Kraina śniegu aż się prosi o nowy przekład. Po pierwsze, ostatnie wydanie pochodzi z 1969 r., a mamy przecież do czynienia z bardzo dobrą powieścią uznanego japońskiego klasyka i noblisty. Po drugie, tłumaczenie jest cokolwiek „zachwaszczone” – Wiesław Kotański raczej dodawał słowa niż odejmował, na dodatek nadużywał wykrzykników, co w moim odczuciu fatalnie wpływa na odbiór utworu. Nieskazitelność tekstu jest tu wyjątkowo pożądana, skoro kwestie czystości oraz estetyki są poruszane wielokrotnie.
czwartek, 27 lutego 2020
piątek, 21 lutego 2020
Od linzera do języka
W Międzynarodowym Dniu Języka Ojczystego przewrotnie zacytuję Węgra, Sandora
Máraiego:
Księga przepisów kucharskich L. Zaczęła je zbierać przed czterdziestu laty. Gruby zeszyt, okładka wystrzępiona na brzegach. Wiele osób tam wpisywało: L., jej matka, moja matka, przyjaciółki, znajomi. Dziwna, niepokojąca, tajemnicza księga. Niektóre przepisy podpisane imieniem: przepis ciotki Vilmy, jak upiec pyszne pogacze (ciotkę Vilmę spalono w Auschwitz). Szybkie recepty mojej matki, która zawsze myślała praktycznie. „Tani linzer", przepis ciotki Rózsi, która była biedna. Kilka pokoleń, rady i doświadczeni. Zupy, mięsa, ryby, desery — i we wszystkim kuchenne zapachy pewnej kultury, coś bardzo silnego i trwałego, rzeczywistość istniejąca ponad ideami, maniami i modami. Do ciasta na linzer potrzeba jajek, mąki, migdałów, potrzeba ponadto kuchni, w której zostanie upieczone, do tej kuchni potrzeba domu, w którym żyją ludzie i jadają zgodnie ze swoją kulturą gastronomiczną, do domu potrzeba ojczyzny i języka. To wszystko jest częścią przepisu, by mógł zostać wykonany. Do ozora wolowego potrzeba nie tylko purée z grochu, lecz również języka ojczystego, w którym można wypowiedzieć, dlaczego coś jest dobre albo złe. Intrygująca lektura.Sándor Márai, Dziennik 1967-1976, przeł. Teresa Worowska, Warszawa 2019, s.100
sobota, 15 lutego 2020
Non finito
To nie jest dobra biografia. To bardziej reportaż biograficzny złożony z cytatów i uzupełniony informacjami luźno związanymi z tematem, a mającymi zapewne oddawać ducha epoki. Angelika Kuźniak stosowała tę metodę pisząc wcześniej o Zofii Stryjeńskiej i Ewie Demarczyk, w przypadku Olgi Boznańskiej sprawdziła się gorzej. Podczas lektury zwraca uwagę niekonsekwentna kompozycja, razi całkowicie niepotrzebny, sztuczny ton śledczego (który o, dziwo po drodze gdzieś zanika), a przede wszystkim zastanawia nikła chęć zrozumienia głównej bohaterki.
niedziela, 9 lutego 2020
Czas kobiet
Czas kobiet to jedna z najlepszych książek o babciach, jakie czytałam. W powieści są aż trzy, na dodatek niespokrewnione z małą Siuzianoczką oraz jej matką – los sprawił, że cała piątka została zakwaterowana w tej samej komunałce, rzecz w Związku Radzieckim całkiem normalna. I tak oto zahukana Antonina, robotnica z leningradzkiej fabryki i panna z dzieckiem w jednej osobie, trafiła na stare wyjadaczki, które niejedno już widziały: rewolucję, blokadę miasta i głód, stalinowskie czystki, rodzinne tragedie.
niedziela, 2 lutego 2020
Szaman
Czytając książkę Aleksandry Szarłat, zdałam sobie sprawę, że szerokiej publiczności Andrzej Żuławski był chyba bardziej znany jako skandalista niż artysta. O jego trudnym charakterze, wysokich wymaganiach wobec aktorów, nieeleganckim traktowaniu partnerek rozpisywały się kolorówki jeszcze w epoce przedtabloidalnej, zresztą on sam przy różnych okazjach również nie szczędził pikantnych szczegółów oraz niewybrednych uwag. Prowokował, siał ferment, jątrzył.
Subskrybuj:
Posty (Atom)