- Co pan najchętniej pije? - zapytał Sam.
- O! Mój młody przyjacielu - rzekł pan Stiggins - napoje to tylko marność.
- To prawda, wielka prawda! - szepnęła pani Weller, potakując.
- Tak jest - odrzekł Sam. - Ale jaka z tych marności najwięcej przypada panu do smaku? Która jest pańską ulubioną marnością?
- O! mój młody przyjacielu! - odparł pan Stiggins - ja gardzę wszystkimi. Ale jeżeli jest jaka, mniej wstrętna od innych, to płyn, który nazywa się arakiem; gorący, mój przyjacielu, i z trzema kawałkami cukru na szklankę!
- Przykro mi, panie, ale tej marności nie pozwalają sprzedawać w tym zakładzie.
- O! Serca zatwardziałe! - zawołał pan Stiggins. - O złośliwości ohydna nieludzkich prześladowców! -
To powiedziawszy, świątobliwy człowiek znowu począł przewracać oczyma, uderzając się parasolem w kamizelkę. Na jego usprawiedliwienie powiemy, że teraz oburzenie jego było szczere i nieudane. Gdy pani Weller i czerwononosy skończyli wyrzekania na ten nieludzki zwyczaj i na sprawcę jego rzucili całą masę pobożnych i świętych przekleństw, pan Stiggins wyraził zdanie, że byłby za butelką wina Porto, dobrze ogrzanego, z cukrem i korzeniami, gdyż według jego zdania, jest to mieszanina odpowiednia dla jego żołądka i mniej mająca posmaku marności, aniżeli inne.
Charles Dickens, Klub Pickwicka, przeł. Krystyna Czerwijowska, t. 2, PIW, Warszawa 1952
Pan Pickwick wg pomysłu Kyda (źródło zdjęcia)
Aleksander Przybylski w Literackim almanachu alkoholowym pisze o porto tak:
Wino z tego portugalskiego miasta pojawia się na stolach bohaterów powieści Klub Pickwicka Charlesa Dickensa. Co znamienne, nią pojawiają się ono często, mimo że okazji do picia jest wiele. Jak skrupulatnie wyliczył Peter Ackroyd, autor monografii o Dickensie, pickwickczycy na przestrzeni dwóch tomów śniadają trzydzieści pięć razy, obiad jedzą trzydzieści dwa razy, nieco mniej zaś wydają obiadów proszonych, bo tylko jedenaście. Za to drobnych przekąsek, podkurków i podwieczorków jest łącznie dwieście czterdzieści dziewięć! Porto to jednak rarytas, który podaje się od wielkiego dzwonu lub dla szczególnego ukontentowania gości. […]Współcześni panu Pickwickowi Anglicy pałali do tego trunku miłością szczerą i gorącą. Powody tej miłości były nie tylko natury gastronomicznej, także polityczno-handlowej. To waśnie brytyjscy kupcy, osiedlający się od połowy XVIII wieku po lewobrzeżnej stronie Porto, udoskonalili sposób wzmacniania wina i rozwinęli jego produkcję (dowodem niech będą nazwy do dziś istniejących marek, takich jak Sandeman, Taylor czy Offley). Ponadto w czasie wojen napoleońskich wstrzymano import win francuskich. Lukę na rynku wypełnili Portugalczycy, wysyłając w stronę Albionu statki załadowane porto. W czasie gdy toczy się akcja Klubu Pickwicka Mały Kapral jest już martwy od dobrych kilku lat, blokada została zniesiona, a mieszkańcy Porto, niezadowoleni z brytyjskiej dominacji, zdążyli podpalić kilka faktorii. Sentyment jednak pozostał, a porto wciąż było winem preferowanym wśród londyńskich esquires. [s. 92-93]