Był to dla mnie czytelniczo udany rok. Udało mi się przeczytać 69 książek, co w moim przypadku jest swoistym rekordem. Pod względem jakości też było dobrze - zdecydowana większość lektur okazała się trafnym wyborem. Nie jestem jednak w stanie wybrać jednej książki, którą mogłabym uznać za najlepszą w mijającym roku. Z pewnością do tej pory jestem pod wrażeniem następujących:
1. Alice Munro - "Uciekinierka"
2. Agata Tuszyńska - "Ćwiczenia z utraty"
3. Asne Seierstad - "Księgarz z Kabulu"
Do odkryć roku zaliczam literaturę afrykańską (m.in. Adichie, Mabanckou, Galgut) i jest to obszar, który z przyjemnością będę zgłębiać w przyszłości.
Za rozczarowania roku 2009 uważam:
1. "Filmy mojego życia" Alberto Fugueta
2. "Powracający głód" J.M.G. Le Clezio
czwartek, 31 grudnia 2009
wtorek, 29 grudnia 2009
Zamek z piasku, który runął - Stieg Larsson
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVCIWTwxh8sLceZlg87CtdXFJQOOKvDr8U_n3DfFgfLdn43RR1jupPjzQbhii3yOu9fvrpQZwO52_glwWYbQlYj8orahHmKn5VUt7gLnoPlQKS4lmlkE4iz7_VKQz8r_7MIgvV6mKa1SY/s200/Zamek-z-piasku-ktory-runal_Stieg-Larsson.jpg)
Podobnie jak poprzednia część trylogii, "Zamek z piasku..." bardzo mnie wciągnął. W dużej mierze stało się to dzięki postaci Lisbeth Salander, która mocno odbiega od niemal szablonowych bohaterek innych kryminałów. Owszem, jest niebywale inteligentna, sprytna i wysportowana, ale jest również mało sympatyczna. Nie należy do bohaterów książkowych, których się lubi. Za to bardzo imponuje.
Zauważyłam, że żadna z postaci kobiecych nie jest negatywna. Nawet jeśli mają wady, w pewnych dziedzinach działają nadzwyczaj sprawnie i skutecznie. O męskich bohaterach nie da się już powiedzieć tego samego. Podobno Larsson wysoko cenił sobie kobiety - książki zdają się to potwierdzać.
Niezmiernie rzadko czytam kryminały, ostatnio był to cykl Akunina i Krajewskiego. "Zamek z piasku..." sprawił mi wiele przyjemności i nie daje się z niczym porównać. Do głowy przychodzi mi jedno określenie: jazda na rollercoasterze;)
Moja ocena: 10/10
niedziela, 20 grudnia 2009
African Psycho - Alain Mabanckou
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgMLsNuDNDHU3ycJif12-rP8VebO89WjPtmkin2wlEH7VSobvoQHWfyzWTBV2jsZOLI8cu6mABwYt8PO6mKyv8f47e9LftQdqXGyeDuegSS73JSwsRDpZgU_-GDIT9aZe29QYsaBxms8_M/s200/African-Psycho_Alain-Mabanckou.jpg)
Z początku główny bohater wydaje się zdecydowanym na wszystko twardzielem, jednak w miarę rozwoju akcji okazuje się tchórzliwym neurotykiem. Nie można odmówić mu inteligencji; mimo burzliwego życia sieroty zdążył zdobyć podstawy wykształcenia. Ba, orientuje się nawet, kim był Proust, Celine, itp. A jednak to za mało (!), aby stać się seryjnym mordercą. Powieść jest miejscami bardzo zabawna, nadaje się znakomicie na monodram.
Autor przyznaje się do zaczerpnięcia pomysłu z "American Psycho" Ellisa, na szczęście skończyło się na drobnych podobieństwach. W odróżnieniu od amerykańskiego mordercy, który był dobrze wykształconym, świetnie zarabiającym, dbającym o styl, acz okrutnym i chorym psychicznie młodzieńcem, jego afrykański odpowiednik to prosty i biedny chłopak ze slumsów, uchodzący wśród niektórych za dobrego i prawego. Co więcej, u Mabanckou krwi jest jak na lekarstwo.
W sumie bardzo ciekawa lektura. Brawa dla wydawnictwa Karakter za promowanie niszowej literatury, dodatkowe brawa za świetną szatę graficzną całej serii. Na polskim rynku wydawniczym pojawiło się wreszcie coś niesztampowego i wartościowego.
Moja ocena: 8/10
niedziela, 6 grudnia 2009
Krzesło Eliasza - Igor Stiks
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsKQ199A0D1FBr9VfFgoScAm4B3dQ-Cs2sdjt07J-P8QQ2G-ko08rpNlayGjeh5cVwiGmspuHRXEFIKbVS3rTfXLPXOm6LvFmBMmrywoT41vZg9B49LTRaijoWPYWVG8_kmOoPaDY0BpU/s200/Krzeslo-Eliasza_Igor-%C5%A0tiks.jpg)
Styl narracji - rozwlekły i po prostu nudny - był dla mnie zbyt irytujący, żeby wytrwać w śledzeniu fabuły. Nawet po przekartkowaniu dalszych 50 stron nie było lepiej. Okazuje się, że porównanie "Krzesła Eliasza" do "Homo Faber" Frischa nie zawsze jest gwarancją dobrej lektury. A zapowiadało się tak ciekawie...
czwartek, 3 grudnia 2009
Skugga Baldur. Opowieść islandzka - Sjon
![](https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj22UU3ovXluzog4qfcaLA4aGWLtAS5iVmfNGhq4NJQBPJ213BKIBG4FB4E4kpFZ1sk5FAJxlSkfF6Dmqc8z4R5YlL5ROfab2BEaVtrfHtxIFHNN_Y9vHVRBfVtshpb9cnU2Hp91ZS-9bE/s200/Skugga-Baldur-Opowiesc-islandzka_Sjon,images_big,23,978-83-7453-910-4.jpg)
Historia jest prosta i przywodzi mi na myśl stare powieści: do brzegu przybija wrak statku, pojawia się tajemnicza postać, która przez wzgląd na swoje upośledzenie nie jest w stanie wyjaśnić wcześniejszych wypadków, wiejska społeczność nie przyjmuje małego odszczepieńca zbyt przyjaźnie, a całość ma swój finał po latach.
Osobny rozdział poświęcony jest polowaniu na lisicę i trzeba przyznać, że autor oddał je po mistrzowsku. Nie ma tu szalonego, gwałtownego pościgu, ale systematyczne tropienie zwierzyny i uniki przez nią wykonywane. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że mamy do czynienia z pojedynkiem, w którym szanse na wygraną nie są bynajmniej z góry przesądzone. Do tego piękna, zimowa sceneria.
Książka bardzo działa na wyobraźnię, chwilami jest niesamowicie wzruszająca. Śmiało mogłaby się obejść bez ostatniej części, w której niektóre tajemnice zostają rozwiązane. Niedopowiedzenia wcale by jej nie zaszkodziły, a efekt chyba nawet byłby lepszy. Mimo tego drobnego zarzutu "Skugga Baldur" to jedna z najbardziej "klimatycznych" powieści, jaką czytałam.
Moja ocena: 9/10
wtorek, 1 grudnia 2009
Człowiek jest tylko bażantem na tym świecie - Herta Muller
Trudno pisać o tej mini-powieści (opowiadaniu?). Krótkie, proste zdania, brak ozdobników. Sporo nietuzinkowych skojarzeń. Akcji niemal brak. Dopiero z czasem poszczególne sceny zaczynają układać się w jedną historię. Wiejska rodzina z Rumunii stara się o paszport do Niemiec. Oczekiwanie, marazm, beznadzieja.
Trzeba przyznać, że autorce za sprawą prostoty udało się stworzyć specyficzny klimat. Środki stylistyczne są bardzo oszczędne, a jednak kreowane obrazy są bardzo sugestywne. Mgła i wilgoć są tu wręcz namacalne, a zapach ziemi wyczuwalny. To sztuka umieć tak czarować.
To moje drugie spotkanie z prozą Herty Muller. Dwa lata temu czytałam jej powieść "Lis już wtedy był myśliwym", która podobała mi się o wiele bardziej. W przypadku "Człowieka..." nie mogę właściwie nawet mówić o podobaniu się. Z pewnością atmosfera tej książki robi wrażenie, z pewnością pisarka stworzyła swój własny styl, ale trudno mi ją polecać. Czy tylko dlatego, że nie jest to lektura łatwa i przyjemna? Nie wiem.
Moja ocena: 7/10
Trzeba przyznać, że autorce za sprawą prostoty udało się stworzyć specyficzny klimat. Środki stylistyczne są bardzo oszczędne, a jednak kreowane obrazy są bardzo sugestywne. Mgła i wilgoć są tu wręcz namacalne, a zapach ziemi wyczuwalny. To sztuka umieć tak czarować.
To moje drugie spotkanie z prozą Herty Muller. Dwa lata temu czytałam jej powieść "Lis już wtedy był myśliwym", która podobała mi się o wiele bardziej. W przypadku "Człowieka..." nie mogę właściwie nawet mówić o podobaniu się. Z pewnością atmosfera tej książki robi wrażenie, z pewnością pisarka stworzyła swój własny styl, ale trudno mi ją polecać. Czy tylko dlatego, że nie jest to lektura łatwa i przyjemna? Nie wiem.
Moja ocena: 7/10
Subskrybuj:
Posty (Atom)