną: skoncentrowana na sobie, bezustannie manipuluje ludźmi i faktami. Nieścisłości i niedomówienia zmieniają się stopniowo w kłamstwa, i tak z ojca, emerytowanego listonosza, panna Jola zrobiła już byłego oficera, a inżynier Berkovics lada moment stanie się jej mężem. Iluzje biorą górę nad prawdą, tymczasem kobieta stopniowo traci kontrolę nad tym co prawdziwe, a co urojone.


czwartek, 23 listopada 2023

Sielanka

[…] W sumie więc nie było tak źle, jak wszyscy się obawiali. Zwłaszcza że spotykali się tylko raz do roku, i to na neutralnym, nienacechowanym religijnie, gruncie Święta Dziękczynienia, kiedy wszyscy jedzą to samo, nikt nie podskubuje ukradkiem trefnych potraw — żadnych tam kugli, faszerowanej ryby, gorzkich ziół, tylko jeden wielki indyk, dla wszystkich dwustu pięćdziesięciu milionów ludzi — jeden wielki indyk, którym wszyscy się najedzą. Obowiązuje moratorium na trefne potrawy, trefne obrzędy i specyfikę religijną, moratorium na trzy tysiące lat żydowskiej tułaczki, moratorium na ukrzyżowanego Chrystusa chrześcijan, dzięki czemu wszyscy ludzie, w New Jersey i wszędzie indziej mogą zachować większą bierność w sprawach irracjonalnych niż przez pozostałe dni roku. Moratorium na wzajemne żale i pretensje obejmuje nie tylko Dwyerów i Levovów, ale wszystkich mieszkańców Ameryki, żywiących wobec siebie wzajemną podejrzliwość. Ta amerykańska sielanka par excellence trwa dwadzieścia cztery godziny.

Philip Roth, Amerykańska sielanka, przeł. Jolanta Kozak, Kraków 2017



 


sobota, 11 listopada 2023

Nałóg jak inne chorobowy

Co ostało się we mnie z ojczyzny? Ten śmiech, powiadam, wnętrzny, polski bardzo. Przez ten śmiech zaledwie jeszczem był Polakiem, bo kto z Lachów szydzi, ów dalej z nimi i z nich. Jako on szyzmatyk, co się od wiary odszczepia a nadal wiarą się żywi i przeciw niej jeno ustoi, tako i Polak-szyderca żyć może tylko śmiechem z polskości płynącym i od tegoż śmiechu polskość w nim puchnie jak wątroba. Bo co jest być Polakiem, to nałóg jak inne chorobowy. Wzdychają plemiennie, lulki po przodkach ślinią i wierszorymują coraz to kulawiej a patryjotyczniej. Gdy ja  chodzę wokół z śmiechem antinacjonalnym i dmucham im w nos! [s.120]

Wariacje pocztowe to idealna lektura na Dzień Niepodległości – bohaterowie kroczą przez dzieje (dokładnie dwa stulecia)i stronice książki z Ojczyzną i Bogiem na ustach. Na szczęście mimo przeróżnych fiksacji akurat w kwestii patriotyzmu zachowują na ogół dystans i potrafią celnie osądzić nadgorliwość rodaków. O obrazę uczuć tu łatwo, zwłaszcza jeśli czytelnik nie dysponuje poczuciem humoru.

piątek, 3 listopada 2023

Kolacja à la Marie NDiaye

Na każdej gładkiej powierzchni — blacie, pólkach, stole, na lodówce, a nawet na krześle i taborecie, który starannie przykryła tkaniną w kwiaty, Sharon postawiła miseczkę, talerzyk lub miniaturowy garnuszek zawierający niezwykle wykwintne danie.

Nigdy wcześniej Sharon, która zawsze robiła wyśmienite kolacje, nie gotowała dla mecenas Susane w sposób tak wyrafinowany.

Każde naczynie zawierało tylko jedną porcję, każde danie było inne od sąsiedniego, co oznaczało, że Sharon gotowała je oddzielnie w niewielkich ilościach, kilkanaście miniaturowych uczt.

[…]

wtorek, 24 października 2023

Zemsta należy do niej

Nieczęsto sięgam po powieści francuskie, jednak ostatnio tak się złożyło, że ich twórcy – Eribon, Louis, Ernaux, Lafon – skupiali się na klasowości oraz na awansie społecznym. Co interesujące, u wszystkich daje się wyczuć pewien rodzaj zakłopotania, świadomość nieprzystawania. Podobnie jest u Marie NDiaye, której bohaterka mimo niskiego pochodzenia również zdołała się wybić.

Mecenas Susane z Rudim połączyło to (co ona rozumiała, a on nie), ze środowiska, z których pochodzili, nie przygotowały ich na taką karierę, na taki sukces ani na pracę z młodymi ludźmi w rodzaju tych, jakich kancelaria zatrudniła w tym samym czasie: wywodzących się z zamożnych rodzin z centrum miasta albo z rodowych winnic. [s. 93]


wtorek, 17 października 2023

Jesień

Ewa Lipska

Zabieramy się do opisu jesieni.
Pedantycznie. Liść po liściu.
Kolor po kolorze.
Męka mgły na krzyżu.
Mży twój głos do mnie.

Plącze się wokół nas temat.
Pożółkły szelest melodii.
Zakochani od rudego poranka
gotujemy makaron.

I znowu
wrze
ta sama chwila
kiedy
przyłapywaliśmy zimną jesień
na gorącym uczynku.




piątek, 6 października 2023

Najgorsza z epok

Była to najgorsza z epok, była to najgorsza z epok. Znowu. Rzecz w tym, że tak się mają rzeczy. Następuje ich rozpad, zawsze tak było i będzie, to leży w ich naturze. [s. 11]

Jesień Ali Smith to wielowymiarowa powieść o schyłku życia – tym obserwowanym w przyrodzie, ale i tym rozumianym metaforycznie. Oprócz astronomicznej jesieni obserwujemy ostatnie dni pewnego stulatka oraz agonię Wielkiej Brytanii w Unii, bohaterki mówią o zanikaniu wartości i końcu mniej bezwzględnych, bardziej miłosiernych czasów [s. 295].


niedziela, 24 września 2023

To nie ja

[…] I uświadamiasz sobie, że po piętnastu wspólnych latach, w ostatnim czasie, owszem, byłaś dla Kepy kwiatem, ale już nie różą, nie goździkiem ani makiem, który rośnie na łące i kołysze się wraz z południowym wiatrem. Skończyłaś jako pelargonia. Pelargonia, która rosła wyprostowana i kwitła, kiedy było trzeba. Ale pelargonie rosną jedynie w oknach i na balkonach u babć, wdów, starszych pań i staruszek. [s. 93]

Narratorka jednego z opowiadań Karmele Jaio mocno na wyrost oceniła swój wygląd, do pelargonii z pewnością jeszcze jej daleko. Ot, wydarzenia oraz autorefleksja skłoniły ja do zgryźliwości pod własnym adresem. Podobnie jak inne kobiety ze zbioru To nie ja trzeźwo osądza sytuację, zna swoje słabe punkty.

poniedziałek, 18 września 2023

Złote dni

Czasami to tylko kilka dni lub godzin, kiedy indziej tydzień, a nawet więcej, ale każdego roku nadchodzi taki czas, który nazywam: złote dni. Dzięki deszczom końca lata ziemia staje się wilgotna i miękka. Woda zmywa kurz z liści i korony drzew znów się zielenią. Świty są rześkie, ale dni jeszcze ciągle ciepłe. A o zmierzchu w górach wieje letni zachodni wiatr.

Ten czas lubię nazywać złotymi dniami, ponieważ barwą września jest złoto. W powietrzu migają złociste drobinki i gdy człowiek spogląda z góry na równinę, wydaje mu się, że krajobraz obsypany jest złotym pyłem. Lśni mgła, senne ogrody leniwie odpoczywają w powietrzu nasyconym wilgocią, powoli dojrzewa winorośl, jabłka stają się pieniste, a orzechy, migdały, brzoskwinie i śliwki nabierają smaku. Ziemia pławi się w złotym miodzie, światło słoneczne błyszczy jak żółta oliwa.

Béla Havas, Złote dni [w]: Księga gaju laurowego i inne eseje, przeł. Teresa Worowska, Wyd. Próby, Warszawa 2023

 


Stanisław Kamocki, Jesienny dzień

poniedziałek, 4 września 2023

Brzoskwinie po amerykańsku

Cobbler z brzoskwiniami mojej matki jest tak dobry, że sam Bóg zdradził dla niego żonę. Kiedy miałam pięć lat, kręciłam się przy matce w kuchni, obserwowałam ją z tak bliska, że do czasu szóstych urodzin znałam na pamięć wszystkie składniki i czynności. Ale nie aż tak z bliska, żeby zaczęła krzyczeć, że wchodzę jej w paradę. Ani żeby dokładnie zobaczyć, ile czego dodaje. Przepisu nigdy nie zanotowała. Nauczyłam się nie zadawać pytań ani o cobbler, ani o Boga. I ani słowem nie wspominać o tym, że w każdy poniedziałek siedział zgarbiony przy naszym kuchennym stole, zajadał talerz ciasta za talerzem, a potem znikał w sypialni, którą dzieliłam z matką.

Stałam się milczącą uczennicą swojej matki i jej sztuki. Nawet kiedy byłam już starsza i przestałam wierzyć, że Bóg i wielebny Troy Neely to ta sama osoba, wciąż pragnęłam uzyskać perfekcyjną słodycz i konsystencję ciasta mojej matki. Matka, która mnie karmiła obiadami z mrożonki, piekła cobbler ze świeżymi brzoskwiniami w każdy poniedziałek, gdy miała wolne w restauracji, w której pracowała jako kelnerka. Zawsze mówiła, że niedziela to jej sobota, a poniedziałek to jej niedziela. Ja natomiast wiedziałam, że żaden z jej dni nie jest przeznaczony dla mnie.

W moim dzieciństwie w wiele z tych poniedziałków wpadał do nas Bóg (jak myślał mój mały rozumek) i zjadał całą blachę cobblera dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów. Matka sama nigdy go nie jadła – mówiła, że nie lubi brzoskwiń. Wyganiała mnie z kuchni, zanim Bóg zdążył mnie poczęstować, ale wątpiłam, że zrobiłby to, nawet gdybym siedziała tuż obok niego. Bóg był starszym, grubym mężczyzną, podobnym do czarnego Świętego Mikołaja, i wyobrażałam sobie, że na jego tuszę wpływa właśnie cobbler z brzoskwiniami mojej matki.

Deesha Phiylaw, Ciasto z brzoskwiniami, [w:] Sekretne życie pobożnych kobiet, przeł. Rafał Lisowski, Wołowiec 2023

 

środa, 23 sierpnia 2023

Skacząc ku wolności

Lektura Sekretnego życia pobożnych kobiet sprawiła mi bardzo dużo przyjemności, jak żadna inna książka w ostatnich tygodniach. To rzecz całkowicie bezpretensjonalna – dużo w niej zrozumienia i empatii, dużo zwykłych ludzi ze zwykłymi problemami, jest zdrowa dawka ironii, obecna już w tytule. Prawdziwie pobożne kobiety należą tu do mniejszości, więcej jest takich, które tracą wiarę albo przestają udawać, że w ogóle ją miały. Tak czy owak, religia stanowi w ich życiu trwały fundament i istotny element codzienności, nawet jeśli sprowadza się on wyłącznie do rytuału.

środa, 16 sierpnia 2023

Poświadczenie odbioru

Krzysztof Siwczyk

Serwisant plażowy lata jak pobity, widział inferno na końcu
lądu, przy cyplu zakotwiczyły syreny, kasują relaks, wprowadzają
embargo. Ponadto chciał wręczyć poświadczenie odbioru,
reszta czasu na własną odpowiedzialność. Bierzemy się za ręce i wchodzimy w topiel. Krok po kroku, długą płycizną, gdzie
widzisz stworzenia układające mozaiki codziennych przeistoczeń.
Tak, to reszta mątwy w koralowym kuskusie. Zanurz się powoli,
znuż się lodowym prądem. Ramiona ciężkie jak kotwice boj
zatrzymają cię w sezonie entuzjazmów. Zachowaj na dnie
uśmiech i dawaj kosi łapki! Znowu na zewnątrz, mówisz, a było
tak głucho. Przecierasz oczy z niedowierzania. Sól żre zajad
i po bólu. Wszystko odbędzie się wewnątrz miarowo, daj wiarę.
Ciało jest końcem wyobraźni, leży na piasku odebrane wodom,
które odeszły. Zaśnij w fabryce słońca, faktor nie da cię piec.

(Kwartalnik Więź, 2020)

piątek, 4 sierpnia 2023

Lato w Balbec

[…] Biło południe, wreszcie przybywała Franciszka. I przez szereg miesięcy w tym Balbec, którego tak pragnąłem, bom je sobie wyobrażał jedynie smagane burzą i tonące we mgłach, pogoda była tak olśniewająca i stała, że kiedy Franciszka przychodziła otworzyć okno, mogłem zawsze bez zawodu oczekiwać, iż ujrzę tę samą ścianę słońca złożoną w rogu, o niezmiennym kolorze, mniej wzruszającym jako znak lata niż martwym jako znamię nieżywej i sztucznej emalii. I podczas gdy Franciszka wyjmowała szpilki z portier, zdejmowała materie, rozsuwała firanki, odsłaniany przez nią letni dzień zdawał się równie umarły, równie odwieczny, co wspaniała i tysiącletnia mumia, którą by nasza stara służąca ostrożnie odwijała ze wszystkich giezeł, zanim ją ukaże zabalsamowaną w jej złotej szacie.

Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu. W cieniu zakwitających dziewcząt; tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, Warszawa 1999



piątek, 21 lipca 2023

Kuchnia fińskich samobójców

Nauczycielka zajęć praktycznych Elsa Taavitsainen przejęła dowodzenie nad zaopatrzeniem w prowiant. Ponieważ przebywali w Norwegii, która obfitowała w łososie i trocie, wędrowcy byli rozpieszczani różnymi smakowitymi potrawami z ryb. Pani Taavitsainen wraz z pomocnikami przygotowywała łososia na rozmaite sposoby: na surowo z solą lub duszonego w garnku nad ogniskiem; mniejsze trocie nadziewała na patyk i przypiekała, aż rozpływały się w ustach. Na zboczach gór zbierano dziki szczypiorek, który dodawano do zupy rybnej, zaprawianej wiejskim masłem i sosem borówkowym. Aby nie przejadły im się potrawy z łososia, pani Taavitsainen kupiła miejscowego sera owczego, baraniny i suszonego mięsa renifera, a potem wyczarowywała z tego wspaniale pieczenie i zupy. Serem owczym dekorowała kanapki z mięsem z renifera i podawała po przypieczeniu na gorących kamieniach. Zebraną na bagnach żurawinę dodawano do pieczeni, by zaostrzyć smak dziczyzny.

Arto Paasilinna, Fantastyczne samobójstwo zbiorowe, tłum. Bożena Kojro, Rusiec 2007, s. 174


źródło zdjęcia 

wtorek, 11 lipca 2023

Fantastyczne samobójstwo zbiorowe

Ze  śmiercią można żartować, ale nie z życiem. [s. 24]

Po Wyjącym młynarzu, z którego nie pamiętam nic oprócz osobliwego tytułu, oraz po nieco naiwnym Roku zająca moje oczekiwania wobec Fantastycznego samobójstwa zbiorowego były skromne. Pomyślałam, że szykuje się kolejna bajeczka dla dorosłych, co to i wzruszy, i skłoni do refleksji, a na koniec podniesie na duchu. I tak poniekąd było w tej powieści o dwóch niedoszłych samobójcach, którzy zaczynają zrzeszać podobnych im Finów.


piątek, 23 czerwca 2023

Święto światła i radości

Największym wrogiem Finów jest przygnębienie, smutny nastrój, bezdenna apatia. Wiszące nad nieszczęśliwcami ciężkie myśli po tysiącach lat panowania tak ich sobie podporządkowały, że dusza tego narodu stała się mroczna i poważna. Macki smutku mają ogromną siłę i wielu Finów uważa, że jedynie śmierć może ich wyrwać z przygnębienia. Czarne myśli wydają się im gorszym nieprzyjacielem niż Związek Radziecki.

Ale Finowie są także wojownikami. Nie poddają się i raz po raz wzniecają bunt przeciwko strasznemu władcy.

Juhannus, święto światła i radości obchodzone w środku lata, jest dla nich jak wielka walka, w której zabójcze i ciężkie myśli próbuje się stłumić wspólnym wysiłkiem i przemocą. W przededniu tego święta mobilizuje się cały naród: na front biegną nie tylko zdatni do walki mężczyźni, ale też kobiety, dzieci i starcy. Nad tysiącami fińskich jezior zapalają się ogromne pogańskie stosy, mające odpędzić smutek. Na maszty wciągane są biało-niebieskie flagi. Przed bitwą pięć milionów fińskich wojowników pożywia się tłustymi kiełbasami i grillowanym boczkiem.

źródło zdjęcia: Wikipedia

wtorek, 13 czerwca 2023

Nie na swoim miejscu

Miałam wszystko, wszystko było na swoim miejscu. Nic nie było na swoim miejscu.

Ivana Dobrakovová już w Bellevue pokazała, że potrafi napisać bardzo dobrą powieść obyczajową, Pod słońcem Turynu tylko potwierdza te umiejętność. Co prawda zanosiło się na mało porywającą rzecz o kolejnej znużonej czterdziestolatce, która pod nieobecność męża musi radzić sobie z narastającymi problemami synów, na szczęście fabuła rozwinęła się w zupełnie inną stronę. Domyślam się, że nudnawy początek był celowym zabiegiem – dzięki temu łatwiej zrozumieć Kristinę i dać się wciągnąć w historię.

 

poniedziałek, 5 czerwca 2023

Pokój do smutku

Po przeczytaniu Pokoju do smutku pomyślałam sobie, że historie jawnie romantyczne i zarazem pozbawione ckliwości to obecnie rzadkość. Tymczasem w opowiadaniach ukraińskiego pisarza co drugi bohater jawi się właśnie jako romantyk – zauroczony nieznajomą, tęskniący za zmarłą żoną, albo realista wybierający niespełnienie. I nawet gdy Andrij Lubka pisze o relacji dziecka i rodzica czy opiekunki i psa, jego opowiadania pozostają pięknymi i historiami (miłosnymi).

piątek, 26 maja 2023

Matka i ja

Anna Kamieńska

Niedługo będę rówieśniczką mojej matki
może nawet dorosnę do niej w cierpieniu
wtedy będziemy mogły wreszcie porozmawiać sobie
jak równy z równym i nie będę
jej zadawala głupich pytań
nie dlatego że wiem za wiele
ale że nie ma odpowiedzi
i nie będziemy już się kłócić
ani o Boga ani o Polskę
prawdziwe porozumienie
zawsze jest milczeniem

(Dwie ciemności i wiersze ostatnie, 1989)



poniedziałek, 8 maja 2023

Opowiadania bizarne

Z zaskoczeniem stwierdzam, że chyba wyrosłam już z czytania książek Olgi Tokarczuk. Co było dla mnie pociągające jakieś dwie dekady temu, dzisiaj wydaje się po prostu wtórne. Gdyby nie audiobook oraz fakt, że każde z opowiadań czytał(a) inny(a) lektor(ka), raczej porzuciłabym książkę po kilkudziesięciu stronach.

sobota, 29 kwietnia 2023

Córka

Córka Eleny Ferrante jest powieścią krótką i zwięzłą, za to intensywną. I choć autorka porusza temat rozebrany już na czynniki pierwsze, czyli macierzyństwo, potrafi zaskoczyć. Na ten efekt złożyły się dwie rzeczy: sposób prowadzenia narracji oraz bohaterka, a w szczególności kontrowersyjne decyzje, jakie czasem podejmuje.

niedziela, 23 kwietnia 2023

Przepisane

Jacek Dehnel

Po co są książki?
To w książkach żyjemy.
Przychodzą, usypiają nas
Raz za razem.                                                                                                      
Są, aby być w nich szczęśliwym:
Bo gdzie żyć możemy, jeśli nie w książkach?                                                                                                                                                                                     

Ach, szukanie odpowiedzi na to pytanie                                                                         

Sprowadza Larkina i Borgesa;
Patrzą na nas ze skrzydełek
Jak żywi.

Berlin, 13 X 2021

(Bruma, 2022)


środa, 19 kwietnia 2023

Nie dać się zarżnąć

To była pierwsza walka zbrojna w czasie okupacji, w centrum Polski, popierana przez rząd w Londynie, a brali w niej udział obywatele polscy. I pierwszy raz od 1939 roku powiewał biało-czerwony sztandar. Więc jest to polska historia. A żaden kraj nie oddaje nikomu swojej historii.

(…)

To zupełnie inne powstanie... Ważne było, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali.

(…)

Większość była za powstaniem. Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni. Więc podporządkowaliśmy się tej umowie. Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.


Hanna Krall, Zdążyć przed Panem Bogiem, Wyd. a5, Kraków 2011



środa, 5 kwietnia 2023

Pływając we własnej próżni

Dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej? Że tak będzie? Że to będzie takie trudne? W kółko, na okrągło. Odkrywanie życia niczym okienek z czekoladkami w kalendarzu adwentowym. I ciągle się patrzy ze zdumieniem i ciągle się nie rozumie.

Pierwsze czytanie powieści Terezy Semotamovej pozostawiło mnie z poczuciem niedosytu, prawie rozczarowania. O dziwo, Hana nie pozwalała jednak o sobie zapomnieć, przypominała się przy okazji innych lektur i nie tylko. Nie było więc innego wyjścia, jak przeczytać W szafie ponownie i sprawdzić, czy coś mi nie umknęło.


wtorek, 21 marca 2023

Świerzb

Świerzb to bodaj pierwsza książka islandzka, jaką miałam okazję przeczytać. O samej Islandii czytałam, utworu tłumaczonego z języka islandzkiego raczej nie. Zapewne pod wpływem stereotypowych migawek z wyspy nastawiłam się, że u Fríðy Ísberg będzie zimno, wietrznie i surowo, tymczasem spotkało mnie pozytywne zaskoczenie: poszczególne historie są tak uniwersalne, że mogłyby przytrafić się wszędzie.

czwartek, 9 marca 2023

Chwilo, nie trwaj

Wyobrażam sobie, że w wieku 90 lat mogłabym być podobna do narratorki Chwil wieczności: trzeźwo oceniająca sytuację, dość aktywna, wciąż ciekawa świata, a przede wszystkim niezależna mimo nasilających się dolegliwości. Birgitte jest emerytowaną kardiochirurżką osiadłą w Paryżu – żyje sama, ale na samotność nie narzeka, zresztą o towarzystwo nie zabiega. Bardziej przeszkadza jej bycie niewidzialną i niedocenianą.

sobota, 25 lutego 2023

Przyjęcie domowe à la William Boyd

Lorimer […] powędrował przez kolejne pokoje, przez salon, bibliotekę i salę balową, aż na koniec trafił do ogrodu na tyłach, pod namiot rozpięty nad trawnikiem, gdzie przygotowano wszelkiego rodzaju potrawy i gdzie stało co najmniej pięćdziesiąt okrągłych stolików z pozłacanymi krzesłami, dla tych, którzy woleli się posilać na siedząco. Jadła zresztą nie brakowało w żadnym z pomieszczeń, wszędzie paradowali kelnerzy, roznosząc miniaturowe paszteciki z krabami, miniaturowe cheeseburgery, miniaturowe pizze. Do tego były jeszcze jaja przepiórcze, jaja siewek i rybitw, parówki koktajlowe, wegetariańskie parówki koktajlowe, paluszki z soli, łupacza i żabnicy plus rozmaite sosy do wyboru, krokiety z kurczaka i niewątpliwie mnóstwo innych przekąsek, których Lorimer ani nie skosztował, ani nawet nie dostrzegł głodnym wzrokiem. 

[…]

Lorimer przechadzał się wśród tłumu – mężczyzn w ciemnych garniturach, wystrojonych kobiet – niezauważony, nierozpoznany, niezapraszany do rozmowy. Kiedy dotarł pod namiot – ekipa kuchmistrzów serwowała tam wszelakie dania na ciepło, od penne arrabbiata po baraninę duszoną z kartoflami – zdążył wypić trzy kieliszki szampana i teraz się zastanawiał, czy nie naruszając wymogów przyzwoitości, może już sobie pójść.

William Boyd, Pancernik, tłum. Magdalena Konikowska, Warszawa 1999, s. 245-246

 

 

niedziela, 19 lutego 2023

Pancernik

W Pancerniku od początku wiadomo, że przedstawioną historię należy wziąć w cudzysłów. Już w pierwszym rozdziale mamy wisielca, chwilę później miłość od pierwszego wejrzenia, a więc popularne literackie klisze, które przez autora zostały potraktowane raczej przewrotnie. Kolejne sygnały to osobliwe imiona i nazwiska oraz ich skomplikowana wymowa – konia z rzędem temu, kto poprawnie wymówi Torquil Helvoir-Jayne.


wtorek, 14 lutego 2023

Miłość

Tomasz Różycki

Miłość, wojna chemiczna w organizmie.
Hipotalamus, część międzymózgowia
wyprowadza kohortę za kohortą
hormonów w wielkiej samobójczej misji
rozśmieszenia cezara. Stąd żywsza krew,
pot, drżenie dłoni itepe itede.
Stąd swąd, gdy już cię nie chce, kiedy odchodzi.
Ciało pracowicie zbiera drzazgi,
szczapy z zatrzaśniętych drzwi, by ułożyć
z nich stos żałobny, na którym się spali.
Stąd też splątanie. To, że tam daleko
odgarniasz włosy, a ja jestem ręką.

(Kapitan X, 2020)




niedziela, 5 lutego 2023

Porwanie doñi Agaty

– Trzeba was zmusić do szczęścia – oświadczyła doña Agata z powagą. Jestem pewna, że Madonna w tym celu mnie tutaj sprowadziła. [s. 137]

Telewizyjną adaptację Porwania doñi Agaty widziałam tylko we fragmentach, jednak były one na tyle sugestywne, że czytając literacki pierwowzór miałam przed oczami Irenę Kwiatkowską. Aktorka idealnie wcieliła się w tytułową bohaterkę, która z jednej strony irytuje ciągłym narzekaniem, z drugiej rozbraja naiwnością.