Czas kobiet to jedna z najlepszych książek o babciach, jakie czytałam. W powieści są aż trzy, na dodatek niespokrewnione z małą Siuzianoczką oraz jej matką – los sprawił, że cała piątka została zakwaterowana w tej samej komunałce, rzecz w Związku Radzieckim całkiem normalna. I tak oto zahukana Antonina, robotnica z leningradzkiej fabryki i panna z dzieckiem w jednej osobie, trafiła na stare wyjadaczki, które niejedno już widziały: rewolucję, blokadę miasta i głód, stalinowskie czystki, rodzinne tragedie.
W tej objętościowo skromnej książce udało się zmieścić nadspodziewanie dużo: wciągającą fabułę rozpisaną na kilka głosów, historię XX-wiecznej Rosji w pigułce oraz obraz życia obywateli pod koniec lat 60-tych. Jelena Czyżowa doskonale daje poczuć uroki radzieckiego socjalizmu, czyli życia w biedzie, strachu i w przeróżnych kolektywach, a to pod postacią wspólnego pomieszkiwania, a to „opieki” rady zakładowej czy wścibskich sąsiadów. Życia łaskawego dla nielicznych, na pewno nie dla bohaterek powieści, codziennie walczących o przetrwanie i zachowanie godności.
Autorka znakomicie pokazała, czym w ZSRR było życie zwykłych kobiet – tych nieuprzywilejowanych, stanowiących przecież większość społeczeństwa. Mężczyźni pozostają w głębokim tle, ewentualnie są traktowani dość instrumentalnie, jako ostatnia deska ratunku. W czasach kobiet według Czyżowej nie ma bowiem miejsca ani na romantyczne porywy serca, ani na kobiecość; to czasy, kiedy nawet człowieczeństwo staje pod znakiem zapytania. Gorzka w wymowie opowieść, ale warta uwagi.
____________________________________________________________________________
Jelena Czyżowa, Czas kobiet, przeł. Agnieszka Sowińska, Wydawnictwo Czarne, 2013
Brzmi rewelacyjnie, szczególnie że chyba kobiety nie były specjalnie dobrze reprezentowane w literaturze radzieckiej i rosyjskiej.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ta powieść jest b. dobra, czytałam ją ostatnio po raz drugi i wrażenia nie zbladły. Historia opisana oszczędnie, a tyle tu sie dzieje. No i bohaterki b.różnorodne, a tych - jak sam zauważasz - w lit. zbyt wielu nie pokazano. Intensywnie zachęcam do lektury.
UsuńA Grzybnię znasz? Bo widzę, że łatwiej dostępna. Ciekawe, że Rosja miała świetne poetki, a prozaiczki jakoś chyba umykały, gwiazd powieści kryminalnej nie liczę :)
UsuńGrzybnię nawet am, ostatnio kupiłam w Dedalusie.;)
UsuńMasz rację, pisarki rosyjskie jakoś nie mogą się przebić. U nas Ulickiej wydano kilka książek, jeszcze jej nie czytałam. Za to jedyna wydana u nas książka Pietruszewskiej "Jest noc" też świetna była.
Ulicką też mam nieczytaną. I jeszcze Lidię Czukowską, Zejście pod wodę. Nawet w czasach radzieckich pisarki miały pod górkę. Czukowska akurat politycznie podejrzana, ale faktycznie inne panie nie pisały? A może ich po prostu nie eksportowano?
UsuńWłaśnie, Czukowska, wciąż się przymierzam. Dużo obiecuję sobie po Pamięci pamięci Stiepanowej wydanej ostatnio.
UsuńMuszę poczytać, jak to z paniami pisarkami z Rosji rzecz się ma.😉
O, Stiepanowa. Same peany wszędzie, ale spotkałem też jedną bardzo negatywną opinię.
UsuńWyjdzie w praniu.😉 Tymczasem można napocząć Ulicką na przykład.
UsuńCzukowska wydaje się ciekawsza :)
UsuńNa nią też przyjdzie czas.😊
UsuńTak swobodnie operujecie nazwiskami, że aż mi głupio, bo nie znam żadnego z nich. Czyżowa na wirtualnej półce :)
UsuńMoże to wynika z częstego oglądania oferty wydawnictw?:)))) I oczywiście z zainteresowania tematyką.
UsuńJako fanka starszych pań w literaturze zgłaszam wielkie zainteresowanie tą książką
OdpowiedzUsuńBabcie są u Czyżowej niezrównane - kazda z innej warstwy społecznej i z innym bagażem doświadczeń, a przez to zaradne i silne. Z Antonina stworzyły dość szczególny układ. Książkę gorąco polecam😊
UsuńTreściwie acz zwięźle - korci, żeby przeczytać i porównać choćby do "Patriotów" Sany Krasikov (polskie wydanie to prawie 600 stron).
OdpowiedzUsuńPoprawka: prawie 700 stron :)
UsuńI właśnie dlatego jeszcze się nie skusiłam na to tomiszcze.;) Ale nie powiem, korci.;)
UsuńZ rosyjskich babć przypominam sobie tylko tę z „Pochowajcie mnie pod podłogą” Sanajewa. Postaram się przeczytać „Czas kobiet”. W takich komunałkach, w których w jednej kuchni gospodarowało kilka kobiet, pewnie straszne kłótnie były. :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście mam na własność "Pochowajcie...", więc może niebawem się przekonam, jaka była ta babcia.;)
UsuńWiadomo - w jednej kuchni powinna być tylko jedna gospodyni, niesnaski zdarzają się nawet dzisiaj w domach, gdzie np. są dwa pokolenia kucharek.;(