poniedziałek, 18 września 2023

Złote dni

Czasami to tylko kilka dni lub godzin, kiedy indziej tydzień, a nawet więcej, ale każdego roku nadchodzi taki czas, który nazywam: złote dni. Dzięki deszczom końca lata ziemia staje się wilgotna i miękka. Woda zmywa kurz z liści i korony drzew znów się zielenią. Świty są rześkie, ale dni jeszcze ciągle ciepłe. A o zmierzchu w górach wieje letni zachodni wiatr.

Ten czas lubię nazywać złotymi dniami, ponieważ barwą września jest złoto. W powietrzu migają złociste drobinki i gdy człowiek spogląda z góry na równinę, wydaje mu się, że krajobraz obsypany jest złotym pyłem. Lśni mgła, senne ogrody leniwie odpoczywają w powietrzu nasyconym wilgocią, powoli dojrzewa winorośl, jabłka stają się pieniste, a orzechy, migdały, brzoskwinie i śliwki nabierają smaku. Ziemia pławi się w złotym miodzie, światło słoneczne błyszczy jak żółta oliwa.

Béla Havas, Złote dni [w]: Księga gaju laurowego i inne eseje, przeł. Teresa Worowska, Wyd. Próby, Warszawa 2023

 


Stanisław Kamocki, Jesienny dzień

poniedziałek, 4 września 2023

Brzoskwinie po amerykańsku

Cobbler z brzoskwiniami mojej matki jest tak dobry, że sam Bóg zdradził dla niego żonę. Kiedy miałam pięć lat, kręciłam się przy matce w kuchni, obserwowałam ją z tak bliska, że do czasu szóstych urodzin znałam na pamięć wszystkie składniki i czynności. Ale nie aż tak z bliska, żeby zaczęła krzyczeć, że wchodzę jej w paradę. Ani żeby dokładnie zobaczyć, ile czego dodaje. Przepisu nigdy nie zanotowała. Nauczyłam się nie zadawać pytań ani o cobbler, ani o Boga. I ani słowem nie wspominać o tym, że w każdy poniedziałek siedział zgarbiony przy naszym kuchennym stole, zajadał talerz ciasta za talerzem, a potem znikał w sypialni, którą dzieliłam z matką.

Stałam się milczącą uczennicą swojej matki i jej sztuki. Nawet kiedy byłam już starsza i przestałam wierzyć, że Bóg i wielebny Troy Neely to ta sama osoba, wciąż pragnęłam uzyskać perfekcyjną słodycz i konsystencję ciasta mojej matki. Matka, która mnie karmiła obiadami z mrożonki, piekła cobbler ze świeżymi brzoskwiniami w każdy poniedziałek, gdy miała wolne w restauracji, w której pracowała jako kelnerka. Zawsze mówiła, że niedziela to jej sobota, a poniedziałek to jej niedziela. Ja natomiast wiedziałam, że żaden z jej dni nie jest przeznaczony dla mnie.

W moim dzieciństwie w wiele z tych poniedziałków wpadał do nas Bóg (jak myślał mój mały rozumek) i zjadał całą blachę cobblera dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów. Matka sama nigdy go nie jadła – mówiła, że nie lubi brzoskwiń. Wyganiała mnie z kuchni, zanim Bóg zdążył mnie poczęstować, ale wątpiłam, że zrobiłby to, nawet gdybym siedziała tuż obok niego. Bóg był starszym, grubym mężczyzną, podobnym do czarnego Świętego Mikołaja, i wyobrażałam sobie, że na jego tuszę wpływa właśnie cobbler z brzoskwiniami mojej matki.

Deesha Phiylaw, Ciasto z brzoskwiniami, [w:] Sekretne życie pobożnych kobiet, przeł. Rafał Lisowski, Wołowiec 2023

 

środa, 23 sierpnia 2023

Skacząc ku wolności

Lektura Sekretnego życia pobożnych kobiet sprawiła mi bardzo dużo przyjemności, jak żadna inna książka w ostatnich tygodniach. To rzecz całkowicie bezpretensjonalna – dużo w niej zrozumienia i empatii, dużo zwykłych ludzi ze zwykłymi problemami, jest zdrowa dawka ironii, obecna już w tytule. Prawdziwie pobożne kobiety należą tu do mniejszości, więcej jest takich, które tracą wiarę albo przestają udawać, że w ogóle ją miały. Tak czy owak, religia stanowi w ich życiu trwały fundament i istotny element codzienności, nawet jeśli sprowadza się on wyłącznie do rytuału.

środa, 16 sierpnia 2023

Poświadczenie odbioru

Krzysztof Siwczyk

Serwisant plażowy lata jak pobity, widział inferno na końcu
lądu, przy cyplu zakotwiczyły syreny, kasują relaks, wprowadzają
embargo. Ponadto chciał wręczyć poświadczenie odbioru,
reszta czasu na własną odpowiedzialność. Bierzemy się za ręce i wchodzimy w topiel. Krok po kroku, długą płycizną, gdzie
widzisz stworzenia układające mozaiki codziennych przeistoczeń.
Tak, to reszta mątwy w koralowym kuskusie. Zanurz się powoli,
znuż się lodowym prądem. Ramiona ciężkie jak kotwice boj
zatrzymają cię w sezonie entuzjazmów. Zachowaj na dnie
uśmiech i dawaj kosi łapki! Znowu na zewnątrz, mówisz, a było
tak głucho. Przecierasz oczy z niedowierzania. Sól żre zajad
i po bólu. Wszystko odbędzie się wewnątrz miarowo, daj wiarę.
Ciało jest końcem wyobraźni, leży na piasku odebrane wodom,
które odeszły. Zaśnij w fabryce słońca, faktor nie da cię piec.

(Kwartalnik Więź, 2020)

piątek, 4 sierpnia 2023

Lato w Balbec

[…] Biło południe, wreszcie przybywała Franciszka. I przez szereg miesięcy w tym Balbec, którego tak pragnąłem, bom je sobie wyobrażał jedynie smagane burzą i tonące we mgłach, pogoda była tak olśniewająca i stała, że kiedy Franciszka przychodziła otworzyć okno, mogłem zawsze bez zawodu oczekiwać, iż ujrzę tę samą ścianę słońca złożoną w rogu, o niezmiennym kolorze, mniej wzruszającym jako znak lata niż martwym jako znamię nieżywej i sztucznej emalii. I podczas gdy Franciszka wyjmowała szpilki z portier, zdejmowała materie, rozsuwała firanki, odsłaniany przez nią letni dzień zdawał się równie umarły, równie odwieczny, co wspaniała i tysiącletnia mumia, którą by nasza stara służąca ostrożnie odwijała ze wszystkich giezeł, zanim ją ukaże zabalsamowaną w jej złotej szacie.

Marcel Proust, W poszukiwaniu straconego czasu. W cieniu zakwitających dziewcząt; tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, Warszawa 1999



piątek, 21 lipca 2023

Kuchnia fińskich samobójców

Nauczycielka zajęć praktycznych Elsa Taavitsainen przejęła dowodzenie nad zaopatrzeniem w prowiant. Ponieważ przebywali w Norwegii, która obfitowała w łososie i trocie, wędrowcy byli rozpieszczani różnymi smakowitymi potrawami z ryb. Pani Taavitsainen wraz z pomocnikami przygotowywała łososia na rozmaite sposoby: na surowo z solą lub duszonego w garnku nad ogniskiem; mniejsze trocie nadziewała na patyk i przypiekała, aż rozpływały się w ustach. Na zboczach gór zbierano dziki szczypiorek, który dodawano do zupy rybnej, zaprawianej wiejskim masłem i sosem borówkowym. Aby nie przejadły im się potrawy z łososia, pani Taavitsainen kupiła miejscowego sera owczego, baraniny i suszonego mięsa renifera, a potem wyczarowywała z tego wspaniale pieczenie i zupy. Serem owczym dekorowała kanapki z mięsem z renifera i podawała po przypieczeniu na gorących kamieniach. Zebraną na bagnach żurawinę dodawano do pieczeni, by zaostrzyć smak dziczyzny.

Arto Paasilinna, Fantastyczne samobójstwo zbiorowe, tłum. Bożena Kojro, Rusiec 2007, s. 174


źródło zdjęcia 

wtorek, 11 lipca 2023

Fantastyczne samobójstwo zbiorowe

Ze  śmiercią można żartować, ale nie z życiem. [s. 24]

Po Wyjącym młynarzu, z którego nie pamiętam nic oprócz osobliwego tytułu, oraz po nieco naiwnym Roku zająca moje oczekiwania wobec Fantastycznego samobójstwa zbiorowego były skromne. Pomyślałam, że szykuje się kolejna bajeczka dla dorosłych, co to i wzruszy, i skłoni do refleksji, a na koniec podniesie na duchu. I tak poniekąd było w tej powieści o dwóch niedoszłych samobójcach, którzy zaczynają zrzeszać podobnych im Finów.


piątek, 23 czerwca 2023

Święto światła i radości

Największym wrogiem Finów jest przygnębienie, smutny nastrój, bezdenna apatia. Wiszące nad nieszczęśliwcami ciężkie myśli po tysiącach lat panowania tak ich sobie podporządkowały, że dusza tego narodu stała się mroczna i poważna. Macki smutku mają ogromną siłę i wielu Finów uważa, że jedynie śmierć może ich wyrwać z przygnębienia. Czarne myśli wydają się im gorszym nieprzyjacielem niż Związek Radziecki.

Ale Finowie są także wojownikami. Nie poddają się i raz po raz wzniecają bunt przeciwko strasznemu władcy.

Juhannus, święto światła i radości obchodzone w środku lata, jest dla nich jak wielka walka, w której zabójcze i ciężkie myśli próbuje się stłumić wspólnym wysiłkiem i przemocą. W przededniu tego święta mobilizuje się cały naród: na front biegną nie tylko zdatni do walki mężczyźni, ale też kobiety, dzieci i starcy. Nad tysiącami fińskich jezior zapalają się ogromne pogańskie stosy, mające odpędzić smutek. Na maszty wciągane są biało-niebieskie flagi. Przed bitwą pięć milionów fińskich wojowników pożywia się tłustymi kiełbasami i grillowanym boczkiem.

źródło zdjęcia: Wikipedia

wtorek, 13 czerwca 2023

Nie na swoim miejscu

Miałam wszystko, wszystko było na swoim miejscu. Nic nie było na swoim miejscu.

Ivana Dobrakovová już w Bellevue pokazała, że potrafi napisać bardzo dobrą powieść obyczajową, Pod słońcem Turynu tylko potwierdza te umiejętność. Co prawda zanosiło się na mało porywającą rzecz o kolejnej znużonej czterdziestolatce, która pod nieobecność męża musi radzić sobie z narastającymi problemami synów, na szczęście fabuła rozwinęła się w zupełnie inną stronę. Domyślam się, że nudnawy początek był celowym zabiegiem – dzięki temu łatwiej zrozumieć Kristinę i dać się wciągnąć w historię.

 

poniedziałek, 5 czerwca 2023

Pokój do smutku

Po przeczytaniu Pokoju do smutku pomyślałam sobie, że historie jawnie romantyczne i zarazem pozbawione ckliwości to obecnie rzadkość. Tymczasem w opowiadaniach ukraińskiego pisarza co drugi bohater jawi się właśnie jako romantyk – zauroczony nieznajomą, tęskniący za zmarłą żoną, albo realista wybierający niespełnienie. I nawet gdy Andrij Lubka pisze o relacji dziecka i rodzica czy opiekunki i psa, jego opowiadania pozostają pięknymi i historiami (miłosnymi).

piątek, 26 maja 2023

Matka i ja

Anna Kamieńska

Niedługo będę rówieśniczką mojej matki
może nawet dorosnę do niej w cierpieniu
wtedy będziemy mogły wreszcie porozmawiać sobie
jak równy z równym i nie będę
jej zadawala głupich pytań
nie dlatego że wiem za wiele
ale że nie ma odpowiedzi
i nie będziemy już się kłócić
ani o Boga ani o Polskę
prawdziwe porozumienie
zawsze jest milczeniem

(Dwie ciemności i wiersze ostatnie, 1989)



poniedziałek, 8 maja 2023

Opowiadania bizarne

Z zaskoczeniem stwierdzam, że chyba wyrosłam już z czytania książek Olgi Tokarczuk. Co było dla mnie pociągające jakieś dwie dekady temu, dzisiaj wydaje się po prostu wtórne. Gdyby nie audiobook oraz fakt, że każde z opowiadań czytał(a) inny(a) lektor(ka), raczej porzuciłabym książkę po kilkudziesięciu stronach.

sobota, 29 kwietnia 2023

Córka

Córka Eleny Ferrante jest powieścią krótką i zwięzłą, za to intensywną. I choć autorka porusza temat rozebrany już na czynniki pierwsze, czyli macierzyństwo, potrafi zaskoczyć. Na ten efekt złożyły się dwie rzeczy: sposób prowadzenia narracji oraz bohaterka, a w szczególności kontrowersyjne decyzje, jakie czasem podejmuje.

niedziela, 23 kwietnia 2023

Przepisane

Jacek Dehnel

Po co są książki?
To w książkach żyjemy.
Przychodzą, usypiają nas
Raz za razem.                                                                                                      
Są, aby być w nich szczęśliwym:
Bo gdzie żyć możemy, jeśli nie w książkach?                                                                                                                                                                                     

Ach, szukanie odpowiedzi na to pytanie                                                                         

Sprowadza Larkina i Borgesa;
Patrzą na nas ze skrzydełek
Jak żywi.

Berlin, 13 X 2021

(Bruma, 2022)


środa, 19 kwietnia 2023

Nie dać się zarżnąć

To była pierwsza walka zbrojna w czasie okupacji, w centrum Polski, popierana przez rząd w Londynie, a brali w niej udział obywatele polscy. I pierwszy raz od 1939 roku powiewał biało-czerwony sztandar. Więc jest to polska historia. A żaden kraj nie oddaje nikomu swojej historii.

(…)

To zupełnie inne powstanie... Ważne było, że się strzela. To trzeba było pokazać. Nie Niemcom. Oni to potrafili lepiej. Temu innemu światu, który nie był niemieckim światem, musieliśmy pokazać. Ludzie zawsze uważali, że strzelanie jest największym bohaterstwem. No to żeśmy strzelali.

(…)

Większość była za powstaniem. Przecież ludzkość umówiła się, że umieranie z bronią jest piękniejsze niż bez broni. Więc podporządkowaliśmy się tej umowie. Było nas wtedy w ŻOB-ie już tylko dwustu dwudziestu. Czy to w ogóle można nazwać powstaniem? Chodziło przecież o to, żeby się nie dać zarżnąć, kiedy po nas z kolei przyszli. Chodziło tylko o wybór sposobu umierania.


Hanna Krall, Zdążyć przed Panem Bogiem, Wyd. a5, Kraków 2011



środa, 5 kwietnia 2023

Pływając we własnej próżni

Dlaczego nie powiedzieliście mi tego wcześniej? Że tak będzie? Że to będzie takie trudne? W kółko, na okrągło. Odkrywanie życia niczym okienek z czekoladkami w kalendarzu adwentowym. I ciągle się patrzy ze zdumieniem i ciągle się nie rozumie.

Pierwsze czytanie powieści Terezy Semotamovej pozostawiło mnie z poczuciem niedosytu, prawie rozczarowania. O dziwo, Hana nie pozwalała jednak o sobie zapomnieć, przypominała się przy okazji innych lektur i nie tylko. Nie było więc innego wyjścia, jak przeczytać W szafie ponownie i sprawdzić, czy coś mi nie umknęło.


wtorek, 21 marca 2023

Świerzb

Świerzb to bodaj pierwsza książka islandzka, jaką miałam okazję przeczytać. O samej Islandii czytałam, utworu tłumaczonego z języka islandzkiego raczej nie. Zapewne pod wpływem stereotypowych migawek z wyspy nastawiłam się, że u Fríðy Ísberg będzie zimno, wietrznie i surowo, tymczasem spotkało mnie pozytywne zaskoczenie: poszczególne historie są tak uniwersalne, że mogłyby przytrafić się wszędzie.

czwartek, 9 marca 2023

Chwilo, nie trwaj

Wyobrażam sobie, że w wieku 90 lat mogłabym być podobna do narratorki Chwil wieczności: trzeźwo oceniająca sytuację, dość aktywna, wciąż ciekawa świata, a przede wszystkim niezależna mimo nasilających się dolegliwości. Birgitte jest emerytowaną kardiochirurżką osiadłą w Paryżu – żyje sama, ale na samotność nie narzeka, zresztą o towarzystwo nie zabiega. Bardziej przeszkadza jej bycie niewidzialną i niedocenianą.

sobota, 25 lutego 2023

Przyjęcie domowe à la William Boyd

Lorimer […] powędrował przez kolejne pokoje, przez salon, bibliotekę i salę balową, aż na koniec trafił do ogrodu na tyłach, pod namiot rozpięty nad trawnikiem, gdzie przygotowano wszelkiego rodzaju potrawy i gdzie stało co najmniej pięćdziesiąt okrągłych stolików z pozłacanymi krzesłami, dla tych, którzy woleli się posilać na siedząco. Jadła zresztą nie brakowało w żadnym z pomieszczeń, wszędzie paradowali kelnerzy, roznosząc miniaturowe paszteciki z krabami, miniaturowe cheeseburgery, miniaturowe pizze. Do tego były jeszcze jaja przepiórcze, jaja siewek i rybitw, parówki koktajlowe, wegetariańskie parówki koktajlowe, paluszki z soli, łupacza i żabnicy plus rozmaite sosy do wyboru, krokiety z kurczaka i niewątpliwie mnóstwo innych przekąsek, których Lorimer ani nie skosztował, ani nawet nie dostrzegł głodnym wzrokiem. 

[…]

Lorimer przechadzał się wśród tłumu – mężczyzn w ciemnych garniturach, wystrojonych kobiet – niezauważony, nierozpoznany, niezapraszany do rozmowy. Kiedy dotarł pod namiot – ekipa kuchmistrzów serwowała tam wszelakie dania na ciepło, od penne arrabbiata po baraninę duszoną z kartoflami – zdążył wypić trzy kieliszki szampana i teraz się zastanawiał, czy nie naruszając wymogów przyzwoitości, może już sobie pójść.

William Boyd, Pancernik, tłum. Magdalena Konikowska, Warszawa 1999, s. 245-246

 

 

niedziela, 19 lutego 2023

Pancernik

W Pancerniku od początku wiadomo, że przedstawioną historię należy wziąć w cudzysłów. Już w pierwszym rozdziale mamy wisielca, chwilę później miłość od pierwszego wejrzenia, a więc popularne literackie klisze, które przez autora zostały potraktowane raczej przewrotnie. Kolejne sygnały to osobliwe imiona i nazwiska oraz ich skomplikowana wymowa – konia z rzędem temu, kto poprawnie wymówi Torquil Helvoir-Jayne.


wtorek, 14 lutego 2023

Miłość

Tomasz Różycki

Miłość, wojna chemiczna w organizmie.
Hipotalamus, część międzymózgowia
wyprowadza kohortę za kohortą
hormonów w wielkiej samobójczej misji
rozśmieszenia cezara. Stąd żywsza krew,
pot, drżenie dłoni itepe itede.
Stąd swąd, gdy już cię nie chce, kiedy odchodzi.
Ciało pracowicie zbiera drzazgi,
szczapy z zatrzaśniętych drzwi, by ułożyć
z nich stos żałobny, na którym się spali.
Stąd też splątanie. To, że tam daleko
odgarniasz włosy, a ja jestem ręką.

(Kapitan X, 2020)




niedziela, 5 lutego 2023

Porwanie doñi Agaty

– Trzeba was zmusić do szczęścia – oświadczyła doña Agata z powagą. Jestem pewna, że Madonna w tym celu mnie tutaj sprowadziła. [s. 137]

Telewizyjną adaptację Porwania doñi Agaty widziałam tylko we fragmentach, jednak były one na tyle sugestywne, że czytając literacki pierwowzór miałam przed oczami Irenę Kwiatkowską. Aktorka idealnie wcieliła się w tytułową bohaterkę, która z jednej strony irytuje ciągłym narzekaniem, z drugiej rozbraja naiwnością.