Czytając książkę Aleksandry Szarłat, zdałam sobie sprawę, że szerokiej publiczności Andrzej Żuławski był chyba bardziej znany jako skandalista niż artysta. O jego trudnym charakterze, wysokich wymaganiach wobec aktorów, nieeleganckim traktowaniu partnerek rozpisywały się kolorówki jeszcze w epoce przedtabloidalnej, zresztą on sam przy różnych okazjach również nie szczędził pikantnych szczegółów oraz niewybrednych uwag. Prowokował, siał ferment, jątrzył.
Niewątpliwie był szamanem, niejednego/ą potrafił zauroczyć, mnie zresztą też – książkowe wywiady świadczą o ogromnej erudycji. Mówił dużo i chętnie, najwyraźniej lubił skupiać na sobie uwagę. Autorka biografii na szczęście wypowiedzi mistrza często konfrontuje z opiniami jego bliskich i ludzi ze środowiska filmowego, dowodząc, że reżyser lubił koloryzować i naginać fakty, nierzadko dramatyzował. Postać absolutnie nietuzinkowa, twórca o nieposkromionej wyobraźni i rozmachu, które nie przystawały do peerelowskich warunków. Po pierwsze, filmy Żuławskiego spotykały się z niezrozumieniem i nierzadko oburzeniem krytyków, po drugie, może najważniejsze, nie spełniały oczekiwań decydentów. Między innymi dlatego nakazano przerwać zdjęcia do ekranizacji Na srebrnym globie i zniszczyć nakręcony materiał, nad czym wielu ubolewa do dziś – zapowiadało się ponoć wyjątkowe dzieło.
O ile filmowy życiorys reżysera jest dość dobrze znany kinomanom, to historia jego rodziny już mniej. A jest o czym czytać, choćby w kontekście wojennych losów rodu Żuławskich czy późniejszych konfliktów na te światopoglądowym. Warto zaznaczyć, że podobnie jak ojciec (Mirosław) i bodaj aż dwóch stryjów, Andrzej również pisał – opublikował ponad dwadzieścia książek, o czym rzadko się pamięta. Szarłat bardzo zgrabnie i zajmująco to wszystko zaprezentowała, na koniec serwując równie interesujące rozmowy z trzema synami głównego bohatera.
_______________________________________________________
Aleksandra Szarłat, Żuławski. Szaman, Agora, Warszawa 2019
Super, że powstała taka wyczerpująca biografia. Może znajdzie się śmiałek, który podejmie się wyzwania przeniesienia choćby kilku fragmentów z życia Żuławskiego na ekran.
OdpowiedzUsuńOn sam swoje życie w sposób zawoalowany ilustrował w filmach (i książkach), za co wiele osób się obraziło.;( Dla mnie to postać godna nawet serialu.;)
UsuńHa, pozostając przy obrażaniu się i Żuławskim, to jakby nie spojrzeć jego twórczość literacka jest dowodem na to, że w naszym kraju mamy cenzurę ;)
UsuńNiestety mamy.;( Przy czym należy się domyślać, że niektórzy wydawcy i tak wywierają na autorów presję, aby o pewnych sprawach nie pisali (chyba Orbitowski nawet o tym ostatnio coś wspominał).
UsuńO, no proszę. "Na srebrnym globie" czytałem i mogła by z tego rzeczywiście wyjść ciekawa adaptacja w takich rękach. No i nie wiedziałem, że Jerzy był stryjecznym dziadkiem Andrzeja.
OdpowiedzUsuńDzisiaj "Na srebrnym globie" mogłoby zginąć wśród innych tego typu produkcji, ale w latach 80. mogło faktycznie powstać coś niesamowitego.
UsuńW tej rodzinie wielu było artystów.;)